7 lip 2019

Od Katfrin CD. Conrada

Prychnęłam i uniosłam jedną brew w geście pytania. Jednak widząc jego poważną minę, to jak pił kawę z termosu zaśmiałam się. Na krótko i cicho jednak można było to dostrzec.
- Dobrze, w takim razie mamy podobne uzależnienia - powiedziałam i wróciłam do wcześniejszej pozycji. Kiedy ruszyliśmy w stronę kawiarni dopalałam papierosa. Oczywiście, że fajki to nie jedyne uzależnienie. Ale na pewno są na pierwszym miejscu. Potem jest rzecz jasna kawa.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał Conrad, kiedy wyrzuciłam peta na ziemie.
- O moich uzależnieniach. Motylki i takie tam - powiedziałam i mrugnęłam do niego, a ten zaśmiał się na mój gest. A może na moje słowa? Chuj go wie. Jednak najważniejsze było to iż szybko nawiązywałam z nim kontakt słowny. Cieszyłam się z tego. Często wielu osobom przeszkadza moja bezwzględność.
- A więc jakie masz uzależnienia? - zapytał z uśmiechem i otworzył mi drzwi do kawiarni, w której byłam dopiero drugi raz.
- Zbyt dużo by wymieniać w ciągu tej godziny - powiedziałam z uśmiechem, a on pokręcił głową z niedowierzaniem jednak widziałam, że na jego usta wkradł się ten sam gest.

- Będziesz musiała więc mi kiedyś o nich opowiedzieć - rzekł, a ja zajęłam miejsce na wygodnym fotelu i sięgnęłam po menu ponieważ uważałam, że dobrym pomysłem będzie zjedzenie śniadania.
- Ja nic nie muszę ale oczywiście zapraszam do siebie zawsze na kawę - odpowiedziałam, a ten skinął głową dając mi znać, że zrozumiał.
- Z kawy nigdy nie zrezygnuje - powiedział, a ja zrozumiałam go od razu.
- Nie tylko z tego - dodałam, a on uniósł brwi w geście udawanego zdziwienia.
- A z czego jeszcze? - zapytał i także wziął do dłoni kartę z wielkim napisem "menu".
- Kawałka ciasta z czekoladą - powiedziałam, a on udawał, że się zastanawia.
- No w sumie fakt - rzekł, a ja prychnęłam śmiechem. Podeszła do nas kelnerka z lekkim uśmiechem na ustach.
- Co dla Państwa? - zapytała, a ja wyprostowałam się bardziej w siedzeniu.
- Latte i beze - powiedziałam, a dziewczyna zapisała moje zamówienie szybko w notatniku.
- Ja to samo proszę - rzekł Conrad, a ja uśmiechnęłam się lekko i schyliłam głowę. Założyłam nogę na nogę by skrzyżować je. Spojrzałam na chłopaka, a dziewczyna w tym czasie odeszła od nas.
- Widzę, że nie tylko ja jestem zwolennikiem bez - powiedziałam, a on pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Nie po prostu nie jadłem tutaj jeszcze bezy. Jestem ciekaw - powiedział, a ja skinęłam głową na znak zgody. Zdałam sobie sprawę, że mimo iż byłam tutaj raz i wręcz uwielbiam bezy nie wzięłam jej będąc tutaj. Sama się zdziwiłam swoim zachowaniem z przeszłości. No cóż. Może byłam pijana? Choć w to wątpię. W naszej rodzinie tylko Bell jest w stanie iść najebany do kawiarni. 
- Więc musimy spróbować - rzekłam, a on potwierdził moje słowa uśmiechem.
- Masz racje - dodał i spojrzał ukradkiem w zegarek.
- Ile lat ma twoja córka? - zapytałam i położyłam łokcie na stole, a brodę na dłoniach.
- Daphne ma pięć lat - odpowiedział na moje pytanie.
- A ty masz może dzieci? - zapytał, a ja zapewne gdybym teraz piła wyplułabym napój do wcześniejszego naczynia, w którym się znajdował. Dobrze, że dopiero teraz kelnerka przyniosła nam kawę.
- Nie, nie przepadam za wychowywaniem dzieci. Nie mam na to czasu, można tak powiedzieć. Zresztą wychowałam wiele zwierząt, które traktuje jak dzieci, ale szybciej rosną - powiedziałam, a na swoje ostatnie słowa zaśmiałam się. Mężczyzna był zdziwiony moją wypowiedzią, a raczej tym, że powiedziałam iż nie mam czasu na dzieci. Przecież jak tak można? Niestety można. Westchnęłam i wzięłam do dłoni pierwsze opakowanie cukru w opakowaniu i złamałam w pół nad kawą. Zrobiłam tak też i z drugim opakowaniem. Co równało się posłodzeniu dwóch łyżeczek cukru.
- Czyli dzieci są fu - powiedział i także posłodził swoją kawę.
- Nie mówię tak, po prostu nie mogłabym mieć swojego dziecka by wychować go od małego do pełnoletności. Zresztą uważam, że nie byłabym dobrą matką - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami. - Bałabym się, że spędzam z dzieckiem za mało czasu przez prace i obowiązki. Nie mogłabym spać spokojnie. Teraz nie mogę, a co gdybym miała zajmować się dzieckiem - dodałam i westchnęłam i przyłożyłam szklankę z kawą do ust by upić pianki z wierzchu.
- Czyli nie chcesz małego dziecka? - zapytał i przekręcił głowę lekko na lewą stronę jakby zastanawiał się nad zaistniałą sytuacją bardziej niż ja.
- Małe dzieci są do czasu okay, jednak wole te większe, które już coś ogarniają - powiedziałam po prostu, a on skinął głową ze zrozumieniem. Kiedy kelnerka przyniosła nam beze miałam ochotę rzucić się na ten deser. Był on z bitą śmietaną, owocami oraz we wnętrzu razem z kremem był dżem z pomarańczy, który nadawał kwaskowy posmak deseru. Był naprawdę doby. Niestety był. Bo po około pięciu minutach na moim talerzu nic nie było. Kiedy Conrad zaważył jak zajadam się deserem zaśmiał się i podał mi chusteczkę pokazując na mój policzek. No tak. Jak je się szybko to tak jest. Otarłam bitą śmietanę i rzuciłam papier na talerzyk. Sięgnęłam po kawę i rozsiadłam się wygodnie w fotelu wyciągając swoje nogi. Moje ciało od razu rozluźniło się pod wpływem napoju, który powoli otulał moje ciało ciepłem. Oczywiście było bardzo ciepło, mimo iż należę do osób, które ciągle marzną. W pomieszczeniu działała klima więc było znośnie. Jednak mi nie chodziło o samo ciepło fizyczne ale i psychiczne. Kawa mnie odprężała. Jej smak. Chyba serio byłam... a raczej jestem od niej uzależniona. Muszę znaleźć coś typu AA ale od kawy. Prychnęłam na samą myśl o tym.
- Coś się stało? - zapytał Conrad, który spojrzał na mnie zdziwiony moim zachowaniem.
- Nic mam ochotę założyć AK - odpowiedziałam jedynie, a ten zmarszczył brwi zdziwiony moimi słowami. Miał minę typu: co ona kurwa pierdoli? Czy ona jest jebnięta?
- Co? - zapytał jedynie, a ja wzruszyłam ramionami jakbym naprawdę miała zakładać jakąś ważną organizacje.
- Będę pomagać osobą uzależnionym. Będziemy mieć spotkania. Może nawet wyjazdy? Kto wie? Może poznamy tam miłość swojego życia? - powiedziałam, a on jeszcze bardziej zastanawiał się nad moimi słowami. - Zrobimy coś takiego jak AA, tylko AK - dodałam.
- Wiem co to AA ale AK? Anonimowi... - rzekł i czekał aż dokończę.
- Anonimowi kawowicze - odpowiedziałam udając całkowitą powagę. Conrad patrzył na mnie zdziwiony, a potem zaczął się śmiać.
- Dobrze, więc z chęcią dołączę - powiedział i otarł niewidzialną łezkę. Ja także się uśmiechnęłam.
- Zamiast herbatki będziemy pić kawę - rzekłam rozmarzona.
- Mieliśmy leczyć uzależnienie. nie je pogłębiać - stwierdził, a ja machnęłam na to tylko ręką.
- Tego cuda nie da się zabronić - powiedziałam i znów upiłam kawy zamykając oczy i ciesząc się rozkoszą.

Conrad? XD

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz