10 wrz 2019

Od Carneya CD. Michaeli (hard +18)

Dwa lata wcześniej
- Zebrałem was tu, by coś zaproponować- odezwałem się, uśmiechając się krzywo.- Coś bardzo dochodowego i bardzo nielegalnego.
Luka rozejrzał się po sali z udawaną trwogą.
- Masz tu podsłuch?
Nadal uśmiechałem się szeroko, przyglądając się zebranym.
- Jesteśmy w gronie profesjonalistów. Obejmijmy to wszystko tajemnicą zawodową- zacząłem.- Ile jeszcze będziemy zasuwać na naszych patronów za trzy tysiące netto?
Spojrzałem wymownie na Violet, moją najlepszą przyjaciółkę. Pociągnęła łyk wina i uśmiechnęła się ironicznie.
- Z tego co wiem, dostajesz więcej niż te trzy koła.
- Prawda, dostaję więcej, ale dalej za mało. Zakręćmy karuzelę.
Rozparłem się na krześle, czekając na reakcję. Luka napił się whisky, kręcąc głową.
- Czasy nie sprzyjają. Dwadzieścia pięć lat za przekręty. Za duże ryzyko.



- No risk, no fun. Ile prowadziliśmy vatówek? Nikt nie zna się na tym lepiej od nas. Mam już dojścia, kontakty, wszystko biorę na siebie.
- Co się teraz kręci?- zapytał Luka, wpatrując się w szklankę whisky jak w kryształową kulę do wróżenia.
- Szczegóły za chwilę, najpierw muszę wiedzieć kto wchodzi.
Viol uśmiechnęła się ponuro, dopijając wino.
- Ile jest do wyjęcia?- zapytał Luka.
- Ponad czterdzieści baniek, potem możemy zawinąć biznes.
- Wchodzę.
Ellie, siedząca cicho przez całe spotkanie, zaczęła wiercić się niespokojnie.
- Ellie? Co ty na to?
- Wybacz, Zimny. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego- zaczęła, podnosząc się z fotela.- Ktoś będzie musiał was wyciągnąć z pierdla, jak już wszyscy tam traficie.

Obecnie
Przez cały czas spędzony w samochodzie, oboje nie odezwaliśmy się ani słowem. Bardziej określiłbym to mianem niezręcznej ciszy, gdyż atmosfera była bardzo napięta. Całą noc zastanawiałem się, czy dziewczyna nie została przez kogoś podstawiona. Przykładowo przez brata, który chciałby znaleźć na mnie haka, albo wyciągnąć ode mnie jakieś dokumenty. Możliwe też, że przez pracę popadałem w paranoję.
Wjechałem do podziemnego garażu i zaparkowałem na swoim stałym miejscu. Z ulgą dostrzegłem, że nie ma mojego mercedesa, co oznaczało, że Mel nie ma w domu.
Wysiadłem, po czym otworzyłem drzwi towarzyszce, uśmiechając się delikatnie.
- Nie zabrałem cię do prokuratury, żebyś się nie denerwowała- rzuciłem w drodze do windy.- Zaparzę ci kawy, porozmawiamy na spokojnie, bez stresu.
- Doceniam to, ale chciałabym załatwić to na szybko- odparła, stając przy metalowych drzwiach.
Po chwili weszliśmy do windy i znowu nastała cisza, zakłócana jedynie cichą wesołą melodyjką. Wykorzystałem chwilę na przyjrzenie się blondynce. Wystarczyło jedno spojrzenie na jej niesamowite, długie nogi, by coś we mnie zapłonęło. Odwróciłem wzrok nieco zbyt szybko, wpatrując się w panel z przyciskami. Kiedy drzwi otworzyły się na odpowiednim piętrze, opuściłem powoli windę, kierując swoje kroki w stronę swojego mieszkania. Przekręciłem klucz w zamku i wpuściłem blondynkę przodem. Już po chwili doskoczyła do niej kula szarego futra, miaucząca tak żałośnie, jakby nie jadła od roku.
- Masz kota? Nie spodziewałabym się- rzuciła Michaela, schylając się żeby pogłaskać sierściucha.
- Żona ma- mruknąłem, zabierając od niej czarną marynarkę i odwieszając ją na stojak w przedpokoju. Z własną poczyniłem to samo.
Dziewczyna zamarła na chwilę, po czym wyprostowała się.
- Usiądź sobie, rozgość się- oznajmiłem, gestem zapraszając ją do salonu.- Wyglądasz na osobę, która lubi latte. Chcesz?
- Z chęcią- westchnęła cicho, siadając na kanapie.

- Powiedz mi, panno Toretto. Wiesz czym zajmuje się twój brat?- zagaiłem, podając jej kubek z kawą.
Swoją filiżankę postawiłem na szklanym stoliku, po czym dolałem do niej przezroczystego płynu z piersiówki stojącej na blacie.
- Niestety nie. A powinnam?- zapytała, upijając nieco gorącego napoju.
Uniosłem filiżankę i opróżniłem ją jednym łykiem.
- W takich okolicznościach, lepiej żebyś nic nie wiedziała- odparłem, zgodnie z prawdą.
- Jednego nie rozumiem. Jesteś prokuratorem, powinno ci zależeć na...- przerwała, gdy moja dłoń spoczęła na jej udzie.
Nie odsunęła się, ani nie zaprotestowała. Zabrałem kubek kawy z jej dłoni, po czym odłożyłem go na stolik. Kiedy oparłem się o kanapę, blondynka przysunęła się do mnie, wpatrując się we mnie szarymi, głębokimi oczętami. Usadziłem ją na swoich kolanach, niemal od razu łącząc nasze usta w pocałunku. Po chwili podniosłem się, łapiąc dziewczynę za pośladki. Zarzuciła ręce na moją szyję i zacisnęła nogi wokół moich bioder, kiedy niosłem ją po schodach. Od razu po wejściu do sypialni rzuciłem ją na łóżko i pocałowałem, wsuwając język między jej rozchylone wargi.
Nasze ubrania wylądowały na podłodze w niesamowicie szybkim tempie.
Przycisnąłem dłoń do jej piersi, po czym przesunąłem po jej napiętym brzuchu, zjeżdżając i szukając niżej. Oddech dziewczyny zamarł na chwilę.
Rozsunąłem jej wargi, po czym delikatnie wygiąłem palce, co poskutkowało głośnym jękiem blondynki. Przycisnąłem ją mocno do materaca, schodząc ustami do jej szyi. Posykiwała zachęcająco, kiedy zacząłem coraz mocniej kąsać jej skórę. Wsunęła palce w moje włosy, kiedy powędrowałem ustami niżej, po czym ponownie jęknęła, gdy językiem okrążyłem twardniejący sutek. Wziąłem go w usta i powoli ssąc, nadal poruszając dłonią między jej nogami. Uda Michaeli drżały przepełnione pożądaniem, a z jej ust wciąż wydobywały się jęki, pomruki i stęknięcia.
Uklęknąłem między jej nogami, jedną ręką pieszcząc jej piersi, a drugą nadal kreśląc kręgi w najdelikatniejszym z miejsc. Pocałowałem ją raz w usta, a potem opadłem na jej ciało, kreśląc ścieżkę pocałunków na piersiach i brzuchu.
Uniosłem jej nogę, całując delikatną skórę pod kolanem, a dziewczyna zadrżała. Przesunąłem palcami po jej napiętym brzuchu, muskając ustami wewnętrzną stronę uda. Jej palce zacisnęły się na moich włosach, ponaglając mnie do dalszych czynów. Uśmiechnąłem się mimowolnie, z celową powolnością przesuwając się coraz niżej, coraz bliżej, zlizując świeży pot z jej skóry, sprawiając że dziewczyna jęczała, oddychając coraz szybciej. Zakwiliła błagalnie, wywołując u mnie pomruk satysfakcji. Rozdzieliłem delikatnie płatki palcami, dotykając ją językiem. Blondynka krzyknęła, napinając się mocno. Początkowo mój język poruszał się delikatnie, kreśląc malutkie kółeczka wokół jej nabrzmiałego pączka. Wygięła plecy niczym kotka, unosząc nogi i jęcząc jeszcze głośniej. Bawiłem się nią, wsuwając i wysuwając język, wdmuchując w nią chłodny oddech między delikatnymi atakami pocałunków. Trzymała garściami moje włosy, przyciągając mnie do siebie raz za razem. Krążyłem rytmicznie, kiedy Michaela miotała się na łóżku. Rozdzielając jej wargi dłonią, powoli wsunąłem w nią palec. Blondynka zamarła w bezruchu, pojękując, kiedy zacząłem poruszać dłonią, wyginając palce i masując, dopasowując się rytmem do coraz szybszych ruchów językiem. Dziewczyna wiła się, przekleństwa wyrywały się w jej ust, po czym wszystko przelało się w niej nieartykułowanym krzykiem. Wygięła plecy i odchyliła głowę, bezgłośnie wykrzykując moje imię. Zwolniłem, zabierając rękę, nadal kreśląc na niej delikatne kółka. Uniosłem głowę, a blondynka wyplątała palce w moich włosów. Uśmiechając się szeroko, podciągnąłem się na łóżku i padłem obok niej.
Pochyliłem się z uśmiechem i pocałowałem ją powoli, żeby poczuła swój smak.

Wtedy usłyszałem otwierające się drzwi wejściowe. Do mieszkania weszły dwie osoby, usłyszałem Mel chichoczącą w ten swój niesamowicie irytujący sposób.
- Odwiozę cię do domu, ubieraj się- rzuciłem, zrywając się z łóżka i w ekspresowym tempie zakładając dopiero co zerwane ubrania.- Zejdź na dół, jak będziesz gotowa.
Opuściłem sypialnię, rzucając się niemal biegiem po schodach.
- Dzień dobry, kochanie. Byłam dziś z Amusią w sklepie i oglądałam takie piękne śpioszki...- zaczęła Mel w swoim stylu.
Zacisnąłem palce w pięść mocno, po czym powoli je rozprostowałem.
- I jak było?
- Cudownie, najukochańszy, cudownie. Mam nadzieję, że nareszcie pomyślimy o powiększeniu naszej rodziny... Ostatnio przeglądałam wielką księgę imion i znalazłam kilka idealnych.
- Oczywiście, kochanie.
Moi znajomi zabiliby mnie, gdyby dowiedzieli się, że dalej bawię się w tą szopkę.
- Ale muszę odwieźć koleżankę do domu, jak wrócę to o tym porozmawiamy. Dobrze, Melisko?
Michaela właśnie zeszła z góry, kierując się swobodnie do przedpokoju i zakładając swoją marynarkę.
- C...co to za koleżanka?- Mel spojrzała na blondynkę ze łzami w oczach, wyglądając tak, jakby zaraz miała paść na atak paniki.
Nie odpowiedziałem, co sprawiło, że wybuchła głośnym szlochem i uciekła na górę. Jej opiekunka, Amy, pobiegła za nią, patrząc na mnie jak na skończonego potwora. Przewróciłem oczami, kierując się w stronę wyjścia.

Przez całą drogę znowu nie odezwaliśmy się ani słowem. Gdyby nie moja pieprzona żona, wszystko byłoby dobrze. O ile na studiach jeszcze ją kochałem, tak teraz ją nienawidziłem. Szczerze i głęboko. Ale miałem za miękkie serce.
Pod blokiem Michaeli stał już jej brat, Dominic, kręcąc się niespokojnie przy bramie. Wyglądał na niesamowicie zdenerwowanego. Zatrzymałem się tuż przy nim, a on niemal sprintem podbiegł do auta i otworzył drzwi pasażera tak mocno, że byłem przekonany, iż je wyrwie. Później siłą wyciągnął z auta blondynkę i przytulił ją do siebie mocno.
- Co jej zrobiłeś?!- wykrzyczał, głaszcząc dziewczynę po włosach.
- Tylko rozmawialiśmy- wyjaśniłem na spokojnie.
- Nigdy więcej nic dla ciebie nie zrobię, rozumiesz?! Po tej rozprawie zostawiam to wszystko w cholerę- rzucił, unosząc głos.
- Ja postanowię kiedy to wszystko zostawisz- zbliżyłem się do niego kilka kroków.
- Nie pozwolę ci skrzywdzić mojej rodziny- warknął, przyciskając blondynkę mocniej do siebie.
Nie wiedziałem, że typ jest aż tak rodzinny. Ale ta scena i tak przywołała uśmiecha na moią twarz.
- Nikomu nie stanie się krzywda- próbowałem go uspokoić, mówiąc delikatnie i powoli gestykulując, chcąc przemówić mu do rozsądku.
- A ten świadek? Zaniosłem te jebane tabletki- głos złamał mu się, a chłopak zadrżał.- I on...
- Jaki świadek, nie wiem o czym mówisz- zbliżyłem się kilka kolejnych kroków.
Dominic zauważył to i odepchnął od siebie siostrę na tyle mocno, że dziewczyna upadła z impetem na chodnik. Warknąłem mimowolnie, przyglądając się Michaeli. Na szczęście nic jej się nie stało.
- To miało polegać tylko wykiwaniu rządu, a skończyło się na...
Nie dokończył, gdyż moja dłoń zacisnęła się na jego krtani. Uniosłem go kilka centymetrów nad ziemię.
- Zamknij się, do kurwy. Będziesz dla mnie pracował tak długo, jak będę tego chciał- rzuciłem, nie powstrzymując lodowatego tonu.- I nigdy więcej nie wchodź mi w drogę, bo przysięgam, że skończy się to dla ciebie fatalnie.
Każde słowo wypowiadałem tak powoli, jak tylko się dało. Puściłem chłopaka dopiero wtedy, kiedy cała jego twarz stała się sina. Odwróciłem się na pięcie, ruszając w stronę auta i odjeżdżając od rodzeństwa z piskiem opon.
Zatrzymałem się dzielnicę dalej, wjeżdżając w pustą alejkę. Wyłączyłem silnik i oparłem czoło o kierownicę, oddychając ciężko.

Michaela?

Słowa: 1609

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz