— Już wystarczająco mnie dzisiaj rozpieściłeś, puszczę te maliny mimochodem — stwierdził z szerokim uśmiechem na twarzy, sięgnął po szklankę, a następnie znowu wwiercił się w poduszki, wygodnie się układając. Parsknąłem śmiechem pod nosem, przy okazji sięgając po książkę, która również spoczywała na stoliku. — Przewalscy zginęli mi z monitora, z Hopecraftem kontakt urwał mi się po wycieczce... A z Renee i Yamirem dalej gdzieś wychodzę i mają się dobrze, jeśli chcesz wiedzieć. Jak nie chcesz, to i tak już wiesz — dodał, a ja pokiwałem głową, choć skrzywiłem się na wspominkę o Przewalskich. Plotki to zawsze plotki, ktoś mógł coś zawsze przekręcić, jednak to, co zdołałem raz na jakiś czas usłyszeć, nie wróżyło im za dobrze. Zwłaszcza młodszej blondynce. Ale niektóre tematy nie były wskazane na ten zbyt przyjemnie malujący się wieczór. Nie ma co psuć, nie ma po rozbijać wszystkiego w drobny mak. — Wyśmienita. Ani trochę nie wyszedłeś z wprawy — stwierdził, po czym zaśmiał się, naprawdę ładnie, a ja mu zawtórowałem.
Przynajmniej u nas na razie było jako-tako.
— A dziękuję, wręcz ją ulepszyłem — oświadczyłem i pokazałem zęby w szerokim uśmiechu. — Miód akacjowy — dodałem pospiesznie, dłonią przeczesując włosy. — No — zastukałem palcami o okładkę książki, której jednak nie miałem zamiaru czytać — jeżeli chcesz, to przyniosę ci koc i poduszkę, może znajdę też jakieś dresy, które będą na ciebie pasować. I mam czyste ręczniki, gdybyś, wiesz, chciał się ogarnąć, wykąpać i tak dalej, bo w sumie to jest późno i nie wiem, czy dobrym pomysłem byłoby odprowadzanie ciebie do twojego domu. Znaczy, odprowadzenie jeszcze ok, ale później musiałbym wracać sam i w sumie nie przypominam typowego mięśniaka, którego nikt nie tknie — stwierdziłem, uśmiechając się nieporadnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz