20 sty 2020

Od Siheona do Kena

Przerwałem na chwilę grę, gdy usłyszałem telefon. Wziąłem go do dłoni, by zobaczyć, co dokładnie przyszło. Jedna wiadomość od siostry oraz powiadomienie.
Najpierw otworzyłem SMS od Hanbit "Wrócę po południu, wybacz. Musimy przełożyć nasze plany". Rozumiem to, chociaż też wiem ile praca, dla niej znaczy. Ostatnio mało czasu spędzamy w swoim towarzystwie. Gdy jestem w domu, jej nie ma. Gdy ona jest to najczęściej, je albo śpi. Może teraz tak ma, później będzie nieco luźniej. Cóż plany nie uciekną. Odpisałem jej "Zjedz coś i baw się dobrze w pracy". Może nieco zwyczajna ta odpowiedz. Wiem, że spowoduje uśmiech na jej twarzy. Sam także się uśmiechnąłem, a następnie spojrzałem na powiadomienie. Akurat miałem zapisane je w kalendarzu. Po kliknięciu wyświetliła mi się notka.
"Mia Rakson, tatuaże — talia, brzuch. Spotkać się mam u niej w domu — zaproszenie na imprezę jest"
Przeanalizowałem to ponownie, po czym zablokowałem telefon i wróciłem do gry, nie obchodziło mnie, że jest po czwartej rano, a ja siedzę i gram w gry. Nie mam i tak nic innego do roboty, więc mogę pograć. Lepiej jest robić to, co się lubi, niż to, czego się nie lubi.

Pograłem do dziewiątej trzydzieści z przerwami. Gdy przerwałem grę, zacząłem wszystko przyszykowywać. Nie chciałem, robić nic w biegu. Sprawdziłem szafkę, a następnie zajrzałem na półkę. To tam znalazłem maszynkę do robienia tatuaży. Po chwili przypomniało mi się, gdzie jest reszta. Schowałem je do małej czarnej walizki na kółkach. Mam tam wszystko, co może się przydać w każdych warunkach i sytuacjach, jakie mogą mieć miejsce.
Tuż przed wyjściem wziąłem prysznic i się przyszykowałem, by jakoś się prezentować.
***
Dojechałem autem na miejsce. Zaparkowałem, a gdy zakluczyłem pojazd, uprzednio wyjmując walizkę. Mogłem udać się, by nareszcie zrealizować plany. Dokładniej to zrobić tatuaże lasce. Może ktoś jeszcze będzie chętny. Dziewczyna czekała przed domem, po przywitaniu się z nią, mogliśmy wchodzić do środka. Obok niej zjawił się jakiś chłopak. Zaprowadziła nas w miejsce, gdzie będziemy mogli, zając się tym po co tu jestem. Po drodze zgłosiło się jeszcze kilka osób, nawet mieli ze sobą pieniądze, co ułatwi robotę.
Dziewczyna ułożyła się na łóżku, gdy wszystko przyszykowałem, po czym powiedziała, co chce.
- To mój brat Ken, będzie nam towarzyszyć. - powiedziała, tuż przed włączeniem maszynki.
- Miło mi, Siheon. Trzymaj ją i zagaduj, niech ma zajęcie. - powiedziałem. Podwinąłem rękawy, po czym włączyłem maszynkę, by zacząć działać.
Po jakiejś godzinie zrobiłem przerwę, tatuaż nabierał kształtów, musiałem sprawdzić, czy skóra się nie zmienia, by móc wrócić do pracy.
***
Kolejne godziny spędziłem na kończeniu ich, trochę się zeszło, by je skończyć. Przetarłem je i zakryłem, by się nic do nich nie przedostało.
- Po dwóch tygodniach, nałóż tę maść i potem codziennie przez parę dni, końcowy efekt powinien cię usatysfakcjonować. - powiedziałem. Zacząłem powoli chować swoje rzeczy, chyba wole się z resztą umówić w innym terminie. Dostałem zapłatę. Dziewczyna wstała z łóżka i poszła obejrzeć tatuaże. Skoro chłopak został, wykorzystam to.
Podszedłem do niego, ułożyłem dłoń na jego policzku. Ona przesunęła się na kark Kena. Moje wargi złączyły się z jego, a po chwili wszedł też język. Nie chciałem przerywać przyjemności, dlatego też pogłębiłem tę pieszczotę. W końcu dziewczyna wróciła. Odsunąłem się i przejechałem językiem po wargach.
- Co to miało być? - spytał zdziwiony chłopak.
- Mała nagroda dla mnie. Z chęcią to powtórzę. - powiedziałem do niego.
Gdy wszystko spakowałem, zacząłem się kierować do wyjścia z domu, jednak zostałem zatrzymany. Skoro już jestem na imprezie, to mogę trochę się na niej zabawić. Zaniosłem do auta walizkę, a gdy wróciłem, zacząłem poszukiwać chłopaka. Dobrze, że choć mam kolczyk w języku, przynajmniej doznania będą lepsze.

Ken? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz