7 sie 2018

Od Daniela CD. Ida

— No chodź.
— Nie.
— Nie każ się prosić.
— Nie idę i koniec.
— No stary, dlaczego zawsze, kiedy poruszamy ten temat, muszę cię błagać?
— Bo taki już jestem.
— Zrób dla mnie wyjątek.
— Nie ma mowy.
— Pójdziesz tylko raz. Jak ci się nie spodoba, to nie będę cię już nigdy więcej męczył.
Przewróciłem nerwowo oczyma. To, że Carlo prawie każdą noc spędza na imprezie, nie oznacza, że mam iść w jego ślady, a później wracać na czworakach do domu, próbując zachować równowagę.
— Dobrze. Jeden, jedyny raz. — mruknąłem z lekkim poirytowaniem i ruszyłem w kierunku swojego pokoju, szukając jakichś ciuchów na tę nieszczęsną imprezę.
W moje ręce wpadły czarne, dosyć eleganckie spodnie, biała koszula i skórzane buty. Chyba zbyt elegancko, jak na taką okoliczność, prawda? Trudno, nie obchodzi mnie to. Będę tam pierwszy i ostatni raz.
Gotowy? — usłyszałem krzyk Carlo.
Moment.
Udałem się do łazienki i ogoliłem brodę, po czym na koniec wygładziłem nieco włosy, popsikałem się jakimś [zbyt mocnym] zapaszkiem i z cichym westchnieniem zszedłem na dolne piętro.
Możemy już jechać? — zapytał niecierpliwie, poprawiając swoją marynarkę.
Tak.
Wsiedliśmy do jego samochodu i udaliśmy się w kierunku jakiegoś lokalu. Po otworzeniu drzwi, dało się poczuć jedynie zaduch i ostry zapach alkoholu. Skrzywiłem się nieco i szedłem za przyjacielem, który prowadził mnie tak pewnie, jakby bywał tu codziennie.
Dotarliśmy do dwóch, niezbyt miło wyglądających mężczyzn, z którymi [wbrew sobie] musiałem się zapoznać. Rozmawialiśmy o ich pracy, zarobkach i innych [do granic] nudnych tematach, przy okazji popijając drinkami.
Niespodziewanie w naszym kierunku zaczęła kierować się grupka młodych dziewczyn, w obskurnie skąpych fatałaszkach.
Cześć chłopcy! — rzekły swoimi piskliwymi głosikami i poprawiły włosy.
W oczach Carlo pojawił się błysk. Mężczyzna z figlarnym uśmiechem przejął całą sytuację i „zaopiekował się” kobietami.
Wypiłem kolejnego drinka i ze znużeniem obejrzałem się wokół lokalu. Mój wzrok zatrzymał się na dziewczynie w spodenkach i ciemnej koszuli, która haustem wypijała kolejne kieliszki alkoholu.
Zaraz, czyżby to moja zleceniodawczyni?
Wyrwałem się z kiepskiego towarzystwa i przysiadłem obok Idy, której twarz zaczęła się czerwienić, jednak nie z mojego powodu, a nadmiaru procentów. Muszę przyznać, że ja również sobie nie żałowałem.
Po krótkiej rozmowie, dzięki której wreszcie mogłem się rozluźnić, kobieta zaproponowała mi spacer, na który bez żadnego zawahania się zgodziłem. Kilkanaście minut później byliśmy już w jej mieszkaniu. O dziwo, wywróciła się tylko dwa razy i to w takim momencie, że udawało mi się ją złapać.
Może zostaniesz jeszcze na chwilkę? A może na całą noc?
Ida. — złapałem ją mocno za ręce i spojrzałem w oczy. — Jesteś pijana.
Mój stan był w porządku, jednak w przeciwieństwie do mnie, dziewczyna wypiła zdecydowanie za dużo.
Doskonale widziałem jej stan i nie chciałem, aby zrobiła coś, czego będzie następnego dnia żałować.
I co z tego. – zarzuciła swoje ręce na moją szyję, a ja próbowałem się czym prędzej wydostać z jej objęć. Nie mogę.
Powinnaś się już położyć. Nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Nie chcę się kłaść. — wstała i znów stanęła niebezpiecznie blisko mnie. — Ale z tobą z wielką chęcią. — Przygryzła moje ucho, a przez ciało przeszedł mi dreszcz. — Skoro masz zamiar kupić mi nowe łóżko, to może razem byśmy je wypróbowali?
Z trudem utrzymywałem spokój, w końcu też wypiłem dosyć sporą ilość alkoholu, który [miałem wrażenie] w tym momencie zaczął najbardziej działać na moje myślenie, a raczej je zaburzać.
Nie odpowiedziałem nic, tylko wziąłem kobietę na ręce i położyłem na sofie.
Odpocznij. — uśmiechnąłem się ciepło, nachylając się nad nią.
Dziewczyna chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie tak mocno, że upadłem do przodu, na szczęście w ostatniej chwili podparłem się rękoma, tak, że między nimi była głowa kobiety.
Nie, Daniel. Wyjdź stąd czym prędzej.
Położyła dłonie na mych ramionach i spojrzała mi w oczy, uśmiechając się triumfalnie.
Ależ ja odpoczywam, panie architekcie.
Westchnąłem cicho i zamiast wstać, oparłem się na łokciach, zmniejszając odległość pomiędzy nami do minimum.
Panie architekcie? — wymamrotałem jej do ucha. — Od kiedy jesteśmy na Pan? — położyłem dłoń na jej policzku.
Daniel, przestań!
Głos rozsądku w mojej głowie z początku szeptał. Teraz krzyczał, wrzeszczał i lamentował, próbując doprowadzić mnie do ładu.
Pan Daniel. — włożyła dłoń w moją czuprynę i zacisnęła ją, a kąciki jej ust uniosły się delikatnie.
Drażniła się ze mną.
Widzę, że wypiłaś naprawdę dużo. — odparłem, unosząc brwi.
Nie chrzań, tylko mnie pocałuj Parker.
Wstałem i odetchnąłem. Pora wyjść, zanim będzie za późno.
Innym razem. — zaśmiałem się cicho i nacisnąłem na klamkę.
Szybko poczułem, że ktoś trzyma mnie za rękę.
Odwróciłem się w kierunku dziewczyny , która ponownie się do mnie zbliżyła i zaczęła rozpinać kolejne guziki mojej koszuli.
Chwyciłem jej dłonie i odsunąłem je na bezpieczną odległość.
Nie może mnie pan tak zostawić. — zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej i udawała obrażoną.
Ależ mogę, ale nie chce mnie pani wypuścić.
I nie zamierzam zmieniać zdania. Zostaje pan tutaj.
Doprawdy?
Ja już tego dopilnuję.
Zaśmiałem się i przysunąłem bliżej dziewczyny.
Zamierzasz mnie pilnować? — nachyliłem się nad jej uchem.
Owszem. — przejechała dłonią po moim torsie, na co lekko się wzdrygnąłem.
A nie sądzisz, że to ja powinienem pilnować ciebie? — szepnąłem.
Ja tego nie wymagam.
Nie powiedziałbym.
Wymagam czegoś innego.
Daniel, przestań kusić los i wyjdź stąd.
Oj proszę, zamknij się wreszcie.
Mogę zaoferować tylko to.
Położyłem dłonie na talii dziewczyny i doparłem ją do ściany, po czym namiętnie pocałowałem, jakby zapominając o tym, że pod żadnym pozorem nie powinienem tego robić.
Westchnęła głośno i kontynuowała rozpinanie guzików.
Nie znałam pana z tej strony.
Uwierz, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. — odsunąłem się od kobiety i zapiąłem koszulę.
Chętnie się dowiem.
Może kiedyś… — mruknąłem cicho i wyszedłem z mieszkania dziewczyny.
***
Obudziłem się następnego ranka. Dzisiaj mieliśmy umówione spotkanie w sprawie remontu sypialni.
Na szczęście, na trzeźwo.


Ida? 8)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz