15 lis 2020

Od Elizabeth CD Emily

Szczerze, mogłam nieco bardziej przemyśleć to co chciałam powiedzieć. Serio, kto niemalże nowo poznanej osobie wręcz nakazuje zachowywać się jak u siebie w domu? Znałyśmy się ledwo kilka godzin i jeszcze nie miałyśmy okazji poopowiadać o swoich mrocznych sekretach. A co jeśli ona lubiła podrzucać do jedzenia obcięte paznokcie? A może uwielbiała odrywać suche skórki z pięt i kłaść je pod poduszką jednocześnie modląc się do latającego potwora spaghetti? Tak czy tak, żyjemy w takich czasach, że nawet gdyby identyfikowała się jako penne to jako osoba tolerancyjna powinnam to tolerować.

- To co, pijemy? - z niemijającym u mnie zdziwieniem spoglądałam na kobietę, która bez zastanowienia rozrzuciła swoje buty i bez pytania zaczęła przeglądać kuchenne szafki. To nie tak, że byłam nie wiadomo jak wielką pedantką i perfekcjonistką, ale przychodząc do kogoś wypadałoby jednak ułożyć te nieszczęsne obuwie. Bądź tolerancyjna Beth, może po prostu Emily identyfikuje się jako osoba lubiąca rozrzucać swój ubiór?
Dlatego też po chwili zajęłam się przygotowywaniem alkoholu. Po dzisiejszych przeżyciach wypicie czegoś mocniejszego było wręcz wskazane. Dlatego też z wielką uwagą i skupieniem powoli zaczęłam otwierać szklaną butelkę. I wszystko było w porządku dopóki z salonowej części nie dobiegł głośny pisk niemalże mrożący krew w żyłach. Przepraszam bardzo, czy ktoś kogoś do jasnej ciasnej popielatej w kratkę mordował? To było lekko niemożliwe, przecież widziałabym gdyby Emily przyciągnęła ze sobą bogu ducha winnego człowieka nadającego się do zamordowania. I dlaczego ja tyle myślałam zamiast ruszać na pomoc zbłąkanemu człowiekowi?
Trzymając w jednej dłoni ledwie otwarte wino w jednej i korkociąg w drugiej ręce wyleciałam zza blatu i ze zgrozą spojrzałam na kobietę, która jak gdyby nigdy nic bawiła się w najlepsze z moim psem.
- Co się stało? - pisnęłam dość głośno. Nie miałam zielonego pojęcia kto tu komu robił krzywdę, o ile w ogóle robił, ale miałam nadzieję, że nikt w żaden sposób nie ucierpi. Ale słysząc chichot Emily i radosne szczekanie suni odetchnęłam z ulgą i oparłam się o ścianę. - Ach, Chmurka.
Przez kolejną chwilę starałam się wyjaśnić kobiecie, że biała kupa sierści już dawno wyrosła z bycia szczeniakiem i kiedy już wymyśliłam jakiś konkretny argument na opamiętanie jej (Em, nie Chmurki) ta przerwała mi słowami już zdecydowałam. Miałam tylko jedną wielką nadzieję, że nie zamierzała porzucić swojego życia i zamieszkać u mnie, bo w końcu punkt na Wielkiej liście pierwszych razy, które ma przeżyć Beth pod tytułem wspólne mieszkanie należy do Jasona. No, tak jak i większość innych punktów, bo należy wziąć też pod uwagę to, że niektóre rzeczy są dedykowane tylko i wyłącznie innej kobiecie. Co oczywiście nie znaczyło, że porzuciłabym jakiekolwiek uczucia względem Jasona na rzecz jakiejś innej osoby i to tym bardziej płci żeńskiej! I do jasnej ciasnej czemu Emily stwierdziła, że mogę zostać jej przyjaciółką? A w jej ustach zabrzmiało to tak jakby wybrała mnie jako swojego pokemona, chociaż ze względu na mój wzrost idealnie nadawałabym się do takiej roli. Dobrze, że Halloween mamy za sobą, bo znając część jej nietypowych pomysłów wcisnęłaby mnie w przebranie Pikachu, a sama prawdopodobnie przebrałaby się w Asha Ketchupa. Pfu, znaczy się w Ketchuma.
Czy ja coś wspominałam o tym, że na dźwięk słów już zdecydowałam miałam wrażenie, że Emily zamierzała się do mnie wprowadzić? Jej stwierdzenie, że zostanę pokemonem brzmiało identycznie jak od dzisiaj mieszkam u ciebie.
- My się przecież nie znamy - zaczęłam się wybraniać przed nową współlokatorką, jednak moja znikoma asertywność jak i pewność siebie wybyły dawno temu i chcąc nie chcąc musiałam pogodzić się z tą sytuacją.
- No a myślisz, że po co nam alkohol? - Emily skierowała się w stronę kuchni dziarsko krocząc przed siebie. Alkohol nie służy tylko do poznawania ludzi, można wtedy naprawdę logicznie podyskutować na tematy polityczne, gospodarcze i ekonomiczne. Ewentualnie pośpiewać na balkonie i wyć całą noc, bo twój krasz ma cię gdzieś i traktuje cię jak przyjaciółkę. Droga między salonem a kuchnią, konkretniej aneksem kuchennym była całkiem niewielka, ale to nie przeszkodziło losowi by wydarzyło się coś nie po mojej myśli. Emily jak gdyby nigdy nic zatrzymała się w półkroku powodując, że niespodziewająca się tego ja wpadłam na plecy kobiety. Spojrzała na mnie podejrzliwie i zaczęła wypytywać o moich współlokatorów nie licząc tych zwierzęcych. A kiedy wspomniała coś o mężu to dość widocznie się wzdrygnęłam, a serce niemalże wyleciało mi z piersi śpiewając serenady w kierunku Jasona. Jak dobrze, że potrafiłam trzymać język za zębami.
Kolejne kilka godzin spędziłyśmy pijąc kolejne butelki trunku. Początkowo napięta atmosfera (w każdym razie z mojej strony, bo Emily paplała jak oparzona) po czasie rozluźniła się i coraz pewniej odpowiadałam na jakiekolwiek pytania z jej strony. Sama nawet rozpoczęłam monolog o januszowym traktowaniu wszelakich usługodawców.
- No bo wiesz hik w tym kraju hik wszystko hik kosztuje! - namiętnie gestykulowałam w trakcie przemowy. - A taki hik Janusz myśli sobie hik że skoro ciotka matki wujka psa kota sąsiada księdza hik prezydenta miała sesję robioną hik sześćdziesiąt lat temu za dwadzieścia monet no to hik kurła nie będzie hik kurła przepłacał jakiemuś fotografowi hik a nawet zrobi to sam lepiej! - po tym wszystkim wybuchnęłam śmiechem, niemalże spadając z kanapy.
- Beth, jawiemjawiemjawiemjawiemjawiemjawiem! - pisnęła Emily patrząc się na mnie. - Zagrajmy w butelkę!
- DOBRA! - ledwo powstrzymałam się przed naprawdę potwornie głośnym krzykiem. Już nie raz miałam przypał u sąsiadów przez moje samotne libacje alkoholowe więc nie chciałam dawać im kolejnych powodów, by podrzucali mi niemiłe niespodzianki pod wycieraczkę. - Ja zaczynam!
I w tej samej chwili rzuciłam się na stolik, na którym leżała pusta butelka. Wzięłam głęboki oddech i ze skupieniem szachisty zakręciłam nią w taki sposób, że moment później spadła na podłogę z głośnym stukotem.
- Ups? - spojrzałam to na butelkę to na Emily robiąc udawaną smutną minkę.
- Ooo, wypadło na mnie! - zapiszczała moja nowa najlepsza przyjaciółka na całe moje życie dopóki nie obrazi się na mnie z błahego powodu. - Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie! - odpowiedziałam siadając na kanapie.
- Całowałaś się już kiedyś? Ale powiedz prawdę plis!
- Nie - wypaliłam z wielkim uśmiechem, ale widząc zdziwioną minę Em uniosłam brew w identyczny sposób jak Jason. - To źle?
- Yyyy - odpowiedziała Emily.
- Skoro to takie złe to w takim razie będziesz mogła mnie tego nauczyć, o ile oczywiście ty umiesz, okej? Ale to pod warunkiem, że najpierw zaliczę Jasona - uśmiechnęłam się czarująco, jednak moja pijacka próba podrywu została przerwana ogromnym ziewaniem. - Dobra, idziemy spać!
Przeciągnęłam się i podałam Em koc, na którym przez cały czas siedziałam. Przytuliłam się do niej i resztkami sił doczołgałam się na piętro, gdzie ściągnęłam z siebie ubrania i narzuciłam koszulkę Jasona. Chwilę później padłam na łóżko i po chwili spałam jak małe dziecko.
Rano, znaczy się koło południa obudziło mnie burczenie w brzuchu, które nie wydobywało się bezpośrednio z mojego brzucha. Nieco zdziwiona otworzyłam oczy i dostrzegłam wtuloną w moją nogę Emily. Jej widok zdziwił mnie na tyle, że pisnęłam i odskoczyłam od niej spadając z łóżka.

Co ty u licha robisz w moim łóżku, Emily?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz