28 lut 2020

Od Ivana CD Althei (do Jonathana)

Leciałem helikopterem, widać, że osoba, która siedziała za sterami niedawno co chyba zaliczyła testy. Raz przechyliliśmy się bardziej na lewo, raz na prawo. Ja pierdole w dodatku klimę włączył? Czemu tutaj jest tak zimno? Chciałem zwrócić uwagę pilotowi i opierdolić go za to jak bardzo źle kieruje i powiedzieć, że ja już lepiej bym to zrobił. Mimo wszystko siedziałem cicho, chuj wie, może jednak ja bym gorzej pilotował? Nie ważne, skup się na jednym. Byle nie zwymiotować. Miałem jeden cel. Wysiąść z tego gówna. Naprawdę... to jest najlepszy pomysł jaki może być. Wysiąść. Chciałem podnieść rękę i jak w restauracji przywołać do siebie kelnera, który miał być pilotem.
Jednak gdy chciałem podnieść dłoń sam nagle uniosłem się! Ajaj jaka faza! Chciałem dowiedzieć się kto tak bardzo ładnie przeniósł mnie do innego miejsca. Na pewno było cieplej. Ale nadal byliśmy w helikopterze. To było pewne. Kiedy nagle upadłem na coś miękkiego moje oczy uniosły się. Kurwa! Ból przeszył moją głowę. A światło, które dotarło do mnie było okropne. Czułem jak kac, który przeszywa całe moje ciało budzi się do życia. Razem ze mną. Właśnie ogarnąłem, że nie byłem w helikopterze, a w jakimś pokoju. Widziałem zacieki na suficie oraz gdzieniegdzie wydostawała się wilgoć. Poczułem jak ktoś przykrywa mnie śliskim materiałem. Zmarszczyłem czoło zdziwiony jednak i to sprawiło mi ból. Jęknąłem cicho chcąc w ten sposób zadeklarować jak bardzo chujowo się czuje. Położyłem dłoń na swoim czole sprawdzając czy serio żyje. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do mieszkania. Wszystko słyszane było przeze mnie dwa razy mocniej niż zwykle. Chciałem się podnieść jednak wiedziałem, że nawet próba jest na razie zbędna. Potrzebowałem chwili czasu by po prostu ogarnąć całą tą sytuacje.
- Brawo, Herondale, zrobiłeś coś pożytecznego. - powiedziała jakaś dziewczyna. Nie znałem jej. Na pewno... z jej głosem spotykam się pierwszy raz, a może nie? Nie ważne... chciałbym wstać. Ale czy jestem na to gotowy?
- Przypominam, że płacę za pobyt, ale mogę się rozmyślić. - rzekł męski głos. Skoro za to płacisz to zamów jakieś ciepłe jedzenie i chociaż gości trochę rozpieść. No i podaruj ubrania.
- Zależy mi tylko na tym, żeby stąd wyjechać, wy mnie totalnie nie obchodzicie, róbcie co chcecie. - nagle znów odezwała się dziewczyna. Miałem dość tego. Potrzebowałem chwili spokoju, chciałem przemyć twarz, znaleźć jakieś ubranie, a przede wszystkim iść się wysikać. Wstałem więc z łóżka i skierowałem się mam nadzieje, że do łazienki. Trzymałem moje ubranie, które składało się z zasłonki i przecierałem oczy niedowierzająco z zaistniałej sytuacji.
- Nie radziłabym. - usłyszałem jedynie od drugiej dziewczyny. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Chyba, że kusi cię bliskie spotkanie z tygrysem. - dodała do swojej wypowiedzi. Zmarszczyłem czoło zdziwiony i pokręciłem głową z niedowierzania.
- Jakim kurwa tygrysem? - zapytałem patrząc się na dziewczynę jak na wariatkę, a uwierzcie, że nawet moi stali pacjenci nie mają takich pomysłów. No bo po cholerę wymyślać tygrysa w łazience? Może gdzieś jeszcze będzie słoń? No bo skoro już mamy króla zwierząt to weźmy sobie i najcięższe zwierze na świecie. No bo czemu nie?
- Nie wierzysz to zobacz. Tylko go nie wypuść. - powiedziała dziewczyna podkreślając ostatnie słowa. Odwróciłem się na pięcie nadal kurczowo ściskając zasłonę. Sięgnąłem do klamki i lekko uchyliłem drzwi łazienki. Zajrzałem trochę do pomieszczenia i kurwa... Tam serio siedział tygrys. Zatrzasnąłem drzwi.
- Trzeba go nakarmić. - rzekłem jedynie i podszedłem szybkim krokiem w stronę prowizorycznej lodówki. Otworzyłem ją, czteropak taniego piwa (przyda się na kaca), jakieś majtki... kurwa skąd tutaj znalazły się majtki? W dodatku czerwona koronka? Nie ważne. Prócz tych rzeczy był tam jeszcze kawałek szynki i sera. Wyjąłem piwo i zatrzasnąłem lodówkę.
- Raczej wątpię by to był dobry pomysł go karmić. - powiedziała brązowooka, a ja pokręciłem głową i otworzyłem piwo, widziałem jak reszta reaguje na alkohol spoczywający w mojej dłoni. Oj może i chujowo będzie smakować ale to jest najlepsze lekarstwo. Lecz się tym przez co zachorowałeś.
- Widzę więc, że się na tym nie znasz. Trzeba go nakarmić. Pójdzie spać. - rzekłem jedynie i pociągnąłem dużego łyka napoju z puszki.
- Zakładając, że mam na sobie zasłonkę to mamy deficyt ubrań prawda? - zapytałem jednak miałem małą nadzieje, że chociaż się ubiorę.
- Niestety masz racje - powiedziała druga dziewczyna.
- Tak w ogóle przedstawię się. Ivan - rzekłem i znów pociągnąłem łyk obrzydliwego i taniego piwa. Każdy z nich przedstawił się mi bym mógł wiedzieć jak do nich się zwracać. Muszę zapamiętać. Brązowooka- Locille, ta od tygrysa- Althea, chłopak- Jonathan. Łatwo...
- Zgaduje, że nikt nic nie pamięta. - rzekłem nadal czując pulsujący ból w głowie. Dobrze, że chociaż helikopter już mnie zostawił w spokoju.
- Dobrze. Zamierzam więc poszukać swoich rzeczy - powiedziałem jedynie i dopiłem piwo. - Gdzie leżałem? - dodałem kierując pytanie do całej trójki.
- Na balkonie - odpowiedział chłopak. Okey... ciekawie, a więc to tam straciłem godność. Pora ją pozbierać. Ruszyłem w stronę wyznaczonego miejsca grobu i rozejrzałem się. No tak. Barierka, popielniczka, jakiś mały stolik, zdechłe kwiatki i sucha ziemia. Widać dawno nie padało. Jęknąłem przeciągle patrząc, że na balkonie nic nie ma. Ale... w sumie czemu nie sprawdzić czy nie ma czegoś w ogródku, który jest niecały metr niżej. Przeskoczyłem więc przez poręcz i rozejrzałem się "ogródku". Tani motel rzeczywiście nie dbał o piękno jakie tutaj panowało. Ale mówi się trudno. Uschnięta tuja, tam jakiś krzaczek oczywiście też pozbawiony życia. I chyba moje spodnie! Ukryte w jednej z drzew. Jak moje spodnie znalazły się na drzewie? Pokręciłem głową i nie zastanawiając się dłużej ruszyłem w stronę zguby. Zdjąłem je i szybko założyłem odkrywając, że nie są one jedyną niespodzianką. Były tam tez bokserki i mój portfel! Pieniędzy oczywiście ubyło jednak co najważniejsze karta oraz dowód znajdował się na swoim miejscu. Z uśmiechem zostawiłem zasłonkę na drzewku i wróciłem na balkon. Wszedłem do motelowego pomieszczenia i od razu pomachałem portfelem.
- Kto ma telefon? Jestem głodny. Zamawiamy pizze. - powiedziałem jedynie, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Jakby widzieli mnie pierwszy raz na oczy. Uśmiechnąłem się lekko mimo pulsującego bólu głowy.
- Ja mam - powiedziała... Lucille? Tak chyba tak. Podała mi telefon, a ja od razu wpisałem numer ulubionej pizzerii, która dowozi pizze nawet na drugi koniec Avenley... ale poczekaj... gdzie my kurwa jesteśmy.
- Wiecie w ogóle gdzie jesteśmy? - zapytałem szybko i spojrzałem błagalnie na wszystkich po kolei.
- Calor. - odezwała się Althea akurat wtedy kiedy ktoś po drugiej stronie telefonu odebrał. Zamówiłem więc masę pizzy i od razu upomniałem, że płatność tylko i wyłącznie kartą. Okazało się, że blisko nas jest ich pizzeria więc będą niedługo. Mój brzuch cieszył się jak dziecko. Oddałem dziewczynie telefon i wyszedłem z pokoju kierując się w stronę recepcji.
- Dzień dobry. Czy macie może możliwość zamówienia jedzenia? - zapytałem, chłopak za lada skinął jedynie głową. Widać, że także był po niezłym melanżu. Nie ważne.
- Dobrze więc chciałbym zamówić stek. Nieusmażony, nieupieczony. Surowy. -rzekłem, a blondyn zmarszczył czoło ze zdziwienia. Przyjął jednak zapłatę oraz zamówienie. Wstąpiłem jeszcze do łazienki by tam obmyć twarz zimną wodą oraz wreszcie opróżnić pęcherz, który już wołał o pomstę do nieba. Potrzebowałem jeszcze poczucia ulgi gdy dowiem, się że w nocy nie zrobiłem żadnych głupot. Jednak wiedziałem, że moja nadzieja jest złudna. Wróciłem do pokoju, a przed nim spotkałem blondyna, który właśnie przywiózł stek dla tygrysa. No i fajnie.
- Poczekaj. - powiedziałem i podszedłem do wózka, na którym stał talerz z surowym mięsem. Wziąłem więc tylko jedzenie i uśmiechnąłem się do chłopaka.
- Bardzo dziękuje i życzę miłego dnia. - rzekłem i wszedłem do pokoju. Od razu skierowałem się w stronę łazienki. Wrzuciłem tam kawał mięsa i od razu zamknąłem pomieszczenie.
- Teraz będzie jeszcze bardziej spokojny. - odpowiedziałem na pytający wzrok zebranych w motelowym syfie.

Po około dziesięciu minutach od nakarmienia tygrysa usłyszałem pukanie. Poszedłem otworzyć drzwi wiedząc, że to pizza, a raczej modląc się by to była ona. Oczywiście, że tak!
- Dzień dobry - powiedziałem z uśmiechem widząc dostawce.
- O... siema. Jak tam po imprezie? Widziałem, że nieźle poszliście - powiedział chłopak z uśmiechem.

Jonathan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz