7 sie 2020

od Jake'a do Veronici

- Też bym miał negatywne myśli na temat takiej osoby - powiedziałem
- To temat, który mnie niestety obrzydza - wzruszyła ramionami - ojciec to tyran, tylko pieniądze mu w głowie i każdy chodzi u niego jak w zegarku.
Przerąbane, pomyślałem. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie relacji z ojcem ani poczuć to napięcie u Veronici, bo szybko straciłem rodziców - przeze mnie. To była tylko i wyłącznie moja wina, nic tego nie zmieni. Gdybym tylko przejął tą durną kierownicę i wykręcił w prawo, owszem wylądowalibyśmy w rowie ale skończyłoby się niewielkimi zranieniami. W ogóle, ile to już lat temu? Mam słabą pamięć do liczb....
- Przynajmniej masz swój dom - wziąłem łyk wody z małej butelki.
- Jeden plus - uśmiechnęła się kącikiem ust - mam tylko nadzieje, że będzie mnie jak najmniej odwiedzał, bo czasami między nami jest naprawdę ostro.
Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie umiałem. Coś w stylu ''nie martw się'' albo ''w razie potrzeby pomogę'' no cokolwiek, a może lepiej przemilczeć? Skoro ją tak to gnębi to chyba wolałaby nie rozwijać tego tematu.
Burza znów uwolniła swoje bomby i potężne huki, które objęły całe miasto. Ciekawe co by było, gdyby to była prawdziwa wojna... wpatrywałem się w czarne chmury na niebie. Sully w tym czasie znów zaskomlał i przytulił się do dziewczyny wlepiając w nią wielkie oczy. Parsknąłem cicho na jego widok, wyczuł w Veronice bezpieczeństwo, teraz miałem pewność, że siedzę z osobą, przy której mogę się rozluźnić. Ufam zwierzętom i wierzę w ich dar widzenia dobrych ludzi, właśnie takową poznałem.
- Ufa ci - stwierdziłem
- Ma piękną sierść - pogładziła go mile po klatce piersiowej - rzadko widuję tak zadbane psy, ściska mnie w sercu, gdy widzę jakiekolwiek zwierzę w skundlonym futrze czy co gorsza samego na ulicy - westchnęła - staram się też tak dbać o konie i ogółem stajnie, chce żeby wyglądały jak najlepiej
- Szanuje takie osoby.
- Ile on ma ogólnie lat? - spytała wciąż głaskając mu sierść
- 8 lat - wypowiedziałem to ze smutkiem ale i z pretensją, w dodatku cicho
- Wygląda przynajmniej na 4, zazdroszczę mu tak świetnej opieki, masz dobrego opiekuna - skierowała ostatnie słowa do psa.
Miałem w świadomości to, że owczarki żyją od 9 do 12 lat, a Sully ma już 8. Bolało mnie to jak jasna cholera, nie lubiłem jak ludzie o to pytają. Starałem się spędzać z nim jak najwięcej czasu, wykorzystywać każdą możliwą chwilę na bycie razem. To mój najlepszy przyjaciel, kto mi go zastąpi?
Zdzierałem powoli etykietę z butelki, chciałem skupić uwagę na czymś innym, padło na etykietkę. Interesująca rzecz na nudę.
- Chyba zaczyna się przejaśniać - zauważyła Veronica - pracujesz gdzieś? - spytała
Spojrzałem na okno, rzeczywiście deszcz zaczynał mniej padać, a chmury najeżdżały w jaśniejszych kolorach.
- Mam warsztat na przedmieściach, naprawiamy razem auta - rzuciłem okiem na Sully'ego - czasami trafi się perełka to sprzedaje za większą sumę komuś kto takie coś kolekcjonuje.
- Sportowe też się wliczają?
Pokiwałem głową, wszystkie naprawiamy bez dwóch zdań.
- Pytam, bo w moim coś zaczęło mi stukać, nie jestem pewna co to - próbowała wyjaśnić problem swojego pojazdu
Zastanowiłem się na moment, stukanie w aucie, stukanie w aucie..
- Może to być usterka w zawieszeniu, w amortyzatorze, łożyskach - wymieniłem kilka przyczyn - mogę spojrzeć jeśli chcesz.
- Najlepiej od razu - ożywiła się - zajeźdźmy do ciebie, bo niepokoi mnie ten dźwięk.
- Ze spokojem, mam do przeglądu jeszcze dwa pojazdy - skłamałem - wieczorem mam wolne to wtedy obejrzę.
Nie mogłem z nią wsiąść do samochodu, nie było takiej opcji żebym usiadł na miejscu pasażera. Nie po tym wszystkim, mam koszmary po nocach i stres do tej chwili. Musiałem ją skłamać, bo bałem się usiąść po prawej stronie, zwyczajnie się bałem. Podrapałem się po szyi, najechałem palcem na wyraźną bliznę po wbitym odłamku przedniej szyby auta ojca. Nigdy więcej zasiadać na miejscu pasażera.


Veronica?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz