25 maj 2018

Od Christiana

- Nie! Proszę! - krzyczał żałośnie, bezradnie próbował się podnieść z drewnianej podłogi, która była zabrudzona jego krwią.
- Teraz prosisz?! - zapytałem z szatańskim uśmiechem.
Bawiło mnie to, że był taki bezradny, taki słaby. Powoli pod chodziłem do niego, a on resztkami sił próbował się ode mnie oddalić, gdy poczuł za plecami ścianę, jakby zamarł. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, wyglądałem jak szaleniec, który przed chwilą uciekł z psychiatryku. Sięgnąłem prawą dłonią do pasa, gdzie był pokrowiec. Wyciągnęłam z niego nóż.
- Błagam, nie rób tego! - jego głos rozniósł się po całym pomieszczeniu, a także znalazł się w mojej głowie.
- Nie jęcz ku*wa - wrzasnęłam, a on jak na komendę ucichł. Kucnąłem przy nim i przystawiłem mu nóż do gardła. Usłyszałem, jak głośno przełyka ślinę. - Trzeba było myśleć o tym wcześniej - powiedziałem spokojnie.
- Błagam, nie rób tego - powiedział niemal spokojnie - Ja.. ja oddam wszystkie długi, obiecuje - zaczął skamleć jak pies.
- Każdy tak mówi, jak przykładam mu nóż do gardła - zaśmiałem się, ale w sekundzie spoważniałem - Tylko po ten oddają całą sumę, albo po prostu uciekają z kraju, myśląc, że ich nie znajdę - zacząłem się bawić nożem, przy jego szyi.
- Ja oddam całą sumę, obiecuje - wciąż skamlał jak pies.
- Denerwujesz mnie tym - powiedziałem już zdenerwowany. Tak jakby co sekundę zmieniał się mój nastrój.
Przyłożyłem mu nóż do gardła, on zaczął płakać, krzyczeć, błagać. Przycisnąłem nóż do jego gardła i nagle zamarłem. Rozejrzałem się, do około opuściłem nóż na podłogę. Wstałem na równe nogi. Zachowywałem się tak, jakbym nie wiedział, gdzie jestem.
- Co ja robię? - zapytałem szeptem sam siebie. - To przecież nie ja - chciałem spojrzeć na człowieka, któremu miałem przed chwilą podciąć gardło, lecz go tam nie było. - To tylko gra - szepnąłem do siebie.
Nagle stanęła postać przede mną, to byłem ja, lecz nie do końca.
- Christian, co się stało? - zapytał przyjemnym głosem, jakby przed chwilą nic się nie stało. Nic nie odpowiedziałem. - Powoli słabniesz - zaczął - Niedługo już całkiem zawładnę twoim ciałem.
- Nie - zacisnąłem swoją pięść. - Nigdy tego nie zrobisz - krzyknąłem - Ty jesteś tylko fikcją, wymyśloną na potrzebę mojej gry! - przerwałem i spojrzałem mu głęboko w oczy - TO TYLKO GRA - krzyknąłem
***
Natychmiast podniosłem się z łóżka i rozejrzałem się dookoła. To był tylko sen.. Mój oddech był szybki i nie równomierny, serce biło jak oszalałe. Opadłem głową na poduszkę.
- To tylko gra - szepnąłem do siebie. - "Od pewnego czasu zacząłem zachowywać się jak moja fikcyjna osobowość, chyba się w niego zmieniam... " - pomyślałem sobie.
Nagle usłyszałem wibracje mojego telefonu, który leżał na szafce nocnej. Wziąłem go do rąk i od razu odebrałem.
- Halo? - zapytałem do telefonu - Tak jasne będę wcześniej - rozlączyłem się.
Dzisiaj musiałem się pojawić w pracy wcześniej niż zwykle. Wstałem leniwie z łóżka i się przeciągnąłem. Od razu zmierzyłem do swojej łazienki. W pomieszczeniu oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro.
- Jak ty wyglądasz - powiedziałem sam do siebie i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
Zdjąłem bokserki i wszedłem pod kabinę prysznicową. Odkręciłem korki z zimną wodą, która szybko spotkała się z moim ciałem. Zimne krople wędrowały po moim ciele, powoli mnie rozbudzając. Po umyciu się wyszedłem z kabiny i od razu sięgnąłem po ręcznik, aby się wytrzeć. Wróciłem do sypialni i wyciągnąłem z szafy czarne spodnie i białą koszulkę. Gdy się ubrałem, zszedłem na dół, miałem przejść do kuchni, ale nagle usłyszałem rozlegający się odgłos dzwonienia do drzwi. Westchnąłem ciężko pod nosem i poszedłem je otworzyć.
- Dzień dobry - powiedziała osoba, trzymającą listy w prawej dłoni. Ach tak jak zawsze listonosz przychodził do mnie o tej porze.
- Dzień dobry - odpowiedziałem mu z niemrawym uśmiechem.
- Dzisiaj dla pana mam aż trzy listy - powiedział dumnie.
- Dziękuję - sięgnąłem po nie i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Ach biedny listonosz tak zawsze się stara, by być dla mnie miłym, a ja to olewam. Skąd on bierze na to chęć i siłę?
Trzymając listy w dłoni, od razu zauważyłem, że jeden jest od mamy. Od razu go Otworzyłem. Jednak żadnej niespodzianki tam nie znalazłem, to było to samo zaproszenie na rodzinny obiad jak co miesiąc. Reszta listów to były zwykłe rachunki. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie pyszne jedzenie. Po śniadaniu ułożyłem tylko włosy, włożyłem dokumenty i telefon do kieszeni. Wziąłem kluczyki w dłoń i wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. Wsiadłem do auta i ruszyłem do miasta. Do miasta dotarłem w miarę szybko. Do klubu przyjechałem idealnie na piętnastą.
- No w końcu jesteś - powiedział z lekkim zdenerwowaniem mój szef.
- Przecież się nie spóźniłem - wzruszyłem ramionami jak gdyby nic.
- Dobra, nie czas na dyskusje - powiedział nieco ostrzej - Do roboty o Dziewiętnastej otwieramy - powiedział.
Ja kiwnąłem jedynie i głowa i zabrałem się do roboty. Zacząłem układać stoły, krzesła, gadałem z zespołami i przygotowałem zaopatrzenie na dzisiejszą imprezę. W końcu wybiła Dziewiętnasta. Na początku prawie nikogo nie było, ale z czasem przychodziło co raz więcej ludzi. Ruch przy barze był coraz większy, ale nie byłbym sobą, gdybym do żadnej dziewczyny dzisiejszego wieczoru nie zagadał.
- Co dla pani? - zapytałem z uśmiechem, patrząc dziewczynie prosto w oczy.
- A co mi zaproponujesz? - zapytała, odwzajemniając mój uśmiech.

- No wiesz - zacząłem i oparłem się o blat baru - Robię niezłe szoty - powiedziałem
- Dobra, niech będzie sztos - powiedziała.
- Ej! Długo będziesz z nią gadał, czy się zajmiesz innymi klijentami - odezwał się jakiś facet.
- Przepraszam na chwilę- powiedziałem, podszedłem do tego gościa - Jakiś problem? - zapytałem, patrząc mu prosto w oczy - Jak chcesz, możemy pogadać ale przed klubem - uśmiechnalem się szeroko.
- Nie chce kłopotów - powiedział i odsunął się od baru.
Zacząłem przygotowywać szoty dla dziewczyny i innych klientów.
Dziewczyno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz