- A co z twoją pracą? - spytałem, patrząc na nią.
Dziewczyna wykrzywiła usta w dość niemiłym grymasie.
- Sam chyba sądzisz, że to jest ważniejsze, skoro przyszedłeś do mnie podczas mojej zmiany - stwierdziła kwaśno.
Uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Nie sądziłem, że tak to się skończy...
- Naucz się myśleć - fuknęła i szybko poszła po swoje rzeczy, które zostawiła w knajpie. Niestety nie zdołałem się w tym czasie ulotnić. - Jedziemy - zażądała, przerzucając torbę przez ramię.
- Tak... Masz samochód? - uśmiechnąłem się nieco nerwowo.
Althea, ewidentnie zirytowana, wywróciła szarymi oczami.
- Daleko? - spytała tylko.
- Nie bardzo... - mruknąłem i już chciałem coś dodać, ale mi przerwała.
- Prowadź - zażądała.
▫◾▫◾▫
- Znowu się szczerzysz - stwierdziła, ewidentnie niezadowolona z tego faktu.
- No co ja ci na to poradzę? - uśmiechnąłem się do niej.
- Możesz przestać to robić - mruknęła i spojrzała na pudło, które jej podałem. - To wszystko.
Zagryzłem wargi, właśnie wpadając na kolejny pomysł.
- Czysto teoretycznie... nie...
I znowu ta nadzieja w jej oczach. Westchnąłem cicho, starając się unikać jej wzroku, jednak na nic moje starania się zdało.
- Co jeszcze? - szepnęła, ledwo ukrywając ekscytację w głosie.
- Test DNA - mruknąłem niechętnie.
Althea? ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz