Doskonale znałem to westchnięcie i wiedziałem, że za chwilę zacznie swoje wspaniałe kazanie, wywołując u mnie jedynie przewrócenie oczami, plus przeświadczenie, że byłoby lepiej, gdybyśmy obaj w odpowiednich momentach potrafili ugryźć się w jęzor. Postawił przede mną szklankę z sokiem, za którą podziękowałem krótkim skinieniem głowy i zaczęło się pierdolenie o Chopinie.
— Błagam, nie zaczynaj gadki z niezasługiwaniem i byciem potworem, błagam — mruknął, sadzając swoje dupsko na krześle, a ja tylko mruknąłem coś pod nosem, bo nigdy nie zaczynałem takiej gadki. Chyba. — Nivan, to zwykłe śniadanie. Czysta gościnność, odrobina sympatyczności, dobroci, no i też sentymentu, który pozostał mi po naszej relacji. Korzystaj, baw się, a nie zamartwiaj. — Może nieco się rozpuściłem i roztopiłem, widząc ten delikatny, ale jakże ciepły i przyjazny uśmiech, który namalował się na jego buźce. — Zdecydowanie za dużo myślisz, mój drogi. Trzeba wrzucić na luz, ładnie podziękować i się cieszyć, że ktoś na tym padole za tobą przepada. — Chyba nawet to oczko nie było w stanie mnie udobruchać, więc tylko mocniej się napuszyłem, ba, wydąłem nieświadomie poliki i wyprostowałem się, ponownie przyjmując pozycję obronną.
— Nigdy nie mówiłem, że jestem potworem — odrzuciłem pierwszy zarzut, fukając cicho. — Po prostu to dla mnie nieswoje, czuję się jak pasożyt, który żeruje na twoich jajach i wiem, jak niefortunnie to zabrzmiało, zignoruj mnie, wiesz, o co mi chodzi. — Zerknąłem na niego z lekkim oburzeniem, marszcząc przy okazji brwi, nos, a nawet przypadkowo nieco zsuwając okulary, które natychmiast poprawiłem. No i założyłem ręce na piersi, a jajecznica dalej trwała nietknięta i ignorowałem leniwie burczący brzuch. — Nie potrafię inaczej, skręca mnie w żołądku przy takich rzeczach. I następnym razem to ja płacę za drinki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz