1 lip 2019

Od Adama C.D Odette

    Cała ta sytuacja, która miała miejsce dosłownie chwilę temu, sprawiła, że straciłem już jakiekolwiek nadzieje, na dogadanie się z ojcem mojej partnerki. Oczywistym było przecież, że będzie on wierzył tej całej biednej i pokrzywdzonej Clary, która mimo swojego dziwkarskiego wyglądu była bardziej wiarygodna, niż ja. Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułem, kiedy usłyszałem, że Odette ufa mi, a nie swojej koleżance z liceum. Wtedy zdołałem się chociaż odrobinę uspokoić. Oparłem się o słup i przymknąłem oczy, chcąc doprowadzić swoją psychikę do w miarę stabilnego stanu, co było nie lada wyzwaniem.

     - Chcesz wrócić? - Odette spytała, podchodząc do mnie wolnym krokiem, by położyć czule dłoń na mojej żuchwie. Ja wtedy podniosłem swoją i położyłem na jej, by chwilę później za nią złapać i przesunąć w stronę swoich ust, delikatnie ją całując.
     - To byłoby najlepsze rozwiązanie - odpowiedziałem jej, w dalszym ciągu nie otwierając oczu. Wystarczyło mi, że czułem jej obecność. Nie wiem jak, ale ten mały gest dodawał mi ogromnej otuchy. Sprawiał, że w taki sposób mogłem całkowicie zapomnieć o swoich problemach. Odette była moją opoką. Opoką, której od zawsze potrzebowałem.
     -  Ale musimy gdzieś spać do jutra... i musimy wziąć walizki - odparła cicho i można też powiedzieć, że bez przekonania. W każdym razie ja to tak odczuwałem. - Wiesz, że musimy jeszcze wrócić na chwilę do domu, Adam. - W czasie, gdy ta wypowiadała te słowa, ja powoli otworzyłem oczy i spojrzałem w jej stronę. Jej wzrok spotkał się z moim. Przez chwilę wpatrywałem się w jej piękne, przepełnione współczuciem oczy. Nie chciałem, żeby dziewczyna patrzyła się na mnie w taki sposób. Nie potrafiłem odrzucić od siebie tej myśli i przyciągnąłem ją powoli do siebie, chowając w swoim cieniu. Przytuliłem ją do siebie delikatnie, jednak moje ramione były mocno wokół niej oplecione, jakbym nigdy nie chciał jej puszczać.
    Bo nie chciałem...
     - Nie muszę tam wracać, chociaż pożegnałbym się z twoją mamą, bo chyba podobnie myślimy, że ona nam akurat uwierzy - szeptałem jej do ucha, a moja dłoń z jej pleców przesunęła się na tył jej głowy, gdzie delikatnie zacząłem głaskać ją po włosach. Wdychałem jej zapach, który zupełnie tak, jak cała Odette, dodawał mi niesamowitej otuchy. - Będę spać w samochodzie, żeby twój ojciec nie miał do mnie żadnych pretensji.
     - Ale... - nie dałem jej skończyć, bo moja dłoń znalazła się na jej ustach, nie pozwalając jej kontynuować. W tym samym czasie delikatnie ją od siebie odsunąłem i ponownie zacząłem mówić.
     - Twój ojciec nie chce mnie w swoim domu, to nie przekroczę jego progu. Co jak co, ale ja jestem honorowym człowiekiem - powiedziałem wprost. - Rano zjesz śniadanie, ja się zadowolę tym, co mi zostało w samochodzie... chyba mam tam wafle ryżowe i wrócimy do domu - przekazałem jej plan, na co ona pokręciła gwałtownie głową.
     - Chyba cię Bóg opuścił, nie będziesz spał w samochodzie - odparła oburzona na moją propozycję, na co ja parsknąłem pod nosem.
     - Bóg to już mnie dawno opuścił. Śpię w aucie, koniec, kropka. Chyba, że twój ojciec zdecyduje się wpuścić mnie do swojego domu, w co wątpię - westchnąłem i splotłem z nią swoje palce, chcąc zabrać się już w drogę powrotną do jej rodzinnego domu i tym samym zafundować sobie miły nocleg w samochodzie.
    Przez całą drogę, którą oczywiście przebyliśmy pieszo, Odette próbowała mnie namówić, żebym jednak wszedł z nią razem do domu i zignorował jej ojca, bo w końcu to ja jestem jej gościem, a nie jego. Niestety ja w dalszym ciągu upierałem się temu i chciałem dopiąć swego. Poza tym miałem jeszcze jakieś nikłe nadzieje, że tym sposobem uzyskam chociaż trochę akceptacji jej ojca. Tak, to rzeczywiście było bardzo nieprawdopodobne.
    Gdy doszliśmy na miejsce, ta nadal na mnie naciskała, jednak ja z uporem osła wsiadłem na tylne siedzenia samochodu i zacząłem sobie robić porządne posłanie.
     - Adam, do jasnej cholery! - Moje czujne ucho uchwyciło to jedno słowo, które naprawdę potrafiło zszokować człowieka. Już widziałem, że chce dopowiedzieć coś jeszcze, jednak jej przerwałem.
     - Ależ kochanie, co to za słownictwo - udałem zdziwienie, gdy zobaczyłem jej odrobinę wpienioną twarz. - Musisz sobie zamontować gumkę recepturkę na ręce, żeby się karać za każde brzydkie słowo.
     - Adam... - westchnęła ciężko, łapiąc się za głowę. - Naprawdę musisz sobie teraz ze mnie żartować? Chcesz spać jak jakiś żul w samochodzie...
     - Żule nie mają samochodów - przerwałem jej.
     - Nieważne. Ale i tak, chcesz spać w samochodzie, kiedy ja chce cię wciągnąć z powrotem do domu.
     - Nie wrócę tam, jeszcze się aż tak źle nie czuję, by to robić - mruknąłem pod nosem. Tak, nie chciałem tam wracać, to była prawda. Mimo tego, że chciałem mieć dobry kontakt z jej ojcem, to nie miałem ochoty widzieć go na oczy. Stresował mnie samą swoją obecnością. Nawet gdy o nim myślałem, to od razu źle mi się robiło. Możliwe, że gdzieś w głębi wiedziałem, że ja z moim charakterem nigdy się z tym mężczyzną nie dogadam. To było wręcz niemożliwe, żeby było prawdziwe.
    Odette widocznie dała sobie spokój, bo odwróciła się do mnie plecami i bez żadnego słowa pożegnania, ruszyła w stronę drzwi od domu, które zamknęły się za nią, gdy ta przeszła przez próg. Trochę mnie to zabolało, nie powiem. Nie powiedziała mi żadnego "cześć", ani "dobranoc", co sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej.
    A może ona jednak gdzieś w głębi wierzy Clary w to, że byłbym zdolny ją z nią zdradzić?
    Nie, Adam przesadzasz, ewidentnie. Przecież Odette cię kocha, oczywiste jest, że wierzy tobie, a nie jej skąpo ubranej koleżance z liceum, która przez cały wieczór rozbierała mnie wzrokiem i na każdym krochu chciała mnie uwieść.
    Wtem moje przemyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi, przez które przeszła Najpierw Odette, trzymająca koc i poduszkę w ręku, a tuż za nią szła jej matka, z butelką wody i maślanymi bułeczkami, którymi mógłbym się posilić, jesli byłbym głodny. Mogę bez zastanowienia powiedzieć, że naprawdę mnie to ucieszyło. Aż uśmiech sam pchał się na moje usta.
     - Jako, że nie chcesz wracać do domu i mój ojciec mi zabronił, - podała mi najpierw poduszkę, a później koc z miłym, uroczym uśmiechem, - przyszłyśmy by chociaż trochę dogodzić ci na twoim skazaniu.
     - Odette opowiedziała mi co się stało - zaczęła matka Odette, kierując na mnie współczujące spojrzenie, - i naprawdę mi przyko, że mój mąż tak źle cię potraktował. - Podała mi bułeczki, które zabrałem od niej razem z wodą z wdzięcznym wyrazem twarzy.
     - Naprawdę wam dziękuję, ale nie musiałyście.

< Odette? >

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz