3 lip 2018

Od Rachel cd. Davida

Niespodziewanie David przytulił mnie. Muszę przyznać, było to całkiem miłe, nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś mnie przytulał. Chłopak Delikatnie gładził moje włosy, przeszedł mnie dreszcz.
- Nie płacz kruszyno. No już... Bo będę cię musiał rozweselić żartami o babie u lekarza, a wiem, że tego nie chcesz.
Wyrwałam się z objęć Cartera i zaczęłam chichotać, niczym rozemocjonowane "emo-dziecko", któremu ktoś pokazał jak lepiej zaczesać grzywkę.
- Wszystko, byle nie te suchary, Carter. Nie dobijaj leżącego.
Chłopak uśmiechnął się.
- Spokojnie, żarty zostawię na kiedy indziej. Chyba najwyższa pora spać, co? Już trzecia trzydzieści.
- Masz rację. Dziękuję za pomoc w sprzątaniu, dobranoc.
Wstałam i wyłączyłam światło, wychodząc z pokoju.
Zamiast iść prosto na górę, do pokoju, skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam mleczną czekoladę i bitą śmietanę. Uśmiechnęłam się. Pochłonięcie takiej ilości cukru będzie bardzo przyjemne. Po chwili namysłu wyjęłam jeszcze mleko. Postawiłam to wszystko na blacie, na którym wcześniej Carter postawił zakupy i zaczęłam grzebanie po szafkach, szukając małego garnuszka, który jak na złość ukrył się na samym końcu szafki. Wlałam do niego mleko i wrzuciłam połamaną czekoladę, po czym postawiłam na gazie. Mieszałam, czekając, aż czekolada stopnieje i połączy się z mlekiem. Po kilku minutach wlałam zawartość garnka do jakiegoś przeźroczystego kubka i przyozdobiłam bitą śmietaną. Oh tak. Czegoś takiego trzeba mi po całym, ciężkim dniu. Wzięłam łyżeczkę i usiadłam na mojej trzeszczącej, marudnej sofie. Zaczęłam zbierać łyżką bitą śmietanę. Gdy rozprawiłam się z gorącą czekoladą, odniosłam naczynie do zlewu i popatrzyłam na całkiem pokaźny stos brudnych talerzy i kubków. Westchnęłam cicho. Zabrałam się za zmywanie, które poszło mi nadzwyczaj szybko. Po skończonej pracy, w końcu udałam się do pokoju, jednak, zamiast iść spać otworzyłam okno i podpaliłam papierosa. Niestety, niedane mi było w spokoju dostarczyć dawki nikotyny do mózgu. Usłyszałam hałas, dochodzący z dołu. Mógł to być jedynie David, no, chyba że znowu mnie coś nawiedziło. Zbiegłam po schodach i niewiele myśląc, ruszyłam do pokoju gościnnego.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami, chłopak gadał przez sen. Nic nowego, mnie też się to zdarza. Bredził o jakichś... Blondynkach? Tak, na pewno. Po chwili jednak krzyknął i podniósł się do siadu.
- Kurna, ile razy jeszcze będzie mnie to prześladować?
Poczekałam chwilę, nie wiedziałam, czy dawać znać o tym, że tu jestem.
- Przychodzi baba do lekarza, a lekarza nie ma - chłopak wybuchnął śmiechem, a ja usiadłam na jego łóżku. - Słyszałam, jak gadałeś przez sen.
Zachichotałam.
- Prawie krzyczałeś o jakichś blondynkach na plaży. Nie dało się tego nie usłyszeć. Nie wstyd ci tak fantazjować?
Delikatnie trąciłam chłopaka w ramię, a ten podrapał się po głowie.
- To nie tak jak myślisz...
- Mhm, jasne.
- Nieważne, zmieńmy temat. Coś się stało, że tu przyszłaś?
Uśmiechnęłam się bardzo szeroko.
- Chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku. Raczej nie będę już spać, trochę kawy załatwi sprawę.

<David?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz