6 sty 2020

Od Brianne C.D Ken

Cały dzień spędzony na wylegiwaniu się w łóżku okazał się zbawienny i bardzo potrzebny mojemu organizmowi. Mimo, że początkowo nie chciałam i wzbraniałam się przed tym rękami i nogami, to koniec końców, gdy w końcu wyłożyłam się na miękkim materacu odzianym w beżowe prześcieradło, niespodziewanie odpłynęłam w niebyt. Poczucie wyspania okazało się najlepszym uczuciem, jakie doświadczyłam przez ostatnie kilka dni albo tygodni. Sińce pod oczami nieco straciły na swoim kolorze, ja stałam o wiele pewniej na nogach i ogólnie rzecz biorąc, lekko odżyłam. Było tak, jak powinno być, pewnie nie przez długi czas, ale zostało mi cieszyć się chwilą.
     Następnego dnia wszystko działo się bardzo szybko, wstałam dosyć późno, a potem ucięłam sobie jeszcze na dodatek drzemkę i takim sposobem wszystko odbywało się na wariackich papierach. Nie cierpiałam spóźniać się na umówione wcześniej spotkania, a na domiar złego, całkowicie zapomniałam o próbie z Kenem, na którą umówiła mnie pani Vibes, abym zdążyła nadrobić moją część. Jakby nie było, pewnie poradziłabym sobie i bez tego, ale skoro miałam dodatkową możliwość, aby poćwiczyć, to jasne było, że zamierzałam to wykorzystać. Prób nigdy za dużo.
     – Bilet poproszę – powiedział mężczyzna po czterdziestce, machając mi przed nosem legitymacją kanara, na co przewróciłam oczami, w pośpiechu szukając skrawka papieru. Prawa przednia kieszeń - pusto, lewa - pusto. Tylne obie - puste! A przecież kupowałam. To, że miałam pieniądze, nie znaczyło, że codziennie będę płaciła mandat. W końcu znalazłam mój bilet w kieszeni torby, podając mu go. Mamrotał coś pod nosem, kasując ten nieszczęsny bilet, a kiedy zeszło mu się z tą czynnością dość długo, i kiedy kasował go, gdy podjechaliśmy na mój przystanek, wybiegłam z autobusu. Nie gonił mnie, więc zapewne udało mu się uporać z moim biletem i stwierdził, że jest poprawny.
     Po drodze do teatru prawie zabił mnie samochód, aż w końcu wbiegłam do niego, mniej więcej w jednym kawałku. Jedyne, co mogłam zgubić, to godność, ewentualnie telefon, ale kiedy wymacałam go w tylnej kieszeni moich jasnych jeansów okazało się, że nie. Że tylko godność. Czułam też nieprzemożne wrażenie, że jej akurat już nie odzyskam.
     Sala i Ken stojący przed nią majaczyli na horyzoncie, aż w końcu podbiegłam do chłopaka, wyraźnie zdyszana. Przywitał się ze mną, na ramieniu miał przerzuconą torbę. Miał w dłoni klucz, którym otworzył drzwi sali.
     – Wczoraj pominęli kwestię twoją i tamtej drugiej dziewczyny i skupili się na czymś innym – powiedział do mnie, cofając się w stronę sceny, aż w końcu na niej usiadł. – Ja swoje zdania pamiętam, więc został tylko twój taniec. Jak się czujesz? Ale mów szczerze.
     – Dobrze – powiedziałam z lekkim uśmiechem, po krótkiej chwili zastanowienia. – Nie kłamię.
     Zniknęłam na chwilę, aby się przebrać. Wróciłam po kilku minutach, przysiadając na scenie obok chłopaka, po czym zaczęłam wiązać różowe tasiemki pointów, gdy ten ze znudzeniem przeglądał scenariusz. Podeszłam do niego, już w pełni ubrana, zerkając przez ramię. Nawet nie wiedziałam co powinnam zatańczyć, więc dobrze by było chociażby sprawiać wrażenie rozeznanej.
     – Idź puść muzykę – zagaiłam, na co skinął głową podchodząc do konsoli, a ja zaczęłam rozciągać się na szybko.
     Muzyka rozbrzmiała w całej sali, więc wstałam szybko na równe nogi, przypominając sobie jak ma to wyglądać. Na pewno byłoby lepiej, gdybym przećwiczyła to z innymi, ale teraz chodziło tylko o moje kroki, a nie zgranie z resztą. Na to drugie będzie jeszcze dużo czasu. Stanęłam w rogu pomieszczenia, zatoczyłam krąg i wykonałam szybki ruch jako wprowadzenie do piruetu. Potem wszystko było bardziej odruchowe, niż wyuczone. Dwa skoki, w tym na jednej nodze z ruchem za nogę pracującą, a na sam koniec ciąg obrotów. Nie było to nic trudnego, z czym nie poradziłabym sobie, ale to nadal miłe, że pani Vibes ustaliła dla mnie krótką próbę. Mimo, że ściągnęła tu także Kena.
     – Jest w porządku – podsumowałam, schodząc ze sceny. Czułam, jak moje policzki różowieją z wysiłku, postanowiłam porozciągać się jeszcze chwilę, kiedy na salę weszła znajoma nam kobieta, o której myślałam minutę temu. Wymieniliśmy się uprzejmościami, spytała też jak mi idzie, na co uśmiechnęłam się i powiedziałam, że dobrze. Wtedy zarządziła rozpoczęcie próby, a do sali zaczęły schodzić się tancerki i aktorzy.
     – Dzięki, że ze mną tu przyszedłeś – podeszłam do chłopaka, posyłając mu lekki uśmiech. – Nawet, jeśli tylko dlatego, że ci kazali – zaśmiałam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz