17 maj 2018

Od Kendall cd. Alexaviera

Tak, kochanie, szczerz się dalej, przy czym udawaj zainteresowanego mną pedała. Nie, nie jestem homofobem, nic z tych rzeczy.
— Nie  — odparłam rozpromieniona. — Nie jestem idiotką ślepo zapatrzoną w takiego jak ty. Sukinsyn, nie dość, że pije i ćpa, do tego kradnie i pieprzy facetów na boku. Gratulacje, masz niezłe zajęcia na wieczory, takie jak te.
Bezcenna mina goszcząca na jego twarzy, godna zapamiętania. Nie wątpię w to, że niejedna już go tak spławiła, lecz on nadal głupi wierzył, że ochla ofiarę i okradnie, by przy następnym (najpewniej przypadkowym spotkaniu) udawać nieznajomego, taktyka była jasna. Nie zdążyłam go poznać, a mimo alkoholu bez problemu rozpoznałam plan działania, wzrok mówił zbyt wiele. Temu Pascalowi współczuję, biedak ma zbyt długi język, lecz z drugiej strony nie należał do najgorszych. Ale hej, co ma piernik do wiatraka? Nic.
Wracałam do bloku pod osłoną nocy, idąc coraz szybciej i szybciej, przy czym żywiłam nadzieją, że żaden zaciekawiony mężczyzna nie podąża za mną, aby później złapać mnie w pasie i zaciągnąć w ślepą ulicę. Nie ukrywam, bałam się przeokropnie. To zawsze było we mnie, strach, przed jeżdżącymi nocą samochodami, a w nich samotnych mężczyzn lub tych w grupie, kiedy zwolnił, puls podskoczył kilkukrotnie, nie dając zachować spokoju. Życie niejednokrotnie zmuszało mnie do wracania o tej porze, nie lubiłam tego. Tak było i teraz, światło małego poloneza oświetliło szarą ulicę, przy okazji oślepiając wszystkich wokoło. Tylko nikogo nie było, tak mi się wydawało od samego początku. Na pewno?
Otworzyłam lekko drzwi budynku, nosząc się z zamiarem wsunięcia przez szparę do środka.
Poczułam uścisk męskich dłoni na biodrach.
Powtarzałam sobie, żeby nie wracać późno.
Wróciłam.
Tak to się kończy, cholera jasna.
Wystraszona próbowałam wyrwać się z obcych rąk, szarpiąc na wszystkie strony. To było odruchowe, to przyszło mi do głowy jako pierwsze. Nie pomyślałam, że równie dobrze mogę podnieść nogę i uderzyć w jego kroczę szpilkiem, to było drugie. Wyrwywanie się nie zadziałało, na nic. Trzymał mocno. Wzięłam zamach nogą, podniosłam ją mocno do góry, oddając cios. Nie skończyłam na tym, mężczyzna jęknął, puszczając mnie jedną ręką. Złapałam za lewą, która trzymała mnie nadal, po czym wykręciłam mocno. Wylądowała na plecach. Zamruczałam coś pod nosem, równocześnie uderzając niedoszłego gwałciciela w głowę.
— Nie tak prędko. — Uniosłam triumfalnie głowę, kopiąc go po kostkach.
Ciekawe, czy i jego kostki są tak delikatne, jak większości. Och, tak, są, niespodzianka. Wyjęłam telefon, wybierając numer policyjny. Złożyłam dokładne zeznanie, podałam z dokładnością adres i z radością oczekiwałam na przyjazd glin. Pomyślałam, że dobrym pomysłem jest wyjęcie dokumentów z jego kieszeni, wystają, to widać. Przygwoździłam łysego do betonu, wysunęłam jego czarny portfel, na końcu zajrzałam do środka.
Benneth Thomilson. Lat 47.
Zachciało mu się zaczynać z laskami. Nie przewidział, że nie wszystkie są bezbronne i płaczliwe. Zresztą, znam osobę, która rozłożyla samowolnie nogi, nie wyrywała się, a w dodatku bez zastanowienia oznajmiła, że ma HIV i okres. Każda taktyka jest dobra, o ile skuteczna.
Dziesięć minut później zajechał niebieski wóz z syrenami, z niego wyszła dwójka mężczyzn w mundurach. Standardowo - wysłuchali mnie, zabrali faceta i odjechali, życząc miłej nocy.
Nie byłaby miła, gdyby udało mu się.
W ogóle nie mogła być miła.
Zatrzasnęłam się w łazience, ignorując żałosne pomiaukiwanie osamotnionego Nela. Niech rozmawia ze sobą. Rozebrałam się, następnie wskakując pod prysznic. Godzina spędzona w łazience, jeden z moich rekordów. O pierwszej wróciłam do sypialni. Zagarnęłam kota do siebie. Zasnęłam.

Alexavier?
Piszę to w autobusie, ok? Potem ogarnę błędy i poprawię, jak będę miała czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz