2 cze 2019

Od Lucii C.D Althea

    Sama nie wierzyłam w to, co robię. Przekonałam siostrę, by pozwoliła nam przenocować OBCEGO mężczyznę. Prawdopodobnie prędzej czy później będę tego żałować. Koniec końców to rodzina, prawda? Może nie mam stuprocentowej pewności, że to jest prawda, ale można chociaż ten raz być dla kogoś życzliwym. Jednak jednego jestem pewna - jak przekroczy granicę, to wyleci na zbity pysk. Jak Boga kocham. Znaczy, ja jestem niewierząca, ale tak się mówi.
    Kiedy razem uzgodniłyśmy wszystko z Altheą, podeszłyśmy do Javiera, by przekazać mu naszą decyzję. Jedna noc tutaj i ani nocy więcej. Powiedział nam, że później ogarnie sobie jakiś motel czy coś, bo na razie nie bardzo mu się chce wychodzić, gdy jest ciemno na zewnątrz. W pewnym sensie go rozumiem. Nie mieszkamy w jakiejś wyrafinowanej dzielnicy, tylko tam, gdzie gromadzi się największa patola tego miasta. Z tego co wiem, to parę budynków dalej jest burdel, a w budynku obok nas hodują zioło, także super sąsiedztwo. Naprawdę polecam. Z chęcią oddam. Zwrotów nie przyjmuję.

    Parę minut później, przygotowując z Altheą kolację odrobinę większą niż zazwyczaj, szturchęłam ją delikatnie ramieniem.
     - Dzisiaj śpimy razem stara. - Uśmiechnęłam się do niej.
     - I co w związku z tym?
     - Obejrzmy coś? - zaproponowałam.
     - Co na przykład?
     - Film, serial, bajkę, czy coś. - Powoli kroiłam ogórka do kanapek i mówiłam do niej, nawet nie podnosząc na nią wzroku.
     - Ale konkret.
     - Wybierz coś, bo jak ja wybieram, to zawsze ci się nie podoba - parsknęłam, kładąc plastry zielonego warzywa na kanapkach.
     - Dzieci. - Przewróciła oczami.
     - Siostry. - Powtórzyłam jej gest i zabrałam z jej kanapki plaster szynki, który akurat chwilę temu na nim położyła.
     - Ej, młoda. Szynka kosztuje - zauważyła, szturchając mnie w bok, przez co delikatnie się zgięłam i odskoczyłam od niej na pół metra.
     - Mogę ci ją zwrócić, jeśli chcesz - powiedziałam, przężuwając szynkę, a gdy ją połknęłam, zaprezentowałam siostrze, że naprawdę moge jej ją "oddać" w nie za przyjemniej formie. W tym samym momencie dostałam od niej szmatką po głowie i usłyszałam tylko:
     - Jesteś obrzydliwa.
     - Kochasz mnie. - Uśmiechnęłam się szeroko, zerkając na nią. W międzyczasie nakładałam na talerze kanapki.
     - Niestety - westchnęła ciężko i wzięła naczynia do rąk. Na każdym były po trzy kanapki z ciemnego chleba, z masłem, szynką, serem i ogórkiem. Chciałam jeszcze do tego dodać pomidora, jednak Althea mnie, krótko mówiąc, wyjaśniła, gdyż ponoć nie powinno się mieszać ogórka z pomidorem. Nie wiem, skąd ona to wytrzasnęła, ale okej. W końcu chciała być trenerem personalnym i pewnie wie więcej na temat zdrowego żywienia, niż taki gówniarz, jak ja.
    Dziewczyna podała mężczyźnie jeden talerz z jedzeniem, za co on podziękował - czego się po nim nie spodziewałam. Nasz "brat", albo raczej określenie "gość" będzie bardziej stosowne, wcale nie wyglądał na miłego i porządnego faceta. Przypominał mi drogę dilerów, którzy często chodzą po naszej klatce i prezentują nam szeroki asortyment narkotyków z myślą, że się na nie skusimy. Po pierwsze - nie mamy pieniędzy, a po drugie - chyba musiałybyśmy być naprawdę zryte, by coś takiego wziąć. W każdym razie wszyscy razem zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. W pokoju panowała cisza. Totalna cisza, przez co powoli zaczynało mi od niej szumieć w uszach. Powoli nie potrafiłam z nią wytrzymywać, więc po mniej więcej pięciu minutach, z moich ust wydostało się pytanie skierowane w stronę mojej siostry.
     - Jak myślisz, udałoby się nam ściągnąć tu jutro ojca, żeby nam to wyjaśnił? - Spojrzałam na nią, połykając przeżuty już kawałek kanapki. - Warto by było szybko tę sprawę załatwić - zauważyłam, wsadzajac sobie resztę mojej kolacji do ust. Althea tylko podrapała się po głowie i westchnęła ciężko.
     - Może. To zależy czy wrócił już z tej całej zasranej delegacji czy nie - powiedziała, również kończąc już swój posiłek. - Ale myślę, że powinien już być.
    Kiwnęłam głową i wstałam z miejsca, zabierając ze sobą puste naczynia, by włożyć je do zlewu.
     - Ja się pójdę teraz umyć, a później poszukam dla nas jakiegoś filmu na laptopie - poinformowałam Altheę, by później pójść do pokoju po moją piżamę, składającą się z podartych spodenek i równie zniszczonej koszulki na ramiączkach. Szybko ogarnęłam swoje cztery litery i wymieniłam się miejscem w łazience z siostrą. Podczas gdy przechodziłam przez salon do mojego pokoju, zauważyłam Javiera, leżącego już pod kocem, oglądającego telewizję. Przeszłam obok tego obojętnie i wkraczając do sypialni, zamknęłam za sobą drzwi. Z mężczyzną został Duch, między innymi po to, by obserwować go cały czas i pilnować, by nie zrobił niczego głupiego. Ja sama natomiast złapałam za laptopa i zaczęłam szukać jakichś filmów, które wydawały mi się w miarę ciekawe. Otworzyłam dosyć dużo kart w przeglądarce z pojedynczymi pozycjami, a było ich aż piętnaście. Zadaniem Althei było wybranie jednego z nich. W międzyczasie też zdążyłam rozłozyć łóżko i wygodnie się w nich ułożyć, by chwilę później słyszeć skrzypienie drzwi i dźwięk uginających się pod cieżarem ciała mojej siostry, starych paneli. Podniosłam na nią wzrok, a ona bez żadnego pardonu wgramoliła się pod kołdrę, przenosząc laptopa na swoje kolana. Odpaliła jeden z nich i położyła urządzenie na krześle które stało tuż obok łóżka. W razie gdybyśmy obie zasnęła podczas filmu - co się często zdarza - i niechcący zrzuciły komputer z łóżka, co mogło skutkować jego natychmiastowym zepsuciem i brakiem kontaktu ze światem przez najbliższe pół roku.
    Początek produkcji był całkiem spoko. Powoli się zaczęłam wciągać, gdy nagle... zasnęłam. Tak całkiem nieoczekiwanie. Jakby nie patrzeć, domyślałam się, że tak się może stać. W każdym razie, gdy następnego ranka się obudziłam, to obudziłam się naprawdę rano. Zegar na ścianie, którego ustawiałam jakieś kilka dni temu, wskazywał godzinę wpół do szóstej. Jako, że było już prawie lato, to na zewnątrz było już jasno. Bardzo jasno, jednak tylko ja byłam na nogach. Althea spała twardo, byłam w stanie nawet słyszeć jej równomierny oddech. Miałam także wrażenie, że pochrapywała, jednak szybko zmieniłam zdanie, gdy wstałam i otworzyłam drzwi do salonu. Tam się odbywała prawdziwa symfonia. Nawet Duch był tym przerażony i schował się pod stołem, wbijając swoje ciało w ścianę. Zachichotałam cicho na ten widok i podeszłam do psa, by kucnąć przy nim i pogłaskać go delikatnie po łebku.
     - No już, misiek, wszystko gra. - I to dosłownie. Z czasem i mnie zaczęły boleć od tego uszy, jednak pies szybko wrócił do normalności. Wystarczyło tylko, bym delikatnie poczochrała go po pyszczku, a on momentalnie zaczął skakać po całym mieszkaniu i odbijać się od ścian ze szczęścia.
    Pierwsze co zrobiłam po wstaniu, to napełniłam miskę naszego zwierza mokrą karmą, by później udać się do łazienki i założyć na siebie coś bardziej przyzwoitego. Takim oto sposobem zdarte spodenki i zniszczona koszulka, zostały zastąpione niezniszczonymi spodenkami i nową koszulką! Duża różnica, prawda?
    Powoli zabierałam się do zrobienia śniadania. Dzisiaj w menu miała być jajecznica z szynką na
maśle. Cudo. Mój numer popisowy. Już wyciągałam jajka z lodówki, gdy na swoim ramieniu poczułam zimną dłoń. Momentalnie odskoczyłam, wypuszczając z rąk opakowanie, które chwilę później wylądowało na podłodze, rozbryzgując jego zawartość na wszystkie strony. Spojrzałam się do tyłu, by stwierdzić, że osobą, która mnie dotknęła, była Althea.
     - Boże, kobieto, nie strasz mnie tak - westchnęłam ciężko, kładąc sobie dłoń na sercu. - Kiedyś zawału przez ciebie dostanę.


< Althea? c: >

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz