13 lis 2020

Od Emily CD. Elizabeth

  - Czuj się jak u siebie.
Nie do końca wierzyłam, że udało mi się całkowicie na legalu wbić komuś obcemu na chatę, czy ta dziewczyna miała coś z głową? Stojąc w progu naszła mnie nagle przerażająca myśl, że może właśnie wchodzę do jaskini lwa. Psychopatka? Morderczyni? Sprowadza nieznajome osoby do własnego mieszkania, zabija po cichu pod osłoną nocy, a potem ćwiartuje i wywozi ciała do lasów?

Spojrzałam podejrzliwie na Beth, która wydawała się być trochę skołowana i zmęczona. Niee, w pojedynku jeden na jeden na pewno wyszłabym zwycięsko. Widocznie nie musiałam się niczym przejmować i po prostu, jak to zaproponowała dziewczyna, zrelaksować się i czuć się jak u siebie. 
 - To co, pijemy? - rzuciłam, ściągając buty i pozostawiając je niedbale rozrzucone na podłodze.
Pierwsze co zrobiłam, to zaczęłam się rozglądać. Gdy Beth zajmowała się otwieraniem alkoholu, ja zajmowałam się otwieraniem drzwi i szafek. Nagle na mojej drodze stanęła wielka puchata kulka, patrząca zainteresowanymi czarnymi oczkami w górę i machająca intensywnie ogonkiem. 
 - OHHH! - zawołałam z zachwytem i natychmiast się rzuciłam na podłogę, by pobawić się z podekscytowanym zwierzęciem. - Kto jest dobrym pieskiem!? No kto?
Pewnie przywołana dziwnym piskiem Beth wpadła do pokoju gościnnego z dopiero co otwartą butelką wina w jednej ręce, korkociągiem w drugiej i strachem wymalowanym na twarzy. 
 - Co się stało!? - zawołała wyjątkowo wysokim głosem, opierając się o ścianę. Uspokoiła się nieco, widząc jak śmiejąc się tarzam się z jej psem na podłodze. - Ah, Chmurka... 
 - To twój szczeniak?? - spytałam w przypływie euforii, podnosząc się do pozycji siedzącej. 
 - Ciężko ją nazwać szczeniakiem, ona ma trzy latka. 
 - Słooodziaak - włożyłam ręce w jej lśniące i mięciutkie futerko, a potem z powagą spojrzałam na Beth - Już zdecydowałam.
 - Co? - w oczach dziewczyny znowu pojawił się strach przed nieznanym. Odkąd ją poznałam, cały czas jest zestresowana. 
 - Zrelaksuj się! - zaczęłam się śmiać, na co Beth tylko lekko się uśmiechnęła, bacznie mi się przyglądając. - Na początku nie byłam pewna, wiesz, o co chodzi, co nie? Ale teraz stwierdzam, że możesz zostać moją przyjaciółką. 
 - Przyjaciółką? - Beth wybałuszyła na mnie oczy, o mało co nie rozlewając wina z butelki. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do dziewczyny, zabierając jej butelkę z rąk. - My się przecież w ogóle nie znamy...
 - No a myślisz, że po co nam alkohol? - mrugnęłam do Beth, uśmiechając się szeroko - Cała noc przed nami! - Wyszłam z pokoju, kierując się do kuchni w poszukiwaniu kieliszków, a Elizabeth podążała za mną.
Trafił mi się naprawdę prawdziwy diament. Wydawała się być całkowicie nieszkodliwa, a to oznaczało, że na spokojnie będę mogła przebywać w tym mieszkaniu z najsłodszym psiakiem pod słońcem bez obawy, że wtargnie tutaj przed świtem jakiś niechciany osobnik aka Maggie i siłą wyciągnie z łóżka. Jeśli tylko uda mi się zdobyć zaufanie Beth, co nie powinno być trudne, mając do dyspozycji alkohol, będę mogła z pewnością od czasu do czasu się tu przekimać. Pod warunkiem, że Beth mieszka tu sama...
Zatrzymałam się gwałtownie w progu przed kuchnią, przez co Beth wpadła na moje plecy. Odwróciłam się, zmierzając dziewczynę podejrzanym wzrokiem od stóp do głów.
 - Mieszkasz tu z kimś? Oprócz zwierząt, oczywiście. 
 - Niee, nie mieszkam już z rodzicami. 
 - Miałam na myśli... Partnera, chłopaka, męża? Dziewczynę, żonę? - sprecyzowałam.
Z jakiegoś powodu Beth się nagle wzdrygnęła i zmieszała. 
 - M-Męża? - jej policzki się zarumieniły, poruszyła się niespokojnie i minęła mnie, wchodząc do kuchni. - A-Ależ skąd, o czym ty mówisz!
Pooodejrzaane. Stwierdziłam jednak, że nie będę naciskać. W końcu prędzej czy później dzisiaj z pewnością dowiem się wszystkiego. Mamy przecież alkohol. 
 - Jutro ja zrobię śniadanie, okej? - zaproponowałam łaskawie, gdy Beth wyciągała kieliszki. - W podzięce za twoją ofiarę złożoną w restauracji. - Skłoniłam lekko głowę w kierunku dziewczyny w wyrazie szacunku. - To nie jest tak, że jestem biedna - dodałam po chwili. - Po prostu tak jakby zostawiłam portfel w swoim mieszkaniu.
Podniosłam butelkę i nalałam nam wina do kieliszków, a potem, by jeszcze bardziej rozluźnić atmosferę i zmusić Beth do wyznania jej wszystkich sekretów, zaczęłam opowiadać jakieś zabawne anegdotki z życia, jak spędzałam noce na dworcach kolejowych i w parkach tylko dlatego, że nudziło mnie spanie w domu, albo opisywałam swoje potyczki z Maggie, która siłą zaciągała mnie na sesje zdjęciowe. 
 - To nie tak, że CHCIAŁAM otruć naszego fotografa, ja po prostu wręczyłam mu w prezencie jakieś kupione w markecie po promocji owoce morza, nie sądziłam, że to aż tak mu zaszkodzi. Zresztą, nikt go nigdy nie lubił. - Spojrzałam na Beth, która uzupełniała swój kieliszek winem i podsunęłam jej swój. - W każdym razie to chyba już czas na zmianę profesji, co nie? Otworzyłabym kwiaciarnię, co ty na to? Mogłabyś nawet mi pomóc rozkręcić biznes. Sprzedawałybyśmy kwiaty na ulicy randomowym ludziom, byłoby romantycznie.
Po jakimś czasie atmosfera była całkowicie rozluźniona, nie wiem, czy to za sprawą moich świetnych umiejętności interpersonalnych, czy może jednak bardziej za sprawą alkoholu. A może obie te rzeczy się do tego przyczyniły. W każdym razie, słońce zaszło już dawno, a my nadal siedziałyśmy nad butelkami wina i rozmawiałyśmy o tych ważnych i o tych mniej ważnych sprawach. 

Beth?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz