9 sie 2020

Od Chanel cd. Juliena

Przenoszę niepewny wzrok pomiędzy rodzeństwem z wyraźną miną dezorientacji. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy moja obecność tutaj jest pożądana czy raczej przeciwnie. Miny i mowa ciała znajdującej się przede mną dwójki jeszcze bardziej zbija mnie z tropu, ponieważ wydają się mieć całkowicie odwrotne odczucia co do mnie i zaistniałej sytuacji. Dodatkowo z moim wyćwiczonym słuchem stwierdzenie, że podniesiony głos mężczyzny z korytarza należy do młodego mężczyzny, aktualnie stojącego kilka metrów ode mnie, nie jest najtrudniejszą rzeczą. Nie wiem co zrobić z tą informacją, co wywołuje u mnie niezręczny uśmiech i delikatne poprawienie się na krześle. Jestem w obcym domu, a każda godzina jest opłacana, więc teoretycznie sprzeciwienie się zrobienia tego, że co mi płacą spowodowałoby tylko, że sytuacja zrobiłaby się tylko bardziej niezręczna.



Kiwam łagodnie głową w stronę Auburn, przez ułamek sekundy spoglądam na mężczyznę stojącego w kącie. Tak, żeby się upewnić, że gdy odwrócę się w stronę pianina, nie podejdzie nagle i nie wbije mi noża w plecy czy czegoś podobnego. Nie ufam osobom podnoszącym głos, ponieważ nie jestem do tego typu zachowania przyzwyczajona. Ogólnie z mojej szybkiej oceny wynikło, że… Julien, jeśli dobrze zapamiętałam, nie byłby osobą, którą najszybciej obdarzyłabym zaufaniem. Mogłabym powiedzieć, że pozory mylą, jednak jego zachowanie również nieszczególnie przekonuje do siebie.
Wskazuję Auburn głową na klawisze i sama ustawiam dłonie obok niej. Przećwiczyłyśmy na znośnym poziomie melodię na dwie osoby, której sama nauczyłam się pierwszej jako dziecko. Jest ona o tyle wygodna, że siedzisz obok i kontrolujesz układ dłoni uczącej się osoby oraz poprawność gry. Łagodnie zaczynam, aby wprowadzić Auburn w melodię i kiwam głową, aby pokazać, kiedy może zacząć. Jak na mój gust wychodzi jej to całkiem dobrze. Tylko mina jej brata nadal nie wygląda na wybitnie zadowoloną.
Ciężko mi wyjaśnić jak w tym momencie się czuję. Mężczyzna, który w czasie naszej gry zdążył przenieść się z rogu pokoju na sofę stojącą nieopodal nas, ma w sobie coś niewyjaśnianie specyficznego, co powoduje, że przyciąga oczy. To tego typu urok osobisty lub raczej aura wokół niego, która czyni go bardzo interesującym, pomimo że nie zamieniasz z nim nawet słowa i uważam to za szczególnie niebezpieczne. Delikatnie się uśmiecham w jego stronę mając nadzieję, że moje pozytywna inicjatywa coś zmieni. W końcu to pierwszy dzień nauki jego siostry, powinien więc jakoś zachęcić ją do dalszej pracy i doskonalenia siebie. Nic takiego jednak się nie dzieje, co mnie szczególnie zawodzi w nim.
- Może byś coś powiedział? – komentuje Auburn, jednak twarz jej brata nawet dnie drgnie. Ja w tym momencie spłonęłabym ze wstydu na jego miejscu, gdyby ponownie upomniała mnie młodsza siostra.
- Co mam powiedzieć? – burczy pod nosem na tyle cicho, że ledwo jestem w stanie zrozumieć co mówi. Zrozumiałe jest, że może nie być najbardziej zainteresowanym w postępach Auburn, jednak jako starszy brat powinien według mnie chociaż na chwilę udać podekscytowanie.
- Jak zwykle… - wzdycha dziewczyna, a ja szybko obejmuję ją ramieniem. Gładzę jej ramię dłonią i łagodnie wtulam ją w swój bok.
- Moim zdaniem, biorąc pod uwagę, że z tego co wiem, długo nie grałaś, idzie ci bardzo dobrze – Auburn zerka na mnie, a ja zakładam jej za ucho kosmyk włosów. – Jeśli nadal nasza współpraca będzie tak prosta, a ty będziesz tak zainteresowana nauką oraz będziesz systematycznie ćwiczyć, to wydaje mi się, że bardzo szybko zauważysz duże postępy…. Może nawet na tyle duże, że twój brat również je zauważy – ucinam uwagę pod jego względem i jestem pod wrażeniem samej siebie, ponieważ bardzo rzadko mi się zdarza coś komuś wytykać. Odpowiada mi pomruk od strony mężczyzny. Zanim jednak jest w stanie coś powiedzieć, ponownie się odzywam. – To teraz ci pokażę, na jaką grę masz szanse przy odpowiednim oddaniu i zaangażowaniu w pianino dobrze?
- Dobrze – cicho odpowiada Auburn. Rozgrzewam palce i po chwili zaczynam szybciutko uderzać w klawisze. – To coś konkretnego, w sensie znanego, czy ułożyłaś to sama? – pyta w międzyczasie dziewczyna. Uśmiecham się łagodnie.
- To melodia napisana przez moją mamę. Przez wiele lat grała zawodowo na pianinie czy to fortepianie, co było potrzebne. Zawsze mówiła, że chciała coś takiego napisać, więc można powiedzieć, że to dzieło jej życia – odpowiadam nadal kontynuując grę i delikatnie kołysząc się do rytmu.
- Czy układanie melodii jest trudne? – zagaduje ponownie. Chwilę się zastanawiam nas tym pytaniem.
- Wiesz Auburn… Wydaje mi się, że to zależy od osoby i jej predyspozycji. Sama melodia to kompozycja, której nie zakryje interesujący tekst, a więc wszelkie dźwięki powinny ze sobą współgrać, co często jest trudne do osiągnięcia. Byli wybitni kompozytorzy, którzy opierali się na całkowicie przeciwnej zasadzie, a więc dobierali dźwięki wręcz sprzeciwiające się sobie, a mimo to uznajemy to dziś za arcydzieła. Czasem po prostu nawet jeśli wydaje się, że wszystko jest poprawne i ma logiczny sens w swoim ułożeniu, nie daje emocji. Według mnie to właśnie emocje czynią coś pięknym, czymś co warto pokazać ludziom.
- Dlaczego właśnie emocje? – pytanie tym razem pada ze strony Juliena, co zaskakuje nie tylko mnie, lecz również Auburn. Obie spoglądamy na niego, przez chwilę nie odpowiadam.
- Oryginalnie muzyka została stworzona aby coś przekazać, ponieważ inaczej nie miałaby sensu, prawda? – zerkam na niego, a kiedy kiwa, kontynuuję. – Jeśli więc przekazanie czegoś uznajemy za sens muzyki, w takim razie musimy się zastanowić co ona przekazuje. W najprostszy sposób byłaby to historia, a więc emocje. Zatem to właśnie emocje czynią nas przywiązanych do czegoś lub sprawiają, że coś staje się nam bliższe, ponieważ się utożsamiamy z autorem. Nie mając jednak tekstu, w którym możemy to opowiedzieć, zostają nam emocje w dźwiękach. Kilka uderzeń w przypadkowe klawisze nie zatrzyma ludzi na ulicy – z tymi słowami moje melodia dobiega końca. Uśmiecham się do Auburn. – Podobało się?
- Tak, chociaż nadal trochę nie rozumiem jak można przekazać emocje za pomocą dźwięku – mówi, a ja odpowiadam jej śmiechem. 
- Myślę, że kiedy zaczniesz grać i w pewnym sensie czuć muzykę, to zrozumiesz o czym mówię.
- Czyli muszę nauczyć się czuć muzykę? – unosi brew, a ja kiwam głową.
- Są ludzie obojętni na jakąkolwiek muzykę prawda? To właśnie są osoby, które nigdy nie chciały niczego poczuć słysząc czy grając albo nikt ich tego nie nauczył. Kiedy z góry uważasz coś za kompletnie bezużyteczne nie jesteś w stanie odkryć piękna jakie ze sobą ta rzecz niesie.
- Wydaje się logiczne – odpowiada przyglądając się klawiszom pianina.
- To trochę jak z miłością. Jesteś jeszcze młoda, nie tak zainteresowana chłopcami w twoim wieku, jednak im będziesz starsza, jeśli będziesz uprzedzona do nich, nie będziesz chciała spróbować kogoś polubić, nie będziesz wiedziała jak wiele cię ominie i nigdy nie rozumiesz ludzi zakochanych – przygląda mi się ze skrzywioną miną.
- Nie za daleko powędrowałaś z tym porównaniem? – pyta, a ja wybucham chichotem.
- Nie wydaje mi się, ale skoro ci się nie podoba to porównanie, to na następną lekcję przyjdę z nowym, hmm?
- Nie musisz – wzrusza ramieniem, a ja delikatnie targam jej włosy.
- Im lepiej coś zostaje wytłumaczone, na lepszym przykładzie, tym na dłużej się to podobno pamięta. A na dziś już dziś skończymy. Co ty na to?
- A Julien miał jeszcze coś zagrać… - zerka na brata, który udaje, że tego nie usłyszał. Wzdycham i poprawiam opadające mi na twarz włosy.
- Może następnym razem twój brat będzie miał trochę więcej chęci na grę. Pamiętasz naszą rozmowę o zmuszaniu się do czegoś? Sama tego nie lubisz, więc może kogoś innego też do niczego nie zmuszajmy, tak? – kiwa głową na potwierdzenie, uśmiecham się szeroko do niej. – To zbieram swoje rzeczy i będę wracać do siebie. Odprowadzisz mnie do drzwi? Trochę się boję, że się u was zgubię.
- Wiem co czujesz, czasem sama mam wrażenie, że się gubię w tym domu – przewraca oczami, a ja cicho się śmieję słysząc jej uwagę.

Julien?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz