30 wrz 2019

Podsumowanie września

     Ach, jak dawno mnie tu nie było, aż zapomniałam, jak pisze się podsumowania. Zapewne Was wszystkich przygniótł ciężar szkoły, drodzy uczniowie, studenckiej nauki, drodzy studenci oraz pracy, pracownicy. Skupiając się na tej pierwszej grupie, chciałabym z całego serca pogratulować nam wszystkim, którym udało się przetrwać pierwszy miesiąc, a jeszcze bardziej tym, którzy znajdowali chwilę na odwiedzenie Avenley River. Nie ma co się oszukiwać, nie było tu najlepiej, ale! nie ma na co narzekać, ponieważ, jak to się mówi, zawsze mogło być gorzej. Jeżeli Wasze plecaki ważą po osiem kilogramów, nie martwcie się, zapewne większość uczniów doświadcza tego codzień. Na poprawę humoru mogę powiedzieć, iż do świąt zostało jedynie osiemdziesiąt pięć dni, do wakacji zaś dwieście siedemdziesiąt. Po drodze mamy mniej znane święta, na przykład Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów dwudziestego ósmego października, narodowy Dzień Kotleta Schabowego siódmego listopada, Dzień Jeża dziesiątego i inne, trochę śmieszne, ale i interesujące, a także poważniejsze, jak Światowy Dzień Cukrzycy czternastego listopada lub też Dzień Tolerancji szesnastego. Odchodząc od tematu świąt typowych i nietypowych, chcę zaprosić wszystkich na nowiusieńkie podsumowanie w znanej Wam formie.
     Wrzesień, podobnie jak zeszłe miesiące, nie wypada najlepiej na tle zeszłorocznego. Nie oznacza to jednak, iż zamierzamy Was za to szkalować, bowiem nie po to jesteśmy na tym blogu. Pamiętajcie, że nikt Was na siłę do pisania nie będzie poganiał, a jedynie zachęcał, ponieważ co to miałaby być za zabawa, jeżeli ktoś wywierałby na nas presję? Ano żadna. Tym uroczym akcentem rozpoczynam wyliczanie kolejnych liczb, które nagromadziły się w ciągu trzydziestu dni cudownego września. Standardowo, zacznijmy od liczby postów. W tym miesiącu napisaliśmy ich pięćdziesiąt — nie jest to zły wynik, aczkolwiek nie oznacza to, iż nie mogło być lepiej. Włączając czystkowe odejścia, opuściło nas łącznie czternastu mężczyzn oraz dwanaście kobiet, dołączyły zaś trzy. Zgromadziliśmy łącznie cztery i pół tysiąca wyświetleń, z czego 153 z Szwecji oraz 63 z Rosji, pozostałą większość, oczywiście, z pięknego (co) kraju Polski. Najchętniej odwiedzaną zakładką okazali się, jak zawsze zresztą, mieszkańcy z okrągłą liczbą z dwójką i dwoma zerami wyświetleń na koncie, postem zaś urodziny kam, otwierane czterdziestokrotnie. A propos urodzin, świętowała je Kamyla (03.09) oraz Verinn, czyli blogowa Michaela (14.09). Niestety, nie udało nam się opublikować posta dla drugiej solenizantki, za co jeszcze raz przepraszamy i obiecujemy poprawę na przyszły rok. W październiku życzyć wszystkiego najlepszego będziemy starej Althei, dokładnie 09.10.
     Jak to zazwyczaj, wybór prosty nie był. Większość postaci pisała mniej więcej po tyle samo, a jedynie jedna para może stanąć na podium, szczycąc się tytułem pary września. W związku z tym, iż przedłużanie nie jest ani fajne, ani miłe, chcemy przedstawić wam Caina i Candice, czyli wrześniowych faworytów!
     Cain i Candice, za sprawą wspólnego wątku, zostają miss i misterem tego miesiąca (co prawda w odwrotnej kolejności, bo to Caina możemy nazwać misterem, a Candice miss, a nie odwrotnie). Oboje dostają przesłodkie 100 PD i uśmiech od administracji.
     Wyróżnienia wędrują nie od jednej osoby, a do sześciu! Tym razem nagrodzić chcemy Michaelę oraz Carney’a, Hyolyn, Kai’a, Scotta i Lucille. Michaela, jako, iż jako jedyna z całej szóstki napisała trzy opowiadania, zyskuje 50 PD, cała reszta zaś 30 PD, symbolicznie. Choć wrzesień najwyraźniej był ciężkim miesiącem, te osoby skutecznie utrzymywały aktywność bloga przez całe trzydzieści dni, więc należy się im małe wynagrodzenie.
     Z uwagi na nieregularne pojawianie się podsumowań, nową zasadę związaną z piętnastoma opowiadaniami, nie odbieramy Althei jej nagrody, jednakże od przyszłego miesiąca zaczniemy z dokładnością liczyć aktywność nowego króla rankingu, którym zostaje nie kto inny, jak właśnie Althea. Ranking nie uległ żadnej zmianie, drugie miejsce piastuje Lucia aka Alisz, trzecie należy do Katfrin, czwarte zajmuje Louise, piąte zaś Kamyla.
     ALTHEA: 200 PD, sześć miejsc rezerwacjach do dowolnego zagospodarowania (sześć imion, trzy imiona-trzy głosy, dwa imiona-dwa głosy-dwa wizerunki itp., wedle uznania) na okres sześciu miesięcy, dwa poziomy w górę,  możliwość zamieszczenia ogłoszeń/ogłoszenia na stronie głównej bez konieczności zapłaty, dziesięć bonów, nieograniczone zmiany w formularzu przez nadchodzące dwa miesiące.
     LUCIA&KATFRIN: 175/150 PD (kolejno drugie/trzecie), sześć miejsc w rezerwacjach do dowolnego zagospodarowania (sześć imion, trzy imiona-trzy głosy, dwa imiona-dwa głosy-dwa wizerunki itp., wedle uznania) na okres trzech miesięcy, jeden poziom w górę, możliwość zamieszczenia ogłoszeń/ogłoszenia na stronie głównej bez konieczności zapłaty, pięć bonów, nieograniczone zmiany w formularzu przez nadchodzący miesiąc.
     CHLOE&LOUISE: po 100 PD, cztery miejsca w rezerwacjach na okres dwóch miesięcy, trzy bony, jedna zmiana w formularzu.
     Przypominamy, iż jeżeli Althea w przeciągu przyszłego miesiąca nie napisze co najmniej piętnaście opowiadań, odbierzemy jej nagrodę.
     Nie bez powodu ten podpunkt zatytułowany jest “jesienne plany” — dzisiejsza zapowiedź obejmować będzie cały okres jesieni, do listopada włącznie. Póki co mogę zdradzić jedynie jedną z ważniejszych spraw, czyli pojawienie się oddzielnego posta ze zmianami, w jakim zawrzemy każdą niezbędną informację. Przewidujemy zmiany w systemie punktowym, generalny remont zakładek takich jak sierociniec czy kalendarz. Opublikowanie go planujemy na pierwszy tydzień października, w najgorszym przypadku drugi. Do tego czasu będą trwały rozmowy między administratorkami dotyczące proponowanych zmian i ulepszeń, które możemy Wam zapewnić. Możemy zapewnić kilka ciekawych nowości, które uprzyjemnią Wam pobyt na blogu.


wasze kochane słoneczka
lu, althie i alysz

Wrześniowa czystka

postacie, które napisały ostatnie opowiadanie w dniach 15.08-30.09 zostają na blogu,
postacie, które napisały ostatnie opowiadanie w dniach 14.07-14.08 dostają upomnienie,
postacie, które nie wykazały żadnej aktywności do 13.07, zostają wydalone
KOBIETY
ALTHEA
AMY
ANGELICA
BRIANNE
BRIDGET
BROOKE
CANDICE
CATNISS
CHARLIE
CHLOE
CRYSTAL
DEARDEN
DIANTHE
EKATERINA
ELISE
HARPER
HYOLYN
IDA
ISABELLE
IZZY
KATFRIN
KOYORI
LAURENE
LOUISE
LUCIA
LUCILLE
LUCY
MALLORY
MICHAELA
NOELIA
ODETTE
ODEYA
PELAGONIJA
RACHEL
RAVEN
ROSALIE
SOFIA
SUTTON
TAYLOR
VERONICA
VICTORIA
WANDA
MĘŻCZYŹNI
AARON
ADAM
ANTONI
ARCHIBALD
BELLAMI
BILLY JOE
CAIN
CAMERON
CARNEY
DANIEL
DUSTIN
ELIAS
FELIX
GARED
HANGAGOG
IVAN
JACOB
JONATHAN
JULIEN
KAI
KEN
LAWRENCE
LIONELL
LUCAS
MICHAEL
NIVAN
NOAH
SAMUEL
SCOTT
SPENCER
THEO
THOMAS
TRACE
TYLER

Od Lucii C.D Althea

    Po zjedzeniu dosyć sytej kolacji, zaszyłam się w swoim pokoju. Schowałam stare już zeszyty wgłąb szafki i opadłam na fotel z głębokim westchnieniem. Oczywiście odpaliłam sobie zaraz potem laptopa i pozwoliłam na chwilę odmóżdżenia. W końcu miałam wakacje i po tym cięzkim roku szkolnym zasłużyłam na chociaż jedną chwilę wytchnienia. Przeglądałam internet bez celu i momentami zerkałam na Altheę, leżącą na kanapie przed telewizorem.

Od Izzy cd. Kaia

Mam przeczucie, że cokolwiek powiem, on doda swoje trzy grosze. To nie oznacza nic dobrego, bo przed chwilą po raz kolejny miałam ochotę udowodnić bodaj w małym stopniu swoją słuszność.
Nie musi mnie dwa razy namawiać. Choć nie czuję wielkiego głodu i jestem w stanie wyżyć przez długi dzień na naprawdę małej ilości jedzenia, to nie odmawiam, wręcz czując zadowolenie, że taki pomysł się pojawił. I co ciekawsze, z ust chłopaka, który na zbyt towarzyską osobę nie wygląda, a tym bardziej nie zachowuje się, jakby do jedzenia potrzebował wsparcia, tym bardziej obcej dziewczyny.
Niemniej jednak uznaję tę obojętność za przejaw dobrej woli.
- Motywuje mnie już sama propozycja jedzenia, ale zapłata za nie przez ciebie faktycznie jest dobrym argumentem - zasady dobrego wychowania w podobnej sytuacji mogłabym teraz wrzucić do kominka i spalić na drobny popiół. Chłopak unosi brew, ale nie wygląda ani trochę na zaskoczonego. Ja za to wzruszam ramionami i wykrzywiam usta w uśmiechu - No co? Jestem przedsiębiorcza - przechylam delikatnie głowę i klepię go otwartą dłonią w ramię. Nie czekam na jego reakcję, czy choćby odpowiedź, kątem oka zauważam tylko, że popatrzył ze zmarszczonymi brwiami na miejsce, na którym przed chwilą znajdywała się moja dłoń.

29 wrz 2019

Od Isabelle C.D Taylor

     - Alan, nie wchodź tam! - Usłyszałam niewyraźnie głos mojej matki dochodzący zza drzwi. Był on jednym z bodźców, które przyczyniły się do mojego obudzenia. Jednak nic sobie z tego nie robiłam i mrucząc cicho pod nosem jakieś niewyraźne, pojedyncze słowa, przewróciłam się na drugi bok, przykrywając jeszcze szczelniej kołdrą. Ledwo co nadeszła jesień, a już daje nieźle w kość. Za przykład podając chorobliwie zimną temperaturę na zewnątrz i silny, zimny wiatr.

Od Noelii cd. Trace'a

Wysiadłam z samochodu, poprawiłam włosy i oparłam się o dach maszyny. Po podwórku biegało jakieś dziecko. Co chwilę przyglądało się mojej postaci, wnikliwie analizując mój wygląd. Była to chyba dziewczynka. Wydaje mi się, że wystraszyła się mnie w momencie, w którym obdarzyłam ją psychopatycznym uśmiechem. Złapałam za paczkę czerwonych Marlboro i odpaliłam jednego żarową zapalniczką. Dziecko pobiegło w głąb podwórza, podczas, gdy ja delektowałam się zatruwaniem swoich płuc. Moje dłonie były na wyczerpaniu sił. Schodząca skóra, wystające kostki i sine zgięcia. Strzeliłam karkiem. Odwróciłam się na chwilę w stronę bramy. Wyśledziłam wzrokiem poruszającą się w szybkim tempie postać, kierującą się najprawdopodobniej w moim kierunku. Wiedziałam, że to on. Szedł zły, wściekły wręcz, a z mojej twarzy nie znikało zadowolenie. Rzuciłam filtr na ziemię i zgniotłam stopą. Mężczyzna nerwowo łapał się co chwilę za pasek. Chyba myśli, że jestem za głupia, aby wiedzieć, że ma przy sobie broń. Ja czegoś takiego nie potrzebowałam. Albo zabije mnie tu i teraz tak, abym nie była przygotowana, albo popełni duży błąd i mnie nie zaskoczy. Facet otworzył bramkę i podszedł do mnie.
- Odejdź stąd. - powiedział bezdusznie, spokojnie, na jednym wdechu. Zaśmiałam się.
- Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? - spojrzał na mnie nieco zmieszany - To oczywiste, że zaraz będziesz chciał mnie oddać w ręce policji, ale nie ze mną te numery. Naprawdę chcesz powtórkę z rozrywki? - pokazałam mu jego odcięte palce, widniejące w woreczku - Tylko pamiętaj, że powtórka będzie gorsza i nie skończy się tylko na tobie.
Mężczyzna wybuchnął złością. Nie myślał najwidoczniej. Kurczowo złapał za broń, widniejącą za paskiem, na co ja odpowiedziałam trójkątem na szyi. Miałam go teraz w uścisku przedramienia. Drugą ręką sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam małą strzykawkę. Chwilę później widniała już ona na krtani Trace'a. Wyszeptałam spokojnie Śpij po czym owinęłam go kocem termicznym i wsadziłam na tylne siedzenie samochodu. Ale tak jak obiecywałam, nie skończy się na nim. Otworzyłam lekko uchyloną bramkę. Lekkim krokiem udałam się w kierunku budynku. Dziewczynka, która wcześniej mnie obserwowała, nadal przebywała na podwórku. Podeszłam do niej blisko. Dziecko odwróciło się i po chwili przyglądania się mi, zaczęło uciekać, jednak nie długo. Chwyciłam ją za rękaw, a usta zakryłam dłonią. Przez chwilę, ta mała istota jeszcze się wierzgała, ale po daniu lekkiej dawki środków usypiających zasnęła tak, jak jej wujaszek. Wrzuciłam jej małe ciałko na tył i ruszyłam z piskiem opon w stronę nowego miejsca tortur.
~*~
Stara, ciemna piwnica. A może bunkier. A może coś jeszcze innego. Trace nie dowie się łatwo, gdzie jest. trzymałam w dłoni trzy ostrza - Maczetę, tasak i brzytwy. Rozłożyłam je na półce. Po nich poszły piły, rozżarzone, metalowe druty i igły. Wydaje mi się jednak, że moim ulubionym narzędziem był kastet i trzy kosy. Chciałam wykonać te wszystkie czynności sama, bez pomocy ostrzy. Chciałam własnymi pięściami wygrać tą wojnę. Wyniosłam ciała z samochodu. Trace'a położyłam przy dwóch rurkach. Każdą dłoń przywiązałam do innej. Dziewczynkę natomiast użyję do innych celów. Dałam jej kilka tabletek pobudzających. Jej pierwszą reakcją był oczywiście płacz, jednak zaraz uspokoiła się i słuchała moich poleceń. Dałam jej kilka ostrzy.
- Kiedy twój wujek się obudzi, masz mu te ostrze wbić mocno w piszczel. Wiesz, gdzie jest piszczel? - zaprzeczyła - Eh... Dlatego nie lubię dzieci. - pokazałam jej na mojej nodze, gdzie ma trafić. Kiwnęła głową, jednak cały czas była bardzo przestraszona. Usiadłam na krześle. Kilka chwil później powieki mężczyzny zaczęły się powoli podnosić. Na moją twarz wstąpił uśmiech. Bardzo szeroki uśmiech. Złapałam za trzy, wcześniej wspomniane, ostrza i podeszłam do mojej ofiary. Ponownie... 
- To co kochany? Od czego zaczynamy? - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a kiedy nic nie odpowiedział, złapałam za jego nogę i zawołałam dziewczynę.
- Nie radzę się szarpać, bo jej pomogę. 
Zasłoniłam oczy dziecku i odliczyłam do trzech. Mały człowiek trafił idealnie w kość. Słychać było, że przy każdym ruchu faceta, kość łamię się coraz mocniej. Odsłoniłam jej oczy i szybko wyjęłam nóż. 
- Mówiłam, że powtórka będzie mocniejsza? - chwyciłam za kastet i wymierzyłam mu cios centralnie na nos. 
Trace?

28 wrz 2019

Od Bridget CD. Katfrin

Moja firmowa koszula nie nadawała się już do założenia i to wcale nie dlatego, że Orchidea pomyliła ją ze swoją kuwetą. Moja firmowa koszula była cała w szarlotce. Plamy na białym, udającym jedwab materiale, mogły się już nie odeprać. Gdy moja klientka zaczęła rozmawiać z Astrid, ja wyciągałam chusteczkę z kieszeni moich spodni (bądź co bądź, była zima, a jeżdżenie do pracy przepełnionym ludźmi autobusem zwiększało szanse na złapanie jakiegoś choróbska). Moja ręka zatrzymała się – nie spodziewałam się, że klientka będzie chciała wdać się z Astrid w dyskusję, bo w końcu to ja wyłożyłam się na jej stoliku i sprawiłam, że musiała poczekać na swoje ciasto dwa razy dłużej. Chwilę potem, po usłyszeniu słów czerwonowłosej, moja ręka omal nie podniosła się i nie wylądowała na jej policzku. Niesamowicie działała mi na nerwy już od momentu, gdy zobaczyłam jej podanie. Walliams często oddawał mi większość swoich obowiązków, zwłaszcza związanych z pracą papierkową. Wstępnie analizowałam nowych pracowników, których z miesiąca na miesiąc było coraz mniej. Zajmowałam się rachunkami. Wysyłałam kwiaty jego żonie, gdy wracał podpity do domu i nie chciała wpuścić go do środka. Stałam się jego asystentką pracującą za stawkę kelnerki, bo myślałam, że tak trzeba postąpić – był jedyną osobą, która chciała zatrudnić marnie wyglądającą dziewczynę, która przyjechała do wielkiego miasta na studia, choć jeszcze rok wcześniej leżała na polu obok wściekle machającej ogonem krowy. Momentami byłam tak okropnie nieasertywna, że gdy wracałam do domu, byłam zszokowana swoim własnym zachowaniem bardziej niż gustem Ellen, jeśli chodziło o facetów.

27 wrz 2019

Od Trace'a C.D Noelia

Wpatrywał się w zrekonstruowane operacyjnie kolano, które uległo kolejnej dewastacji podczas akcji. Chwilę po operacji usłyszał ostatnie ostrzeżenie od lekarza ortopedy, albo zadba o poszkodowaną część ciała, albo czeka go kalectwo do końca życia. Zabijając kolejnych wrogów i uciekając z powrotem do konającej blondynki postawił sobie sprawę jasno, dość. Zamierzał zamknąć się w swoich czterech ścianach, poświecić czas wolny na powrót do zdrowia i naprawę kolejnych samochodów. Już nawet zdołał zapomnieć, jaką frajdę sprawiało mu wybrudzenie ciuchów smarem, bądź olejem, którego zmycie czyniło z prawdziwym cudem. Jego myśli krążyły wokół własnej przyszłości, o którą nie martwił się zbytnio do obecnych wydarzeń. Słuchając wyjaśnień komisarza na temat udanej łapanki, był pod wrażeniem tak szybko zaplanowanej akcji . Jednak czy złapanie tych ludzi gotowych do oddania życia w imię ich chorych poglądów, mogło coś wnieść do zamknięcia wielu spraw? O tym mogła mu jedynie powiedzieć Noellia, której stan nie był zbyt ciekawy. Jednak czy specjalnie się tym przejmował? Odpowiedź była łatwa do przemyślenia, nie.
Pierwszy raz od dłuższej chwili zawiesił wzrok na swoim byłym partnerze zawodowym, który odwiedził go w szpitalu. Nie mógł jednak przyjąć do siebie rzeczy, jakie mężczyzna starał mu się przebić do bańki. Za każdym razem kiwał przecząco.

25 wrz 2019

Jonathan Christopher Herondale



Źródło: Daniel Bederov.
Motto: „If you wanted me to rip my clothes off, you should have just asked.”
Imię: Nazwano go Jonathan, co samo w sobie jest według niego zbyt długim i oficjalnym imieniem. Na domiar złego na drugie ma Christopher, co jego zdaniem jest już tragedią. Jonathan Christopher. Imiona są męskie i twarde w wymowie, ale nie zmienia to faktu, że ich długość mu nie leży, dlatego przedstawia się wszystkim jako Jace i to właśnie imię przyległo do niego na stałe. Większość jego znajomych nawet nie wie, że nie jest ono prawdziwe. Tak jest prościej.
Nazwisko: „Herondale, do twoich usług”
Wiek: Może tego po nim nie widać, ale to już dwadzieścia jeden lat na karku.
Data urodzenia: Dwudziesty czwarty czerwca.
Płeć: Mężczyzna.
Miejsce zamieszkania: Posiada własny przestronny apartament w jednej z bogatszych dzielnic miasta. Miejsce jego zamieszkania jest urządzone w nowoczesnym stylu, można wręcz uznać, że z niejakim przepychem, gdyż nikt na wyposażeniu nie oszczędzał. Wiele dużych pokoi, najnowsze meble wprost z drogich sklepów, wszędzie stawiano na jakość. Niejedna panienka chciałaby zostać na noc w jego wielkim, miękkim łóżku, przespacerować się rano przez schludne, przestronne pomieszczenia, wyjrzeć przez olbrzymią szklaną ścianę z widokiem na Avenley i zjeść pyszne śniadanie w nowoczesnej, świeżo zaopatrzonej kuchni.
Orientacja: Heteroseksualny.
Praca: Jak sam to kiedyś określił - pracuje swoją twarzą, wyglądem. Jest fotomodelem, w dodatku znanym i rozchwytywanym, gdyż bardzo wybił się w tej branży. Niejedna dziewczyna ma na jego punkcie obsesję.
Charakter: Widzisz ten pewny siebie uśmieszek? Zaciętą minę? Lekko uniesione brwi? Jace Herondale z krwi i kości zbliża się ku tobie. Czy masz się bać? Może.
Jonathan od zawsze uchodził w towarzystwie za tego opanowanego, nauczonego by nie ukazywać zbędnych emocji chłopaka. Jest niezależny i nie poddaje się woli innych. Ma cięty dowcip i sarkastyczny sposób bycia. Początkowo traktuje ludzi z pewnym dystansem. Jego poczucie humoru niejednokrotnie ujawnia się w dziwny, nietypowy sposób, między innymi poprzez sarkazm czy czarny humor. Czasem trudno rozróżnić, czy żartuje, czy mówi poważnie. Przejawia lekceważący stosunek do wielu osób, zachowuje się arogancko, uchodzi przez to za egoistę. Ma też lepsze cechy charakteru. Jest sumienny, obowiązkowy i sprawiedliwy, daje z siebie wszystko by coś osiągnąć. Charyzmatyczny i nonszalancki. Dobry z niego lider. Korzysta ze swoich dobrych manier, gdy chce zrobić na kimś dobre wrażenie. Momentami zachowuje się jak flirciarz, lubi, gdy dziewczyny go podziwiają, ale nie do przesady - nie ciągnie żadnej do łóżka ani nie wykorzystuje w żaden inny sposób. Czasem jest aż zbyt pewny siebie. Mimo wszystko, pod całą tą powłoką kryje się udręczona, zmęczona dusza wypełniona wewnętrznym gniewem, który nie potrafi znaleźć dobrej drogi ujścia. Rzadko kiedy pozwala sobie na ukazanie uczuć. Wszelaka słabość jest przez niego skrzętnie ukrywana. Jeszcze nie spotkał osoby, przed którą mógłby się otworzyć.
Hobby: Interesuje się wszelakim sportem, sztukami walki, łucznictwem, bronią, modelingiem, grą na instrumentach i przede wszystkim swoimi włosami. Rzadko kiedy zdradza innym swoje uwielbienie w stosunku do poezji.
Aparycja|
- wzrost: Sto osiemdziesiąt sześć centymetrów.
- waga: Siedemdziesiąt jeden kilogramów.
- opis wyglądu: Wysoki, umięśniony, zdecydowanie przystojny mężczyzna. Jego ciemne, miękkie włosy, na punkcie których ma obsesję, są zazwyczaj zaczesane do góry bądź najzwyczajniej w świecie roztrzepane. W  oczach o kolorze zniewalającego błękitu można zatonąć. Ma wyraźnie zarysowaną linię szczęki i widoczny delikatny zarost. Jego brwi są ciemnie, nos lekko haczykowaty, a usta przyjemne w dotyku. Ma ładnie wyrzeźbioną klatkę piersiową, na którą wręcz nie można się napatrzeć. Jest dobrze zbudowany. Jego palce u rąk są szczupłe i długie, na przedramionach można dostrzec wyraźnie wystające żyły.  Ramiona pokrywają drobne piegi. Przeważnie chodzi w czarnych, skórzanych kurtkach.
- pozostałe informacje: -
- głos: Twardy, niski, męski, z lekką seksowną chrypką.
Historia: Jako dzieciak wiódł względnie szczęśliwe życie, ale wszystko oczywiście musiało się posypać. Jego ojciec wkręcił się w jakieś nie do końca legalne interesy, nie zwrócił wszystkich pieniędzy, i skończyło się to jego śmiercią. Został zamordowany we własnym domu na oczach swojego syna, czyli wówczas dziesięcioletniego Jace'a. Odbiło się to na chłopaku w zły sposób. Niedługo później jego matka popadła w depresję i nałogi z powodu straty męża, a trzy lata później, gdy Jonathan miał trzynaście lat, przedawkowała i umarła. Chłopak trafił do rodziny zastępczej, państwa Sariorie, którzy razem ze swoimi własnymi dziećmi przyjęli go bardzo ciepło. Szybko się zaaklimatyzował. Jego życie w tej rodzinie było bardzo szczęśliwe. Gdy miał siedemnaście lat, po raz pierwszy użyczył swojego wizerunku do reklamy męskich perfum. Później wszystko potoczyło się w miarę sprawnie i został początkującym fotomodelem. Jego życie częściowo runęło, gdy przybrani rodzice i rodzeństwo zginęli w wypadku samochodowym. Został sam. Rzucił się w wir obowiązków, piął w górę, na chwilę obecną jest rozchwytywanym i rozpoznawalnym fotomodelem, który wkłada w swoje działania całe swoje serce.
Rodzina: Bardzo drażliwy temat. Lepiej go nie poruszaj, jeśli nie chcesz przywołać demonów przeszłości.
| Sebastian Herondale – ojciec Jace'a – został zamordowany na jego oczach, gdy chłopak miał dziesięć lat.
| Anne Herondale – matka – wpadła po tym zdarzeniu w depresję i uzależniła się od narkotyków. Przedawkowała, gdy Jonathan miał trzynaście lat.
| Eliza i Mark Sariorie – przybrani rodzice, ludzie, którzy go adoptowali – przyjęli go jak własnego, prawdziwego syna. Byli wspaniałymi rodzicami, Jace pokochał ich całym sobą. Zginęli w wypadku samochodowym niedługo po jego osiemnastych urodzinach.
| Liz i James Sariorie – przybrane rodzeństwo, dzieci jego adopcyjnych rodziców – ich trójkę łączyła prawdziwa więź, troszczyli się o siebie nawzajem. Traktowali go, jakby był ich biologicznym bratem. Umarli w wypadku razem ze swoimi rodzicami.
Partner: Miał w swoim życiu kilka dziewczyn. Z jedną był nawet prawdziwie szczęśliwy, ale związki się kończą, a partnerzy odchodzą, tak też niejaka Emily uznała, że to nie to czego szuka i zerwała z nim. Od tego czasu minęły ponad dwa lata, a on nie związał się z ani jedną, mimo że wiele było nim zainteresowanych. Nie jest typem, który bezmyślnie zalicza panienki i chwali się tym wszystkim. W jego przypadku zawsze chodzi o uczucia.
Potomstwo: Brak.
Ciekawostki:
| Pali.
| Na palcu lewej dłoni nosi pierścień.
| Kocha zakładać skórzane kurtki.
| Uwielbia śmieciowe żarcie.
Zwierzęta: Jako prawdziwy miłośnik zwierząt, jest właścicielem kilku. Po śmierci swojej kochanej starej labradorki Maggie, zaadoptował drugą, obecnie trzyletnią biszkoptową Sally, wcielenie słodyczy i łagodności. Dawniej uratował bezdomne, umierające kocię i tak też w jego domu pojawił się teraz już ponad roczny szary kocurek Gilbert. Oprócz tego, zaszalał i zakupił sześciomiesięczną przeuroczą suczkę rasy mudi, którą nazwał Effy, a całkiem niedawno do tego zwierzyńca dołączył również Nero, roczny owczarek niemiecki długowłosy, wzięty od znajomych, którzy niestety już nie mogli się nim zajmować. Cała czwórka zwierzaków dogaduje się ze sobą bardzo dobrze.
Pojazd: Pierwsze cacko i drugie cacko.
Kontakt: ♥♥♥Tommy♥♥♥

Od Mallory do Noelii (+12)

        Drzwi za moimi plecami cicho trzasnęły. Z ulgą zsunęłam wysokie szpilki z nóg, sięgnęłam palcami do wymyślnego upięcia na mojej głowie, pościągałam wszystkie gumki i pozwoliłam lokom spłynąć swobodnie po moich ramionach. Mieszkanie było puste. Tyler miał wrócić jakoś w nocy.
        Ostatnie, długie tygodnie wywróciły moje życie do góry nogami, przynajmniej częściowo. Przynajmniej w wersji znanej każdemu. Przynajmniej do czasu zapadania zmroku.
        Stanęłam przed lustrem, podziwiając zmianę, która zdążyła zajść we mnie od czasu, gdy zmieniłam swoje życie na bardziej luksusowe. Ze szklanej tafli czujnym wzrokiem obserwowała mnie ładna dziewczyna, która nabrała tu i ówdzie kształtów, dzięki przybraniu kilku brakujących kilogramów. Jej twarz pokrywała duża ilość makijażu, tudzież szpachla cementu, włosy uwolnione z wymyślnego warkocza żyły własnym życiem, a delikwentka ubrana była w opinającą ciało białą koszulę z rękawami podciągniętymi do łokci i krótką czarną spódnicę odsłaniającą długie nogi. Stała boso, a niedaleko drzwi walały się dwunastocentymetrowe nowe szpile, w których biada jej była chodzić cały dzień.
        Krótko mówiąc: to nie byłam dawna ja.

Od Katfrin CD. Dustina

- Cóż... W takim razie miło poznać. Cóż... Może miałabyś ochotę na jakąś kawę lub herbatę w jakiś dzień? - zapytał, a ja na jego słowa uniosłam delikatnie lewą brew w geście zdziwienia. Jego pytanie lekko mnie zszokowało. Ale wypicie kawy to przecież najlepszy pomysł na świecie. Każdy kto mnie zna wie, że za filiżankę dobre kawy jestem w stanie zrobić krzywdę. Westchnęłam i uniosłam delikatnie głowę by spojrzeć na chłopaka.
- Pierw zatamuj krwawienie potem pogadamy - powiedziałam jedynie i wyjęłam portfel, a z niego swoją wizytówkę i wręczyłam ją chłopakowi.
- Zadzwoń jak poprawisz buźkę - rzekłam jedynie z lekkim uśmiechem i odwróciłam się na pięcie by wsiąść do samochodu i odjechać. Kiedy odpaliłam silnik spojrzałam w lusterko. Chłopak odwrócił się i zmierzał w kierunku tylko mu znanym. Uśmiechnęłam się lekko i wyjechałam z parkingu chcąc wrócić do domu i iść wreszcie spać. Dawno nie przespałam całej nocy. Westchnęłam i sięgnęłam po komórkę, którą miałam w torbie. Ruch uliczny był wręcz żaden dlatego pozwoliłam sobie na wolne jechanie i wygrzebanie telefonu. Kiedy go znalazłam od razu wybrałam numer brata chcąc się z nim dogadać. Jednak ten jak zawsze nie odbierał. Wywróciłam oczami i położyłam telefon na desce rozdzielczej.  Kiedy wreszcie dojechałam do domu i rozpakowałam zakupy zrobiłam sobie herbatę i małą kolacje w formie białka z bananem. Kiedy ruszyłam na górę założyłam swoje kolorowe kapcie. W czasie drogi do sypialni zjadłam swoją kolacje, a bidon odłożyłam na szafkę pamiętając żeby go jeszcze dziś znieść. Kiedy weszłam do sypialni zabrałam swoją piżamę, która leżała na łóżku idealnie złożona. Żartuje. Rano śpieszyłam się tak bardzo, że nawet dziś łóżka nie muszę ścielić. Zabrałam swoją bluzkę i spodenki by ruszyć z ciepłą herbatą do łazienki, a tam ułożyć się w wannie.

Od Taylor

Środa, 07:23
     — Taylor!
     Przewracam się z boku na bok, uparcie ignorując dochodzące mnie z dolnego piętra męskie głosy. Właściwie, jeden głos, chociaż czasami wtórują mu aktorzy z serialu lecącego w telewizji. Wciskam douszne słuchawki nieco głębiej, wolną dłonią wyszukując telefonu gdzieś w zakamarku pościeli, po czym zwiększając głośność na możliwe maksimum. Dodatkowo zakrywam niezasłonięte ucho leżącą obok poduszką, tak dla możliwego zabezpieczenia przed nawoływaniem ojca. W końcu zawsze mogę wybronić się tym, iż nie usłyszałam własnego imienia, nic specjalnego.
     — Taylor!
     Powtarzasz się, przebiega mi przez myśl, przewracam więc oczyma i staram się nie przerywać sobie błogiego odpoczynku. Przerzucam nogę przez pościel z taką siłą, że uderzam nią o łóżkową deskę, nie mówiąc już o tym, iż akurat był to piszczel. W myślach przeklinam ojca raz po raz, w pewnej chwili zaczynam się wyżywać na trzeciej poduszce leżącej najbliżej ściany, ściskając ją najmocniej jak potrafię. W międzyczasie zmieniam piosenkę na nieco mocniejszy rock, który skutecznie zagłusza kolejne nawoływania. Kto by się tym przejmował?

Mallory Taissa Moore

Źródło: Nina Dobrev
Motto: I want more.
Imię: Hi. I'm Mallory. Mallory who? Mallory Taissa.
Ma dwa imiona, z czego przedstawia się jedynie pierwszym. Brzmi ono Mallory [czyt. Malori] i jest na tyle oryginalne oraz ma ładne, melodyjne brzmienie, że dziewczynie się podoba. Drugim imieniem jest Taissa. Nadane zostało na cześć jej świętej pamięci babki od strony ojca, nigdy jednak o nim nie wspomina i mało kto wie, że Mallory w ogóle posiada drugie imię. Praktycznie nikt nie zwraca się do niej jakimikolwiek skrótami, zazwyczaj mówią do niej po nazwisku bądź pierwszym imieniu. Jeśli jednak już tak zależy ci na skracaniu tych siedmiu dźwięcznych literek, możesz zwracać się do niej Mall, o ile jesteście sobie na tyle bliscy, byś nie dostał za to kopa w żołądek.
Nazwisko: Krótkie, proste, odziedziczone o dziwo po matce. Moore.
Wiek: Całkiem niedawno wybiło jej lat dwadzieścia, co oznacza, że już od dłuższego czasu jest osobą pełnoletnią. Wcale nie znaczy to jednak, że jej zachowanie jest na tyle dojrzałe na ile prawdopodobnie być powinno. Stanowczo nie radzę też nazywania jej starą, może się to dla ciebie niezbyt przyjemnie skończyć.
Data urodzenia: Urodziła się dwudziestego piątego grudnia, więc oczywistym jest, że nigdy urodzin nie obchodziła.
Płeć: Piękna, ponętna, doskonale zdająca sobie sprawę ze swoich kształtów i atutów, zwodząca i uwodząca kobieta.
Miejsce zamieszkania: Mallory jest osobą żyjącą bez własnego kąta. Każdą noc spędza gdzie indziej, innymi słowy jest bezdomna, choć nie lubi używać wobec siebie tego określenia. Dobrze radzi sobie z takim stanem rzeczy i nie potrzebuje własnego lokum.
Orientacja: Nietrudno było jej dojść do tego, że należy do środowiska lgbt. Czuje pociąg zarówno do kobiet jak i do mężczyzn. Ma za sobą przygody z osobami obu płci. Jest biseksualna.
Praca: Oficjalnie pracy nie posiada. W praktyce utrzymuje się, zarabiając pieniądze podczas wykonywania szemranych interesów i od czasu do czasu dorabiając własnym ciałem. Chwyta się czego się da, by przeżyć.
Charakter: „Mallory jest osobą, która nie dba o nikogo prócz samej siebie. Ona nie jest zdolna do uczuć, a zwłaszcza miłości.”
„To Mallory. Ona kocha grać w gierki i oszukujesz sam siebie, jeśli myślisz, że możesz ją w tym pokonać lub dowiedzieć się, do czego tak naprawdę dąży.”
„Czy ty naprawdę wierzyłeś w to, że ona nie ma planu B? A jeśli plan B nie wypali, to planu C? A później planu D? Najwyraźniej jej nie znasz.”
„Prawdą jest, że od zawsze była kłamliwą, egoistyczną, wredną, manipulującą wszystkimi jak jej się tylko podoba suką.”
„Niewiele o niej wiadomo. Nie ufa ludziom ani nikt nie ufa jej. Nie pozwala innym dowiedzieć się o sobie zbyt wiele.”
„Sarkazm jest w jej ustach bardzo skuteczną obroną.”
„Jesteś Mallory. Wygrasz to, jak zawsze, a oni będą błagać na kolanach o twoje przebaczenie.”
Sumując wypowiedzi osób, które znają ją chociaż trochę — nie licz na to, że Mallory może być dobrą, kochaną czy przyjacielską osobą. O nie. To jedna z gorszych suk spacerujących po tym mieście, a w jej sercu nie ustrzeżesz zbyt wiele dobra. Zahartowana przez życie stworzyła wokół siebie gruby, obronny mur, który nie dopuszcza do niej żadnych ciepłych uczuć. Jej tok myślenia przedstawia się w ten sposób — "mam to gdzieś". Nie przejmuje się niczym, wszystkie złe jak i dobre słowa spływają po niej jak po kaczce. Nie udaje nikogo, nie ma do tego żadnych powodów. Jest jaka jest, pełna wad, których nie ukrywa. A wręcz przeciwnie, z dumą prezentuje je światu. Możesz ją zaakceptować, możesz nie, w obu sytuacjach rób co chcesz, ponieważ ona nawet nie zainteresuje się twoją opinią. Włada sarkazmem i rzuca wredne komentarze naokoło, rzadko kiedy odezwie się w normalny sposób. Traktuje innych z góry i specjalnie pokazuje swoją wyższość. Cholernie sprytna, posiada plany wewnątrz planów. Jest z góry przygotowana na wszystko, każdą możliwą opcję. Ma zaplanowany każdy kolejny ruch. Pewna siebie, wygadana, potrafi zjednać sobie niejednego. Egoistyczna. Okręca innych wokół własnego palca, by tańczyli jak jej akurat najbardziej odpowiada. Jeśli coś robi, daje z siebie przy tym dwieście procent. Dobrze przykłada się do każdego zleconego jej zadania. Doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej seksualności i seksapilu i wykorzystuje to, uwodząc zarówno mężczyzn jak i kobiety. Uwielbia seks, ale nie lubi się wiązać, być ograniczana, z tego właśnie powodu nie wplątuje się w związki. Może się wydawać sztywna, lecz w rzeczywistości jest wręcz na odwrót — jest wyluzowana, chodzi na imprezy, często się śmieje i nie rezygnuje z kontaktów z innymi. Twarda i niezależna, poradzi sobie w każdej sytuacji. Jeśli dojdzie do tego, że ją zdenerwujesz, nie zdziw się, że nie będzie miała żadnych zahamowań by ostro ci się odpłacić, z dużą nawiązką. Trudno przewidzieć jej zachowania, właściwie nie da się tego zrobić. Jest silna psychicznie, nie dasz rady jej złamać żadnym sposobem. Odważna. Zawsze nastawiona na swoją wygraną. Lubi się stroić, ale nie w ciuszki księżniczki, a w ubrania w ciemnych kolorach, które wyrażają jej osobowość. Nie zdradza wiele o sobie, na pewno nie jest typem osoby żalącej się na swój żywot. Woli działać niż zbyt wiele myśleć. Robi wszystko w swoim interesie i jeśli nagle się tobą zainteresuje, wiedz, że na pewno nie z dobroci serca, a pewnie dlatego, że potrzebuje wykorzystać cię lub twoje informacje do kolejnego ze swoich planów. Mimo to, umie zachować znajomość. Nawet przyjaźń, zwłaszcza, gdy do czynienia ma z kimś, kto tak jak ona twardo stąpa po ziemi. Jeśli już przywykniesz do jej charakteru, wszystko możliwe.
Wbrew pozorom, nie była taka od zawsze. Ciąg wydarzeń w jej życiu stopniowo zmieniał ją w taką, jaka teraz jest. To specyficzna osoba z trudnym charakterem. Albo się przyzwyczaisz, albo nie, wszystko zależy od ciebie. Taka już jest i tego się nie zmieni.
Hobby: Wbrew pozorom i swojej sytuacji życiowej, Mallory posiada wiele różnych zainteresowań. Nie warto jednak teraz o nich wspominać, ponieważ tak czy siak dziewczyna nie ma możliwości rozwijania swoich pasji.
Aparycja|
- wzrost: Metr sześćdziesiąt dziewięć. Często zakłada buty na podwyższeniu bądź z koturnem, by dodać sobie centymetrów, bo chciałaby być wyższa.
- waga: Równe pięćdziesiąt pięć kilogramów, uważa, że w sam raz.
- opis wyglądu: Mallory niekwestionowanie należy do urodziwych kobiet, które potrafią uwieść samym pięknym uśmiechem. Jej czysta cera ma oliwkowy odcień. Ma śliczną twarzyczkę o dużych, czekoladowych oczach, które z pewnością przykują twoją uwagę uroczymi, łobuzerskimi ognikami w nich, długie czarne rzęsy i równe brwi. Jej malinowe usta są pełne i miękkie, a zęby idealnie białe oraz proste. Posiada urocze dołeczki w policzkach, które widać, gdy szczerze się uśmiechnie. Łatwo ulec, widząc jej magnetyzujące spojrzenie. Ma gęste, długie, naturalnie pofalowane włosy w kolorze ciemnego brązu. Jest wysoka. Ma wręcz idealną, szczupłą sylwetkę, długie nogi, zaokrąglone biodra i wyraźnie widoczne obojczyki. Paznokcie jej delikatnych dłoni są zawsze zadbane. Ma swój własny, pasujący do niej styl ubierania.
- pozostałe informacje: Brak.
- głos: Jennifer Lopez
Historia: Wyobraźmy sobie szczęśliwą rodzinkę – mąż, żona, upragnione i długo wyczekiwane dziecko. Początkowo czysta sielanka. Szczęście i dobra passa trwające kilka lat. I wtem, nagle, bez żadnych słów wyjaśnienia, mąż a jednocześnie ojciec odchodzi do innej. Zostawia załamaną i oszukaną żonę oraz siedmioletnią córkę i znika z ich życia raz na zawsze. Matka szybko musi znaleźć pracę, by zarabiać na rodzinę. Ledwo utrzymuje siebie i swoją córeczkę, z trudem wiąże koniec z końcem. Dwa lata później obie zostają eksmitowane z mieszkania. I tak oto dziewięcioletnia Mallory oraz jej rodzicielka po raz pierwszy trafiają na bruk.
Nie było łatwo. Było cholernie trudno. Sypiały w noclegowniach dla bezdomnych, kradły, robiły co się da, by dostać trochę jedzenia i ubrań. Ale jakoś żyły, chociaż bez perspektyw na lepsze życie. Niestety, świat Mallory zawalił się po raz kolejny, gdy w wieku trzynastu lat została po prostu zostawiona na pastwę własnego losu. Jej matka wyjechała z nowo poznanym facetem i porzuciła własną córkę. Ta została zmuszona do przyzwyczajenia się do nowej sytuacji. Próbowała sobie poradzić, żyjąc sama, bez stałego dachu nad głową. Nie było aż tak źle, jak początkowo przewidywała. Zahartowana przez życie kontynuowała robienie wszystkiego, by sobie poradzić. Niespełna rok później poznała chłopaka. Był już pełnoletni. Zamieszkała u niego na kilka miesięcy, to była dla niej prawdziwa odskocznia od jej poprzedniego życia. Czuła się kochana. Zajmowała się domem, jego nie było całymi dniami. Pewnego razu postawił jej ultimatum – dalej będą parą, jeśli dziewczyna odda mu się całkowicie. Obawiająca się ponownego wyrzucenia na bruk, a poza tym zakochana w chłopaku, zgodziła się na ten układ. I tak oto straciła dziewictwo w wieku czternastu lat. Tydzień później zerwał z nią, wykopał z mieszkania i uciął kontakt tak czy siak.
Następne kilka lat chwytała się czego się da, by przeżyć. Doszło nawet do momentu, gdzie musiała zacząć uprawiać prostytucję tylko dlatego, by mieć za co kupić coś do jedzenia. Im była starsza, tym było łatwiej wyżyć. Nawiązała współpracę z jednym z gangów. Zaczęła wykonywać dla nich zadania, co swoją drogą robi do dziś. Pieniądze płynęły, ona była zadowolona, nabrała pewności siebie i zaczęła je wydawać na co tylko chciała. Obecnie utrzymuje odpowiedni poziom, może pozwolić sobie na różne rzeczy, ale nadal nie ma dachu nad głową. Przyzwyczaiła się do takiego życia. I jej historia nadal się toczy.
Rodzina: Zostawiona na pastwę losu jako dzieciak, najpierw przez ojca, potem przez matkę, woli o nich nie pamiętać i jeśli ktoś o nich pyta, twierdzi, że nie żyją.
Partner: Raczej nie nadaje się do związków. Stawia głównie na seks, nie lubi zobowiązań. Brak.
Potomstwo: Mallory w roli matki to coś, co po prostu nie mogłoby się dobrze skończyć. Nie ma, nie planuje.
Ciekawostki:
| Uwielbia nosić szpilki.
| Kochała kogoś tylko raz: została potraktowana w dosadni, niezbyt miły sposób, a po tym wydarzeniu jej uczucia wygasły i nigdy więcej nie zakochała ani nie zauroczyła się w nikim.
| Lubi motory.
| Utrzymuje wiele relacji typu "friends with benefits".
| Kocha niezdrowe jedzenie i mimo ciągłego zapychania się nim, nie tyje.
| Uwielbia owczarki niemieckie.
| Dobrze gotuje.
| Gdy miała siedemnaście lat, ojciec próbował się z nią skontaktować; zignorowała go.
| Za czasów dzieciaka miała wypadek, cudem przeżyła, później musiała uczęszczać na rehabilitację.
| Nienawidzi szpitali.
| Okazjonalnie pali, pije i bierze; nie nałogowo.
| Dwukrotnie została postrzelona.
| Pije kawę przy każdej możliwej okazji.
| Ma problemy ze snem.
| Obawia się ponownego stanięcia twarzą w twarz z matką.
Zwierzęta: Brak.
Pojazd: Własnego nie posiada.
PD: 150
Inne zdjęcia: klik
Kontakt: ♥♥♥Tommy♥♥♥

24 wrz 2019

Od Michaeli C.D Carneya (+12)

 Zakryłam usta dłońmi, próbując zdusić kolejny atak płaczu spowodowany szokiem. Dygocząc ze strachu, wciąż opierałam się o stół z paskudną świadomością tego, że akt wykorzystania mógł mieć miejsce. Minął zaledwie kwadrans spędzony na  posępnych przemyśleniach, a w mieszkaniu zawitał Adrien, rzucając beznamiętnie “Cześć” gdzieś w przestrzeń, jednakże jego uszy nie doczekały się odpowiedzi.
– Co jest, mała? – spytał, przeżuwając czerstwą bułkę znalezioną gdzieś w kuchni.
– On tu był – zdołałam wyłkać między spazmami szlochu. – Jest źle – dodałam nieustannie trzęsącym się głosem.
Chłopak nie odpowiedział od razu.
– Pamiętasz, jak coś sobie obiecaliśmy? – przełknął nieświeże pieczywo, robiąc kilka długich kroków w moją stronę.
– Ta, wiem, pamiętam – mimowolnie w moich oczach błyszczących od łez pojawiła się iskierka radości na myśl o wspomnieniach z minionych lat.
– Będę przy tobie – wyszeptał, stając tuż przede mną. – Przepraszam, że wcześniej powiedziałem, że wycofuję się z tego bagna. Wszystko będzie dobrze, mała – wymawiając ostatnie słowo, uniósł mój podbródek palcem wskazującym i środkowym. Obydwoje zamilkliśmy, ale w tamtej chwili wypowiadane słowa były już zbędne. Jedno stęsknione spojrzenie wyrażało wszystko. Nasze łaknące siebie nawzajem usta w zawrotnym tempie połączyły się w długim, żarliwym pocałunku. Ubrania zerwane  z perfekcyjnego ciała chłopaka znalazły swoje miejsce na podłodze, natomiast my sami padliśmy na łóżko, nie odrywając się od siebie.
– Tęskniłem za tobą – wysapał wprost do mojego ucha. Mokrymi wargami przeniósł się na skórę na mojej szyi, którą następnie zaczął przygryzać i zasysać, co wywoływało u mnie pomruki zadowolenia. Jego dłonie błądziły po moim ciele, jednakże zadecydowały się brutalnie ścisnąć pośladki. Po chwili biodra Adriena wykonały gwałtowny ruch, czemu towarzyszył mój donośny krzyk. Nasze nierówne, coraz szybsze oddechy przeplatały się wzajemnie, chłopak wyznaczał tempo. W końcu nasze syki i jęki przeobraziły się w głośne zawodzenie. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, ale tym razem spowodowany niewysłowioną przyjemnością. Grę rozgrzanych, połączonych ciał doskonale dopełniło przedłużone, błogie westchnienie Adriena. Zamroczony umysł upomniał się o chwilę odpoczynku, głębokiego snu, w który zapadłam zaraz po oparciu głowy na unoszącej się klatce piersiowej współlokatora. Mogłam przypuszczać, że niebieskooki oddał się objęciom Morfeusza kilka sekund po mnie.

23 wrz 2019

Od Amy C.D Hangagog

Podziwiałam Hangagoga. Znał się tak samo dobrze na koniach, jak ja na swoich pupilach. Plecy wyprostowane, całą swoją uwagę skupiał na jeździe. Nawet nie spoglądał w moją stronę. Moje zwierzaki zostały tym razem w domu, i dobrze. Ja za to opierałam się o płot, przytrzymując twarz na opartym łokciu i wystawionej dłoni. Nie mogłam się napatrzeć na dwójkę przede mną. Westchnęłam cicho pod nosem i nawinęłam kosmyk włosów na palec. Mimowolnie zerknęłam na swoje już pozdzierane paznokcie. Wypadałoby coś z tym zrobić po powrocie do domu. Może kotki? Ostatnio znalazłam, jak można zrobić kocie główki i fajnie byłoby to wypróbować. A może by tak spróbować namalować podkowy? Parsknęłam śmiechem na tę myśl. Och Amy… Znowu powróciłam wzrokiem do Hangagoga na koniu. I o czymś sobie przypomniałam.
Jaki był dzisiaj dzień tygodnia? Wczoraj był czwartek… czyli dzisiaj mamy piątek. A przecież dostałam jeszcze zaproszenie od Hangagoga na sobotę. No nieźle. Pójść, nie pójść? Dostałam zaproszenie, nie wypadałoby odmówić...

22 wrz 2019

Od Kaia cd. Izzy

Wzdycham, po czym chwilę się śmieję. Ta dziewczyna ma w sobie taką samą cząstkę upartości, co ja. Różnica między nami polega jednak przede wszystkim na jej wykorzystaniu. Ja jestem uparty w swoim zamknięciu i izolacji, co jest dla mnie wygodne i wcale nie boję się do tego przyznać przed samym sobą. Jestem osobą obrzydliwe subiektywną i ustawiającą sytuację tak, aby mi było najwygodniej. Życie mnie nauczyło, że jeśli sam o to nie zadbam, to świat z czysta przyjemnością zniszczy całą resztkę mojego poczucia własnej wartości i zburzy wszystko, co próbowałem zbudować. Ona za to wygląda jakby jej droga była usłana tylko płatkami róż, a pomaganie całkowicie obcym osobom dodawało do tego wieczną tęczę nad jej głową czy coś podobnego.
Przenosi swój ciężar z jednego biodra na drugie, chyba w geście niecierpliwości czy poirytowania. No nie wiem, ja po prostu tak mam. Wyciągam do niej rękę.

21 wrz 2019

Od Louise C.D Noah

But I've got high hopes
It takes me back to when we started
High hopes
When you let it go, go out and start again
 High hopes
When it all comes to an end
But the world keeps spinning around

     Powinnam zrobić coś sensownego ze swoim życiem, poważnie. Całe to leżenie w łóżku całe dnie, oglądanie beznadziejnych seriali po kilka sezonów na raz i wchłanianie czterech tysięcy kalorii dziennie nie dość, że staje się nudne, to jeszcze źle wpływa na moje zdrowie. Przytyłam dwa kilogramy przez naprawdę krótki czas, platformę z serialami znam praktycznie na wylot, a z pokoju nie mogę wyjść, ponieważ drogę toruje mi nieokiełznany bałagan podłogowy. Czasami mam wrażenie, iż Louise zamieniła się miejscami z jakimś leniwym facetem bez planów na życie. Jest tak zimno, nawet nie otwieram okien, żeby się przewietrzyło, nawet jeżeli jest w cholerę duszno. Stopniowo zapuszczam tu korzenie i powrót do rzeczywistości na pewno nie będzie tak prosty, jak sobie wcześniej wyobrażałam. Mama delikatnie zasugerowała, żebym zapisała się do psychologa, może on ci pomoże, tylko z czym miałby mi pomóc, skoro nie mam żadnych problemów? To tylko zimowy dołek sezonowy, który minie mi wraz z upływem stycznia i lutego. Choć w podświadomości wciąż mam Noah, staram się nie myśleć o nim tak obsesyjnie. Dostałam jego list, przysięgłam Sammy, że to ja poczekam. No i czekam. Nie interesuje mnie to, ile będę czekać. Mogę leżeć w tym łóżku aż do momentu, w którym da mi jakiś sygnał. Przecież to robię, także nie mam żadnych wyrzutów sumienia (śmieszna sytuacja, przed chwilą mówiłam, że powinnam coś ze sobą zrobić).

20 wrz 2019

Od Caina cd. Candice

Jej nadzieja na porozumienie się ze mną jest naprawdę słodka, tyle że w społeczeństwie nie tak to działa. Obie strony muszą chcieć, a ja, bez cienia wątpliwości, nie chcę. Wyczuwam, że pragnie zakończyć tę ciągnącą się wojnę, ale mi to sprawia zbyt wiele przyjemności. Mam zajęcie. Mam coś, co sprawia, że czuję jakąś iskrę satysfakcji.
Już mam jej odpowiedzieć, po raz kolejny próbując się pozbyć, chociaż ze świadomości, bo nie ma opcji, aby się ode mnie odczepiła, ale świat najwyraźniej ostatnimi czasy, albo i jak zawsze, stoi przeciwko mnie. Zatrzymuję się gwałtownie, przez co dziewczyna o mało nie uderza we mnie i wiem to tylko, bo trzymając fragment mojej bluzy, delikatnie odpycha się ode mnie.
Tyle zakodował mój mózg podświadomie, bo całą uwagę skupiam na tym, co widzę przed sobą. Darren Wheeler i Pieprzona Meredith w tym samym czasie mierzą mnie spojrzeniem, różnica jest taka, że ten gnojek uśmiecha się prowokująco, jakby mu wszyscy święci pańscy rozum odebrali.
Savannah wspominała, że są w mieście. Czy się na to nastawiłem? Oczywiście. Czy byłem gotów się z nimi spotkać? Myślę, że tak.
Ale, do kurwy nędzy, co oni robią w tym miejscu?
- Hawthorne - moje nazwisko wypowiadane przez Darrena brzmi jak bluźnierstwo - Słyszałem, że tu grasz? Całkiem fajny występ.

19 wrz 2019

Od Candice C.D Cain

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że wyląduję w takiej pracy z trzema idiotami, którzy swoim błyskotliwym zachowaniem przewyższali samych siebie, wyśmiałabym go. Żałuję wszystkiego: swojej umiejętności świetnego rozumowania, zmysłu słuchu, który sprawia, że do moich uszu niepostrzeżenie wpadają słowa, których słyszeć nigdy nie chciałam (cześć, Jasper). Zabicie to zdecydowanie za łagodny werdykt. Pod ciężarem tłumionego gniewu moje włosy dawno musiały ewoluować z rudego odcienia na kolor buchającego ognia, bo tylko wtedy bez większego wysiłku mogłabym wyrazić, jak bardzo brakuje mi cierpliwości i słodkiego smaku dawnego życia przepełnionego dobrobytem. Mniej więcej za każdym razem, kiedy odzywał się Cain, choć ruszył brwią, prychnął, parsknął czy cokolwiek, przez moją głowę przemykała myśl, że może powinnam ułatwić sobie całą egzystencję i po prostu przyznać rodzicom, że moje pieniądze się skończyły. Oni z łatwością przekazaliby mi swoją pomoc, koszmar by się skończył, a każdy byłby przeszczęśliwy tym biegiem wydarzeń.

18 wrz 2019

Od Izzy cd. Kaia

Głupi, pretensjonalni mężczyźni. Mam wrażenie, że to oni kreują się na tych bardziej niedostępnych. "Nie mów do mnie teraz" - tak się zachowują. A już taki przypadek, z jakim miałam okazję przeprowadzić niezbyt normalną konwersację, przekracza swoje możliwości, jakby ustawiał sobie konkretny tryb pracy.
Nawet nie odwracam się, gdy chłopak opuszcza pomieszczenie. Od razu zrobiło się tu znacznie lżej, a sama atmosfera jakby zrzuciła parę kilo. Rozluźniam się na krześle i wbijam wzrok w lekarza, który jakimś cudem został mi przypisany w zastępstwie. Nawet nie wiem, po co dokładnie mnie tu wołali.
- Więc... - chrząkam, aby zwrócić na siebie uwagę i dać do zrozumienia, że nadal tu jestem. Lekarz jest tak wciągnięty w monitor, że odnoszę wrażenie, iż wcale mnie nie zauważa - O co chodzi?
- Doktor Wellington kazał przekazać pani te dokumenty. I przy okazji oddać wyniki - napotykam chwilowo jego wzrok, który natychmiast odwraca, dalej pisząc na klawiaturze. Poświęca więcej uwagi temu sprzętowi niż mi.
Czy mnie to drażni? Nie.
Po prostu uważam, że to marnuje mój czas.

Od Charlie C.D Brooke

     Czując znajomy ból w okolicach kolan i szumiącą w uszach krew, pakuję się do ostatniego autobusu kursującego tego dnia. Z głośników sączy się cicha muzyka, najpewniej puszczana z pendrive’a należącego do starego kierowcy, któremu do emerytury brakuje zaledwie miesięcy. Kiedy wchodziłam, kątem oka zerknęłam na jego profil — kilkudniowy siwy zarost, długie, podkręcone wąsy, praktycznie wyłysiały, jednakże od tego dzielą go wciąż dwa płaty przerzedzonych, osłabionych wiekiem włosów. Na sobie ma zasunięty aż po krtań stary sweter w kolorze nieco jaśniejszym, niż khaki, jednakże wciąż pozostający w jego barwie, z czerwonym logo na ramieniu. Sam pojazd wygląda tak, jakby nikt nie interesował się jego losem od wielu lat, jednakże staram się nie zwracać uwagi na podarte, skórzane siedzenia, oderwane rączki na oparciu naprzeciw, nieprzyjemny zapach, który swoje źródło ma w otworach nawiewu umieszczonych po prawej i lewej stronie, na odznaczającym się ciemnoszarym pasie. Mało kto podróżuje autobusami o tej porze, więc nie ma tutaj praktycznie żywej duszy, wyłączając mnie, kierowcę, tego niewyraźnego pana na ostatnim siedzeniu, podejrzanie wyglądającą babcię z siatkami, dwie milczące dziewczyny i chłopaka zajmującego siedzenie obok, po drugiej stronie przejścia. W dłoni trzyma jakieś pudełeczko, na siedzeniu obok leży duży plecak, mężczyzna nie wygląda na kogoś starszego, daję mu nie więcej, jak dwadzieścia pięć lat. Odwracam wzrok, żeby nie pomyślał, że się zbyt przyglądam, przenosząc go na widoki za oknem. Czuję, jak oczy zamykają mi się coraz bardziej, a głowa coraz to bardziej pulsuje, szczególnie przy potylicy. Biorę oddech. Dzisiejszy dzień był strasznie dziwny. Brooke pojawiła się znikąd, na swoje własne życzenie wplątałam się w jej życie, dowiedziałam, iż jej babcia zmarła, a kuzynka prawdopodobnie coś kręci, po czym wyszłam ze szpitala, nawet nie mówiąc o tym, czego się dowiedziałam. Czasami nie rozumiem sama siebie, ale, bądźmy szczerzy, czy ktokolwiek się o to stara?

17 wrz 2019

Od Izzy cd. Candice

Słowa przyjaciółki docierają do mnie jak zza mgły. Nigdy nie miałam problemu ze wstawaniem, niemal codziennie wyparowywałam z mieszkania, aby pobiegać, ale po całej nocce nie jestem w stanie się dobudzić. Łóżko stało się dzisiaj moim ulubionym miejscem.
Jęczę, krzywiąc się przy tym, bo ostatnie czego dzisiaj i ogólnie pragnę, to rozmowa z na wpół zestresowanym, na wpół wkurzonym starszym bratem.
Wczoraj wyciszyłam telefon. Potrzebowałam ciszy, potrzebowałam być sama i choć przemykało mi przez głowę, że na pewno ludzie do mnie piszą, wydzwaniają, to nie miałabym pojęcia, jak odpowiadać na pytania. Jednak nie ta sprawa najbardziej zaprzątała mi głowę, dlatego telefon był akurat moim najmniejszym zmartwieniem.
Jednak teraz wspiął się na pierwsze miejsce.
- Telefon mam w torbie - mruczę, chcąc przytulić się z powrotem do poduszki, ale jak się okazuje, głowa Candy przywłaszczyła sobie ją w całości - Przyniesiesz mi go?
- Chyba śnisz - parska pod nosem niemrawo, najwyraźniej równie niewyspana co ja.
Wzdycham z trudem.

16 wrz 2019

Od Kaia do Izzy

Sadzają mnie na leżance w typowym szpitalnym gabinecie lekarskim. Białe ściany, białe krzesła, nawet białe biurka. Jednak podstawową różnicę w tym pomieszczeniu robią po pierwsze druga leżanka obok, a po drugie siedząca na niej dziewczyna. Taka mała, drobna, z ciekawskimi oczami i zaciśniętymi ustami. Przyglądamy się sobie wzajemnie, kiedy pielęgniarka oświadcza, że musimy tutaj jeszcze chwilę poczekać. Zamyka za sobą drzwi z hukiem, aż spoglądam w stronę drzwi odrywając wzrok od dziewczyny. Zapada niezręczna cisza, jaka jest chyba naturalna, kiedy parę kompletnie obcych osób zamknie się w pomieszczeniu mieszczącym maksymalnie trzy osoby. Zdecydowanie tutaj za ciasno, szczególnie jeśli wyciągnę przed siebie nogi, a lubię tak siedzieć. Nienawidzę z tego rezygnować, ale postać z metra ciętej krasnalki obok mnie, wybija mi ten pomysł z głowy. Za drzwiami słychać przytłumione odgłosy rozmów, których nie jestem w stanie zrozumieć, bo są zbyt rozmazane. Ciężko wyłapać jakikolwiek pojedynczy dźwięk, jednak wolę udać, że to całkowicie zaspokajające i w ten sposób uniknąć rozmowy. Chwilę rozglądam się po pomieszczeniu. Dyplomy to chyba ulubione przedmioty wszystkich lekarzy. Osobiście wolałbym wywiesić sobie ściany działami sztuki niż kawałkami papieru, na które i tak nikt wchodzący do tego gabinetu jako pacjent nie zwróci uwagi... chyba że znajduje się na moim miejscu i jest społecznie niezręcznym prawie dwumetrowym chłopakiem, którego denerwują ludzie. Dzisiaj na potęgę, warto dodać.
Drzwi się otwierają, do pomieszczenia wpada harmider płynący z korytarza, jednak szybko znika za plecami lekarza. Mężczyzna podnosi z uśmiechem głowę, jednak kiedy jego wzrok przenosi się z siedzącej obok dziewczyny na mnie, uśmiech maleje i głośno wzdycha.

Odejście

Z dniem dzisiejszym żegnamy Axela.

Kai Julius Ashdown


Źródło: Pinterest, na zdjęciu Shawn Mendes
Motto: Jeśli człowiek nie odkrył czegoś, za co jest gotowy umrzeć, nie jest zdolny do życia. - Co jeśli człowiek zdążył już w międzyczasie utracić to "coś"? Życie nie jest proste, ludzie mają wady, popełniają błędy, których nie są w stanie sobie wybaczyć. Wszystko się sypie, tylko oni sami jakoś nie mogą, chociaż może i chcieliby zniknąć.
Czasami jest dużo sensu w nonsensie, jeśli zechce się go poszukać.
Imię: Kai Julius, oba imiona zostały wybrane przez jego matkę. Pierwsze pochodzi z języka tradycyjnego na wybrzeżu Calor i oznacza w wolnym tłumaczeniu "dar morza". Za to imię Julius najczęściej skracane o Jules lub Jul dano mu po dziadku jego mamy, którego bardzo szanowała i który umarł niedługo przed narodzinami Kaia.
Nazwisko: Ashdown
Wiek: Od niedawna już dojrzałe dwadzieścia trzy lata irytowania ludzi na tym świecie.
Data urodzenia: 23 lipca, czyli jedna z możliwie najgorszych dat dla ciężarnej kobiety, kiedy żar leje się z nieba, a twoje dziecko postanawia poczekać jeszcze kilka dni po terminie, żeby zrobić wszystkim na złość.
Płeć: mężczyzna
Miejsce zamieszkania: Jak minie się Most Valvou, skręci się na trzecim skrzyżowaniu w prawo, a później w taką krętą drogą pod górę po lewo, jakby chciało się objechać Parka Cranna od przeciwnej strony niż tej znanej turystom, wjedzie się w dziesiątki krętych uliczek, z czego główna kończy się ślepą zatoczką, za którą znajdują się piękne, szerokie na całą ulicę schody, prowadzące dalej do wspomnianego wcześniej parku. Po obu stronach tych schodów pną się w górę białe kamienice zbudowane w starej architekturze. W jednej z nich mieszka właśnie Kai. Wielu znajomych radziło mu kupienie mieszkania o wiele bliżej centrum, albo chociaż stacji metra, jednak chłopak jak zwykle nikogo nie słuchał. Jest to ładne miejsce, mieszkanie było stosunkowo tanie, ponieważ kupił je od starszego pana, który mieszka piętro niżej, a który pierwotnie kupił to mieszkanie dla córki, która z nieznanych Julesowi powodów, nie wprowadziła się tam. Dużą zaletą tego mieszkania są zewnętrzne schody pożarowe, znajdujące się z boku budynku, w którymi Kai często dostaje się do mieszkania chcąc uniknąć rozmów z sąsiadami i ich ciekawym okiem. Same za to schody ponad poziomem jego piętra stanowią dla niego taki mini balkon na papierosa i butelkę piwa wieczorem. Z wejścia drzwiami pożarowymi widać praktycznie prawie całe mieszkanie chłopaka. Jego minimalizm nigdy nie przeszkadzał Julesowi, a opinie jego znajomych, czy kogokolwiek innego to nie jest najważniejszy punkt światopoglądowy w jego życiu. Drzwi wyjściowe znajdują się po przeciwnej stronie nieco na lewo. Na prawo znajduje się zabudowana w kształt litery U kuchnia, o meblach w kolorze czystej, pięknej czerni, połączonej z biało-czarną szachownicą na podłodze. Największą satysfakcją w wykończeniu tego mieszkania była właśnie kuchnia i jej czarne, odbijające światło i kształty blaty. Są gusta i guściki, tak? Na lewo od drzwi znajduje się zabudowana ściana z szafą, której lustrzane drzwi pokrywają lustra. Ściana za szafą prowadzi do łazienki, jednak do niej trzeba przejść z innej strony. Zacznijmy od tego, że Kai nie posiada jako takiego salonu. Salonem można tutaj nazwać długą szarą sofę, przed którą stoi niewielki szklany stolik kawowy. Cały zestaw stoi przodem do drzwi wyjściowych, obok wyjścia na schody pożarowe. Za to dalej na lewo znajduje się sypialnia. Właściwie to po wejściu po dwóch schodkach na podwyższenie stajemy niedaleko szerokiego łoża, obok którego znajduje się tylko lampa i ewentualnie położone na podłodze książki. Dalej za łóżkiem znajdują się powieszone na ścianie zakrywającej przed okiem obcych ludzi garderobę półki pełne książek, które Kai uwielbia. O garderobie nie warto wspominać, ponieważ wielkim znawcą mody Jules nie jest, a więc możemy wreszcie przejść do łazienki, czyli ostatniego punktu programu. Nie jest ona całkowicie zabudowana. Ściana stanowi kształt ślimaka, co mianowicie oznacza tyle, że w kwadracie stanowiącym łazienkę, dwie ściany to ściany mieszkania, jedna odgradzająca pomieszczenie od strony kuchni jest całkowicie zabudowana, a ta naprzeciwko sypialni jest zabudowana tylko w części. Zabudowana część tworzy ze ścianą od strony kuchni wewnętrzną zamkniętą część podzieloną na dwa pomieszczenia - toaletę i pralnię. Część niezabudowana jest oddzielona od sypialni drzwiami francuskimi. Zawiera ona mniej więcej tyle, co może zawierać łazienka, czyli mały regalik z kosmetykami, umywalkę z lustrem naprzeciwko wejścia, a na ścianie całkiem duży, szklany prysznic. Kai mieszka tam w zasadzie sam więc ten brak prywatności podczas mycia się nigdy mu szczególnie nie przeszkadzał.
Orientacja: Heteroseksualny... no może biseksualny, już dopytywań.
Praca: student malarstwa, tatuażysta
Charakter: Kiedy pewnego zimnego popołudnia siedząc w sali pełnej skupionych młodych artystów, taka jedna blondynka o niebieskich oczach i wdzięcznym ciele pochyliła się do znudzonego zajęciami blondyna, w którym kochała się jakaś połowa kobiet na tej uczelni i zapytała jaki właściwie jest ten jego przyjaciel, ten - co za egzotyczne i rozpalające wyobraźnię imię - Kai, dopiero po jakimś czasie pytany zerka na nią ponuro, przygląda się jej dokładnie, wzdycha i wraca wzrokiem do swojego szkicownika, gdzie tworzy się zaczątek przyszłego dzieła, odpowiada: "Trudny...". Dwadzieścia jeden lat znajomości, siedemnaście lat przyjaźni, a Nath w całej swojej dobroci dla przyjaciela i oddaniu mu, nie potrafi określić go żadnym innym słowem.

"Mogę ci ofiarować swoje życie, jednak to będzie krótkie życie; mogę ci oddać serce, choć nie wiem, ile jeszcze uderzeń wytrzyma."

Przyjaźń z Kaiem nigdy nie była prosta i czysto przyjemna. Nath za każdym wspomnieniem tych ciężkich dni, kiedy w jego przyjaciela wstępowało coś, co czyniło z niego potwora, wzdryga się i tylko kręci głową z niesmakiem. Ich relacja ewoluowała od samego początku jej istnienia, jednak blondyn wiedział, że w tym wątłym chłopcu o smutnych zielonych oczach jest coś więcej. Kai był dobrym dzieckiem i takiego Nath chciałby zapamiętać. Czasami można go takiego zobaczyć. Ze spełnionym uśmiechem na ustach, śmiejącego się do łez i tym rodzajem iskry w oku, która nie przyprawia nikogo o dreszcze. Spoglądając na blondynkę, która nadal wpatruje się w niego oczami pełnymi ciekawości i zainteresowania Juliusem, ciężko mu ukryć współczucie dla niej...

"Czasami nasze życie zmienia się tak szybko, że za tą zmianą nie nadążają umysły i serca. I kiedy tęsknimy za tym, co było, właśnie wtedy czujemy największy ból."

Jednolitość czy stałość to chyba słowa, których słownik pod tytułem: "Życie Kaia Juliusa Ashdowna" nie istnieją. Nikt nie jest osobą niezmienną, jednak szybkość przemian w nim zachodząca, szczególnie w materii zmiany humoru to równie denerwujące co przerażające i fascynujące zjawisko. Nath miał kiedyś taką teorię, że humor i zachowanie jego przyjaciela zależą tylko i wyłącznie od ustawienia gwiazd na niebie, ponieważ w żaden logiczny sposób nie dało się tego wyjaśnić. Nie można powiedzieć, że stało się to nagle, jednak prosto zauważyć, że od momentu dzieciństwa jego huśtawki nastrojów znacznie się nasiliły i to do takiego stopnia, że wyłącznie Nath jest w stanie wyczuć, którego Kaia dzisiaj się spotka. Nic nie mówiącego i ponurego, aroganckiego i robiącego sobie z każdego żarty, czy zafascynowanego artystę, który potrafi słodkim słowem uwieść kogo tylko chce. Umiejętność ta pozwoliła mu przetrwać u boku Kaia w stanie praktycznie nienaruszonym, a z czasem przyzwyczaił się do ciągłego huraganu emocji szargającymi jego przyjacielem.

"Gniew sprawia satysfakcję, dopóki się mu poddajemy. Wykrzyczenie swojej złości, aż zabraknie słów, przynosiło ulgę."

Sztuka to dziwny obszar w świecie Kaia. Właściwie z biegiem lat Nath nauczył się, co sprawia, że jego przyjaciel bardzo szybko się uspokaja - był to ołówek i kawałek papieru. Julius z szybkością, łatwością i niezwykłą dokładnością tworzył skomplikowane rysunki. Jego sumienność, ambicja i nagromadzony w duszy gniew zmuszał go do przejawu jakiejkolwiek ekspresji, a rysunek, czy później praca przynoszą mu ulgę. Ambicja, połączona z perfekcjonizmem, a zarazem zamkniętą gwałtownością i determinacją stworzyły diament - Julesa. On nie myśli, nie szuka jakiś podpowiedzi, tylko idzie na żywioł, denerwuje się, wścieka, ale dobija do swojego, jeśli oczywiście w międzyczasie nie zmieni się prąd rzeki, a on rzuci wszystko w kąt i ucieknie. Tylko, że jeśli ucieknie się od ostatniej deski ratunku, to dokąd się trafia?

"Czasami jest tylko jeden wybór: między akceptacją a obłędem."

Pozostanie z samym sobą w momencie całkowitej ciszy, to jedno z najmniej pociągających Kaia rzeczy. Oczywiście jest w pewnym sensie samotnikiem i nie ma problemu z samotnością, jednak  nigdy nie pozwala sobie, a przede wszystkim swojemu umysłowi na chwilę spokoju. Rozmyślanie przywołuje do nas wspomnienia, wspomnienia przywołują wyrzuty sumienia, które właśnie powodują, że Kai "Miał w sobie straszne, czarne miejsce i właśnie stamtąd pochodził lęk i posępny głos, który mógł uciszyć tylko gniewem, ryzykiem i bólem." Takie małe zapomniane miejsce gdzieś daleko w jego umyśle, które przypominało o swoim istnieniu w momencie zwątpienia, w momencie smutku i ciszy. Jules ma w sobie wrażliwość. To nie tak, że ten cały arogancki typ, któremu przez usta nie przejdzie dobre słowo, a jedyna emocja, którą pokazuje ludziom to kpina, to cały Kai. Czasem smutek i świat zmusza nas do tego, aby nie otwierać się przed każdą napotkaną osobą w obawie jeszcze większego bólu i zniszczenia, niż zdążyliśmy doświadczyć. "Ludzie strzegą swoich tajemnic, czasami nawet przed tymi, których kochają.", a rozdrapanie tych ran nie przynosi niczego dobrego. Tego też Nath z czasem nauczył się o Kaiu, że choćby za cenę uratowania swojego i jego życia, nie można go zmuszać do wyjawienia czegoś. To zamknięty człowiek, któremu dobrze z tym, że ma tajemnice, że nie mówi wszystkiego, a jego odpowiedzi i życie jest dalekie od prawdy i wie, że nikt nie może mu tego zabronić. "Masz nieocenioną moc. Nie musisz nikogo o nic prosić. Nie musisz na nikim polegać. Jesteś wolny i ta wolność jest darem".

"Nie było nic do powiedzenia. Tylko pustka, taka jak przed nią, po niej i już zawsze.

Straciłem wszystko. Wszystko."

Nath doskonale pamięta tamten wieczór nad jeziorem, kiedy pierwszy raz w życiu, widząc Kaia na skałach przy klifie, bał się o jego życie. Pamięta ich jedną z nielicznych kłótni i jak nazwał go "wrakiem człowieka", "pustką". Pamięta, jak jego przyjaciel nigdy temu nie zaprzeczył. Jego inteligencja i samoświadomość nie pozwoliły mu zaprzeczyć. Jego szczerość w jego szorstkości, chęć zmiany w strachu, wewnętrzna burza w zewnętrznej ciszy, to wszystko nie pozwoliło mu zaprzeczyć. Ludzie popełniają błędy. "Czy powody mają znaczenie skoro i tak już nic nie można zmienić?" Ludzie nie wybaczają i obwiniają się. Ludzie dręczą siebie samych nadzieją, że byłoby inaczej, gdyby coś zrobili, coś powiedzieli. W swojej niedoskonałości możemy odkupić wszystko tylko chęcią stania się kimś lepszym, mądrzejszym o coś nowego, o coś czego świadomość mogła wcześniej zmienić wszystko. Kaiowi pomaga pokora i ta odraza, kiedy ktoś go chwali. Jego się nie chwali. Samokrytyka przychodzi czasem za łatwo, aby się móc z nią rozstać. Nath jednak wie, że ciężko zamknąć Juliusa w stereotypie cierpiętnika, czy bad boya, który robi wszystkim na przekór, który z kimś zawsze walczy i musi znaleźć kogoś idealnego, aby się otworzyć i zmienić. Ten trudny szatyn, z którym spędził większość swojego życia nie potrzebuje się otworzyć i Nath wie, że nawet jeśli kiedyś jakimś cudem znajdzie kobietę, z którą spędzi resztę swojego życia, to nigdy się przed nią do końca nie otworzy, tak jak nie otworzył się przed nim. Bo wewnętrzną potrzebą Kaia nie jest znalezienie zrozumienia i rozbicie jego wewnętrznego muru, bo to tam nie ma. Jego potrzebą jest nauczenie się życia na nowo, z tą pustką w środku.

"Ale nie chodzi o to, żeby się czepiać życia za wszelką cenę. (...) Wierzę, że jestem coś wart. Chodzi o moje życie, a nie o to, kiedy i jak się ono skończy."

Wbrew temu potrafi błyszczeć w towarzystwie jako osoba bardzo zabawna, rozmowna i społeczna oraz bardzo elokwentna, jeśli chce, a jeśli nie to do przesady bezczelna. Potrafi wieść szalone życie, pełne zabawy, powiewu młodości, nie myślenia o jutrze. Wie jak mówić, aby ludzie go słuchali, wie komu ufać troszeczkę, a komu wcale, kiedy być przyjacielskim i swobodnym, a kiedy ordynarnym. Nath najbardziej nie lubi dni, podczas których ten bardzo charakterystyczny szelmowski, trochę chytry, a zarazem pełen żartu i flirtu uśmieszek na twarzy Kaia zastępuje ten lekceważący, którego ludzie tak często nie nie potrafią odróżnić.

"- Nadal na niego patrzą - szepnęła.

- Oczywiście, że tak. Spójrz na niego. Twarz złego anioła i oczy jak nocne niebo w piekle."

Cały Jules. Nath jak wyrwany z amoku unosi wzrok od niemalże skończonego rysunku i przenosi go na siedzącą obok blondynkę, która chyba zaczyna się irytować brakiem odpowiedzi od niego. Uśmiecha się delikatnie. "Może lepiej daj sobie z nim spokój", odpowiada.
[wszystkie cytaty z książki Cassandra Clare – "Mechaniczny anioł"]
Hobby: Ludzie poznając Kaia bardzo często są zaskoczeni jego zainteresowaniami i obsesjami, ponieważ jego zachowanie w sytuacjach wymagających kontaktu z drugą osobą, a jego samo wnętrze to dwa, niemalże przeciwne światy. Wynika to przede wszystkim z wielkiego szacunku i wywyższenie tego, co kocha i nie lubi się tym dzielić z pierwszą lepszą osobą. Największa obsesja to rysunek i połączenie tego z kulturą bardzo orientalną, egzotyczną. Łączenie barw kolorów, kształtów i wzorów tak, aby osiągnąć sedno piękna to coś, co może spokojnie spędzić sen z jego powiek. Drugą taką rzeczą są tatuaże, czyli odwzorowanie tego piękna i podzielenie się nim z kimś. W pracy mógłby spędzać całe dnie. Inną rzeczą są książki, które pożerały go od dzieciństwa w jego specyficzny sposób. To dzięki nim się wyłączał, wracał do równowagi psychicznej. Dodatkowo uwielbia jazdę na deskorolce, rolkach, a przede wszystkim motocyklach.
Aparycja|
- wzrost: 193 cm, które w jego rodzinie nie są zbyt dużym zaskoczeniem, mimo że przerósł ojca i brata.
- waga: 74 kilogramy, co przy jego wzroście całkowicie ginie, a Kai nadal z dala wygląda na chłopaczka.
- opis wyglądu: Wysokie to takie, że właściwie nie spotyka ludzi, którzy patrzyliby na niego dosłownie z góry. Akurat w tym jednym natura mu nie żałowała, a jego matka zawsze śmiała się, że naturze sypnęło się Kaiowi tego wzrostu aż trochę za dużo. Do zaczęcia nauki na ASP był przysłowiowym szczupaczkiem, na widok którego chyba każdej osobie płci pięknej włączał się instynkt macierzyński, który twierdził, że trzeba się nim zaopiekować i dożywić, bo niedługo zostanie anorektykiem. On sam każdemu z misją utuczenia go życzył tylko powodzenia, ponieważ była to walka z wiatrakami. Niewiele się zmieniło, może poza tym, że zaczął chodzić na siłownię i nieco bardziej dbać o budowę swojego ciała, co po pierwsze odwróciło uwagę od jego niskiego poziomu tkanki tłuszczowej i wzbudziło zainteresowanie u potencjalnej osoby, z którą Kai mógłby się związać. Twarz ma szczupłą, o jak to mówią trudnych, ale pięknych rysach, które odziedziczył po matce. Ładnie zarysowana szczęka, każdy mięsień szyi, nie wiadomo czy to przypadkiem nie od zbyt małej ilości jedzenia, ale skoro ma to taki efekt, to przecież nikt nie będzie narzekać. Poza tym można udać, że to wszystko zależy od kąta widzenia i światła... prawda? Nienawidzi kiedy jego twarz pokrywa zarost, dlatego regularnie się go pozbywa. Nic ciekawego, dopóki nie spojrzy się w jego oczy. Nie zawsze da się określić ich kolor. Oficjalnie to jasny zielony ze złotą obwódką na końcu obu źrenic. Mają one jednak tendencję do wpadania w szarość, przez co utrzymują się między właśnie szarością i zielenią, w bliżej nieokreślonym kolorze. Są też chwile, kiedy przybierają kolor niemalże intensywnego szmaragdu, rozjaśnionego złotą obręczą. Przyciągają wzrok? Może, jednak same nie zatrzymują się na wielu osobach i nie na długo. Unikanie kontaktu wzrokowego z osobą, która Kaia nie interesuje to chyba jego ulubione zajęcie podczas rozmów. Najbardziej irytuje go wtedy to, że ta osoba patrzy się tylko na niego, jakby patrzyła na dzieło sztuki, którym Jules w życiu by się nie obwołał. Włosy to podobna historia. Jedyna pewna rzecz o nich, to kolor ciemnej mlecznej czekolady, taki piękny, intensywny brąz. Z resztą jest gorzej. Krótkie. Tylko nie za krótkie, takie żeby dały się je przeczesać palcami, tak żeby trochę opadały, ale właściwie Kai tego nienawidzi, więc je odgarnia, ale nie chce ich ścinać, więc są jakie są. Czasami kręcone, czasami falowane, takie jakieś niejakie, skomplikowane jak tam Julius. Do tego należy dodać wąskie usta, o naturalnie różowym kolorze, nieco ciemniejszym od skóry, które bardzo często są wykrzywione w uśmiechu. A uśmiech to ma całkiem interesujący i podobno ładny. Jeśli chodzi o jego styl i poczucie mody, to jest to coś na pograniczu wielkomiejskiego stylu i wygody. Dżinsy to najważniejszy element jego garderoby i chyba ulubiony, ponieważ ma ich całkiem sporą kolekcję. Poza tym najważniejsze jest to, aby wszystko co nosi było jednolite z maksymalnie krótkim napisem na sobie, ponieważ Kai nienawidzi wzorzystych ubrań.
- pozostałe informacje: Kai posiada kilka tatuaży, jednak zanim powstał pierwszy z nich jego pierwszym objawem został kolczyk w warze, po którym aktualnie została tylko niewielka blizna przy samej linii ust. Jego ulubionym tatuażem są te, które ma na dłoniach, czyli jaskółka na prawej dłoni (klik), a na drugiej w tym samym miejscu róża. Posiada jednak inne, które mają dla niego o wiele większe znaczenie jak na przykład liść miłorzębu dwudzielnego na wewnętrznej stronie prawego przedramienia (klik), napis w tym samym miejscu, tylko na drugiej ręce "create yourself." (klik), niżej "let it hurt until it can't hurt anymore", niżej "Don't expect people to change", niżej "When I dream, I see you" - wszystkie w tym samym piśmie. Poza tym ma wytatuowane fazy księżyca na lewym obojczyku (klik), symbol Yin Yang tuż pod karkiem (klik).
- głos: Barwa głosu Kaia mimo, że sam głos jest nieco głęboki jak na jego wiek i ma w sobie małą chrypę, jest bardzo ciepła i przyjemna dla ucha.
Historia: Willa nad wybrzeżem ciepłego morza, po której echem niósł się dźwięk fal uderzających o brzeg i dźwięk śmiechu mamy i Petera. Malutki pokój z widokiem na klif, gdzie na ścianie wisiał plakat jego ulubionego wówczas piłkarza. Ciche westchnienia płynące z gabinetu ojca, który stojąc w drzwiach patrzył na krzątającą się po kuchni i gotującą coś bardzo aromatycznego Amandę. To chyba najwcześniejsze wspomnienia domu rodzinnego, jakie jest w stanie sobie przypomnieć Kai. Zwyczajne domostwo w niewielkim miasteczku na wybrzeżu, gdzie dzieci od najmłodszych lat bawią się na plaży, mamy mają obsesje na punkcie ogródków, a ojcowie chwalą się, którego syn pierwszy nauczy się surfować. Ulicą w dół za zakrętem przy klifie biały dom na wzgórzu. Dziadków, rodziców taty. Babcia zawsze ich ganiająca, że zrywają jej cytryny z drzewek, a dziadek zamieniający to w żart. Drugich dziadków nie było. Zmarli młodo, na tyle młodo, że Kai ich nie pamięta. Dziadek jest tylko marom, złudzeniem, albo wytworem wyobraźni. Taki zakątek bezpieczeństwa, mały raj na ziemi, który pewnego dnia zamienił się w coś zupełnie przeciwnego. Błąd rodziców? Nieuwaga rodzeństwa? Życie wiedzie się dalej, jednak nie ma tam już synów, dziadkowie mają zawsze zamkniętą bramę, Peter wraca do domu kilka razy w roku, a Kai jeszcze rzadziej. Właściwie Julius już nie wraca. Perspektywa spojrzenia tamtym ludziom, których niegdyś znał w oczy jest nie do zniesienia, nie do pomyślenia. Obrzydza go. Wyprowadził się zaraz przed studiami. Znalazł dobrą uczelnię, poinformował o tym mamę, które wsparła jego decyzję i marzenie o pójściu na ASP.
Ostatnim wspomnieniem domu była firanka w gabinecie ojca, wisząca w oknie, które wychodziło na podjazd domu. Kai dokładnie pamięta, jak się w nią wpatrywał i jak się odchyliła, ukazując twarz Daniela Ashdowna. W tym momencie jego spojrzenie jest rozmyte w pamięci Julesa, ale za to uczucie, którego wtedy doznał jest świeże jakby to się stało przed godziną. Już się nie obejrzał. Nigdy.
Rodzina: To chyba jeden z najbardziej drażliwych do rozmowy z Kaiem temat. Rodzina to dla niego głupota, kilka osób próbujących udawać, że znaczą dla siebie więcej niż wszyscy pozostali. Czy zawsze tak było? Nie. Jednak ludzie i ich poglądy na różne rzeczy się zmieniają, człowiek nie świnia żeby zdania nie zmienić. Jego najbliższa rodzina to trzy osoby:
- matka: Amanda - czyli osoba, która chyba nadal utopijnie wierzy, że Kai nadal ma doskonałe kontakty z ojcem oraz bratem i że wszystko płynie swoim normalnym zwykłym tempem. To poczciwa kobieta, nauczycielka muzyki, którą Kai kocha bardziej, niż chciałby się do tego przyznać. Uważa, że to od niej pochodzi całe dobro, jakie potrafi on w sobie znaleźć i każdy dobry wybór, czy nawyk poświęca właśnie jej.
- ojciec: Daniel - to nie jest osoba, którą Julius uwielbiałby najbardziej w świecie, nawet gdyby nadal mieszkał w domu rodzinnym i życie wyglądałoby nieco inaczej. Odkąd pamięta ojciec był równie oschły i surowy. To nie tak, że był złym ojcem, po prostu jego zachowanie w domu aż krzyczało, że nie lubi on być kochanym ojcem, który gra z synami w piłkę i ogląda z nimi sport w telewizji. Wolał być panem wolnym biznesmenem, który kocha swoją żonę, ale pewnie wolałby, gdyby nigdy nie urodziła mu dzieci... a przynajmniej synów.
- starszy brat: Peter - to osoba, z którą Kai powiedział o te kilka słów za dużo, które nie pozwalają im wrócić do miejsca, w którym byli kilka lat temu. Do miejsce, gdzie stali ramię w ramię, a trzy lata starszy Peter zawsze był po stronie młodszego Julesa. Aktualnie, nie mają ze sobą praktycznie wcale kontaktu, chyba że przypadkowo odwiedzą mamę w tym samym momencie.
Partner: To dosyć skomplikowane, ale nie, nie ma.
Potomstwo: Nie ma i szczególnie nie liczy na to, że się ich doczeka.
Ciekawostki:
1) Ma ogromny problem z kontaktem wzrokowym. To nie tak, że się go boi, po prostu go nie lubi. Może patrzeć na kogoś ręce, zauważa pieprzyki na twarzy i doskonale je pamięta, jednak jest tylko kilka osób w jego życiu, których kolor oczu widział i go pamięta.
2) Niektóre z jego tatuaży zakrywają blizny, które pojawiły się w miarę upływu lat na jego ciele. Jednak są one zakryte z danego powodu, dlatego nie warto oczekiwać wspaniałej, szczegółowej historii powstania każdej z blizn, jeśli już się je zauważy pod misternie wykończonymi tatuażami.
3) Ma lęk wysokości, jednak nie jakiś szczególnie mocny. Nie kręci mu się w głowie siedząc na swoich schodach pożarowych przy kamienicy, jednak nigdy w życiu nie namówisz go na jazdę kolejką górską, czy podejście do krawędzi budynku, kiedy znajduje się na jego dachu.
4) Uwielbia lody waniliowe i mrożoną kawę, bez której poranek nie może się obejść. To ona jest główną motywacją Kaia do wyjścia rano z łóżka, nawet jeśli dalej oznacza to nadrobienie pięciu minut drogi do pracy czy uczelni, aby ją w końcu dostać.
5) Najcenniejszą rzeczą jaką posiada i z jakiej zdają sobie sprawę wszyscy, którzy znają go dłużej niż tydzień i trochę mu się przyglądają jest łańcuszek z zawieszą w kształcie liścia miłorzębu dwudzielnego. Jest to pamiątka jak wyjaśnia ciekawym, jednak na tym historia się kończy.
6) Może Kai nie jest wzorem moralności i przykładem dla młodzieży, ale nigdy nie zażył żadnych narkotyków lub podobnych substancji odurzających, chociaż miał do tego sporo okazji i pomimo ustawicznych namów pewnych osób z jego otoczenia. To chyba jedyna zasada w jego życiu, której nie złamał.
7) Ma ogromne skłonności do zostawiania swoich kluczy do mieszkania gdzie popadnie. Zgubił kilka par, więc aktualnie ma jedne przyczepione na łańcuszku przy kluczykach do motocyklu, których ku ironii losu nigdy nigdzie nie zostawił i zawsze ma je w prawej kieszeni spodni.
8) Jest poważnie uzależniony od, poza kofeiną oczywiście, papierosów, które pali nagminnie. Było kilka odważnych osób w jego życiu, które próbowało go namówić, do rzucenia palenia, jednak w jego trzyletniej karierze palacza nie było ani dnia bez chociaż jednego papierosa.
9) Dwa ze swoich tatuaży zrobił samodzielnie, chociaż nie obyło się bez przekleństw tego pomysłu - dwukrotnie - i dwukrotnie obietnicy, że już nigdy w życiu tego nie zrobi. Wyszło jak wyszło. Są to róża oraz ostatni, znajdujący się najbliżej nadgarstka napis.
10) Ma notoryczne problemy ze snem. Długo zasypia, często się budzi, zdaje sobie sprawę z tego, że wybudzenie następuje przez ten sam sen, który ma praktycznie każdej nocy, jednak nie jest w stanie go sobie przypomnieć po obudzeniu.
11) Kai spośród wszystkich swoich znajomych, ma jedną osobę, która go nie opuściła odkąd właściwie pamięta. Jest to Nathaniel Johnson, taki jeden blondyn wszędzie się kręcący, którego zna każdy. Z Juliusem są nierozłączni od dzieciństwa, pomimo ich znacznych różnic w poglądach i charakterach. Tylko wzajemne docinki i szalone przygody im wychodzą w tej przyjaźni.
Inne zdjęcia: --
Zwierzęta: Jedna czarna bestia ze świecącymi oczyskami o imieniu Felix. Kai sam nie wie skąd ten kot wziął się w jego mieszkaniu. Jednego dnia wrócił z pracy, a on tam był i zareagował dopiero na imię Felix, więc został Felix.
Pojazd: Motocykl Suzuki GSX-R 750 (klik)
Kontakt: marcy.roody@gmail.com

15 wrz 2019

Od Brianne C.D Dustin

Duży zeszyt w rozmiarze A4 rozłożony na stoliku, otwarty na którejś kartce z kolei. Dookoła leżą inne kartki i karteczki, długopisy, połamane ołówki i cztery, puste filiżanki po kawie, niewiadomo z jakiego powodu jeszcze nie zabrane przez kelnerki. Moje dłonie wraz z prawym przedramieniem są ubrudzone tuszem ołówków i długopisów, a w kieszeni schowana jest ostatnia moneta, którą mam zamiar przeznaczyć na szóstą kawę tego wieczoru. Wszyscy, przewijający się tutaj klienci obrzucają mnie dziwnym spojrzeniem, jakby to, co widzą, było conajmniej niecodzienne, a przecież takie nie jest. Do moich uszu dochodzi stukot naczyń, a kiedy podnoszę wzrok, widzę jak kuso ubrana kelnerka stawia filiżanki na tacę. Jej strój na pewno nie jest strojem firmowym, a włosy są doczepione, ale nie zastanawiam się nad tym długo, ponownie pochylając się nad wymiętoloną kartką papieru z pogryzionym ołówkiem w ręce. Nie wiem ile tu siedzę, ale z pewnością trochę, skoro moje kości i kręgosłup prawdopodobnie pękną, gdy chociażby spróbuję się wyprostować. Pstrykam palcami, miażdżąc je w jednej dłoni, a następnie w drugiej, po czym odruchowo rozglądam się po kawiarni obojętnym wzrokiem. Za oknami jest już półmrok, niestety nie mam jak sprawdzić godziny, nie przeszkadza mi to, bo do nikąd mi się nie spieszy. Brak rodziny, zwierząt, nawet brak roślin w mieszkaniu, sprawia, że także nie bardzo jest do czego wracać.

Od Carneya CD. Michaeli (+18)

- Tak, tak! - usłyszałem wilgotny szept ust tuż przy swoim uchu.
Calista nieskazitelnymi zębami złapała płatek mojego ucha. Poczułem nacisk jej
siekaczy i ozdobiony kolczykiem nos na policzku. Poczułem, że jestem głęboko w niej.
Wydawała z siebie miarowe pomruki. Może ja też, nie zwracałem na to większej uwagi.
- Jesteś tak cholernie przystojny… - szepnęła.
Wolałbym, żeby nie mówiła. Tak naprawdę nie wiedziałem, co z tym zdaniem począć. Może
miała nadzieję, że to potrwa dłużej niż dzień. Wiedziałem też jednak, że w takich chwilach
ludzie mówią przeróżne rzeczy z przeróżnych powodów, więc nie wpadałem w popłoch.

Od Scotta C.D Lucille

Odkąd Scott pożegnał się z klientami i wrócił do domu, to jedyne co to zrobił zakupy, które starczyły na co najmniej dwa dni, zrobił sobie obiad z rzeczy, które zostały i nawet po sobie posprzątał. Spędzanie czasu samemu w domu na tyle udzieliło się Scottowi, że zdążył przejrzeć dokumentację konia, u którego był rano i nawet spakować się na trening, musiał być w jego życiu, a najlepiej codziennie jakieś uderzenie adrenaliny sportowej, pomijając już jazdę na swoim crossie, to lacrosse był jego odskocznią od wszystkiego, co mogło go nawet lekko zdenerwować. Spakował cały swój sprzęt do sportowej torby oraz ubrał się w swój strój do jazdy i wyszedł ze swojego pokoju, trzymając w dłoni swój kask z goglami. Przy okazji zajrzał do pokoju siostry, która zapatrzona w książkę nawet nie zwróciła na niego większej uwagi. Rzucił tylko, że wychodzi na trening i szybko ewakuował się z domu, wsiadając na motor, słońce dopiero co zachodziło, a granie w nocy było najlepszym sposobem spędzania czasu. Jazda na boisko trwała jakieś pięć minut motorem, może i mniej, ale kto by tego pilnował. Pierwsze co było widać na parkingu przy boisku to jakieś trzy wielkie samochody, którymi zwykle jeździli kumple ze starego liceum, którzy też mieszkali w Avenley River i spotykali się na boisku bądź na imprezach zwykle organizowanych bardziej w klubach. Zszedł z motoru i od razu poleciał na boisku, gdzie paczka znajomych zmieniała koszulki ze starego liceum przy dziewczynach, które zwykle przychodziły popatrzeć. Dołączył do nich Scott, zdejmując z siebie bluzę oraz zbroję do jazdy. Chwilę później biegali po całym boisku, grając drużynowo, było ich w sumie sześciu, ale sami stwierdzili, że połowa tego boiska to jest nic. Przerwa w takim gronie po prostu nie istniała, potrafili grać dobre kilka godzin bez przerwy, ale ze względu na wierne fanki musieli zatrzymać się na chwilę.