12 lis 2020

Od Elizabeth CD Feyi

- Potrzebuję pomocy - po kilku minutach spokojnej jazdy kobieta siedząca na miejscu pasażera odezwała się w moją stronę. A co jeśli ona zamierzała wciągnąć mnie w narkotyki, gangi albo nie daj Jasonie sprzedawanie swojego ciała? Niemalże całe życie udawało mi się unikać złego towarzystwa, więc czemu akurat teraz miałabym ulec temu? Ale co by się nie działo, skoro ona zapłaciła za późne śniadanie (wbrew mojemu niememu sprzeciwowi) to wypadałoby się teraz w jakiś sposób odwdzięczyć. W końcu nie taki wilk straszny jak go malują. Pomimo tych wszystkich myśli gwałtownie zachłysnęłam się powietrzem (Beth, wdech i wydech) i na całe szczęście akurat byłoby czerwone. Musiałam chyba popracować nad swoimi reakcjami i przyswajaniem informacji, nawet tych, które pojawiały się tak gwałtownie.


- Sł.. słucham? - powiedziałam po krótkiej chwili chrząkając. Feya definitywnie musiała mieć ze mnie niezłą polewkę. W końcu dwudziestodwuletnie kobiety nie powinny się zachowywać jak pięcio, no może siedmiolatki.
- Umiesz holować auta? - spytała, a kątem oka spojrzałam jak na mnie zerka. Uniosłam brew w identyczny sposób jak robił to Jason. Czy ja kiedykolwiek holowałam jakikolwiek pojazd? A nawet jeśli to jaka była szansa, że mój rumak był w stanie uciągnąć jej pojazd, jakkolwiek on ciężki by nie był?
- Laweta? - wydukałam z siebie bardzo cicho, ale kobieta chyba to usłyszała.
- Nie - przewróciła oczami. - To jak?
Co mogło pójść nie tak? Chyba nic. Albo wszystko. W życiu nie holowałam żadnego auta i nie miałam zielonego pojęcia jak się za to zabrać. Ale to chyba nie było trudne, prawda? Brało się taką grubą linę z hakami na końcach i się tam no, zaczepiało o te jakieś haki. Czy ja w ogóle miałam haka? Zastanawiając się nad wszystkimi za i wszystkimi przeciw stwierdziłam, że no raz się w życiu żyje.
- Nie - odparłam już mniej wystraszona. - Ale w życiu trzeba wszystkiego spróbować. Czy jak to te dzieciaki teraz mówią.
Skręciłam na kolejnym skrzyżowaniu w prawo i nieco mocniej depnęłam nogą w prawy pedał. Kierowałam się w stronę sklepu, o którym wcześniej wspomniała Feya. Znajdował się on w rzadko odwiedzanej przeze mnie części Avenley River. Brak znajomych jak i zleceń z tych okolic sprawiały, że nieliczne sklepy znajdujące się w niewielkiej odległości od mojego mieszkania mogły poszczycić się obecnością średniej klasy pani fotograf, Elizabeth Sawir.
Dlatego też kierując się wskazówkami Feyi, bo w końcu ja drogi nie znałam na tyle dobrze, po kilkunastu minutach przejechanych w towarzystwie nieporywającej muzyki wydobywającej się z dość popularnej stacji radiowej udało dojechać się nam do niewielkiej polany czy czegoś (ach to miastowe wychowanie), na której stał van. Duży van wielkości dwóch, jak nie trzech mustangów wielkości mojego stojących na siebie, a i tak byłoby mało. Biorąc głęboki oddech obejrzałam swój pojazd i z wielką ulgą odkryłam, że z tyłu znajdował się hak. Jeden hak mamy. Jeszcze drugi i lina. Której akurat nie miałam.
- Eee - wydałam z siebie cichy dźwięk brzmiący bardziej jak jęk. - Masz linę?
Feya zerknęła na mnie i zniknęła za drzwiami vana. A ja w tym czasie wyciągnęłam komórkę z kieszeni i szybko wybrałam na pamięć znany przeze mnie numer. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Beth? Coś się stało? - po tonie głosu mężczyzny po drugiej stronie słuchawki poznałam, że mój niezapowiedziany telefon o tej porze go zmartwił.
- Nie, na szczęście nie - uśmiechnęłam się słysząc jego głos.
- Uff - ulżyło mu.
- Wytłumaczysz mi szybko jak holuje się pojazdy? - powiedziałam najbardziej słodko jak tylko umiałam. Przez chwilę trwającej ciszy miałam wrażenie, że Jason miał ochotę mi coś zrobić. Ale to nie był czas na to, by zacząć marzyć nad faktycznymi jego czynami.
- Mówiłaś, że nic się nie stało! - jęknął.
- Bo nie. Po prostu pomagam znajomej. Więc wytłumaczysz mi?
Przez kolejne kilka minut słuchałam rad obiektu moich westchnień. Dzięki jego radom bez problemu udało mi się zaczepić przyniesioną przez Feyę linę o obydwa pojazdy. Po kilkunastu minutach nawet wyruszyłyśmy i zachowując wszelkie przepisy ruchu drogowego jak i zasady bezpieczeństwa i bhp udało nam się w niecałą godzinę dotrzeć do warsztatu samochodowego położonego kilka ulic dalej. Tam Feya porozmawiała z mechanikiem i po kilku chwilach wróciła z powrotem do samochodu. Nie pytając o nic wrzuciłam wsteczny i skierowałam się w stronę okolicy w której mieszkałam. Nie za bardzo wiedziałam gdzie mam ją odwieźć. W czasie przygotowań do holowania dostrzegłam wiele rzeczy, które teoretycznie nie powinny znajdować się w vanie.
Zamyśliłam się, a po kilkunastu minutach znalazłyśmy się w podziemnym parkingu znajdującym się pod blokiem, w którym mieszkałam. Kiwnęłam głową w stronę windy jakkolwiek starając się zachęcić Feyę by razem ze mną weszła do niej, a kiedy już to zrobiła to w niezręcznej ciszy mijałyśmy kolejne piętra. I po kilkunastu sekundach trwających wieczność stanęłyśmy przed drzwiami prowadzącymi do mojego mieszkania, które niezręcznie udało mi się otworzyć.
- No ten - powiedziałam w sumie nie wiedząc o czym mam za bardzo mówić. - Jak coś to eee... no, czuj się jak u siebie, czy coś? Możemy zamówić pizzę na kolację.

Feya?

1 komentarz: