1 sty 2020

Od Ivana CD. Koyori

Kiedy moje zajęcia za bardzo się rozluźniły studenci zaczęli wyjmować telefony. Co bardzo mnie zdezorientowało. Zwykle chcą się czegoś nauczyć. Lub chociaż z szacunku do mnie tego nie robią. Rozumiem odpisanie komuś na jedną wiadomość. Ale bardzo nie toleruje siedzenia w telefonie na moich zajęciach. Rozejrzałem się po sali i spostrzegłem, że dziewczyna, którą wylała na mnie kawę także wpatruje się w komórkę w dodatku jest bliska wybuchu śmiechu.
- Koyori! - zawołałem do dziewczyny i usiadłem wygodniej na krześle wpatrując się w dziewczynę. Kiedy ta wreszcie uniosła wzrok i spotkała się z moim miałem ochotę założyć ręce na biodra i skarcić ją jak typowe dziecko. Miałem ochotę zrobić tak z połową sali.

- Nie słuchasz mnie, Koyori. Możesz powiedzieć nam, co interesującego znalazłaś w swojej komórce, że próbujesz się nie zaśmiać? - powiedziałem, ujrzałem lekko przestraszone spojrzenie dziewczyny. Nie oczekiwałem od niej odpowiedzi. Wiedziałem, że będzie za bardzo zdziwiona zaistniała sytuacją. Będzie próbowała się tłumaczyć, jednak nie powie prawdy.
- Przepraszam pisałam z mamą - rzekła szybko próbując się obronić.
- A więc masz zabawną mamę. Muszę ją poznać - powiedziałem i wstałem. Od razu przykułem uwagę studentów.
- Proszę państwa jeżeli moje zajęcia nie są interesujące to proszę wyjść z tej sali. Nie obiecuje, że dostaniecie z tego pozytywną ocenę. Zrobię losowanie. Jeśli nie lubicie ryzyka to proszę zostać i schować telefony - powiedziałem rozglądając się po sali. Zauważyłem jak dużo osób chowa telefony, a dwie osoby nawet wyszły - Zachowujmy się kulturalnie. Rozumiem gdy chcecie odpisać na jedną wiadomość. Ale nie toleruje przeglądania portali społecznościowych. A uwierzcie, że widać co robicie i co oglądacie - dodałem i zająłem swoje dawne miejsce. Westchnąłem i zamknąłem na chwilę powieki. Kiedy trochę się uspokoiłem sięgnąłem po kawę i prowadziłem dalej zajęcia. Do końca zajęć spiorunowałem tylko trzy osoby co do telefonu. Tak jak powiedziałem nie przeszkadzało mi gdy co jakiś ktoś komuś odpisał jednak gdy jego palec sunął cały czas z dołu do góry po telefonie wiadomo było, że raczej nikomu nie odpisuje. Kiedy skończyłem zajęcia uczniowie zaczęli wychodzić wyjąłem swoją komórkę i zauważyłem nieodebrane połączenie od Jacka. Nacisnąłem więc zieloną słuchawkę i poszedłem wyrzucić kubek po kawię, którą już dawno wypiłem. Rozejrzałem się po sali, kiedy każdy wyszedł ruszyłem w stronę drzwi bo je zamknąć.
- Hey Ivan - usłyszałem i uśmiechnąłem się lekko.
- No witam Pana Jacka - powiedziałem do niego i chwyciłem za klamkę drzwi - Jakie dziś dla mnie informacje masz? - dodałem. Mój wzrok spotkał się jeszcze ze spojrzeniem Koyori, która stała naprzeciwko mnie i także do kogoś dzwoniła. Nim zamknąłem drzwi uśmiechnąłem się lekko. Zobaczyłem jeszcze jak do dziewczyny ktoś podchodzi.
- Właściwie to co zwykle. Idziemy dziś do klubu z chłopakami. Idziesz z nami? - zapytał. Oczywiście klub nie oznaczał imprezy. Była to informacja dla mnie, że idą kogoś zabić. Gdy ja idę do "klubu" akcja jest trochę większa.
- Nie. Dziś mam bardzo dużo pracy. Potrzebuje też chwilę odetchnąć. Może zaproszę nawet dziś Rose na kolacje? - powiedziałem do niego. Oczywiście oznaczało to, że Rose dziś zostanie podana na kolacje.
- Jak myślisz chłopacy obrażą się na mnie? Wpadłbym do ciebie. Chciałem z tobą porozmawiać - rzekł, a ja się uśmiechnąłem.
- Zadzwoń do nich i powiedz jaka jest sytuacja. Na pewno nie będą mieć tego za złe, a ja spytam Rose czy chce cię poznać. Na pewno się zgodzi. Jest tak delikatna i urocza - powiedziałem z lekkim uśmiechem myśląc o marynującym się mięsem.
- Tak zrobię. Napisz o której mam być jak coś - rzekł, a ja skierowałem się po swoje rzeczy.
- Nie ma sprawy. W takim razie do usłyszenia - powiedziałem i sięgnąłem po kurtkę.
- Część - odpowiedział i rozłączył się. Wyłączyłem komórkę i wsadziłem ją do kieszeni. Ubrałem się i ruszyłem w stronę drzwi. Wyszedłem na korytarz, zamknąłem szybko sale siląc się ze starym kluczykiem. Kocham te cudowne jebane gówno.  Kiedy wreszcie udało mi się osiągnąć dany cel zaniosłem kluczę do pokoju dla wykładowców.
- Mamy nadzieje, że studenci byli bardzo dobrze nastawieni i nie sprawiali problemu - powiedział jeden z nich z lekkim uśmiechem.
- Nie było źle. Jednak z wcześniejszej grupy jestem bardziej zadowolony - odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami także z uśmiechem na twarzy.
- Wypije Pan z nami herbatę lub kawę? - zapytała jakaś kobieta, która właśnie do nas podeszła.
- Niestety mam dziś zabiegany dzień. Mam też dużo pracy. Wie Państwo jak to jest - powiedziałem ze smutnym uśmiechem - następnym razem znajdę wolną chwilę by zostać. Bo ta kawa bardzo mnie przekonuje - dodałem z lekkim uśmiechem.
- Niech będzie - powiedziała kobieta, a ja skinąłem głową udając zadowolenie. Nie miałem czasu na picie herbaty czy kawy z takimi ludźmi, którzy nie są mi do niczego potrzebni. Co jedynie mogę ich usmażyć w bardzo dobrej panierce.
- Życzę miłego dnia i do zobaczenia - powiedziałem i schyliłem lekko głowę na pożegnanie.
- Wzajemnie - odpowiedzieli, a ja wyszedłem wywracając oczami. Korytarz był prawie pusty. Dwie osoby siedzące w książkach rujnowały obraz samotnego przejścia przez tą oazę. Kiedy wyszedłem z uczelni skierowałem się od razu do swojego samochodu. Musze jechać na zakupy. Prócz tego jechać do ojca, zawitać w szpitalu i dojechać do domu. Westchnąłem zdezorientowany. Wyciągnąłem telefon i napisałam do Jacka. Uważam, że 20 będzie odpowiednią godziną na kolację. Wysłałem mu i schowałem komórkę na swoje miejsce. Ruszyłem samochodem i wyjechałem z parkingu.
Wreszcie mogłem chwilę odsapnąć. uwielbiam robić zakupy. Jednak powiedzmy szczerze, nie mogę zatracać się długo w tej chwili. Musiałem zrobić to szybko i jechać do ojca, który już od tygodnia czeka aż pojawię się w domu. Ciekawe co znów ma mi do powiedzenia. Może kolejne zadanie? Nie ważne. Niedługo się dowiem. Podjechałem pod sklep i wysiadłem z samochodu. Skierowałem się do budynku. Wziąłem wózek. Owoce, warzywa, nabiał, pieczywo, jakieś mięso, które tan naprawdę pójdzie dla Neo i Jeny. Nie ważne. Trzeba udawać normalnego człowieka. Zioła w doniczkach. Bo ostatnio kilka mi zdechło. Zapomniałem podlać i niestety tak wyszło, każdemu się może zdarzyć. Kiedy dotarłem do przypraw mój wózek walnął kogoś. Oho, fajnie. Wychyliłem się i zobaczyłem Koyori.
- Dzień dobry i przepraszam. Tym razem to ja na ciebie wpadłem. Czyli jesteśmy kwita - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Dziewczyna patrzyła na mnie zdziwiona jednak po chwili także nieśmiało jej usta poszły w górę. Ciekawe czy dziewczyna ma rodzinę. Mam nadzieję, że nie pali. Może byłaby dobra?


Koyori?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz