11 wrz 2020

Od Elizabeth CD Jasona

Jakim, kurwa, cudem Jason nie był przerażony tą sytuacją? Gdyby powiedział mi, że codziennie ktoś, no dobra, może nie codziennie, ale raz na jakiś czas ktoś porywał go samochodem i wiózł w nieznane przeze mnie dzielnice Avenley River to prawdopodobnie wyśmiałabym go na wstępie. Rozumiem, że mój najlepszy przyjaciel ever forever i jednocześnie prawdziwy obiekt westchnień chciał może zaimponować osobnikowi płci żeńskiej, czyli mnie, i po prostu udawał, że wszystko grało? Kiedyś czytałam w sieci, że niektórzy robią takie coś by jeszcze bardziej nie przerażać drugiej osoby. Czy jakoś tak. Ah ta skleroza wieku młodzieńczego.

W każdym razie dalej siedzieliśmy w nieznanym mi samochodzie i jechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Byłam naprawdę ostro poddenerwowana. Kto normalny by się nie przejmował taką sytuacją? No może chyba udający Jason, o ile udawał. Miałam nadzieję, że nie powie nic co by wysłało nas na stracenie.
- Jason? Co się dzieje? Znasz ich? – tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi. Z nerwów złapałam go za bluzkę. Mogłam bezkarnie go dotykać zwalając na emocje. Dwa zero dla pani fotograf, ha!
- Nie tyle ich, co ich szefa. Nie martw się, nie zrobią nam krzywdy – odpowiedział jak gdyby nigdy nic i wrócił do rozmowy z jednym z tych porywaczy. O chuj tu chodzi?
Chwilę później znaleźliśmy się pod sporym domem. Obiekt moich westchnień bez słowa wyszedł z samochodu i skinął do mnie głową, bym też wyszła. Nie ufałam temu miejscu. Ale skoro Jason był pewny tego wszystkiego to ja nie miałam nic do gadania. Za nim mogłam wskoczyć w ogień, kraść konie i takie tam.
Mężczyzna podał mi rękę. Ciepło płynące prosto z niej dodawało mi otuchy. No i w dalszym ciągu mogłam się czuć jak jego dziewczyna, mimo że jego wybranką była inna. Mia żmija. Ale teraz jej nie było, co nie, więc miałam nad nią przewagę. On został porwany ze mną, a nie z nią. Musiałam napisać o tym w pamiętniku! I taki miałam plan, oczywiście po odnalezieniu go. Po ostatniej wizycie pana Hamiltona zmieniłam miejsce jego pobytu i wcale go nie zgubiłam. No. Przeszliśmy przez drzwi wejściowe, za którymi znajdowały się dwie nieznane mi osoby.
- Jason! – stojąca tam kobieta w mgnieniu oka znalazła się przed Jasonem i przytuliła go. Co to miało znaczyć? Jako jego najlepsza przyjaciółka powinnam wiedzieć o jego ewentualnym haremie.
- Ja sam nie wiedziałem, chłopaki zgarnęli nas z ulicy – rozmówczyni mojego obiektu westchnień zerknęła na mnie. Czy ja znajdowałam się w jakiejś ukrytej kamerze? – To moja przyjaciółka.
Przyjaciółka? Panie Jasonie, jak pan by się czuł, gdyby ktoś pana sfriendzonował? No dobra, sama przed chwilą przyznałam sobie, że tylko się przyjaźnimy, no ale… to tak źle brzmi jak on to wymawia!
- Wujek J! – przepraszam kurwa że co? Wujek? Chociaż z drugiej strony lepiej gdyby był wujkiem tej małej niż jej ojcem. Chociaż gdyby Jason przejrzał na oczy i zostałby moim ekhem… chłopakiem, to nie ukrywam, zaakceptowałabym ją jak swoją córkę. Jakkolwiek to dziwnie nie brzmi.
Jason porozmawiał chwilę z dziewczynką i zaczął ciągnąć mnie za sobą. Starając się nie potknąć o swoje nogi rozglądałam się dookoła. Gdyby okazało się, że to było jakieś porwanie to w razie mojej ewentualnej ucieczki i dotarcia do policji mogłabym dać jak najwięcej szczegółów. Beth, jesteś genialna!
Dotarliśmy do piwnicy, z której dochodziły dźwięki rozmowy. Byłam zbyt przejęta doglądaniem szczegółów ażeby słuchać o czym gadali. Pełna uwaga została im poświęcona dopiero kiedy usłyszałam imię mojego obiektu westchnień.
- Jason! Wybacz za takie nieformalne zaproszenie, ale musimy pilnie porozmawiać.
- Jasne, ale najpierw chcę ci kogoś przedstawić. V, poznaj Elizabeth, moją przyjaciółkę – w tym samym momencie drugi mężczyzna podszedł do mnie i zmierzył mnie wzrokiem. – Beth, poznaj Valerio Hamiltona.
To, że znowu nazwał mnie swoją przyjaciółką zeszło na drugi plan. Czemu, do chuja, jego nazwisko było kropka w kropkę identyczne jak nazwisko obiektu moich westchnień? I czemu oni są do siebie tacy podobni?
- Hamiltona? – wydusiłam z siebie po krótkiej chwili. Jeśli to jest ukryta kamera to niech już się pojawi, to nie było zabawne!
- Tak, Valerio to mój starszy brat – moje oczy stały się wielkości niemalże obwarzanków. Niewiele brakowało, a musiałabym podnosić szczękę z podłogi, kiedy nowopoznany mężczyzna podszedł do Jasona, objął go, a po chwili zaczął czochrać mu włosy.
Mężczyźni kolejno wymienili się kilkoma zdaniami, którymi nie zaprzątałam swojej głowy. Czemu gość od ukrytej kamery jeszcze się nie zdemaskował? To powinien być ten moment! Czy ja powinnam go zawołać? To wszystko nie miało najmniejszego sensu!
Chwilę później wchodziliśmy w górę po schodach. Mimo tego, że nie byłam już aż tak przestraszona to nie za bardzo wiedziałam o co w tym wszystkim chodziło. Kilka lat temu obiła mi się jakaś informacja o Valerio, ale w tej chwili nie byłam w stanie sobie przypomnieć do końca o co chodziło.
Jason wraz z bratem zniknęli za drzwiami gabinetu, uprzednio zostawiając mnie w salonu. Niczym sierotka usiadłam na kanapie jeszcze nie do końca ufając temu miejscu. A może Jason był z nim w jakiejś zmowie i ja miałam być ofiarą? Nie no, to nie miało najmniejszego sensu. Obiekt moich westchnień definitywnie nie miał złych zamiarów wobec mnie, w końcu który facet tyle by się pierdolił z taką Beth, żeby coś jej zrobić? Mnie by już dawno coś trafiło.
- Przepraszam, czy lubi pani jednorożce? – usłyszałam po chwili dziecięce szczebiotanie. Wyostrzyłam wzrok i zerknęłam na dziewczynkę stojącą przede mną.
- Ja… em… tak, lubię – odparłam wybita z tropu. – I nie pani, proszę, jestem Beth.
- Super, Beth! – odpowiedziała zadowolona. – Jestem Harriet. Umiesz rysować jednorożce?
- Tak, chyba tak – jęknęłam. W co ja się znowu wpakowałam?
Dziewczynka zniknęła z pokoju i po chwili przyniosła blok i kredki. Podsunęła mi je i poprosiła, bym narysowała jednorożca. Z przejęciem wzięłam pierwsze lepsze pisadło i zaczęłam rysować sylwetkę konia. Nigdy nie byłam dobra w takich rzeczach, więc po kilku minutach nawet nie byłam zdziwiona, że moje dzieło bardziej przypominało zebro-żyrafę niż faktycznie jednorożca.
- Beth, musimy się zbierać – do przytomności przywrócił mnie głos Jasona. Jak długo on tam stał i przyglądał się temu, jak bardzo nie chciałam zostać skrzywdzona przez dziecko?
- Bardzo ładny jednorożec, Harriet – powiedziałam. – Ale teraz muszę już iść, no to ten, zobaczymy się jeszcze kiedyś, co nie?
Nie czekając na odpowiedź czmychnęłam i schowałam się za Jasonem. Bez słowa ruszyłam w stronę wyjścia i stanęłam obok samochodu. Kiedy Jason z podniesioną brwią dotarł do mnie bez zadawania zbędnych pytań wsiadł do tyłu i kiwnął głową, bym też to zrobiła. Posłusznie usiadłam i zapięłam pas. Ruszyliśmy w drogę do studia.

* * *

Całą podróż trzymałam Jasona za skrawek rękawa i starałam się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Ukryta kamera czy może chrzest bojowy?
Kilkanaście minut później byliśmy już pod studio. Obydwoje milczeliśmy wchodząc do windy i jadąc na odpowiednie piętro. Kiedy weszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia panowała niemrawa atmosfera. Wszystkie rozmowy ucichły, a spojrzenia skierowały się w naszą stronę.
- Muszę… do toalety! – wypaliłam i zniknęłam za drzwiami. Coś było ewidentnie nie tak. Chłopaki nigdy nie zachowywali się w taki sposób. W powietrzu coś się szykowało.
- Elizabeth Sawir – zaraz po zamknięciu drzwi toalety usłyszałam za sobą znajomy mi głos. Niespodziewana takiej akcji podskoczyłam w miejscu i odwróciłam się w stronę jego źródła.
- O, cześć Mia – powiedziałam zaskoczona z lekkim uśmiechem.
- Na twoim miejscu bym się tak nie uśmiechała – wycedziła. – Mam do ciebie jedną i tylko jedną prośbę. Odwal się od mojego faceta.
- Przecież… to tylko mój przyjaciel – przełknęłam ślinę dość głośno.
- Spędzacie ze sobą bardzo dużo czasu, a Jason ostatnio odwołuje wszystkie nasze spotkania i nie odbiera ode mnie telefonów – była bardzo zdenerwowana. Złapałam za klamkę i nacisnęłam ją, by jak najszybciej opuścić pomieszczenie. Mimo ewakuacji Mia dopadła mnie i wykorzystując niewielką przewagę wzrostową dopchała mnie do rogu.
- Masz zostawić Jasona w spokoju. On jest mój – po każdym słowie robiła krótką przerwę by w ten sposób zaznaczyć swoją dominację.
- Nie, nie jest – odezwał się Jason, który nie wiadomo skąd znalazł się obok nas. – Mia, to koniec. Zostaw Beth w spokoju.
- Rzucasz mnie dla… dla niej? – powiedziała odsuwając się ode mnie.
- To nie ma nic wspólnego z Elizabeth – podniósł brew patrząc na nią.
Czy to była moja szansa? Może i tak, ale nie chciałam by Mia w jakikolwiek sposób to odczuła. Nic jej nie zrobiłam i nie odbiłam jej pana Hamiltona.
Kobieta z płaczem odbiegła, a ja stałam z otwartą buzią i przyglądałam się tej sytuacji. Nie miałam zielonego pojęcia co tu się wydarzyło przed chwilą. Wróciliśmy do studio.
Pasywnie obserwowałam kolejne wydarzenia. Chłopaki obgadali plany na kolejne dni, porozmawiali o piosenkach, a także o paru zmianach. I wtedy jeden z nich chlapnął coś, czego nie chciał. Nawet nie przysłuchiwałam się dokładnie temu, jednak widząc złą minę Jasona i to, jak po chwili przywalił mu w twarz stwierdziłam, że coś się musiało wydarzyć nie po myśli obiektu moich westchnień.


Obiekcie moich (znaczy jej) westchnień?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz