23 lip 2019

Od Axela cd. Izzy

Leżę na łóżku w moim pokoju i patrzę w sufit. W całym domu panuje kompletna cisza, nawet dźwięk lecącego z mojego laptopa radia wydaje się gdzieś dławić i niknąć. Mama jest zdecydowania za długo w tym szpitalu. Mama zdecydowanie za często nie ma siły ze mną rozmawiać. Już chyba nikt nie potrafi mi dać nadziei na poprawę, zaczyna się temat pod tytułem "zajmij czymś swój umysł". Tak bardzo nie chcę tego robić i właściwie nie mam czym, ponieważ wewnętrznie czuję, że zostałem z tą sytuacją całkowicie sam.
Z drugiego końca łóżka daje się słyszeć krótki sygnał, oznacza on dostarczenie wiadomości. Niechętnie sięgam po telefon.

Następnym razem znajdź lepsze miejsce na chowanie karteczek do obcych dziewczyn, imperatorze podrywu. Musiałam się tłumaczyć przez ciebie. Dwukrotnie.

Ta dziewczyna ze szpitala... tak to musi być ona. Chwilę jeszcze patrzę niemal pusto na wyświetlacz. W końcu tylko się uśmiecham i szybko odpisuję.


MIESIĄC PÓŹNIEJ...
Nawet nie wiem, kto rzucił pomysł pójścia na ten koncert. Wiem tylko, że sama Julia miała duże problemy żeby załatwić bilety, że to ja zapłaciłem za Izzy i że właśnie leżę na jej łóżku w czarnych poprzerywanych dżinsach i koszulce legendarnego rockowego zespołu, a moje słoneczko od dobrej godziny ubiera się i rozbiera przede mną. Nie żebym narzekał.
Aktualnie stoi w samej bieliźnie przed otworzoną szafą, a ja walczę ze sobą, żeby do niej nie podejść. W końcu podnoszę się, ale na razie siadam tylko na krańcu łóżka i przyglądam się jej z przygryzioną wargą.
- Izz... Mogłabyś wreszcie coś założyć? - na dźwięk moich słów odwraca się z wyraźnie zdenerwowaną miną, jednak widząc moją postawę trochę łagodnieje i wtedy przewraca oczami.
- Zboczeniec - odpowiada, a ja energicznie kiwam głową.
- Ale tylko dla ciebie - odpowiada mi fuknięciem, niczym obrażona kotka i odwraca się z powrotem do stosów swoich ubrań. - Izzy słońce, chodź tutaj - chwilę się opiera, ale w końcu podchodzi do mnie i ustawia się między moimi nogami. Moje dłonie wędrują do boków jej uda, całuję jej brzuch, który akurat znalazł się centralnie na wprost mojej twarzy. Po chwili zadzieram głowę w górę i zaczynam uspokajająco gładzić jej uda. - No co się dzieje?
- Nie mam co założyć - marudzi, a ja chichoczę na widok jej postawy.
- A ta czarna długa koszulka, którą mi zabrałaś? - proponuję, a ona wzrusza ramionami. Zanim jestem w stanie cokolwiek powiedzieć, drzwi do pokoju otwierają się bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia. Staje w nich Julia, akurat podnosi wzrok z telefonu i wyraźnie się krzywi na nasz widok.
- Przeszkadzam? - pyta krążąc wzrokiem między naszą dwójką.
- Tak - odpowiadam od razu, na co Izzy odpowiada syknięciem. - Chociaż wiesz w nocy możesz gorzej przeszkodzić, więc jak nie chcesz zobaczyć filmu dla dorosłych na żywo, to naucz się pukać do drzwi - Izzy odpowiada uderzeniem mnie w ramię. Wtedy zwraca się do swojej lokatorki.
- Coś się stało? - dziewczyna wzrok ode mnie i spogląda na Izzy.
- Chciałam tylko wiedzieć, czy wyrobisz się w pół godziny - wyjaśnia. - Wtedy przyjeżdża nasza druga parka - tutaj przewraca oczami.
- Wiesz, jakbyś znalazła sobie chłopaka, to byś wiedziała, że się nie wyrobi - wtrącam. Obie patrzą na mnie.
- A to czemu? - wtedy przewracam się na plecy, pociągając za sobą Izzy.
- Bo mamy jeszcze jeden interes do załatwienia - wtedy Julia w mgnieniu oka zamyka za sobą drzwi i ucieka krzycząc, że nie musiałem jej tego robić. Moja śliczność patrzy się na mnie z wyrzutem i uniesioną brwią, ale odpowiadam jej szybkim puszczeniem oczka, a trochę się rozluźnia. - Załóż tamtą koszulkę, jakieś spodenki i glany. To koncert rockowy, podepczą ci twoje krasnalskie stópki jak nie założysz butów z okuciami - śmieję się, a za moją krasnalską uwagę znowu dostaję strzał w ramię. - Mogę ci dać moją skórzaną kurtkę, będziesz jeszcze lepiej wyglądać.
- Tak? - unosi brew i uśmiecha się drwiąco. - A ja myślałam, że to chodzi o to, żeby każdy chłopak na tym koncercie wiedział, że jestem twoja.
- A jesteś? - wtedy napiera swoimi biodrami na moje.
- A jak myślisz? - wypuszczam z ust wolny, drżący oddech.
- Nie było pytania - poprawiam się, a ona kręci na mnie głową.
- Czasami się zastanawiam, czy ta decyzja, żeby nadać naszej relacji tak zawrotne tempo, była słuszna - mówi zdychając, ja za to uśmiecham się i przenoszę moje ręce z jej ud na jej tyłek i delikatnie go ściskam.
- Słońce oboje dobrze wiemy, że to była jedna z najlepszych decyzji w twoim życiu - wtedy oboje wybuchamy śmiechem. Zaraz jednak na jej twarzy pojawia się chytry uśmieszek.
- To nie była to moja najlepsza decyzja? - oblizuje usta, a ja powoli kręcę głową. Wyraz jej twarzy zmienia się z wyraźnie zadowolonego i pewnego siebie, na zdziwiony, kiedy marszczy brwi i przekręca głowę w bok.
- Najlepszą decyzją było kupienie tej koronkowej, białej bielizny... Wyglądałaś w niej tak bosko, twój tyłeczek, twoje piersi, o mój...
- Axel! - wtedy dostaję już strzał w klatkę piersiową. Śmieję się z niej widząc jej zakłopotanie i różowe policzki.
- Mówię ci samą prawdę, słońce - wzruszam ramionami. Dalej krążąc dłońmi po całym jej ciele.
- No dobrze mój złotousty uwodzicielu - palcem zaczyna rysować najróżniejsze kształty na moim torsie. - Zróbmy więc taką umowę między sobą, że jak będziesz grzeczny na koncercie, obejdziesz się bez zboczonych komentarzy i innych denerwujących Julię rzeczy...
- Ale ją to wszystko denerwuje, no naprawdę, ta laska to chodzący granat - mówię, ale Izzy szybko mnie ucisza, przykładając palcem wskazujący do moich ust.
- Tylko dlatego, że wszystko co robisz ma zazwyczaj podtekst. Po prostu się zachowuj. A nagroda jest wysoka... bo to ja, w tej białej... koronkowej... bieliźnie. Zgoda? - wyciąga do mnie dłoń. Chwilę się nad tym zastanawiam, w końcu to niezła gratka, ale z drugiej strony będziemy pijani, ale gorzej, na koncercie, kiedy ona będzie tak bardzo seksownie ubrana. Muszę przyznać się przed samym sobą, że dotrzymanie warunków tej "umowy" może się dzisiaj okazać dla mnie trudne.
- Trzeba by to zaplanować - mówię zamyślony.
- Jak zaplanować? - dziwi się.
- Masz ją tutaj, więc musielibyśmy ją spakować do mojego plecaka, bo żeby mieć udany, zabawowy wieczór najlepiej jakbyśmy wrócili do mnie, chyba że chcesz obudzić pół kamienicy... Poza tym, już ci obiecałem pewną atrakcję z moim motocyklem, którą moglibyśmy wykorzystać, ale do tego potrzebujemy garażu, więc tym bardziej pasuje mój dom. Poza tym mam jedno pytanie, które może zaważyć na powodzeniu tej umowy - wyjaśniam. Kiwa głową.
- Jakie to pytanie?
- Załóżmy. Upijesz się - fuka jak kocica, a ja przewracam oczami. - Na pewno się upijesz. Więc jak mówiłem, upijesz się, ja pewnie też i załóżmy... czysto teoretycznie, oczywiście, że moim urokiem osobistym i oczywiście pociągającym ciałem młodego boga cię... no nazwijmy to uwiodę i powiedzmy, że zaciągniesz mnie w ustronne miejsce, na szybkie rozwiązanie zaistniałego wtedy napięcia seksualnego, a kiedy wrócimy Julia się wszystkiego domyśli i ponownie będzie z naszego powodu, no nie oszukujmy się delikatnie obrzydzona. Czy to wpływa na naszą umowę? - daje jej to chwilę do zastanowienia.
- Powiedzmy, że jeśli wyjdzie to z mojej inicjatywy, to nie wpłynie to na umowę - uśmiecham się wtedy szeroko. Nawet nie wie słoneczko w co się w takim  razie wpakowało.
- No to się ubieraj śliczna, pora jechać na ten koncert - puszczam jej oczko, na co jak to ma w zwyczaju odpowiada mi przewróceniem jej pięknych oczu.

Izzy?

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz