1 wrz 2019

Od Veronici

Od samego rana w zwykle spokojnym i cichym domu McCallów roznosiło się od kłótni rodzeństwa o zwykłą drobnostkę. Rodzeństwo siedzące w kuchni wymierzało w siebie zabójczymi spojrzeniami, stojąc po dwóch stronach wyspy kuchennej, mając przed sobą stos rozrzuconych puszek po piwach, pudełek po pizzy czy rozlanych napojów, które nie zostały nawet, chociażby wytarte z jasnego drewnianego blatu. Veronica miała na tym obsesje, nienawidziła takiego brudu, jaki po sobie często zostawiał starszy brat, gdy dostawał od wuja, zawsze kończyło się jego imprezami z kumplami i takimi widokami już o godzinie szóstej, gdy dziewczyna wstawała na śniadanie. Zwykle mijali się rano, gdy ona wstawała, słyszała, jak Scott już wychodził z domu, wcześniej przygotowując jej śniadanie. Sytuacja była napięta, zabijali się wzrokiem, ona, bo syf a on, bo ma pretensje. Posprzątałby, ale dopiero po pracy, a często się zdarza, że siedzi tam po godzinach. Veronica spojrzała na cały syf, a to na brata, który już był gotowy do wyjścia do pracy, ale dalej z kilkudniowym zarostem, który postanowił zapuścić, aż mu się nie znudzi. Czyli dość szybko.
- Zawsze zostawiasz po sobie syf Scott! - krzyki Veronicy od jakiś dziesięciu minut rozbrzmiewały w domu, a brat patrzył na nią jak na pomyleńca. Typowe rodzeństwo McCall kochają się i jednocześnie strasznie nienawidzą.


- Ronnie nie mam teraz czasu na jakieś tam sprzątanie i przestań się na mnie drzeć jak zwykle - Scott wystarczająco śpieszył się do pracy. Znaczy wuj, mógłby poczekać przed domem, bo jechali na wezwanie w teren, ale gdyby miał wybierać między darciem kotów z siostrą a pracą… wolałby to drugie. Chwycił bluzę z krzesła barowego, które walało się po kuchni od kilku dni, nie mogąc znaleźć konkretnego miejsca w domu. Wychodził z domu, trzaskając drzwiami z krzykami siostry.
- Jak zwykle? Jak zwykle?! Jaja sobie robisz?! Nie wychodź teraz! Scott! - młodsza siostra rzucała jeszcze wyzwiskami, jak drzwi się zamknęły. Wymachiwała rękami, dusząc myślami swojego starszego brata, ale nie mogła zostawić tego syfu ot, tak. Wzięła worek na śmieci, zaczynając sprzątać ten brud już dla własnego dobra psychicznego. Przyzwyczaiła się do sprzątania i lubiła to, ale nie takie porządki zwykle ma na myśli. Zajęło jej sprzątnięcie dwadzieścia minut, a potem szybko wybiegła z domu, by zdążyć na autobus prosto pod miejsce jej pracy. Tłum na przystanku oraz w autobusie nie przeszkadzał dziewczynie ani trochę, może już z przyzwyczajenia, a może dlatego, że pracuje z ludźmi, którzy w przerwie od pracy przychodzą do kawiarni, by napić się kawy, którą możliwe, że poda właśnie dziewczyna. Wieczny uśmiech na twarzy nawet po ośmiu godzinach ciągłej pracy wcale jej nie schodził, najlepiej, by gość czuł się w kawiarni jak w domu prawda? Szybkie wyskoczenie z autobusu i ruszenie do kawiarni, w swojej starej miejscowości znali się prawie wszyscy, a tutaj czuła się dalej obco, gdy ludzie z poważnymi minami się mijali. Kawiarnia, w której pracuje Veronica, przypominało, jakby wchodziło się do bardzo ładnego zadbanego salonu u babci, jasne ściany przyozdobione kolorowymi obrazami, krzesła własnoręcznie robione przez właściciela z kwiecistymi obiciami oraz kanapy w podobnym wzorze. Między stolikami już chodziły współpracownice dziewczyny ubrane w ładne fartuszki z logiem kawiarni, wycierając stoliki oraz podłogi na przybycie gości już od godziny siódmej.
- Hejka - po kawiarni rozniósł się głos Veronicy, a potem szybko ruszyła się przebrać i związać włosy w wysokiego kucyka. Czas pracy się zaczął.
Godziny popołudniowe zawsze były pełne roboty, że czasem nawet cztery dziewczyny pracujące na swoich sektorach nie dawały sobie tak łatwo rady, że sam szef musiał im pomagać. Kawiarnia była dość znana w pobliskich firmach i w porze lunchu, zawsze pojawiały się tłumy. Veronica, ze stosem talerzyków i filiżanek, próbowała jak najszybciej dostać się do kuchni, by to pomyli. Wykładała już talerzyki, gdy jedna z bliższych koleżanek z pracy podeszła do niej z cwaniackim uśmiechem. Sara - bo tak miała na imię dziewczyna, zawsze musiała podłapywać tematy klientów, którzy wyglądali dość przystojnie i zwracali na siebie uwagę, a od dwóch tygodni gadała tylko i wyłącznie o jednym. Zawsze ubranym w spore ciuchy, w okularach oraz czapce, którą nie zdejmował w pomieszczeniu i wpatrującym się, według dziewczyny w Veronice jak na najpiękniejszy obraz. Sara podłapała ten widok tak bardzo, że gdy przychodzi, próbuje namówić Veronice, by zajęła się tym, stolikiem tak było i tym razem.
- Veronica zobacz, przyszedł, weź ten stolik ode mnie, a zagada wreszcie do Ciebie - Sara potrząsnęła ramię dziewczyny, o mało nie wywalając jej filiżanek z tacy. Veronica tylko przewróciła oczami i by mieć spokój, odwróciła się w stronę tego samego stolika zajmowanego przez tajemniczego mężczyznę. Patrzył się w jej kierunku, ale czy na nią to nie wiadomo, dalej miał na sobie okulary. Zresztą jak zwykle. Równie dobrze mógł patrzeć na Sarę, prawda?
- Nie mój sektor Sara. Szef jest, jak to zobaczy, to mnie zgnoi - dziewczyna próbowała się bronić jak zwykle przed podejściem. Dziwnie było przyznać, że facet ją przerażał, gdzie by się nie znalazła, tam czuła jego wzrok na sobie. Mógł być to jakiś seryjny morderca, gwałciciel czy co jeszcze, który odnalazł sobie ofiarę. Przerażające to było, chociaż po jakieś godzinie zwykle odchodził, zostawiając po sobie napiwek, zawsze tej samej wysokości. Odkąd pamięta na ladzie przy kasie, znalazły się puszki na napiwki, dla każdej kelnerki na jej marzenia. Sara miała najbardziej kolorową z napisem, że zbiera na księcia z bajki, jedna z kelnerek miała na wymarzony pierwszy samochód, trzecia do czynszu, a sama Veronica miała z napisem „na jedzenie, bo brat wyżera mi zawartość lodówki”. Facet zawsze wrzucał napiwek Sarze oraz Veronice, nawet gdy nie mieli ze sobą nawet styczności, mówiąc dzień dobry.
- A jak Ci powiem, że obgadałam to z szefem, mówiąc, że jeśli do niego nie podejdziesz, stracisz życiową okazję do znalezienia sobie tak zajebistego faceta, jak sam szef i połknął przynętę? - mina Veronicy mówiła wszystko, zrobiła się cała czerwona ze złości. Sara nie oszukując się, miała dryg na szefa, bo flirtuje z nim na okrągło i nie rusza ich to, że szef ma żonę i dzieci. Taka miła kawiarnia, a rzeczy lepsze niż w melodramacie. Walnęła tacą o blat, skupiając uwagę prawie każdego w pobliżu, nawet zmywacza, który wychylił się ze swojego okienka pracy
- Idź, przynajmniej ten demon da Ci spokój - wskazał na Sarę, która oburzona na stwierdzenie o demonie nadęła policzki jak ryba rozdymka i poszła.
- Jej przypadkiem nie na dużo się pozwala? - Veronica spytała szeptem do chłopaka Toma, stawiającego czyste naczynia na półkę. Wzruszył ramionami i ponownie się wychylił
- Taaa… szalona, lekko rozpieszczona dziewczyna i ulubienica szefa, ale proponuje Ci przystać, zwykle jak jej plany idą na panewkę, od razu z nich rezygnuje - Veronica pokiwała głową, Tom znał tu każdego, jak się zachowuje i rzuca radami jak magik z kartami z rękawa. Dziewczyna chwyciła swój kajet do zamówień i skierowała się do stolika z tajemniczym dla każdego mężczyzny. Zjadał ją niewyobrażalny stres, bo cały czas czuła ten wzrok, nawet jak podeszła do stolika. Już miała się odezwał, gdy mężczyzna się odezwał, kojarzyła ten głos, jakby był cho*ernie jej bliski, ale teraz nie mogła go sobie przypomnieć
- Mrożona kawa - wybiło ją to z rytmu pracy, podniosła głowę i wpatrywała się w niego, doszukując się jakichś szczegółów może, cho*era go zna i nie może poznać. Wpatrywali się w siebie, kilka sekund, może minutę, urwał się czas, dopóki do nich nie podszedł szef ze skwaszoną miną
- Veronica do pracy, pan życzy sobie kawy mrożonej - tego faceta głos był jakby budzik z samego rana, wybudzając ze snu. Ronnie szybko pokiwała głową i podeszła do baristy składając zamówienie. Jak ktoś, do którego podeszła pierwszy raz wydawał się jej znajomy. Głowa dziewczyny od razu skierowała się do mężczyzny, który zniknął z miejsca, a zaraz potem podszedł do nich szef - Klient zrezygnował z zamówienia - powiedział i zniknął za winklem do swojego gabinetu. Vi szybko ponownie wzięła kajecik i ruszyła do swojego sektora
- Dzień dobry, co podać? - zapytała oczywiście z uśmiechem na ustach, patrząc na klienta.
<Ktoś?>

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz