16 cze 2018

Od Jacoba cd. Ashley

Po kupieniu róż, wróciłem do swej rezydencji i zająłem się psem.
Dopiero po pewnej chwili zauważyłem, że na stole leży jakaś dziwna karteczka.
"Wpadniesz do mnie jutro o 22?"
Pewnie zostawiła ją wczoraj Nicole.
Musiałbym być skończonym idiotą, żeby nie domyślić się, o co jej chodziło.
Sama godzina spotkania wyglądała już podejrzanie. Wyciągnąłem telefon i odpisałem:
"Nie mogę."
Po krótkiej chwili dostałem wiadomość.
"To ja przyjdę do Ciebie."
No błagam. Skoro ktoś nie może, to chyba oczywiste jest, że odpowiedź brzmi NIE, jednak jej najwyraźniej zacierała się granica pomiędzy tymi dwoma zupełnie innymi słowami: nie i tak.
Rzuciłem nerwowo telefon na sofę, po czym zjadłem śniadanie, dałem psu jeść i poszedłem na siłownię.
Do domu wróciłem około godziny 14. Wziąłem chłodny prysznic i zacząłem grać na gitarze. Po chwili przybiegł mój pies i zaczął głośno wyć. Stanowimy doskonały duet: dwaj nieudacznicy życiowi, proszę bardzo, nazwa bandy już wymyślona.
Cały dzień dręczyły mnie myśli odnośnie Ashley. Z jej perspektywy cała wczorajsza sytuacja musiała wyglądać co najmniej źle.
Zjadłem obiad, nasypałem psu karmy i wypuściłem go na zewnątrz.
Ubrałem się lekko: spodenki i czarny T-shirt. Jeszcze nigdy nie byłem tak zniecierpliwiony. Wreszcie, o godzinie 21, wsiadłem do samochodu i podjechałem pod dom Ashley.
Wysiadłem z auta, zadzwoniłem i oparłem się o maskę.
Po kilku minutach podeszła do mnie - owinięta ręcznikiem.
Ten widok zapamiętam do końca życia. Momentami, wręcz pożerałem ją wzrokiem.
- Czego chcesz? - Odparła i owinęła się jeszcze mocniej.
Całkowicie się rozproszyłem, w mojej głowie pojawiły się miliony scenariuszy, w których ręcznik spadał na ziemię.
Po kilku sekundach się otrząsnąłem, ale moja twarz przybrała czerwony kolor.
- Znowu piłeś? - Zapytała.
- Nie, nie.. - Zaśmiałem się. - Może mi otworzysz? - Dodałem, gdyż nie chciałem poruszać niektórych tematów, stojąc jak pies przed jej bramą.
Ashley przewróciła oczami i pozwoliła mi wejść.
Weszliśmy do domu. Dziewczyna przetarła się ręcznikiem, ale ciągle pozostawała owinięta. Rozejrzałem się. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to wyrzucony bukiet róż w śmietniku.
Ałć. Zabolało.
Z mojej twarzy spłynął uśmiech. 
- To, jaką masz znowu sprawę do mnie? - Zapytała, bacznie trzymając ręcznik.
- Wiem, że to wyglądało inaczej z twojej perspektywy, ale.. - Zamilkłem na moment. - Ta dziewczyna, która była wczoraj u mnie.. My tylko rozmawialiśmy. - Rzekłem, zerkając na Ashley.
- I po co mi to mówisz?
- Żebym nie wyszedł na skończonego idiotę, który podrywa kilka kobiet na raz. -Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem, ale nic nie odpowiedziała.- To wszystko. - Odparłem, po czym wyszedłem z domu.
Już miałem wsiadać do samochodu, kiedy na uboczu ogrodu zauważyłem basen.

<Ashley? 8)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz