Dziewczyna odpaliła samochód, a chłopak podał jej dokładny adres jego zamieszkania. Jechali w ciszy. Katfrin była zmęczona dzisiejszym dniem mimo iż dziś nic ciężkiego nie robiła. Może była zmęczona samym zmęczeniem? Wiedziała, że powinna zrobić sobie wolne z powodu iż zbyt dużo pracuje. Myślała przez chwile nad wyjazdem, jakieś wakacje? Jednak ten pomysł szybko oddalił się z jej głowy. Miała pracę i cały zwierzyniec na głowie. Nie miała czasu na odpoczynek. Victoria wybrała taki styl życia już dawno temu. Powinna była wiedzieć jakie wiążą się z tym konsekwencje. Wiedziała. Mimo to pchała się w takie życie. Myślała, że da sobie radę. Czyżby się myliła? Nagle jej telefon zadzwonił. Sięgnęła po niego mimo iż siedziała za kierownicą.
- Tak? - powiedziała od razu gdy odebrała i przyłożyła telefon do ucha.
- Dzień dobry, czy mamy kontakt z Katfrin Salvadore? - zapytała jakaś pani, Vi wyczuła, że jest ona znudzona całą sytuacją.
- Tak, to ja - odpowiedziała dziewczyna i zmieniła bieg w samochodzie przytrzymując telefon ramieniem.
- Mam pani przekazać, że pani kuzyn Xawier Cannz znajduje się w naszym szpitalu i jego stan zagraża jego życia. Podał pani numer, może Pani przyjechać? - powiedziała, a mi przed oczami mignął uśmiechnięty chłopak z czarną czupryną.
- Tak, mogę prosić o adres szpitala? Zaraz tam będę - rzekła dziewczyna, po chwili usłyszała ulicę, którą zapamiętała. Kat przyspieszyła i po jakiś dwóch minutach znaleźli się pod domem Sebastiana.
- Coś się stało? Wyglądasz... na zdezorientowaną - powiedział chłopaka.
- Nie, nic - odpowiedziała, a on niepewnie skinął i wyszedł z samochodu z Gilbertem. Cała dwójka pożegnała się, a dziewczyna ruszyła kierując się na wskazany adres wcześniej wpisując go do GPS.
Jej myśli schodziły na najgorszy tor. Wzięła paczkę papierosów, które leżały zawsze w jej samochodzie na stacyjce, wyjęła jednego, włożyła do ust, wyciągnęła zapalniczkę i odpaliła go puszczając na chwilę kierownice. Kiedy zaciągnęła się, a przez co fajek zaczął się powoli spalać dziewczyna uspokoiła się trochę. Dym dotarł do jej płuc, przytrzymała go do czasu aż w jej głowie nie zaczęło się lekko kręcić i wypuściła go drżąc. Często pali jednak nie zatrzymuje tego dziadostwa tak długo w płucach. Zresztą same często się trzęsie. Paliła wyrzucając spalony tytoń przez otwarte okno. Z każdym zaciągnięciem się uspakajała, jednak nim dotarła do szpitala wypaliła już osiem papierosów co było nawet dla niej niepodobne. Wyszła z samochodu i od razu skierowała się do wejścia bo tam dowiedzieć się, że jej kuzyn umiera. Nie wiedziała jeszcze, że dzisiejszej nocy pożegna się z nim, nie wiedziała, że na jej nadgarstku pojawi się nowa data. Nie wiedziała na jaki kurs pójdą jej myśli. Właśnie za pięć minut Katfrin miała zrozumieć czemu jej brat tak często się ciął i czemu myślał o samobójstwie. Nigdy nie myślała, że będzie chciała to zrobić. Ale jak to mówią. Nigdy nie mów nigdy.
Sebastian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz