18 sie 2018

Od Aarona CD. Odette

Kiedy zobaczyłem dokument wart kilka, jak nie kilkanaście milionów, w rękach nieznajomej i niezbyt uprzejmej dziewczynki, poczułem się tak, jakby wisiał nade mną sztylet zawieszony na cienkiej nitce. Z jednej strony dobrze, gdyż wiem, że umowa jest w jej dłoniach, a nie na dachu jakiegoś budynku, czy innym nieznanym mi miejscu, jednak z drugiej strony co z tego, skoro może zostać w jednej chwili rozdarta, tracąc jednocześnie swoją ważność. 
Aaron myśl, czym możesz przekupić to dziecko i jednocześnie zachować stoicki spokój?
— Dobrze, czyli nie oddasz nam po dobroci? — zapytałem, mając w sobie resztki nadziei. 
— Nie ma mowy. 
Tak jak myślałem.
Westchnąłem cicho, drapiąc się po brodzie. Cóż mogłaby chcieć siedmioletnia dziewczynka? 
— Może kupię ci lalkę, dwie, trzy, cztery? — zaśmiałem się nerwowo, próbując cokolwiek wskórać, jednak dziecko pokiwało przecząco głową i zmierzyło mnie triumfalnym spojrzeniem. Super. Dyrektor do spraw finansowych Brown Inc. użera się z siedmioletnią dziewczynką, która nie chce oddać mu świstka papieru, od którego po części zależy istnienie firmy. Przecież to doskonały nagłówek dla wścibskich gazet. 
— Mam w pokoju mnóstwo zabawek!
— To w takim razie, co byś chciała? — wtrąciła jasnowłosa kobieta, próbując zdobyć się na chociaż delikatny uśmiech. 
Dziewczyna zamyśliła się na moment, po czym popatrzyła na nas przebiegle. Jestem ciekaw co takiego wpadło do jej małej, aczkolwiek do oporu sprytnej główki.
— Pieniążki. 
Nie wiem czy się śmiać, gdyż to tak niewiele do odzyskania dokumentu, czy może płakać nad rozpieszczonymi dziećmi współczesnych czasów? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno - ta dziewczyna poradzi sobie w życiu. Bez problemu. 
— Ile? — sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej wypchany portfel. 
— Dużo. 
Westchnąłem cicho. 
— Dużo to pojęcie względne. 
— Co to znaczy? 
— Dla ciebie dużo, to może być 20 avarów, a dla mnie 200 milionów. 
Zmarszczyła brwi, nadal chyba nie do końca rozumiejąc, co do niej mówię. 
Sięgnąłem po kilka banknotów i zwinąłem je w rulon, po czym wcisnąłem do kieszeni dziewczynki. 
— 1000 avarów, wystarczy? 
— Mało! 
Litości. 
Wyciągnąłem drugie tyle i włożyłem je do kolejnej kieszonki, przewracając z poirytowaniem oczyma.
— Wystarczy? 
— Tak. 
Wyjęła zza pleców mój kochany dokument i wręczyła mi go z lekkim zastanowieniem, jakby ciągle myśląc, czy czegoś jeszcze za niego nie zażądać. 
Ach, kolejny dowód na to, że za pieniądze możesz uratować swoją posadę. 
Kiedy odzyskałem umowę, odszedłem czym prędzej kilka kroków od tej przerażającej dziewczynki jakby w obawie, że nagle przyjdzie, wyciągnie mi umowę z ręki i znów będzie próbowała wyłudzić ode mnie kolejne tysiące. 
Kiedy znalazłem się dostatecznie daleko od tego jakże przebiegłego stworzonka, spakowałem dokument do swojej czarnej, skórzanej teczki z wygrawerowanym A. Brown, po czym odwróciłem się do młodej blondynki, która swoją drogą była zapewne niedużo młodsza ode mnie i obdarowałem ją szerokim uśmiechem. 
— Bardzo dziękuję pani za pomoc. Przepraszam za swoje wcześniejsze roztargnienie, ale cóż… Od tych świstków zależy los mojej firmy. — uścisnąłem mocno jej dłoń w geście podziękowania. — Nie zdążyła mi się nawet pani przedstawić. 
— Odette. 
Zostawiłem na jej dłoni pocałunek. Może i są ludzie, którzy sądzą, że jest to staroświeckie, czy niemodne, ja jednak uważam, że jest to po prostu ukazanie szacunku kobiecie, w bardzo elegancki sposób. 
— Piękne imię. — poprawiłem lekko skrzywiony krawat i uniosłem wzrok na dziewczynę. — Wracając, w jaki sposób mogę się pani odwdzięczyć? 


Odette?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz