7 sty 2020

Od Amy C.D Hangagog

Stałam w kuchni i gotowałam rosół. Miałam dzień wolny, postanowiłam zrobić zupę, której bardzo dawno nie jadłam.
Poza tym od rana siedziałam w piżamie. Zwykłą granatową za dużą koszulkę „idealnie” dobrałam do czarnych dresów z białymi mordkami kotów. Przynajmniej było mi ciepło.
Z telewizora w kącie leciała losowa piosenka z kanału muzycznego i Cezar, już nieco większy biało-czarny łaciaty szczeniak, nie byłby sobą, gdyby nie zaczął wyć. Siedział na środku pokoju, ogon latał mu jak u wiatraczka i „śpiewał” do sufitu.


Podobno słychać go w całym bloku, przynajmniej tak mi powiedziała pewna sąsiadka, którą minęłam w drodze z moimi pupilami do parku. Nie spodziewałam się wtedy, że samczyk może być aż tak donośny. Jednak od razu uspokoiła mnie, że to nic wielkiego i nie powinnam się przejmować – aż tak to nie przeszkadzało. Tydzień temu, o dziwo, wprowadziła się… nowa rodzina. Postanowiłam z góry uprzedzić ich o zachowaniu Cezara, jednak z racji tego, że miałam małe „zapasy” i co drugi dzień zjawiałam się u Hangagoga, dopiero dzisiaj doświadczają jego wyć. Powoli zaczynałam się obawiać, czy aby nie zastukają do mnie, abym go uciszyła, ale głęboko gdzieś częściowo próbowałam schować wszelkie te obawy.
A mówiąc o mężczyźnie w gipsie, już nie wstydziłam się przy nim tak, jak wcześniej. Starałam się dbać o to, żeby choć raz na jakiś czas dobrze jadł, więc wychodziło na to, że regularnie go odwiedzałam i coś robiłam do jedzenia. Cieszyłam się, kiedy mu smakowało. W końcu nie zawsze mam okazję dla kogoś gotować. No i sama byłam radosna, spędzając z nim czas. Nie siedziałam tylko na uczelni, w kawiarni czy ze swoimi zwierzakami. A pupile niebieskookiego też były urocze. Choć przyznaję, że kiedy od niego wracałam do domu, Bell wydawała się jakby na mnie obrażona i zazdrosna. Trochę mnie to bawiło.
Poza tym niedawno zaczęłam się łapać na tym, jak cały czas myślę o mężczyźnie i że nie mogę się doczekać naszych kolejnych spotkań. Głupia Amy.
Wyłowiłam z garnka mięso, gdy usłyszałam czyjeś pukanie. Czyżby ci nowi sąsiedzi?
Z lekka spanikowałam, krzycząc: „Chwila!”. Odłożyłam miskę z kurczakiem, wytarłam dłonie w ścierkę przewieszoną przy piekarniku i wzięłam głęboki wdech, tak dla odwagi.
Otworzyłam drzwi od mojego mieszkania, a za nimi ujrzałam Hangagoga. Jego najmniej się teraz spodziewałam. Podziękował mi za opiekę nad nim, a potem wyjął coś zza pleców. Bukiet czerwonych róż i… wino. No tego to tym bardziej się nie spodziewałam.
Odgarnęłam z twarzy włosy i momentalnie przypomniałam sobie, jak wyglądałam. Z racji dnia wolnego siedziałam przecież w piżamie, dresach, rozczochranych włosach i bez makijażu. Wyglądałam przecież strasznie.
Mimo wszystko i tak spaliłam buraka, po czym nieśmiało wystawiłam dłonie, aby zabrać rzeczy z rąk mężczyzny.
- M-może wejdziesz? Jestem w trakcie gotowania, to możemy zjeść razem… - niepewnie zaczęłam, robiąc mu miejsce, żeby wszedł. Pierwsza obudziła się Ginger, która na dźwięk otwieranych drzwi zaczęła obserwować naszą dwójkę z salonu, a gdy ujrzała Hangagoga, wystartowała i zaczęła skakać na jego nogę, domagając się uwagi. Musiałam przyznać, że lisiczka bardzo go polubiła i garnęła się do pieszczot przy nim.
- Przy takim powitaniu chyba nie mogę odmówić – odpowiedział, zgarniając zwierzaka na ręce i wchodząc do mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi pchnięciem bioder i odwróciłam się, stawiając wino na kuchennym blacie. Bukiet też na chwilę odłożyłam, żeby zaraz wyjąć nieużywany wazon z odsuwanej szafy obok łazienki. Napełniłam go szybko wodą i wstawiłam do środka róże. Han za ten czas zdążył zdjąć buty, usiąść na kanapie i wyłączyć telewizor, żeby Cezar już nie wył.
Przez chwilę do głowy wpadł mi pomysł, aby otworzyć wino, ale wolałam nie ryzykować, jeśli brunet przyjechał samochodem. A zgaduję, że tak było.
Usiadłam więc tylko obok niego po turecku i wzięłam sobie Bell na kolana. Suczka ułożyła się w „kulkę”, więc gładziłam ją po głowie. Spojrzałam na nogę mojego znajomego.
- Zdjęci ci dzisiaj gips – zagadałam.
- Tak, w końcu. Cieszę się, że będę mógł wrócić do pracy. Choć tak naprawdę mam jeszcze dwa tygodnie wolnego – odpowiedział. No tak, widziałam po nim nieraz, jak się nudził, ciągle leżąc i coś oglądając. Wtedy coś sobie przypomniałam.
- A, dziękuję za wino i za róże – powiedziałam, przypominając sobie o „dobrych manierach”. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie.
- To ja powinienem dziękować, że tak się mną zajmowałaś.
Zrobiło mi się cieplej na duszy. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, więc podniosłam wzrok na Hangagoga i natrafiłam na jego niebieskie oczy.
Wszystko momentalnie wyparowało mi z głowy i się po prostu tak na niego patrzyłam, bez słowa z trochę otwartą buzią. Nie miałam bladego pojęcia, co dalej mną kierowało, ale zaczęłam się do niego przybliżać. Dostrzegłam, jak wpatrywał się w moje usta. Słyszałam przyspieszające mi serce i czułam, jak cała drżę. Byliśmy siebie coraz bliżej, oczyma wyobraźni widziałam już, jak ta przerwa między nami znika. Wtem usłyszałam dźwięk telefonu, który wszystko zepsuł i sprawił, że momentalnie odsunęłam się z całą czerwoną twarzą.

Hangagog? Nic się nie stało xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz