17 maj 2018

Od Alexaviera cd. Kendall

To takie głupie, wracać do miejsca, które odwiedza się niemal codziennie. Podrywać te same, przewijające się przez moje życie osoby. Sypiać z tymi samymi, stałymi klientami. Cholera, jest jakiś sposób na rutynę? Bar w centrum miasta co noc odwiedzają te same osoby. To stali bywalcy, podobnie jak ja - przychodzą, żeby strzelić shota (albo parę, serio, Pascal robi świetne drinki), może szukają wrażeń wśród obecnych tutaj prostytutek (w tym mnie, ale ja przyjmuję tylko chłopców; o dziwo, ich nigdy nie brakuje. Pedały, niech wracają do swoich żonek, a na boku pieprzą męskie dziwki). Mało spotykane jest tutaj zobaczyć dziewczynę, która nie wygląda w żaden sposób wyzywająco, a wręcz przeciwnie, zachowuje się, jakby przyszła do baru jedynie zatopić smutki życia codziennego.
Dlatego dziwię się, kiedy nie dość, że widzę nieznajomą twarz, to jeszcze dziewczynę, która bezczelnie na mnie wpada. Atakuje mnie już na starcie, wyzywając idiotą - a ja nie mogę przepuścić takiej okazji. Czuję od niej silny zapach alkoholu, więc w jej krwi musi znajdować się trochę procentów. Sam wypiłem niewiele, a to doskonały moment, aby wyniuchać moment do drobnego występku. Czy ja wiem, kradzież? Lustruję ją wzrokiem. Nie wygląda na nadzianą, ale nie zaszkodzi spróbować.
Przeczesuję czarne kosmyki palcami, uśmiechając się do tej kruchej istotki jak anioł. Anioł w ciele szatana. Albo... Szatan w ciele anioła, jeden chuj. Oblizuję usta, utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Ma brązowe oczy - zawsze zwracam uwagę na kolor tęczówki u ludzi, spotykając coraz to bardziej interesujące barwy.
- Och, nie martw się, kruszynko. Nic nie szkodzi - mówię, jak najłagodniej potrafię. Uśmiech godny władcy piekieł nieco psuje efekt, ale staram się tym nie przejmować. I tak jestem zajebisty. - Nieczęsto wpadają na mnie tak... piękne damy. - Trudno przechodzi mi to przez gardło. To nie tak, że traktuję płeć piękną jak szmaty, wręcz przeciwnie, ale jednak nie chcę, żeby pomyślała sobie, że ją podrywam. Chciałaby.
- Zjeżdżaj.
Wzdrygam się. Nie chcę być wredny, stracę okazję do ponabijania się z niej. Mogę ją naćpać, potem patrzeć, jak robi z siebie skończoną idiotkę, a na koniec okraść. Najpierw jednak muszę przekonać ją trochę do siebie, to krok do sukcesu.
- Uważaj, bo się zgubisz. Jest tu wiele gości, których wolałabyś nie poznać. A przecież nie chcesz mieć potem kłopotów, prawda? - Wsuwam dłonie do tylnych kieszeni jeansów i uśmiecham się do niej zadziornie. Może to ją przekona, podobno laski lecą na bad boyów. Nie wiem, nie znam się na dziewczynach, nigdy żadnej nie miałem. 
Dziewczyna wlepia we mnie swój wzrok. Mam wrażenie, że albo zaraz się zatoczy, albo mi walnie. Albo jedno i drugie. Wygląda na zniesmaczoną, więc wciągam w płuca powietrze, rozluźniając się. W końcu wyciągam ręce z kieszeń, wyciągając w jej stronę dłoń. 
- Alexavier - mruczę miękko.
Mam nadzieję, że mi się przedstawi, chociaż co do tego nie jestem pewien. Nie wygląda zbytnio na ufną.
- Kendall. - Przyjmuje moją dłoń.
Udaję zdziwienie.
- Śliczne imię. - Mówiąc to, oblizuję wargi. Pora się rozkręcać.
Obejmuję ją ramieniem, uśmiechając się sztucznie. Sztucznie i promiennie. Ciekawe ile już idiotów nabrało się na mój jakże uroczy uśmiech. Ciekawe, czy Kendall będzie do nich należeć.
- A więc, Kelly... - zaczynam ostrożnie. - Widzę cię tu pierwszy raz, a nie ukrywam, jestem stałym bywalcem. Problemy w pracy? Chęć poznania nowych... Wrażeń? - Poruszam kokieteryjnie brwiami.
Ujmuję jej dłoń, prowadząc ją z powrotem w stronę baru. Pascal to właściciel baru, który właśnie szykuje drinka dla faceta siedzącego nieopodal nas. Pascal. Jak można mieć tak beznadziejnie na imię? Podobno z pochodzenia jest francuzem, a tam to najpowszechniejsze imię, ale nie wiem, nie oceniam. W każdym razie jest przystojny i już nie raz i nie dwa go podrywałem, ale chyba nie jest zainteresowany. Świętoszek.
- Widziałam jak piłaś mohito. Pokażę ci coś lepszego - śmieję się, choć mój wzrok nie skupia się na towarzyszącej mi dziewczynie, a na Pascalu. - Pascaaaal, Jack Daniels dla dwojga!
To mocny trunek. Nie wiem, czy Kendall go tknie, ale chcę spróbować upić ją jeszcze bardziej. Dziewczyna wydaje się zmieszana, najwyraźniej boi się najebać jeszcze bardziej, ale na razie nie protestuje. To znak, że mogę działać dalej.
Sięgam do kieszeni bluzy i grzebię w nich chwilę, żeby wyjąć saszetkę z białym proszkiem i kartę kredytową. Kradzioną. Nie będę się narażać na kradzież własnej w takim pijańskim barze.
Pascal prycha na mnie, nie odrywając wzroku od szykowanych dla jego gości trunków.
- Carstairs, mówiłem ci, żebyś nie ćpał przy gościach. To nie zachęca nowych tubylców. - Uśmiecha się do Kendall. - I młodych dam także.
Ignoruję go, podsuwając narkotyk dziewczynie.
- Chcesz może? - pytam.
Odmawia. Grzeczna dziewczynka. Zaciągam się więc sam, a Pascal w tym czasie podaje nam whiskey. Kiedy kończę, zaciskam palce na szklance i wypijam wszystko jednym haustem. Właściciel baru prycha ponownie.
- Znowu się popisujesz, Carstairs?
Wzruszam ramionami, uśmiechając się zadziornie, po raz kolejny. Mężczyzna przewraca oczami, chyba zaczyna dostrzegać we mnie pewne zachowania. 
- Przed tak piękną damą nie zaszkodzi się czasem popisać.
- Szkoda tylko, że ty jesteś pieprzonym pedałem. I wszyscy to wiedzą w tym miejscu. Zacząłeś się kierować słowami "żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek", czy to ja o czymś nie wiem? - warczy w moją stronę. 
Śmieję się.
- Ej, ej. Spokojnie. Czasem to ja jestem pieprzony, a czasem to ja pieprzę. Zależy od sytuacji. - Oblizuję wargi.
Pascal już się nie odzywa. Czekam, aż Kendall wypije do końca swojego drinka, po czym uśmiecham się promiennie do dziewczyny, wstając od lady.
- Chodź, odprowadzę cię do domu. Tylko pokaż mi, gdzie mieszkasz - proponuję.

Kelly?
Mi coś, nie ten teges XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz