Niespodziewanie David przytulił mnie. Muszę przyznać, było to całkiem miłe, nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś mnie przytulał. Chłopak Delikatnie gładził moje włosy, przeszedł mnie dreszcz.
- Nie płacz kruszyno. No już... Bo będę cię musiał rozweselić żartami o babie u lekarza, a wiem, że tego nie chcesz.
Wyrwałam się z objęć Cartera i zaczęłam chichotać, niczym rozemocjonowane "emo-dziecko", któremu ktoś pokazał jak lepiej zaczesać grzywkę.
- Wszystko, byle nie te suchary, Carter. Nie dobijaj leżącego.
Chłopak uśmiechnął się.
- Spokojnie, żarty zostawię na kiedy indziej. Chyba najwyższa pora spać, co? Już trzecia trzydzieści.
- Masz rację. Dziękuję za pomoc w sprzątaniu, dobranoc.
Wstałam i wyłączyłam światło, wychodząc z pokoju.
Zamiast iść prosto na górę, do pokoju, skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam mleczną czekoladę i bitą śmietanę. Uśmiechnęłam się. Pochłonięcie takiej ilości cukru będzie bardzo przyjemne. Po chwili namysłu wyjęłam jeszcze mleko. Postawiłam to wszystko na blacie, na którym wcześniej Carter postawił zakupy i zaczęłam grzebanie po szafkach, szukając małego garnuszka, który jak na złość ukrył się na samym końcu szafki. Wlałam do niego mleko i wrzuciłam połamaną czekoladę, po czym postawiłam na gazie. Mieszałam, czekając, aż czekolada stopnieje i połączy się z mlekiem. Po kilku minutach wlałam zawartość garnka do jakiegoś przeźroczystego kubka i przyozdobiłam bitą śmietaną. Oh tak. Czegoś takiego trzeba mi po całym, ciężkim dniu. Wzięłam łyżeczkę i usiadłam na mojej trzeszczącej, marudnej sofie. Zaczęłam zbierać łyżką bitą śmietanę. Gdy rozprawiłam się z gorącą czekoladą, odniosłam naczynie do zlewu i popatrzyłam na całkiem pokaźny stos brudnych talerzy i kubków. Westchnęłam cicho. Zabrałam się za zmywanie, które poszło mi nadzwyczaj szybko. Po skończonej pracy, w końcu udałam się do pokoju, jednak, zamiast iść spać otworzyłam okno i podpaliłam papierosa. Niestety, niedane mi było w spokoju dostarczyć dawki nikotyny do mózgu. Usłyszałam hałas, dochodzący z dołu. Mógł to być jedynie David, no, chyba że znowu mnie coś nawiedziło. Zbiegłam po schodach i niewiele myśląc, ruszyłam do pokoju gościnnego.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami, chłopak gadał przez sen. Nic nowego, mnie też się to zdarza. Bredził o jakichś... Blondynkach? Tak, na pewno. Po chwili jednak krzyknął i podniósł się do siadu.
- Kurna, ile razy jeszcze będzie mnie to prześladować?
Poczekałam chwilę, nie wiedziałam, czy dawać znać o tym, że tu jestem.
- Przychodzi baba do lekarza, a lekarza nie ma - chłopak wybuchnął śmiechem, a ja usiadłam na jego łóżku. - Słyszałam, jak gadałeś przez sen.
Zachichotałam.
- Prawie krzyczałeś o jakichś blondynkach na plaży. Nie dało się tego nie usłyszeć. Nie wstyd ci tak fantazjować?
Delikatnie trąciłam chłopaka w ramię, a ten podrapał się po głowie.
- To nie tak jak myślisz...
- Mhm, jasne.
- Nieważne, zmieńmy temat. Coś się stało, że tu przyszłaś?
Uśmiechnęłam się bardzo szeroko.
- Chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku. Raczej nie będę już spać, trochę kawy załatwi sprawę.
<David?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz