26 lip 2019

Od Hangagoga CD. Amy

Podszedłem do dziewczyny. Oparłem się o blat tuż obok jej bioder uniemożliwiając jej ucieczkę. Nachyliłem się i wziąłem kubek z kawą.
- Tego mi brakowało - powiedziałem i upiłem łyk napoju delektując się smakiem. Mimo iż okazała się za gorzka. Wyjąłem cukier z szafki i dosypałem jedna łyżeczkę. Zamieszałem napój i znów upiłem trochę. Idealna. Zająłem miejsce przy stole i spojrzałem na cały zwierzyniec będący w domu. Więcej to ich matka nie miała. Westchnąłem i przywołałem do siebie Versusa, który od razu wykonał moje polecenie.
- Chodźcie na dwór. Popilnuj koni, a nie się rozleniwiasz - powiedziałem i wstałem z krzesła. Ruszyłem w stronę drzwi chcąc wypuścić zwierzęta. Cała ferajna wybiegła na zewnątrz. Moje psy jak zawsze zaczęły szczekać i ganiać się z przyzwyczajenia. Zwierzęta Amy mimo iż były zdziwione ich zachowaniem same zaczęły organizować sobie zajęcie. Zostawiłem otwarte drzwi gdyby jednak chciały wrócić i odpocząć. Wiedziałem jednak, że moje dwa kundle nie pojawią się w domu dopóki nie przyjdzie pora obiadowa. Śniadanie zawsze daje im stajenny bo to tam zawsze rano kierują się psy przez taras. No a obiad dopiero koło 15 więc mam je z głowy na kilka długich godzin. Wróciłem do kuchni. Dziewczyna już siedziała przy stole z gotowymi naleśnikami. Także więc zająłem miejsce przy stole.
- Smacznego i dziękuje za śniadanie - powiedziałem i spojrzałem na Amy, która skinęła głową z lekkim rumieńcem. Uśmiechnąłem się lekko i zabrałem się do jedzenia.
- Wzajemnie - rzekła, tym razem to ja skinąłem głową.
- Dam ci ręcznik, ubrania już wyschły więc mogę cię odwieźć do domu - dodałem jedząc. A ta spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
- Oczywiście jeśli chcesz zostać to nie ma sprawy. Dziś nie idę do pracy, więc i tak zostaje w domu. Choć zapewne i tak wyjdzie na to, że spędzę cały dzień w stajni - powiedziałem, a ona uśmiechnęła się lekko na moje ostatnie zdanie. - Powiedz mi po prostu kiedy chcesz wrócić do domu. I cię odwiozę - dodałem, a ona skinęła głową jedząc dalej. Kiedy już skończyłem sięgnąłem po kubek z kawą, która nie była już gorąca. Szkoda. Jednak i ciepła kawa może być dobra. Wypiłem więc napój. Poczekałem aż dziewczyna skończy i zebrałem naczynia. Od razu zaniosłem je do kuchni gdzie zacząłem sprzątać po przygotowanym śniadaniu. Wstawiłem zmywarkę, starłem blat, a rzeczy pozostawione na nim odłożyłem do szafek. Muszę też posprzątać po wczorajszym. No i to najlepiej teraz. Zebrałem szklanki, które także trafiły do zmywarki. Pusta butelka trafiła do kosza.
- Pójdę zobaczyć co ze zwierzakami - powiedziała Amy, a ja skinąłem głową dalej sprzątając. Opakowania po pizzy trafiły w to samo miejsce co butelki. Starłem stół w jadalni oraz blat na wysepce w kuchni. Kiedy byłem usatysfakcjonowany swoją pracą nalałem sobie do szklanki soku. Wypiłem i dolałem od razu kolejną dawkę.  Nalałem także dziewczynie i ruszyłem na zewnątrz. Rozejrzałem się i odszukałem Amy przy padoku. Podszedłem do niej i wręczyłem jej sok pomarańczowy. Podszedł do nas jeden z koni o imieniu Książę. Był to kasztankowy małopolski wałach. Miał dopiero sześć lat jednak był dobrym koniem. Cudownie pracuje, dobrze skacze i jak to koń małopolski jest wytrzymały. Dziewczyna pogładziła konia po pysku, a ten prychnął na nią. Zaśmiałem się, a ta spojrzała na mnie jakby zła.
- Chyba cię lubi - powiedziałem.
- Skąd to wiesz? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami.
- Możemy sprawdzić - rzekłem jedynie, a ta spojrzała na mnie z pytaniem. - Mogę przynieść siodło - dodałem.

Amy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz