Osobiście sama nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. Z mojej strony to zazwyczaj inni rozpoczynają pierwsi rozmowę, która z czasem się rozkręca i jakoś idzie. Stałam w zniecierpliwieniu na przyjazd autobusu nie mówiąc nic i odpowiadając krótko i zwięźle na jakiekolwiek pytania mojego towarzysza, który jak na złość musiał się za mną przywlec. Z jednej strony wolałam być sama, ale z drugiej panuje całkowity mrok.
Z moich myśli w końcu wyrwał mnie autobus. Zatrzymał się głośno, a przechodząc koło niego można było poczuć na nogach gorące powietrze. Pożegnałam się szybko i wskoczyłam do pojazdu idąc do kierowcy.
Zajęłam jedno miejsce tuż obok szyby. Autobus był całkowicie pusty, więc nie było problemu ze znalezieniem miejsca. W dzień niestety było inaczej, bowiem praktycznie zawsze był zapełniony ludźmi. Usadowiłam się wygodnie, wyjmując telefon i słuchawki, nagle ni stąd ni zowąd z hukiem ktoś usiadł naprzeciwko mnie. Podskoczyłam trochę ze strachu i nie byłam zadowolona z faktu, że akurat tutaj ktoś musiał usiąść. Tak, jakby wszystkie krzesełka były zajęte.
Niechętnie podniosłam głowę i ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Igora.
- Od nazwiska - odezwał się
- Głośniej tu wpaść nie mogłeś. - westchnęłam i położyłam telefon obok
- Mogłem. - uśmiechnął się szeroko
Kompletnie nic nie robił sobie z mojego chamstwa, które już od początku naszej, jakże krótkiej "znajomości" było kierowane do jego osoby. Twarda sztuka. W końcu na pewno się znudzi i sobie odpuści. Do Avenley River przyjechałam spełniać swoje marzenia, usamodzielnić się, a nie szukać przyjaciół, a co gorsza miłości. Niedługo miałam wysiadać, także musiałam poszukać kluczy.
Zaczęłam grzebać w torebce. Nic. Ciągle ze złością próbowałam je znaleźć, a temu wszystkiemu z nieznikającym na twarzy uśmiechem przyglądał się Igor.
- Może pomóc? - zaproponował
Wyłoniłam twarz z nad torby i pokręciłam przecząco głową. Nic innego nie pozostawało jak wyjęcie tych wszystkich rzeczy. Złapałam, więc za dokumenty i położyłam je na siedzenie obok. Śmieci, paprochy, opakowania, także znalazły tam swoje miejsce. Muszę w końcu kiedyś wysprzątać tą torebkę. Z zewnątrz wyglądała jak nowa, ale wewnątrz nie było już tak bardzo kolorowa jak mogło się wydawać. Klucze jak na złość się gdzieś schowały. Nagle autobus gwałtowanie zahamował. Wszystkie moje rzeczy wraz z torebką znalazły się na ziemi, nie wspominając o tym, że sama jakimś cudem nie spadłam. Moje już rozpuszczone włosy wylądowały na mojej twarzy uniemożliwiając mi jakąkolwiek widoczność, a pod palcami czułam jakiś materiał, który skojarzył mi się ze spodniami i to na pewno nie moimi. Odgarnęłam włosy i zorientowałam się, że swoją dłoń trzymam na kolanie Igora.
- Przydajesz się. - poklepałam go, po czym zgarnęłam wszystkie rzeczy i poprawiłam swoje włosy. Wtedy ujrzałam na ziemi kluczyki, które z radością podniosłam. Schowałam wszystko i zasunęłam torebkę.
Igor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz