30 sie 2020

Od Jasona cd. Elizabeth


Kiedy złapałem za notes, dziewczyna niemal natychmiast zerwała się aby mi go wyrwać. Korzystając z tego, że byłem znacznie wyższy, uniosłem go nad swoją głowę. Zabawnie było patrzeć jak dziewczyna podskakuje rozpaczliwie, aby dosięgnąć swojej własności.
            - Dlaczego nie mówiłaś, że masz pamiętnik? Jako przyjaciel powinienem wiedzieć takie rzeczy! – Zacząłem powoli otwierać zeszyt, po czym po prostu rzuciłem wzrokiem na pierwsze zdania na losowej stronie. – J.H? Kto to?
            W tym samym momencie dziewczyna doskoczyła i wyrwała mi zeszyt aby następnie przytulić go do siebie. Założyłem ręce na piersi, uśmiechając się i unosząc jedną brew. Dziewczyna spłonęła rumieńcem, niemal natychmiast chowając zeszyt.
            Przez długi czas nic nie mówiła, a ja nie wiedziałem dlaczego. Przecież to były tylko żarty, jednak aby ją rozweselić cały czas robiłem co w mojej mocy. Niedługo potem, Beth uśmiechnęła się i zdzieliła mnie poduszką komentując mnie jednym słowem.
            - Idiota.
            - Tak, tak wiem. – Nagle dostałem sms od jednego z chłopaków – Słuchaj, muszę iść. Spotkamy się jutro okej? Przyjadę po ciebie, nie wiem za ile twoje auto będzie gotowe. – Uśmiechnąłem się, aby na pożegnanie przytulić dziewczynę.
            Następnego dnia niemal od razu skierowałem się pod jej dom. Uprzednio, oczywiście karmiąc mojego ukochanego kota. Czekając na Beth, musiałem odrzucić z osiem połączeń od Mii. Była nieco męcząca, miałem wrażenie, że zaczęła traktować mnie jak swoją własność. W momencie kiedy odrzuciłem kolejne połączenie, z bloku wyszła Beth.
            - Wiesz, że nie musiałeś po mnie przyjeżdżać?
            - Daj spokój, wsiadaj bo ludzie się niecierpliwią – Uśmiechnąłem się i podałem dziewczynie kask. Chwilę potem, już mknęliśmy ulicami Avenley River - co prawda nie prosto do studia, bo po drodze wpadłem jeszcze do kumpla, a jego żona przywitała Beth z szeroko otwartymi ramionami.
            Siedziałem właśnie na kanapie, razem z synem Conrada, jednego z najlepszych stylistów których znałem. Nicolas był prawdziwym aniołem, pokazywał mi różne stworki z swoich bajek – pięciolatek był naprawdę uroczym dzieckiem. Tymczasem Conrad brał prysznic, a Jess rozmawiała z Beth w kuchni.
            Spędziliśmy tam prawie dwie godziny, a następnie zabrałem dziewczynę na mały spacer po parku. Przypominały mi się historie mojego brata o czasach, kiedy spacery były normalnością. Żałowałem, że nie było mi dane poznać mojej matki a mój brat przez lata potęgował moje poczucie winy.
            - Jason? Wszystko w porządku? Nagle ucichłeś… - Ocknąłem się, kiedy Beth dotknęła mojej ręki. Widziałem po niej, że naprawdę się martwi.
            - Jest okej, widzisz… moje życie nie było łatwe. Mam brata, mój ojciec nie żyje, a matka zmarła przy porodzie. Zawsze gdy jestem w tym parku, przypominają mi się wszystkie historie które opowiadał mi… - ucichłem. Nie chciałem aby znała imię drugiego Hamiltona. Domyśliłaby się. Nie była głupia. – A z resztą, nieważne.
Pani fotograf?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz