19 sie 2018

OD Nivana cd Antoniego

Ustawił szklankę z napojem na stoliku. Przejrzysta, aczkolwiek różowawa, a może i czerwonawa ciecz, kusiła coraz bardziej, leniwie roztapiające się kostki lodu podobnie, a ja mogłem tylko podkurczyć nogi, usiąść po turecku i zacząć machać palcami u stóp jak nienormalny, bo potrzebowałem utrzymywać w ruchu przynajmniej jedną część ciała.
— Dziękuję, miło mi, starałem się — rzucił, siadając obok i układając rękę na oparciu kanapy, o które gruchnąłem plecami i wylegiwałem się na nim w najlepsze, dokładnie obserwując całe pomieszczenie i analizując zagospodarowaną przez Adama przestrzeń. — Chciałem być jak Wanda, ale chyba jednak zrezygnuję — parsknął dość głośno, a ja razem z nim, bo było to do przewidzenia. Cieszyłem się z faktu, że chociaż raz ubiegłem pana Watsona. — Pozwolisz, że do herbaty dodałem mrożone maliny, bo akurat w ciągu jesieni świeżych ci nie wyczaruję. Aż taki dobry w te klocki nie jestem. W sumie to ciekawe, co tam u naszych starych znajomych.
— Już wystarczająco mnie dzisiaj rozpieściłeś, puszczę te maliny mimochodem — rzuciłem z uśmiechem, pochylając się do przodu i dosięgając drżącą dłonią lodowatej szklanki. Objąłem ją kurczowo palcami, ponownie wracając na poprzednie miejsce i poprawiając się delikatnie, bo coś zaczęło mnie ugniatać w okolicach lędźwi. — Przewalscy zginęli mi z monitora, z Hopecraftem kontakt urwał mi się po wycieczce... A z Renee i Yamirem dalej gdzieś wychodzę i mają się dobrze, jeśli chcesz wiedzieć. Jak nie chcesz, to i tak już wiesz — dodałem z przekąsem w głosie, upijając odrobinę herbaty, a za chwilę uśmiechając się błogo. — Wyśmienita. Ani trochę nie wyszedłeś z wprawy — parsknąłem śmiechem, zerkając zmrużonymi oczami na kolorowe skarpetki, które poruszały się razem z palcami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz