- Proszę to przejrzeć. Wszystko.
Zerknęłam na niego znad kubka kawy. Na zewnątrz wydawał się opanowany, ale w swojej pracy nauczyłam się, że nie wszystko zawsze jest takie, na jakie wygląda. Niekontrolowane odruchy ciała, skaczący wzrok zdradzały jego zdenerwowanie. Miałam tylko nadzieję, że z kolei on nie zauważy oznak alkoholowego zmęczenia na mojej twarzy. Westchnęłam. Pracowałam tutaj już jedynie dzięki protekcji Daniela.
- Dzień dobry, panie Brown. - powiedziałam spokojnie, odstawiając kubek na bok. - Proszę usiąść.
W chwili, gdy sięgałam po teczkę, do pomieszczenia niepostrzeżenie wślizgnął się Gilbert, rzucając mi rozbawiony uśmiech. Odpowiedziałam pobłażliwym spojrzeniem. Tak naprawdę powinnam mu dziękować, bo za każdym razem kiedy nawalałam, krył mnie przed kapitanem. Tak samo dzisiaj, kiedy wpadłam na komisariat spóźniona, ledwie pięć minut przed Brown'em. To nie będzie mogło się powtórzyć. Dobroczynność Daniela nie będzie wieczna. No i oprócz tego, był moim dobrym przyjacielem. Nie chciałam go zawieść.
Dziarski, jak na pięćdziesięciolatka, podszedł do naszego gościa i wyciągnął rękę.
- Aaron Brown? Porucznik Daniel Gilbert. - potrząsnął energicznie dłonią. - Cieszę się, że przybył pan złożyć zeznania.
- Nie miałem innego wyboru. - odpowiedział ostrożnie Brown, po czym usiadł. Gilbert zajął miejsce za moimi plecami, gdzieś w pobliżu okna. - Jako dyrektor działu finansów muszę dbać o dobre imię mojej firmy.
- No tak. - rzucił, biorąc teczkę, która zamierzałam otworzyć. - Jest pan całkiem podobny do ojca.
Nawet jeśli Brown'a to zaskoczyło, postanowił nie odpowiadać. Również nie skomentowałam szeroko znanej szczerości przyjaciela, wyszukując w komputerze plików dotyczących sprawy. Kiedy wszystko już sobie uporządkowałam, wzięłam głęboki oddech i rozpoczęłam przesłuchanie.
- Po pierwsze, jak zaczęła się pana współpraca z Mira Transport?
***
Zerknęłam na metalowo połyskujący zegar ścienny i przeczesałam włosy palcami. Mała wskazówka nieuchronnie zbliżała się do godziny dziesiątej.
- Podsumowując, nic nie wiedział pan o nielegalnych biznesach Alberta Miry i podejrzewa pan jednego ze swoich pracowników, pana... - tutaj Gilbert zerknął w papiery rozłożone na stole. - ... pana Philipa Gartney o szpiegowanie i konszachty z wyżej wymienionym?
- Tak. - odpowiedział Brown, równie zmęczony, jak ja. Temu to przydałaby się flaszka.
- Dobrze. - rzekł w końcu porucznik, a ja odetchnęłam z ulgą. - Na razie panu podziękujemy. Gdyby coś się zmieniło, wyślę do pana detektyw Alexander. Póki co, proszę nie opuszczać miasta. Dla własnego bezpieczeństwa.
Brown dosyć szybko pożegnał się z nami, po czym opuścił pomieszczenie. Nie miałam mu tego za złe. Byłam wykończona, ale dla mnie był to dopiero początek pracy. Czując tępy ból za oczami, położyłam głowę na blacie. Gilbert zacmokał.
- No, J, przed Tobą dużo roboty. Nie współczuję Ci.
- Co ty nie powiesz. - z wielkim wysiłkiem podniosłam się na krześle i sięgnęłam do notatnika. - Powiedz, że przynajmniej przesłuchasz część tych imigrantów.
- To mogę zrobić. - wziął do ręki karty z danymi tych ludzi. - Jeszcze dzisiaj jedź do firmy i przepytaj Gartney'a. Jak się uda, zajrzyj do komputera. Musimy mieć potwierdzenie tych mejli.
- Nie potrzebuję nakazu? - spytałam, podnosząc się.
- Jeśli uznasz za stosowne go aresztować, komputer też zabiorą.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której segregowaliśmy wszystkie dane. W końcu udało mi się z czystym sumieniem wyłączyć komputer i zamknąć ostatnią szufladę.
- Nie sądzę, żeby Aaron miał z tym coś wspólnego.
Popatrzyłam na Gilberta. Był poważniejszy niż zwykle.
- Nie wydaje ci się, że niepokojąco chętnie oskarżył swojego przyjaciela?
- Ten Philip jest jego przyjacielem?
- Widziałam ich w barze tego dnia, kiedy kazałeś mi go śledzić.
Mi mojemu zaskoczeniu Daniel zaśmiał się, klepiąc mnie po ramieniu.
- Niezastąpiona J.C. Właśnie dlatego tak cię lubię, bo pomimo tych swoich problemów, zawsze doprowadzasz sprawę do końca i dokładnie. Podoba mi się to, Alexander. Rób tak dalej, a zajdziesz wysoko.
Opuściłam głowę, czując rumieńce na policzkach. Gilbert rzadko chwalił kogokolwiek. Tym bardziej mnie - uzależnioną od alkoholu, agresywną sierotę.
- Dlaczego uważasz, że Brown nie jest w to zamieszany? Te mejle z łatwością można podrobić.
Daniel przysiadł na stole, podłużnymi ruchami gładząc brodę.
- Znałem kiedyś jego ojca. Obaj to bogate dupki, nie ulega wątpliwości, ale uczciwe dupki. Zrób to dla mnie i nie traktuj młodego tak surowo.
- Jasne. - odparłam obojętnym tonem, zastanawiając się nad związkiem Brown'ów z moim przełożonym. Czyżby jakieś niespłacone długi? Nie, na pewno nie. Daniel nie ukrywałby czegoś takiego. - Co z Mirą?
- Na razie go nie przyciśniemy. Skurczybyk, zażądał aresztu domowego. - mężczyzna zaczął narzekać po swojemu. - Dziesięć lat. Dziesięć lat próbuję go dorwać. Tym razem się nie wywinie...
Gilbert wyszedł z pokoju przesłuchań, mrucząc obelgi pod nosem. Popatrzyłam za nim chwilę, po czym zaczęłam się zbierać. Pora dowiedzieć się czegoś więcej.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz