9 lis 2020

Od Elizabeth CD Feyi

Pełna przejęcia weszłam do środka. Nie wiedziałam, czego tak naprawdę mam się spodziewać. Ludzka nagość była dla mnie czymś obcym, nigdy (nie licząc siebie oczywiście) nie widziałam osoby nagiej w swoim otoczeniu i przez najbliższy czas nie miałam zamiaru tego robić. Inną sprawą byłoby patrzenie na idealne ciało Jasona, jednak osoba, która po wnikliwszej identyfikacji okazała się być kobietą (chyba powinnam zainwestować w okulary) i paląc wielkiego buraka na twarzy bez słowa rozłożyłam sprzęt w wyznaczonym przez faceta miejscu. Pomimo tego, że z przodu nie obciążał go piwny bojler, nie zakwalifikowałam zleceniodawcę wysoko w rankingu atrakcyjności.


Moje myśli krążyły daleko od miejsca, w którym się zajmowałam. Miałam tylko stać i dbać o to, by wykonywane przeze mnie zdjęcia były dobrej jakości. W końcu patrząc przez obiektyw nie musiałam skupiać się tylko i wyłącznie na ludzkich powłokach; dobrze wykadrowane i wyostrzone zdjęcie było w stanie złapać kroplę wody znajdującą się na liściu rośliny stojącej na parapecie, a wykorzystując naprawdę dobry sprzęt i jak wydawało mi się dobre umiejętności fotografa, byłam w stanie uchwycić nawet muchę beztrosko spacerującą po firance. Od zawsze wiedziałam, że artyści mają swego rodzaju dar. Nie każdy zwykły śmiertelnik był w stanie uchwycić aktualnie trwającą chwilę.
Dlatego też mentalnie znajdowałam się daleko. Dookoła mnie znajdowała się ogromna polana pełna kwiatów, a gdzieś dalej stali moi rodzice. Byli bardzo szczęśliwi, spacerowali, a ja stojąc w niewielkiej odległości cykałam im zdjęcia. Wyglądali tak beztrosko, jakby żadne problemy ich nie dotyczyły. Ale pomimo tego wszystkiego w głowie ciągle miałam jakiś głosik szydzący ze mnie i z tego wszystkiego. Dobrze, że potrafiłam w mniejszym lub większym stopniu ukryć targające mną emocje.
- Koniec - oświadczył mężczyzna po jakiejś... kurcze, ile czasu minęło od rozpoczęcia tej sesji?
- Wyślę panu zdjęcia kiedy tylko je obrobię - powiedziałam w stronę faceta pakując sprzęt.
On poszedł na ten układ i wręczył mi plik banknotów z wyjaśnieniem, że drugą połowę otrzymam po odbiorze zdjęć. Chwilę później bez słowa pożegnania wypchnął mnie i ubraną już kobietę za drzwi.
- Chcesz jakieś śniadanie? - usłyszałam koło siebie pytanie, a ze względu na brak jakichkolwiek innych istot w najbliższym otoczeniu uznałam, że było ono skierowane prosto do mnie. Cholercia.
- E? - wydukałam cicho nie do końca wiedząc co mam powiedzieć. Kobieto, prawie co widziałam cię nago, a ty proponujesz mi śniadanie?
- Feya, a nie e. I pytam czy chcesz śniadanie - warknęła w odpowiedzi, a serce zabiło mi mocniej. Moja rozmówczyni była wielkości prawie dwóch mnie, więc nie ukrywając poczułam się nieco niezręcznie.
- Jest 16 - powiedziałam piskliwym głosem. Kontakty z ludźmi definitywnie nie były moją mocną stroną.
- Późne śniadanie - odparła, kierując się w stronę wyjścia z klatki schodowej. Bez słowa ruszyłam za, jak się okazało w międzyczasie Feyą i po chwili prawie upuszczając kluczyki swojego samochodu wcisnęłam guziczek otwierający drzwi, wpakowałam sprzęt do bagażnika i usiadłam od strony kierowcy. Czując wielką gulę w gardle spoglądałam na kobietę, która siłowała się z dźwignią mającą za zadanie przesunąć fotel do tyłu. Zignorowałam lecące z jej ust słowa i biorąc głęboki oddech wcisnęłam swoją krótką rączkę między jej długie nogi i chwyciłam za część mechanizmu co spowodowało, że bez problemu mogła wyprostować kończyny.
Omijając wszystkie możliwe problemy znajdujące się na drodze po kilkunastu minutach dotarłyśmy do niewielkiej knajpy położonej na obrzeżach Avenley River. Całe szczęście, że Feya nie zaproponowała wpadnięcia do mnie; wątpiłam by osoba taka jak ona zadowoliła się kilkudniowym mlekiem i płatkami pamiętających komunizm.
Będąc w środku przejrzałam kartę dań i zamówiłam makaron z jakimś sosem. Nie byłam specjalnie głodna, ale skoro już nie odmówiłam zaproszenia na śniadanie o szesnastej to jednak wypadałoby coś zjeść. Cały czas starałam się unikać kontaktu wzrokowego z kobietą. Fakt faktem byłyśmy w miejscu publicznym i nie było szans by mi coś zrobiła (nie licząc jakiegokolwiek incydentu w łazience), jednak obawiałam się. I nawet nie wiem czego! Jednak cały czas miałam wrażenie, że ona była podirytowana moim milczeniem. Ale o czym ja miałam z nią rozmawiać? Czy na miejscu było pytanie, czy to był jej chłopak lub narzeczony lub mąż? Chociaż skoro wyszła równo ze mną to może nie był on żadną osobą z tej trójki? To w takim razie po co temu gościowi jej zdjęcia? Beth, chyba bycie dziewicą w tym wieku ma swoje minusy.
Po skończonym posiłku opuściłyśmy lokal i ponownie znalazłyśmy się w moim białym samochodzie. Przez chwilę starałam się nabrać nieco odwagi i bawiąc się kluczykami wypaliłam.
- To dokąd chcesz teraz jechać?

Feya? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz