W końcu jednak usiedliśmy w biurze, gdzie dziewczynka położyła sobie własne krzesełko obok nas i obdarowała mnie życzliwym, bezzębnym uśmieszkiem.
- Ma pani chłopaka?
- Niestety, ale nie – uśmiechnęłam się na te pytanie wesoło. – A ty?
- Mam. – Dziecko uniosło głowę dumnie do góry i pochyliło się ku mnie, jakby chciało przekazać tajną informację, tudzież zadać prywatne pytanie. – A pani nie chciałaby mieć?
Nim zdążyłam w ogóle otworzyć usta, zatrzymało mnie nagłe skonfundowanie i fakt, że dziewczynka zniknęła mi sprzed nosa. Szef restauracji posadził ją sobie na kolanach, śmiejąc się z toru, na jaki przeszła rozmowa kwalifikacyjna.
- Wystarczy już tego przesłuchania, Cindy.
- Urocza dziewczynka – odparłam cichym, ale przyjaznym tonem, jakbym nie była zaprogramowana na używanie żadnego innego. – Jest… pana? – Przekrzywiłam delikatnie głowę, czując jak na moje usta wpływa szerszy uśmiech.
Szef patrzył na mnie przez chwilę takim wzrokiem, że pokusiłam się o myśl, że nie rozumie pytania. Potem wyzwolił cichy śmiech, który spędził z mojego umysłu wszelkie wątpliwości.
- Absolutnie, ten mały diabełek jest mojej kuzynki – zaczął i pokazał dziewczynce język, gdy ta za określenie uderzyła go w ramię. – Cóż, moja rodzina jest dosyć obszerna.
- Ale to cudowne, że pracujecie większością w rodzinnej restauracji. – Wzruszyłam ramionami. – Dookoła mówi się o Lancasterach i wspólnym interesie.
- Nie odczułem tego rozgłosu – odparł zwyczajnym tonem. Widać, że był osobą, która nie przejmowała się opiniami innych, tym bardziej gazet, które potrafią zamalować prawdziwe zdarzenia przebijającą farbą fałszu. Dziewczynka, siedząca mu na kolanach, tylko wpatrywała się we mnie z niemałym zainteresowaniem i wtulała głowę w zagłębienie szyi mężczyzny.
- A ty nie chcesz dziewczyny, Adam? – Dziewczynka jeszcze raz weszła nam w rozmowę, na co uśmiechnęłam się z lekka rozbawiona. – Ona jest taka…
- Nie, Cindy. – Ubiegł ją zaraz. – Właściwie to mieliśmy rozmawiać o pracy. – Rzucił mi szybkie spojrzenie, a gdy obrażona Cindy zeszła mu z kolan, przysunął się fotelem do krawędzi biurka i oparł na nim łokcie.
- Nie przeszkadzam panu. – Byłam przekonana co do powodzenia tej rozmowy. – Ale czy zostały jakieś pytania? – Uroczy uśmiech ozdobił moją twarz, nim mężczyzna faktycznie zdążył się zorientować, że zapytał mnie o wszystko, co tylko było możliwe.
Pan Lancaster przeczesał bezradnie włosy.
- Cóż. – Westchnął. – Chyba nie.
- Jeśli musi się pan zastanowić nad moją kandydaturą, mogę zostawić swój numer.
- Mogłabyś w sumie zacząć okres próbny od teraz, brakuje nam ludzi i ledwo co się wyrabiamy. – Rozsiadł się wygodnie na fotelu.
- Dla mnie bez problemu. – Nie taiłam entuzjazmu i choć potrzebowałam pieniędzy, wyrażałam szczere chęci, by jeszcze tego samego dnia pokazać się od dobrej strony. Nie mogło być przecież tak źle. Nigdy nie narzekałam na kontakty z ludźmi, dogadywałam się z każdym typem osobowości, więc żaden klient mi niestraszny. Można by wręcz zarzucić mi zuchwalstwo, ale odrobina entuzjazmu przed nową pracą nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Mężczyzna nie krył zadowolenia. Wstał od biurka, a ja skopiowałam jego ruch i podałam mu rękę, nie czekając długo na to, by ją mocno uścisnął.
- Nie będzie miał pan ze mną problemów.
- Taką mam nadzieję. – Podniósł kąciki ust w uprzejmym uśmiechu. Odwrócił się, otworzył znajdujący się w kącie kredens i zaczął w nim szperać. Patrzyłam z zaciekawieniem, jak przed moimi oczami pojawia się fartuch z logiem restauracji. – Potrzebujesz tylko tego.
- Jasne. – Przejęłam ubiór i w oka mgnieniu zawiązałam go wokół talii, przypatrując się sobie z góry. Czułam, że nic nie może zepsuć tego dnia, nawet więzadło, które nieustannie się luzowało. W końcu jednak pokazałam się plecami do mężczyzny i spojrzałam na niego zza ramienia.
- Mógłby pan? – Mój głos stał się lekko niepewny, podkreślony nieśmiałym uśmiechem.
Nie minęła porządna chwila, a zaraz poczułam znaczny uścisk fartucha wokół talii, na co cały zapas powietrza zebrał się w płucach.
- Nie jest za ciasno? – Upewnił się, i jakby czytał w myślach, delikatnie poluzował uścisk.
- Teraz idealnie. – Z powrotem odwróciłam się do niego przodem. Przesunął po mnie wzrokiem, jakby chciał stwierdzić, czy czegoś jeszcze brakuje, i faktycznie brakowało. Niezauważalnie wrzucił mi długopis z notatnikiem do jednej z dwóch przegródek. Bezwiednie na moje usta wpełzł szeroki uśmiech.
Wtedy, z nagła, znów rozbrzmiał głos dziewczynki, która przecież ciągle była w pomieszczeniu, tylko skutecznie się z tym kryła, patrząc na wszystko z kąta.
- Jeszcze dalej z tą ręką! – Krzyknęła w jego stronę, kurczowo obejmując się własnymi ramionami i nim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, wybiegła z biura, ostatkami chwil śledzona przez nas wzrokiem.
- Dzieci… – Założyłam kosmyk włosów za ucho, dając upust rozbawieniu.
[Sugar daddy?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz