31 lip 2018

Od Billy'ego Joe cd Althei

      Patrzyłem na panoramę miasta, muszę przyznać, że dziewczyna miała rację. Przez pośpiech mojego życia, nie zauważałem takich rzeczy, jak np: piękno miasta w którym przecież mieszkałem już dłuższy czas.
      - Tak, niesamowity widok. Czy to źle, że mam ochotę napisać w tym momencie piosenkę? - Zaśmiałem się cicho, siadając obok dziewczyny, opierając się o barierkę plecami i zamknąłem oczy. - To już chyba zboczenie zawodowe.
      Usłyszałem tylko cichy śmiech, a następnie wręcz rozkoszowałem się ciszą. Żadnych fleszy, żadnych pisków fanek, żadnego proszenia o autograf. Tylko ja, moje myśli, oraz dziewczyna poznana przypadkowo. Zacząłem nucić melodię jednej z mojej piosenek. Jednak, cały czas czułem na sobie wzrok jedynej osoby, która była w pobliżu.
      - Jak ty to robisz Billy Joe? - Zapytała, a ja momentalnie otworzyłem oczy. Wpatrywała się we mnie, z niedowierzaniem na twarzy. Uniosłem brew - Bo, wydawało mi się, że piosenkarze to durnie, którzy wariują od bycia rozpoznawanym i kasy, którą dostają. A ty, cóż, siedzisz tu ze mną.
      - Zdradzę ci tajemnicę, tak naprawdę, kasa na mnie nie działa. Całe życie żyłem w małym domku na wsi, a na gitarze grałem tylko dla siebie. Cóż, potem postawiłem na swoim i jestem tu, już nie jako Billy Joe- syn ogrodnika, a jako Billy Joe- Wokalista i gitarzysta Crowstorm - Uśmiechnąłem się. Odwzajemniła uśmiech - A jeśli spodziewasz się, że zacznę pozować z gitarą, nie masz na co liczyć. Tak naprawdę, wyciągam ją tylko, aby się odstresować.
      - Dziwne, zawsze myślałam, że gwiazdki muzyki to świry - Po jej słowach, nastała chwila ciszy, a następnie oboje wybuchliśmy cichym śmiechem. Polubiłem ją, była taka... normalna? Inna od tych wszystkich pseudo-normalnych, kiedy to chcą tylko zdjęcie ze mną.
      - Muszę iść, odprowadzić cię? - Zapytałem, a po chwili już schodziliśmy na dół.
      Podczas można powiedzieć, że przechadzki, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jednak wyczuwałem z jej strony rezerwę. Mimo ciepłego, wręcz upalnego dnia noc była chłodna. Szliśmy tak dobre kilkanaście minut, śmiejąc się ze wszystkiego tak naprawdę. Doszliśmy do baru, w którym pracowała.
      - Mieszkam tu niedaleko, więc, chyba się rozstaniemy na dzisiejszy dzień - Uśmiechnąłem się, rozglądając się jednocześnie, czy nikogo nie widać, zwłaszcza z aparatami. Althea się uśmiechnęła widząc moją minę - Sorry, szukam fleszy, piszczących fanek, czy szalonych fanów. Tak, kolejne zboczenie zawodowe. To, do zobaczenia?
      - Tak, do zobaczenia Billy Joe - Althea uśmiechnęła się ponownie, po czym ruszyła przed siebie. W pewnym momencie, zanim jeszcze wszedłem do klatki, podbiegłem do dziewczyny. - O co chodzi?
      - Zrobiło się zimno, a prawda jest taka, że uratowałaś mi życie. Więc, przynajmniej tak się odwdzięczę - Powiedziałem, zdejmując bluzę i podając ją Althei. - I nawet nie waż mi się protestować, nie możesz zachorować, wolę gadać z tobą niż z twoją przyjaciółką z pracy, jesteś bardziej rozmowna. Dobranoc.
      Dziewczyna milczała, a ja odwróciłem się i wróciłem do mieszkania. Dwie godziny później, zobaczyłem, że na zewnątrz zerwała się straszna ulewa. Otworzyłem okno, po czym poszedłem spać. Obudziłem się dopiero rano.
Althea?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz