7 wrz 2020

Od Sharon cd. Conrada


Siedziałam własnie przy stoliku, przeglądają internet i czekając na swoją przyjaciółkę, kiedy podbiegła do mnie dziewczynka. Na oko, może pięć lat i wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Rozejrzałam się, nie miałam pojęcia czy gdzieś tutaj są jej rodzice. Uśmiechnęłam się i przykucnęłam na podłodze.
- Hej, coś się stało? Gdzie twoi rodzice? – Dziewczyna spojrzała na stolik, na którym leżały moje rzeczy, po czym zauważyłam tylko blask w oczach i z szybkością małej rakiety chwyciła za klucze od domu i pognała w tylko sobie znanym kierunku. Przez chwilę nie wiedziałam co się stało, jednak po pewnym czasie ruszyłam jej tropem. Nie mogła uciec daleko, poza tym, to była mała kawiarnia a to ja siedziałam zaraz przy drzwiach wejściowych.
      Tak jak mi się wydawało, dziewczynka stała przy jednym z stolików, przy którym siedział mężczyzna. Powoli podeszłam do nich z uśmiechem.
      - Mogę odzyskać klucze? – Mężczyzna spojrzał na mnie nieco zaskoczony, po czym widocznie widziałam w jego oczach rezygnację i delikatny stres.
      - Mają konika! – Dziewczynka oznajmiła to, jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą na świecie, że moje klucze muszą mieć konika.
      Mężczyzna zaczął tłumaczyć dziewczynce, że to przecież nie jej rzecz i nie powinna tego robić, do tego cały czas wspominał, że powinna oddać mi moją własność. Ja jedynie stałam za nimi i uśmiechałam się delikatnie. Kiedy ta powoli do mnie podeszła, dosłownie wsunęła klucze w moją dłoń, po czym porwała banknot i poleciała najwyraźniej po obiecaną babeczkę.
      - Jest jeszcze mała i ma fiksację na punkcie koni, nie przejdzie obojętnie. Daj to sobie jakoś zadośuczynić, kawa, ciastko? – Mężczyzna uśmiechnął się.
      - Naprawdę nie trzeba, a co do obsesji na punkcie koni, to może przejść, albo nie. Siostrze koleżanki nie przeszło już od kilku lat – Zaśmiałam się.
      - Pocieszyłaś mnie – Mężczyzna spojrzał na mnie i wyciągnął rękę – Conrad.
      - Sharon. Z młodszymi zawsze jest ciekawie, ja sama mam pod opieką jedną osobę.
      - Tak, masz rację. Z Daphne nie da się nudzić – Zaśmiałam się po czym spojrzałam na dziecko, biegnące w naszym kierunku. – O wilku mowa.
      Dziewczynka uśmiechała się od ucha do ucha. Cały czas miała utkwiony wzrok w breloczku konika przy moich kluczach. Kiedy usłyszałam znajomy głos, uklękłam i odpięłam breloczek.      
      - Proszę, tobie przyda się bardziej – Włożyłam go w dłoń dziewczynki, po czym z uśmiechem odwróciłam się. Na odchodne spojrzałam jeszcze w ich kierunku – Miłego dnia, miło było poznać.
Conrad?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz