2 lip 2018

Od Camilli cd. Nivana

Gdyby ktoś zapytał mnie o ulubioną czynność, czy hobby, z pewnością i bez żadnego zwątpienia odpowiedziałabym-sen.
Cały męczący dzień, który dodatkowo jest przepełniony męczącymi ludźmi i jeszcze bardziej męczącymi czynnościami, wreszcie się kończy. Możesz po prostu leżeć i odpoczywać.
Masz gdzieś tych wszystkich ludzi, których spotykasz. Możesz na moment się wyłączyć i wziąć oddech w tym wielkim, żałosnym wyścigu szczurów, którym jest bez wątpienia życie.
Obudziłam się około godziny dziewiątej, wręcz rozpaczając, gdyż z powrotem musiałam wrócić do cholernej rzeczywistości.
Przetarłam oczy, które mimo długiego wypoczynku, ciągle były dziwnie ociężałe. Powolnym ruchem usiadłam na swoim łóżku i wyprostowałam swój biedny, rozlazły kręgosłup.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, jak wygląda cały mój dzień.
Oświeciło mnie, że staruszki na emeryturze są bardziej produktywne niż ja.
Z lekkim grymasem na twarzy zerknęłam na ekran telefonu. Kilka nieodebranych połączeń.
- Zaraz oddzwonię.. - Wymamrotałam do siebie.
Niestety, mój plan spalił na panewce, ponieważ nieznany numer zadzwonił ponownie. Z lekkim zdziwieniem odebrałam i usłyszałam jakże znajomy głos Nivana.
Tylko tyle o nim wiem. Ja pierniczę, jestem naprawdę w dołku towarzyskim, skoro podczas rozmowy jestem w stanie dowiedzieć się tylko, jak ktoś ma na imię. Jednak z drugiej strony.. Miałam się go zapytać o inne dane? Wyszłabym na jakąś psychopatkę, która po poznaniu adresu nieznajomego, przystawi drabinę do okna jego pokoju i będzie obserwować wszystkie jego czynności, doprowadzając ofiarę do szału. Jak to było? Stalking?
- Halo? - Wymamrotałam nieco schrypniętym głosem, po czym cicho odchrząknęłam.
- Hej. Przepraszam, że dzwoniłem tak wcześnie, chciałem sprawdzić, czy numer jest dobry, czy może przypadkiem nie dostałem sfałszowanego świstka. - Odparł, a ja cicho westchnęłam. - Tak. To, co tam u ciebie.
- Nic się nie dzieje, właśnie wstałam. - Rzekłam, szybko wstając z łóżka.
Właśnie trafiłam na najtwardszy orzech do zgryzienia. Pytanie "Co tam u ciebie?" jest cholernym pytaniem, na które nigdy nie mogę znaleźć odpowiedzi, bo nic w moim życiu nie jest aż tak ciekawe, żeby o tym opowiadać. - Monotonnie, jak zwykle. - Westchnęłam cicho, jakby ktoś ściągnął mi z pleców ogromny ciężar. - A u ciebie?
- Też dobrze.
Kolejna pułapka. Co ja mam teraz kurna powiedzieć?
- Cami, chodź na twoje ukochane płateczki, bo wystygną! - Dało się słyszeć donośny krzyk mojego brata.
Gwarantuję, że jak przyjdę do kuchni, to wyleję mu te płateczki na głowę, bo ośmieszył mnie przed prawie nieznanym mi mężczyzną. Ratujcie mnie, bo twarz mi płonie z nerwów.
Mój umysł w stresującej sytuacji bywa TROCHĘ nierozważny. Aby zagłuszyć kompromitującą sytuację i zwrócić uwagę Nivana na coś innego, postanowiłam zrobić coś nie do końca przemyślanego.
- Może spotkamy się dzisiaj w parku, obok tego sklepu, gdzie się spotkaliśmy? - Zaproponowałam.
Sądny moment.
Ośmieszyłam się w cholerę.

<Nivan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz