12 sie 2020

od Jake'a cd. Veronici

Wrzuciłem kilka małych worków ze śrubami do mojego kartonu ze skarbami. Ktoś mógłby stwierdzić, że mieszka tu dzieciak gdyby go otworzył. Gdy jeszcze nie mieliśmy z ojcem warsztatu w garażu, wrzucałem tu moje najlepsze zabawki albo znalezione rzeczy na naszym polu. Pamiętam do teraz jak znajdywałem stare sprężyny, piłki od tenisa czy nawet łuskę od naboju. Wszystko to miałem tu - w moim kartonie. Chwyciłem mały klucz francuski z samego dna, przyjrzałem mu się dokładnie, dostałem go na 7 urodziny, żebym mógł przykręcać śruby w dachu do naszej stodoły. Nie była ona wielka, raczej małych rozmiarów na kilka zwierzaków. Mogłem bez problemu wejść na górę nawet z małej drabiny. Uśmiechnąłem się kącikiem ust, w tym dniu byłem zbyt szczęśliwy, że mogłem pomóc w czymś i gdy znalazłem się na dachu, to owszem przykręciłem wszystko jak trzeba, a na koniec spadłem na ziemie. Noga mi się pośliznęła na krawędzi, wylądowałem na plecach ale nie płakałem ani nie krzyczałem z bólu, tylko cieszyłem się jak głupi z dobrze zrobionej roboty, a upadek uznałem za szczęście. Byłem bardzo dziwnym dzieciakiem.
Kolejne co wyjąłem to zegarek mamy, podarowałem jej go rok przed wypadkiem i byłem zadowolony, że nosiła go codziennie. 
Przetarłem palcem pęknięte szkiełko, wskazówki zastygły w ruchu, umarły w dniu, kiedy cała nasza trójka walczyła o życie i tylko mi się udało. Jeden z lekarzy mi go przyniósł na stolik przy łóżku, a kiedy się obudziłem już wiedziałem co mi powiedzą. 
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi, to pewnie Veronica przyszła na przegląd samochodu. Schowałem wszystko do kartonu i wsunąłem w kąt. Otrzepałem się z piachu, rany, muszę tu porządnie posprzątać, mimo, że większość czasu spędzam obok. Otworzyłem drzwi.
- Cześć - przywitała się 
- Witaj  
Spojrzałem na jej auto, nie przepadam za takimi kolorami, ale sam kształt prezentował się pięknie. Ale i tak wolałem mojego Nissana, z resztą sam go złożyłem. 
- Mam gdzieś podjechać czy sam się nim zajmiesz? 
Wyszedłem z domku i pospiesznie zamknąłem drzwi, lepiej żeby nie widziała tego bałaganu.
- Podjedź na platformę - podeszłem obok do warsztatu i chwyciłem po drodze szmatkę, żeby wytrzeć ręce z resztek piachu - zapali się czerwone to zatrzymaj wóz
Veronica wsiadła do Lamborghini i włączyła silnik, uwielbiam ten dźwięk u sportowych samochodów, muzyka dla uszu. Wjechała idealnie na wskazane miejsce i usłyszałem podczas jazdy lekkie stukanie, dochodziło z tyłu, miałem już na uwadze kilka części, które mogły być winowajcą.
- Słyszałeś to? - spytała wysiadając 
- Tak, to stukanie - spojrzałem na nią, a potem gdzie indziej - słychać mocniej jak jedziesz szybko?
- Nasila się z prędkością, przy wolnej jeździe jest jeszcze do zniesienia, ale jak się gdzieś spieszę to czuje jakby mi coś się przyczepiło do podwozia albo po prostu coś odpadło i ciągnę za sobą
- Myślę, że to może być uszkodzona osłona podwozia - wyjaśniłem i wcisnąłem guzik, aby platforma ruszyła w górę - to bardzo niskie auto
- To coś poważnego?
Pokręciłem głową i zbliżyłem się żeby zobaczyć auto od spodu. Tak jak myślałem - osłona pozrywana, a silnik w pełnej okazałości z kilkoma zadrdapaniami.
- Kawałki się co chwila odrywały i wraz z prędkością obijały o inne części, stąd stukanie - oderwałem luźny plastik nad głową
- Nie pomyślałabym, że to osłona - wzruszyła ramionamj - przy wjeździe do domu mam piaszczystą drogę z kilkoma dziurami, być może tam mi się uszkodziło, bo na prostej drodze to niemożliwe
Raczej nie, pomyślałem.  Spojrzałem jeszcze raz na spód, miałem gdzieś taki na tyłach po starszym modelu, ale będzie pasował.
- Ile to zajmie? - spytała
- 10 minut - odpowiadziałem bez namysłu, odkręcić śruby, zdjąć osłonę, sprawdzić czy nie ma inntch szkód, założyć nową i gotowe
- W takim razie poczekam - usiadła na krześle prawie przy wejściu
W tym momencie przybiegł Sully i pomerdał ogonem, był gotowy do roboty.
- Przynieś klucze, psiaku - zwróciłem się do niego
Poleciał do szafy po drugiej stronie i przednią łapą otworzył najniższą szufladę. Po chwili wyciągnął zwinięte w rulon klucze różnej wielkości. Wrócił zadowolony z siebie.
- Dzieki - podrapałem go pod broda
Wyjąłem ten pasujący i szybko wykręciłem wszystkie śruby, a potem usunąłem dwie popękane resztki osłony. Gdzie ona tak ją załatwiła? Wyniosłem obydwie części na tyły, a zabrałem te nowe, miały najwięcej miesiąc i wyglądały jak nowe tylko wystarczy je obetrzeć od pyłu. Znalazłem na oponach inną szmatkę i dokładnie obtarłem z obydwóch stron, szczególnie krawędzie. Teraz wystarczyło je przykręcić, ale najpierw rozglądnąć się czy jakiś odłamek nie utkwił głębiej. Nie, niczego nie było, a silnik ma jedynie powierzchowne zadrapania, to nic takiego. Przykręciłem nową osłonę na tyle, żeby żadna śruba nie była poluzowana. Koniec roboty.
- Spuść na dół - powiedziałem do psa, a on nacisnął guzik leżący na podłodze, platforma jechała w dół
- Tworzycie niesamowity duet - stwierdziła Veronica - aż miło patrzeć
Znów uśmiechnąłem się kącikiem ust, tworzymy niesamowity duet, fajnie to brzmi.
- Robimy co trzeba - powiedziałem jedynie
Samochów stanął na ziemi i był gotowy do wyjazdu. 
- Ile płacę? - wyjęła portfel
Spojrzałem na tablice na ścianie, wymiana osłony kosztuje 100, a ona jest taka miła i spowodowała, że się uśmiechnąłem, nie pamiętam kiedy ostatni raz zwykłe słowa wywołamy u mnie uśmiech.
- 50
Miałem nadzieje, że nie spojrzy na cennik. 



Veronica? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz