1 sie 2018

Od Bellamiego CD. Althei

Nim zamknęli bar mnie nie było. Nie chciałem mieć problemu z ludźmi, którzy szukali by zaczepki. A ja dziś mimo wszystko nie chciałem więcej się bić. Westchnąłem więc i skierowałem się w stronę swojego motoru, po drodze jednak zauważyłem dziewczynę, która ledwo trzymała się na drżących zajebiście długich i pięknych nogach. No i zajebiście. Podszedłem do kobiety, która właśnie oparła się o budynek by lepiej się utrzymać.
- Pomóc ci? - spytałem, a ona zdezorientowana spojrzała się na mnie zbyt szybko odwracając głowę przez co upadła by jednak złapałem ją szybko.
- Dzienkuje - powiedziała niewyraźnie, a ja uświadomiłem sobie, że nie mam ochoty dziś nikogo pieprzyć, Nawet jej.
- Gdzie mieszkasz? - zapytałem, a ona podniosła dłoń z palcem, który pokazywał nasz kierunek. Westchnąłem i wziąłem ją na ręce. I tak nie miałem co robić, a z chęcią dam komuś pomoc. Oczywiście by ta oto długonoga dziewczynka miała u mnie nie mały dług.
~~~~**~~~~
Zapisałem dziewczynie mój numer telefonu i odprowadziłem ją pod drzwi jednak dalej nie wchodziłem. Wiedziałem, że skończy się to inaczej niż powinno gdy wejdzie. Dlatego wrócił do swojego motoru i wreszcie zaplanował jechać do domu. Wsiadł na maszynę i założył kask odpalając motor. Ruszyłem i wjechałem na pustą drogę. Spostrzegłem, że tuż obok przystanku idzie dziewczyna. Dopiero potem ogarnąłem, że jest to Althea. Zatrzymałem się tuż obok niej i zdjąłem kask by spostrzegła kim jestem.
- Ładnie to tak prowadzić po alkoholu? - spytała, a ja tylko uśmiechnąłem się na jej słowa.
- Nie masz samochodu? - zapytałem ignorując jej pytanie. Pokręciła głową zaprzeczając.
- Wsiadaj - powiedziałem i podjechałem do niej powoli. Dziewczyna spojrzała na mnie jakby właśnie zobaczyła Boga. Ja wiem, że jestem przystojny ale kurde...
- Nie wsiądę, jesteś pijany - rzekła dziewczyna i skrzyżowała dłonie pod piersiami. Ładnymi piersiami.
- Nie jestem pijany, muszę wypić więcej by się upić. Wsiadaj, więcej nie powtórzę - powiedziałem i dodałem gazu przez co rozbrzmiał typowy odgłos motoru. Dziewczyna westchnęła i podała mi swój adres.
- Okey, trzymaj i załóż - rzekłem i podałem jej kask, który od razu wsadziła na głowę.
- Jak się go zapina? - spytała po kilku sekundach, westchnąłem i odwróciłem się do niej przywierając w ten sposób dość niewygodną pozycje swojego ciała. Zapiąłem jej kask i znów siedziałem przodem.
- Trzymaj się kotku - powiedziałem i ruszyłem dając gazu, dziewczyna szybko złapała się mnie na co ja uśmiechnąłem się. Od bardzo dawna nie jeździłem w  kasku, ale przecież nic raczej się nie stanie. Zobaczymy tchórzu. Przełknąłem ślinę mając nadzieje, że groźby nie były prawdziwe. Są. Rozejrzałem się jadąc przez ulice. Jakaś kobieta szła z psem i dzieckiem tuż obok. Szczekanie psa dotarło do moich uszu mimo dźwięku, który wydobywał się z motoru. Nagle tuż przede nami pojawiło się dziecko, te same co stało obok kobiety. Kurwa. Skręciłem wprost na samochód, który jechał znad przeciwka. Dźwięk klaksonu dobiegł w moje uczy. Mówiliśmy byś go zabił. Nie posłuchałeś. Dlatego to ty dziś zginiesz. ~~~~**~~~~
- Mi... alkohol... krwi... spowodował... wypad... dziewczyn...słabe obrażen... - słyszałem część słów lub pojedyncze słowa, czułem się jakbym był w odległym świecie.
- Chłopak zostani... trzy dni - usłyszałem, powoli coraz więcej dźwięków dochodziło do mojego mózgu, który próbował je analizować. Chciałem unieść te tak cholernie ciężkie powieki. Miałeś zginąć. Nie poddamy się. Umrzesz. Nie. Nie chce umierać. Trudno. Uniosłem powieki, nawet światło, które dawało lekkie światło przeszkadzało mi, moje źrenice od razu się zmniejszyły. Lekarz od razu podszedł do mnie.
- Jak się pan czuje? Jaki dziś dzień? - zapytał od razu.
- Boli mnie tył głowy. Czwartek - powiedziałem jedynie, a on skinął głową.
- Miał Pan wypadek, wypiłeś za dużo, straciłeś kontrole nad motorem i wpadłeś na samochód - rzekł, a ja pokręciłem głową zaprzeczając.
- Tam było dziecko, chłopiec - szepnąłem i patrzyłem się w jeden punkt jakbym sam nie wierzył co mówię.
- Na pewno? - spytał lekarz, a ja spojrzałem na niego zły.
- Czemu macie mi nie wierzyć? Widziałem go miał czarne włosy, był ubrany w niebieską bluzkę - powiedziałem i chciałem się podnieść jednak on zatrzymał mnie.
- Miałeś wstrząs mózgu, zresztą Pani, która zadzwoniła po karetkę nie widziała nikogo innego prócz kierowcy - powiedział, a ja patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Jak to. Nie było tam dziecka?
- Co jest z Altheą? - zapytałem.
- Tą dziewczyną co była z tobą? - spytał, a ja skinąłem głową - nie ma dużych obrażeń, ale zostanie jeszcze jakieś dwa dni na kontrole.
Zabijemy cię.

Althea?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz