Na moją koszulę wylała się wrząca herbata. Ból był niewyobrażalny, jednak zacisnąłem zęby i szybko ściągnąłem mokre ubranie, aby przestało mnie parzyć. Odetchnąłem cicho i zdałem sobie sprawę, że siedzę półnagi przed moją zleceniodawczynią. Poczułem się bardzo nieswojo, jednak próbowałem nieco rozluźnić atmosferę cichym śmiechem. Nie chcę, żeby dziewczyna czuła się winna za to, co się przed chwilą stało.
— Jejku, najmocniej cię przepraszam! Na tym pewnie zostanie plama, przeprać ci ją? — spojrzała na mnie z przerażeniem i podniosła filiżankę.
— Nie było mi pisane skosztować twojej herbaty. — uśmiechnąłem się i dotknąłem swego torsu. Byłem cały lepki.
Na twarzy Idy malowało się lekkie zmieszanie. Ciągle miałem wrażenie, że jest jej wstyd za ten wypadek. Przecież to nie jej wina.
— Może jednak ci to wypiorę? Zrobię to ręcznie, żeby nie marnować dużo czasu.
— Skoro tak nalegasz... — podałem mokrą koszulę i patrzyłem, jak dziewczyna żwawym krokiem kieruje się w stronę łazienki.
Przez ten czas, w którym byłem sam, oglądałem dzieła dziewczyny. Muszę przyznać, były naprawdę piękne. Po chwili zdałem sobie sprawę, że każdy mój ruch był bacznie rejestrowany przez kota, który siedział w kącie pokoju. Zauważyłem zwierzę i powoli ruszyłem w jego kierunku, chcąc je pogłaskać. Kot jednak odsunął się, wydał charakterystyczny syk i najeżył sierść.
— Nie przepada za obcymi. — usłyszałem wysoki głos kobiety. Rozwiesiła moją koszulę i usiadła na sofie.
— Zemścił się na mnie za to, że zniszczyłem ci łóżko. — kąciki moich ust lekko się podniosły, za to dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
— To łóżko i tak było stare, nie ma co za nim rozpaczać.
— Ale musiałaś za nie zapłacić... — rozsiadłem się na sofie, przypominając sobie, że paraduję bez koszuli. — Masz może jakiś koc?
— Koc? — popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i zmarszczyła brwi.— Jest lato... — dodała po chwili, jeżdżąc sporadycznie wzrokiem po moim torsie, co pozbawiało mnie resztek pewności siebie. — Coś się znajdzie.
Po chwili wróciła z wielkim, puchatym kocem i położyła go obok mnie.
— Dziękuję. — zachichotałem cicho i narzuciłem go na siebie, aby poczuć się śmielej.
Tak jak się spodziewałem, wróciliśmy do normalnej rozmowy.
— W jakiej okolicy mieszkasz? Centrum, czy bardziej obrzeża? — zapytała, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
— To drugie. Wprowadziłem się do mojego kumpla, mieszkam u niego tymczasowo.
— Musi być wam ciasno.
Nie mogłem jej powiedzieć, że ten kumpel posiada ogromną rezydencję, w którą zainwestował obrzydliwie duże pieniądze. Nie jestem typem szpanera, przykro mi.
— Miejsca spokojnie wystarcza. — odparłem, posyłając Idzie życzliwy uśmiech.
— Fajnie jest mieć jakiegoś współlokatora... Będąc samemu w domu można zwariować.
— Każde przedsięwzięcie ma swoje złe strony, mianowicie... — zamyśliłem się na moment — Nie muszę wydawać kroci na hotel i mogę mieszkać za darmo ze swoim przyjacielem, jednak czasami czuję się tak, jakbym był dla niego obciążeniem.
— Jeżeli to dobry przyjaciel, to nie powinno mu to przeszkadzać.
W sumie racja. Nie robię niczego, co mogłoby mu uprzykrzać życie.
Spojrzałem na koszulę. Ciągle była mokra, jednak nadawała się do noszenia. Ściągnąłem ją z kaloryfera i szybko ubrałem.
Plama nie była nawet odrobinę widoczna.
Wzdrygnąłem się, czując, jak zimny, mokry materiał przylepia się do mojej skóry.
— Chyba pora na mnie, co? — zapytałem, unosząc wzrok na kobietę.
— Już? Racja, przegadaliśmy prawie dwie godziny, dam ci odpocząć po tym dniu pełnym przeżyć. — zaśmiała się i otworzyła mi drzwi.
— Do zobaczenia za tydzień. Nie zapomnij! — machnąłem ręką na pożegnanie i wsiadłem do samochodu.
Cóż to był za dzień.
Ida? <Możesz skoczyć tydzień później i opisać drugie spotkanie> ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz