•
- Spokojnie, żyję - oznajmiłem światu, niczym bohater filmu akcji, po długiej i niebezpiecznej misji. - Nie ma potrzeby ściągania tutaj pogotowia, policji tym bardziej.Z pogardą popatrzyłem na sprawcę wypadku i podniosłem lewą rękę. Próbowałem wstać, lecz upadłem jeszcze szybciej, niż się podniosłem. Kurde, pomyślałem, Gilbert umrze z tęsknoty.
Po chwili gapie się rozeszli, kilka osób udawało współczucie, pomagając mi, pomimo moich sprzeciwów, lub oferując pomoc. Jeśli mam być szczery, nienawidzę tego. Na początku wszyscy się o ciebie troszczą, a potem, przestajesz ich obchodzić. Jakaś dziewczyna zaproponowała, że mnie podwiezie. Przyjąłem się jej dokładniej. Chyba już ją kiedyś widziałem... Supermarket, musli i wszystko jasne. Podszedłem do niej bliżej i kiwnąłem głową. Dawałem jej wyraźne sygnały, że nie chcę tu być. Po chwili odeszliśmy.
•
- Sebastian Laine.Wszedłem do mieszkania dziewczyny. Chamsko jak na swoje.
- Kendall Collins.
Odwróciłem się do Collins z uśmiechem i pocałowałem w rękę niczym w IX wieku. Ot, tak sobie.
<Kendall? Nie przywykłam do pisania na komórce xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz