Następnego ranka zjadłem lekkie śniadanie, nakarmiłem psa i wyszedłem z nim na godzinny spacer, żeby mógł się wyszaleć. Mam nadzieję, że nigdy więcej już mu nie przyjdzie do głowy, żeby uciekać.
Około jedenastej pojechałem na siłownię i spędziłem tam nieco ponad dwie godziny.
Dzień mijał mi tak, jak każdy inny.
Po powrocie do domu zrobiłem sobie syty posiłek, a następnie pobawiłem się z Grey'em i chwilę odpocząłem. Gdy wybiła siedemnasta, wziąłem zimny prysznic i zacząłem się powoli przygotowywać, gdyż planowałem pójść na miejsce pieszo. Mój dom od rzeki dzieliła niewielka odległość.
— Wypadałoby się ogolić, co Grey? — zerknąłem na psa siedzącego w progu łazienki.
Wziąłem maszynkę i pozbyłem się trzydniowego zarostu.
Około dwudziestu minut później siedziałem na łóżku w sypialni i ubierałem się. Postawię na klasyk. Biała koszula z podwiniętymi do łokci rękawami, luźne [ale eleganckie] granatowe spodnie i buty sportowe pod kolor koszuli. Przyczesałem swoje nieokiełznane włosy i ruszyłem powolnym spacerem w kierunku rzeki.
O dziwo, dotarłem na miejsce kilkanaście minut przed godziną dziewiętnastą. Teraz pozostało mi tylko czekać na to, aż kobieta przyjedzie. A co, jeżeli mnie wystawiła i naśmiewa się ze mnie w zaciszu swojego domu?
Zerknąłem na zegarek. 18:59, a jej nie ma. Na szczęście moje obawy okazały się zbędne. Gdy wybiła równa 19, zobaczyłem kobietę na motorze, ubraną na czarno.
Nieznajoma zeszła ze swojego pojazdu i oboje ruszyliśmy w swoim kierunku.
Pora na spacer była idealna, gdyż niedawno padało, w związku z czym unosiła się przyjemna, wilgotna woń trawy.
Nagle wydarzyła się rzecz, której całkowicie się nie spodziewałem.
Ciężarówka, która przejeżdżała ulicą obok, ochlapała nas falą błota wymieszanego z wodą.
Cudownie.
Zatrzymaliśmy i nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. Po kilku minutach wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
— Hej. — odparłem, podając dziewczynie ubłoconą rękę.
— Cześć.
— Wypadałoby się przebrać, co? — zapytałem, strzepując z siebie ziemię, bezskutecznie.
Kobieta skinęła potwierdzająco głową.
Niedługo później uzgodniliśmy, że pojedziemy razem jej motorem do mojego domu i tam się przebierzemy.
~*~
Otworzyłem pilotem bramę do mojej rezydencji, a następnie wyciągnąłem z kieszeni pęk kluczy i zrobiłem to samo z drzwiami.
— Panie przodem. — wpuściłem mojego gościa do środka.
— Dziękuję. — wymamrotała i weszła do środka.
W moim domu panował nieskazitelny porządek.
— Poczekaj, zaraz znajdę coś dla ciebie. Rozgość się. — odparłem cicho i poszedłem poszukać ciuchów dla dziewczyny. No cóż, będzie musiała ubrać się w którąś z moich koszulek, a z tego co widzę, będą na nią o wiele za duże. Niestety, innego wyjścia nie ma. Znalazłem też jakieś spodnie dresowe. Komplet idealny. Złożyłem ubrania w kostkę, szybko przepłukałem włosy i ubrałem się w czysty T-shirt i spodenki. Zajęło mi to około dziesięciu minut.
Po chwili byłem już na dolnym piętrze. Dziewczyna oglądała moje zdjęcia, które były powieszone na ścianach.
— To ciuchy na przebranie dla ciebie. — podarowałem jej do rąk schludnie złożoną kostkę i poinformowałem, gdzie w moim obszernym domu można znaleźć łazienkę. A zresztą, jest ich cztery, więc nawet gdyby zapomniała moich instrukcji, na którąś by trafiła.
— Jeszcze raz dziękuję. — odparła — To twój kumpel? — Wskazała na jedno ze zdjęć.
Na jego widok zacisnąłem mocniej zęby.
— Ta, Carlo Rossi. Mój przyjaciel z młodości, którego aktualnie nienawidzę. I wątpię, że się to zmieni.
Katfrin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz