15 sie 2020

Od Anastasi CD Dymitra

- Zabieram Cię na wyspę Uhet – zaczął. -  Jest to jedna z największych wysp oddalona 2000 kilometrów od naszego miasta. Jest górzysta, a jej największy szczyt ma 529 metrów nad poziom morza. My będziemy zamieszkiwać zachodnie wybrzeże, gdzie znajduje się dużo piaszczystych plaż. 
- Czyli dobrze celowałam, że to będzie morze – odparłam.
- Tak – przytaknął.
- Jak tam dotrzemy? – skoro miał mnie wziąć w jakieś obce miejsce powinien chyba mi powiedzieć w jaki sposób się tam znajdziemy.

- Polecisz wraz z moim pilotem, prywatnym samolotem – odpowiedział niewzruszony.
- Chyba polecimy? – spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Musze coś pilnego załatwić, dołączę do ciebie za trzy dni.
- Co? – zamarłam. Co on sobie wyobrażał; miałam jechać, to znaczy lecieć sama jak palec z obcymi ludźmi? A może on chciał mnie wywieźć, a może wylecieć o ile mogę tak stwierdzić, gdzieś daleko i mnie sprzedać? Nie chcę skończyć jako torebka!
- Spokojnie, na miejscu będzie tłumacz – starał się załagodzić moje wzburzenie. - Masz załatwiony pokój w hotelu, niczym nie musisz się martwić.
- Nie – jęknęłam. - Mam jechać sama!
- Posłuchaj, ciesz się wakacjami – warknął.
- Nie zgłupiałam do reszty – prychnęłam.
- Powinnaś się odprężyć, wszystko masz załatwione, po prostu zaczekasz tam na mnie. Odpoczniesz ode mnie kilka dni. Jeśli będziesz się bać masz do dyspozycji ochroniarza. Wszystkiego dowiesz się na miejscu.
Zrezygnowana odwróciłam się w stronę okna. Przez resztę drogi na lotnisko nie odezwałam się ani słowem; chciałam ułożyć sobie to wszystko w głowie. Ja, zwyczajna, nikomu nieprzeszkadzająca młoda kobieta, z dnia na dzień wylatuję w jakieś egzotyczne miejsce prywatnym samolotem obrzydliwie bogatego faceta. Kto normalny robi takie rzeczy?
Po kilku minutach drogi dotarliśmy na lotnisko. Dymitr pomógł mi z bagażami i po chwili znalazłam się na pokładzie podniebnej maszyny. To był mój pierwszy raz, stresował mnie niesamowicie. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce z brzegu, zaraz przy oknie. Trzęsącymi się rękami zapięłam pasy i zerknęłam przez szybę. Kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt metrów widziałam stojącego Dymitra.
Chwilę później z głośników wydobył się komunikat od pilota mówiący o celu lotu oraz o wszystkich innych zaleceniach dotyczących bezpiecznej podróży, która miała trwać kilka godzin. Co mnie nieco zdziwiło, zaraz po wyrównaniu wysokości przede mną wysunął się niewielki ekran dający mi kilka możliwości: prześledzenia całej trasy i poczytaniu o miejscach nad którymi aktualnie się znajdujemy oraz oglądanie filmów. Przeglądanie wszystkich możliwości dotykowego ekranu zajęło mi dobrą godzinę. Po tym czasie pojawiła się kobieta pchająca wózek z przekąskami. Ubrana była w białą koszulę z krótkim rękawem oraz krótką, granatową spódniczkę.
- Na co ma pani ochotę? – uśmiechnęła się do mnie. Nieco wychyliłam się z siedzenia i szybko przejrzałam zawartość wózka. Poprosiłam o lekko gazowaną wodę.
Resztę drogi oglądałam swoje ulubione filmy. Znaczy, bardziej nie słuchałam, gdyż niesamowicie fascynowały mnie widoki zza okna. Kilka godzin później znajdowałam się w samochodzie z obcymi mi ludźmi, którzy za zadanie mieli zawieźć mnie do hotelu, który z wyglądu przypominał ogromny apartamentowiec. Przydzielono mi pokój wyglądający bardziej jak mieszkanie: duża, piękna łazienka, aneks kuchenny, salon oraz sypialnia. Najbardziej cieszył mnie prywatny taras z jacuzzi i pięknym widokiem na ocean. Jako, że było już późno, szybko się umyłam i schowałam się w łóżku.

* * *

Trzy dni później w mniejszym lub większym stopniu udało mi się przyzwyczaić do mojej aktualnej sytuacji. Byłam w naprawdę bogatym miejscu, ale nie żałowałam, że zgodziłam się na ten wyjazd. Przez te kilka dni zaznałam wielu luksusów, jednak czułam się dziwnie, kiedy ktoś gotował dla mnie.
Słońce leniwie wisiało nad horyzontem, kiedy wstałam z łóżka. Wykonałam kilka ćwiczeń rozciągających, po nich wzięłam relaksacyjną kąpiel w wannie i postanowiłam, że tego dnia złapię trochę słońca. Wzięłam jakiś koc, wyszłam z hotelu i skierowałam się na plażę. Chwilę później zadowolona leżałam na kocu; twarz miałam przykrytą kapeluszem.
- Już jestem – usłyszałam znajomy głos. Podniosłam nakrycie głowy i spojrzałam na niego - przepraszam że zostawiłem cię samą na trzy dni; mam nadzieję, że się nie nudziłaś.
- Nie było tak źle – odpowiedziałam, siadając. Chwilę później pojawiła się grupka ludzi, którą Dymitr zaczął mi przedstawiać.
- To jest Anastasia Poznaj proszę moich przyjaciół i jednocześnie moi współpracownicy. Marcus to mój najlepszy przyjaciel i raper jakiego zna świat. Keryl jest programistą i właścicielem kilku firm IT. Bella to dziewczyna Keryla i zajmuje się fitnessem; myślę, że się dogadacie. Tito zajmuje się szkoleniami młodych przedsiębiorców, w wolnym czasie uczy też techniki bycia dobrym barmanem. Antwan to najlepszy przyjaciel Marcusa, właściciel wielu hoteli i restauracji, a to jest Zoe, jego żona, utalentowana artystka.
Przywitałam się ze wszystkimi, a po chwilę obsługa przyniosła nam drinki. Przez kilka minut rozmawialiśmy na luźne tematy, aż nagle jedna z kobiet podniosła się.
- Zagrajmy w siatkówkę! – zaproponowała.
Dymitr wstał i podał mi rękę.
- Śmiało, chodź z nami – puścił mi oczko. Złapałam za jego dłoń i wstałam. Ruszyliśmy w stronę boiska, czyli wydzielonego przez pachołki i jakieś sznury fragmentu plaży. Szybko podzieliliśmy się na dwie drużyny: ja, Marcus, Bella i Tito byliśmy w jednej, a Dymitr, Keryl, Antwan i Zoe w drugiej. Rozgrywkę rozpoczęła drużyna przeciwna, jednak szczęście nie było do końca po ich stronie: świetnie zagrana akcja naszej drużyny sprawiła, że na naszym koncie pojawił się pierwszy punkt. Przybiłam Belli piątkę, a zaraz jeden z chłopaków zaproponował, bym to ja zaserwowała. Zgodziłam się, w końcu mieliśmy się dobrze bawić. Wyszłam za prowizorycznie zrobioną linię, udałam, że z niesamowicie wielką dokładnością wyliczam miejsce, gdzie piłka miałaby wylądować i następnie podrzuciłam ją do góry. Niczym profesjonalna siatkarka odbiłam ją z dość dużą siłą, by bez problemu znalazła się po drugiej stronie siatki. Szybko wróciłam na miejsce i z niesamowitym zapałem śledziłam wzrokiem tor piłki.
Rozgrywka trwała w najlepsze, zbliżaliśmy się do końca pierwszego seta. Obydwie drużyny szły z niewielką różnicą punktów wynoszącą dokładnie jeden. Pomimo sporej rywalizacji bawiliśmy się świetnie, było dużo śmiechu. Aż do momentu, kiedy ktoś z przeciwnej drużyny ściął za mocno i piłka lecąca z ogromną prędkością jakoś trafiła mnie w głowę.

* * *

Otworzyłam oczy. Dalej bolała mnie głowa i nie za bardzo pamiętałam co działo się ze mną przez ostatni czas. Podniosłam się i starając się wyostrzyć wzrok rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Nie wstawaj jeszcze – odezwał się męski głos. Z lekką ospałością przekręciłam głowę w celu wyszukania jego źródła. Długo nie musiałam czekać, dziwnie znajomy głos zaraz pojawił się obok i z bliżej przeze ze mnie niestwierdzonymi emocjami nakazał położyć mi się z powrotem.
- Co się stało? – zapytałam.


Dymitr?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz