10 lip 2018

Od Jacoba


Kolejny poranek. 
Każdy ma taki czas, kiedy życie staje się dla niego tylko szeregiem powtarzających się czynności. Ostatnio dopadło mnie takie poczucie i za wszelką cenę starałem się je wytępić. W końcu, ileż można narzekać na monotonię, skoro jest szansa, aby zrobić coś, co pozwoli jej zapobiec. Porównajmy to do sytuacji, w której pali ci się dom, a ty stoisz, patrzysz i lamentujesz, bo twoja ostoja właśnie stanęła w ogniu, zamiast powiadomić służby, aby uniknąć jeszcze większych zniszczeń.

◇◇◇◇◇◇

Wstałem, po czym odruchowo zerknąłem na zegarek. Ósma dwadzieścia trzy. Późno, straszliwie późno.
Wygramoliłem się z łóżka, po czym udałem się do kuchni i przyrządziłem sobie lekkie, ale pożywne śniadanie. Popijając poranną kawę, usłyszałem dzwonek do furtki. Otwarłem ją i wpuściłem do środka gościa. Była nim starsza kobieta, a zarazem moja sąsiadka.
— Dzień dobry Panu. — odparła grzecznie, po czym obdarowała mnie ciepłym uśmiechem.
— Dzień dobry. 
Aż chciałoby się czasem powiedzieć niedobry.
— Mam do Pana ogromną prośbę. — wymamrotała. — Telewizor w moim pokoju się popsuł, a fachowiec policzył sobie za usługę ponad 500 avarów! Przecież do niedorzeczność! Mógłby mi Pan pomóc? — zapytała, a ja tylko uśmiechnąłem się życzliwie.
— Nie ma problemu. Zaraz do Pani przyjdę i spróbuję co w mojej mocy.
— Dziękuję, wiedziałam, że mogę na Pana liczyć! — rzekła, po czym podziękowała za chęć pomocy i wyszła, kiwając głową na pożegnanie.
Zdecydowanie nadużywa słowa "Pan".
Wykonałem jeszcze kilka drobnych obowiązków domowych, ubrałem się w wygodne ciuchy i poszedłem do zdruzgotanej kobieciny. Otwarła mi z szerokim uśmiechem na ustach.
Szczerze powiedziawszy, współczuję jej. Jest wdową, a jedyne dziecko, które miała, przeprowadziło się do innego miasta i odwiedza ją tylko podczas najważniejszych świąt. Mimo podeszłego wieku musi sobie z wszystkim radzić sama. Cieszę się, że mogę jej chociaż trochę pomóc.
— Niech Pan wejdzie. — odparła, otwierając szerzej drzwi, a następnie zaprowadziła mnie do salonu.
Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań o tym, kiedy się zepsuł i czym to mogło być spowodowane, po czym zabrałem się do pracy, a kobieta ruszyła w stronę kuchni.
Planowałem rozłożyć swoją pracę na kolejne etapy. Dzisiaj nie brałem ze sobą żadnych narzędzi, chciałem skupić się na tym, aby ustalić, co tak właściwie uległo usterce i zlokalizować problem.
Ściągnąłem telewizor ze ściany i położyłem na kocu, ekranem do dołu. Rozkręciłem wszystko i przez resztę dnia analizowałem, co wywołało problem. Nie jestem fachowcem, a modelem. Czasami majsterkuję, ale to nie czyni ze mnie profesjonalisty.
Około godziny osiemnastej udało mi się rozstrzygnąć zagadkę. Winą były świetlówki umieszczone wewnątrz urządzenia. Ich żywotność została przekroczona.
Moja praca na dzisiejszy dzień została zakończona, jutro zajmę się naprawą. Wstałem, otrzepałem ręce i zostawiłem rozkręcony telewizor na podłodze. Kobieta uraczyła mnie obfitą obiadokolacją.
Wróciłem syty do domu, nasypałem psu karmy i wziąłem chłodny, orzeźwiający prysznic.

◇◇◇◇◇◇

Kolejny poranek.
Zjadłem śniadanie, uzupełniłem miskę pupila i ruszyłem do sklepu, aby zamówić nowe świetlówki do telewizora pani Smith. Na szczęście były na stanie, więc nie musiałem czekać na dostawę i dostałem je od ręki. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do sąsiadki. Wymiana zajęła mi kilka godzin, ale było warto. Trafiłem w punkt. Po włączeniu telewizor działał, a jego obraz był czysty. Kobieta radośnie spojrzała na rezultat i podziękowała mi. Oczywiście, chciała dać mi jakąś zapłatę, ale nie przyjąłem jej. Mam wystarczająco dużo pieniędzy, a to była tylko przysługa wykonana z dobrego serca.
Ja i dobre serce, śmieszny żart.

◇◇◇◇◇◇

Był już wieczór. Wróciłem do domu i zastałem tam dziwną ciszę. Dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że nigdzie nie widzę mojego psa. Z lekką obawą przemierzyłem wszystkie pokoje mojej rezydencji i ogród. Nigdzie go nie było.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie wyprowadzałem go na spacer przez te dwa dni, w których pomagałem z naprawą telewizora. Może i wydaje się to mało, jednak dla psa rasy husky, to cała wieczność. Mimo ogromnego ogrodu przed domem, uciekł.
Wydrukowałem ogłoszenia i rozwiesiłem je wszędzie, gdzie tylko można.
"Zaginął pies rasy siberian husky o czarno-białym umaszczeniu i niebieskich oczach. 
Znalazców proszę o kontakt na numer XxX-XxX-XxX"
Zaniepokojony wróciłem do domu po poszukiwaniach. Zrobiło się już ciemno, więc dalsze próby znalezienia czworonoga byłyby daremne. Położyłem się spać z poczuciem, że zawaliłem.

◇◇◇◇◇◇

Tego ranka obudził mnie dzwonek telefonu. Nieznany numer. Wstałem tak szybko, jak to możliwe, a następnie odebrałem.
— Dzień dobry. — dało się słyszeć delikatny, kobiecy głos.
— Dzień dobry. — odparłem, siadając na fotelu.
— Znalazłam Pana psa. Wbiegł na nasz ogród i zaczął kopać w nim dziury. — zaśmiała się.
Głośno westchnąłem.
— Bardzo dziękuję. — odpowiedziałem z wyraźną ulgą.
Kobieta poprosiła mnie o adres, aby mogła przywieźć mojego uciekiniera z powrotem.
Po zakończeniu rozmowy zjadłem na szybko śniadanie i doprowadziłem się do ładu.
Niecałą godzinę później usłyszałem dzwonek do drzwi. Otwarłem, a moim oczom ukazała się kobieta, a obok niej stał Grey. Na mój widok zaczął radośnie szczekać i truchtać wokół moich nóg.


Ktoś?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz