6 kwi 2020

Od Betty C.D Mallory

Nie ukrywałam, że byłam z siebie zadowolona. Może to nauczy tę dziewczynę, by lepiej dobierała sobie ofiary. Wróciłam do baru, zamówiłam drinka, zdarzało mi się jak zawsze odpływać myślami gdzieś daleko. Na ziemie sprowadził mnie jednak głos mężczyzny który, jak już wcześniej zauważyłam, obserwował mnie od dłuższej chwili.
- Czy mógłbym porwać do tańca - uśmiechnął się sympatycznie, wyciągnął rękę w moją stronę.
- Z przyjemnością- chwyciłam lekko jego dłoń i udaliśmy się na parkiet.
W tle leciała żwawa szybka muzyka. Facet był niczego sobie wyższy co najmniej o dwie głowy ode mnie, brunet, z zadbanym zarostem i błękitnymi ozami. Gdy lekko przysunął mnie do siebie, położyłam dłoń na jego ramieniu. Czułam, że to typ, który nie leżakuje całe dnie na kanapie. Raczej to typ mięśniaka chodzącego kilka razy w tygodniu na siłownię. Uśmiechał się łobuzersko raz zaraz, jednak sam w sobie nie mógł być złym człowiekiem. Po chwili skarciłam się sama w myślach, zamiast cieszyć się imprezą, ja analizuje człowieka, który wyciągnął mnie do tańca.Muzyka się zmieniła, posłałam kolesiowi tylko uśmiech, ten odprowadził mnie do baru, zajął miejsce obok. Poprosił o dwa drinki, gdy były gotowe, jednego postawił przede mną.
- To dla pięknej damy- ponownie uśmiechnął się łobuzersko.
- Betty- wyciągnęłam rękę w geście powitalnym.
- Rodney- chłopak złapał moją rękę, ale zamiast ją uścisnąć, w dżentelmeńskim geście ją pocałował.
Poczułam się bardzo niezręcznie, złapałam szklankę z drinkiem i upiłam łyk.
- Czy się zajmujesz ? - zaczęłam rozmowę, która zejdzie z toru podrywu.
- Studiuje filozofię, jestem na ostatnim roku, a ty czym się zajmujesz ?
- Nie za bardzo mogę powiedzieć, ale mam ciekawą pracę.
- Tajemnicza, no proszę.
W tym momencie rozmowę przerwał nam kolejny mężczyzna. Który zaprosił mnie do tańca, uśmiechnęłam się niewinnie do Rodneya i poszłam na parkiet. Koleś ten był niższy od poprzednika, ale nadal wyższy ode mnie, brunet, ciemne oczy, bez zarostu delikatniej zbudowany. Po piosence ciężko było mi wrócić do baru, gdyż kolejni adoratorzy nie poznawali mi spokojnie usiąść. W końcu udało mi się dotrzeć, barman postawił mi kolejny drink przed oczami, wypiłam go w towarzystwie jakiejś dziewczyny, która się dosiadła. Czułam, jak zaczynają boleć mnie nogi, głowa staje się słabsza. Nadszedł czas, aby się zawijać, wzięłam torebkę i wstałam. Ruszyłam wrotne wyjścia. W międzyczasie wpadł na mnie jakiś koleś, nic nie powiedział, tylko minął mnie i zniknął w tłumie tańczących ludzi.Przez cały czas czułam, jak ktoś mnie obserwuje, nie zamierzałam się tym przejmować, wyszłam i ruszyłam wzdłuż drogi. Chciałam sprawdzić, która jest godzina. Wiem, że babska torebka nie ma dna, więc początkowo nie przejęłam się, faktem, że nie mogę wyjąć z niej telefonu. Gdy wyrzuciłam już wszystko, zorientowałam się, że jego tam nie ma. Wkurzyłam się lekko, po czym przypomniałam sobie tego typa, co na mnie wpadł. Zacisnęłam lekko wargi poirytowana i szybkim krokiem ruszyłam z powrotem w stronę klubu. Nagle poczułam jak, ktoś mnie chwyta od tyłu, przystawia mi ostre narzędzie do szyi. Krzycząc, abym się nie ruszała. Serce zabiło mi szybciej, jednak postanowiłam zostać opanowana. Nie pierwszy raz ktoś usiłuje mnie nastraszyć. Zachowanie zimnej krwi w tym momencie to podstawa. Nagle zza rogu wyszła dziewczyna celująca broną w kolesia krzycząca coś w jego stronę. Po chwili, gdy lekko zmrużyłam oczy i usłyszałam głos, zdałam sobie sprawę, że to ta oszustka z kasyna. Usłyszałam huk, poczułam ciepło krwi, na swojej twarzy, po czym jak ucisk puszcza i koleś upada na ziemię.Dziewczyna rzuciła jakieś zdanie w moją stronę, jednak zignorowałam je. Miałyśmy teraz gorszy problem trupa, ta małolatka nie była świadoma, co właśnie zrobiła. Nie ważne czy w samoobronie, czy po to, aby mi pomóc, to było zabójstwo przez prawo traktowane jako przestępstwo. Mogła dostać za to kilka ładnych lat, nawet po złożeniu wyjaśnień.Nie ma to, jak po kilku dniach zaledwie od przeprowadzki stać nad ciałem. Dosłownie dwa dni przed rozmową o swoim nowym stanowisku. Trzeba była działać szybko i precyzyjnie dopóki nie ma świadków, a oni się zjawią, za chwilę. Sytuacja była beznadziejna, nie miałam telefonu, na mnie znajdowała się krew, Mallory miała przy sobie spluwę. Miejsce było publiczne i nie wiadomo czy nie ma tutaj gdzieś zamontowanych kamer.
- Dawaj telefon ! - krzyknęłam do dziewczyny !
- Po co ?
- Chcesz spedzić kilka lat w więzieniu, dawaj telefon ! - krzyknęłam.
Być, może dotarło do niej, że to było idiotyczne. Podeszła i podała mi telefon.
Wybrałam numer do Charlsa, na całe szczęście odebrał już po trzech sygnałach.
- Betty wiesz która godzina ? - spytał lekko zaspany.
- Charls nie ma czasu, przyślij mi karetkę z FBJ mam tutaj trupa.
- Co się stało !
- Nie ma czasu, dawaj karetkę ! Wysyłam ci już lokalizację !
- Już wysyłam ... będą za 7 minut.
Przycisnęłam telefon barkiem do ucha, nachyliłam się nad ciałem i przyjrzałam się trupowi.
- Koleś mnie zaatakował, jakaś laska strzeliła.
- Żyje ?
- Dziewczyna ma cela trup mówiłam.
Mallory stała nade mną gapiła się zdziwiona, co tu się dzieje. Gdy Charls się rozłączył i oddałam jej telefon, ta chciała uciekać, złapałam ja za nadgarstek.
- Puszczaj ! - wydarła się.
- Mallory wszystko jest dobrze, nie możesz uciec, jeśli to zrobisz nie pomogę Ci. Wtedy pójdziesz do więzienia, a masz sporo za uszami zaufaj mi. Nie była pewna, jednak nie było czasu na długie zastanawianie się. Przetrzepałam kolesia, wyjęłam jego dokumenty. Gdy podjechała kartka, wysiadło z niej dwóch ratowników. Podeszli sprawdzili, czy facet na pewno nie zyje, po czym podjęli czynności ratunkowe, zapisali czas zgonu i schowali trupa w ciemny worek, zanosząc do karetki. Po chwili podjechało po nas czarne auto, z którego wysiadł Charls.
- Skąd to dziecko miało broń-spytał, patrząc na Mallory.
- Nie jestem dzieckiem- syknęła.
- Bądź milsza próbujemy ci ocalić dupę z Betty. Więc współpracuj z nami, włóż tutaj broń- wyjął plastikowy worek do dowodów.
- Rób co mówi-powiedziałam stanowczo.
Z wielkim oporem, niezadowoleniem nas posłuchała. Oddała broń Charlsowi.
- Wsiadajcie do auta.
Pociągnęłam Mallory za rękę, ta szarpnęła. Spojrzałam na nią z politowaniem.
- Potrafię iść sama-Mruknęła.
Wsiadłyśmy do auta, Charls zabrał nas do siebie, tam obie mogłyśmy spokojnie opowiedzieć mu, co się wydarzyło.Ten zaś szukał czegoś w laptopie i słuchał jednocześnie naszej wersji zdarzeń.
- Dobrze, macie szczęście nie było tam kamer, spisuje raport. Betty weź jakieś moje ciuchy, sukienkę wrzuć do pralki, potem spale ją w kominku. Wykąp się dokładnie.
Mallory się zaśmiała, jednak Charls spojrzał na nią, uśmiechnął się lekko, po czym zwrócił się do niej.
- Nie śmiej się, nie odzyskasz tej broni.
- Co !! - wydarła się na niego.
Ten zaś pełen spokoju zwrócił się do niej.
- Nie mogę mieć niezgodności w raportach, przykro mi ta zabawka od teraz należy do kogoś innego i zawsze należała jasne ! Chyba że chcesz oglądać świat zza krat. Przejrzałem, twoje akta wiem, kim jesteś, co odwalasz, więc to twoja szansa na poprawę. Koniec tematu twojej broni.
Zrobiłam tak, jak powiedział mi brat, poszłam pod prysznic, wykąpałam się, umyłam i wysuszyłam włosy, wrzuciłam sukienkę do pralki. Wyjęłam jego szare dresowe spodnie, czarną koszulkę, i szarą bluzę z kapturem, po czym przysiadłam się ponownie do nich.
- Kim wy do diabła jesteście ? Robicie przekręty, tuszujecie zbrodnie, uchodzi wam wszystko na sucho.
- Kimś z kim się nie zadziera, morderstwa to dla nas codzienność-uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok na brata.
- Betty ma racje.
- Cholera zapomniałam, ktoś mi rąbnął telefon- poderwałam się.
Braciszek sięgnął do swojej kieszeni, po czym pokazał mi, co właśnie trzyma w reku. Tak to był mój telefon.
- Jak! - niemal krzyknęłam.
- Zdziwiło mnie, że nie zadzwoniłaś ze swojego numeru. Namierzyłem go po drodze, był w innym miejscu niż ty i to nie był twój dom. Więc domyśliłem się, że ktoś ci go rąbnął i po drodze podjechałem go odzyskać. Facet bez problemu mi go oddał. Twierdził, że leżał przy barze i się pomylił. Czasami sprzedają takie bajki.
- Dzięki. -odparłam zadowolona, podniosłam się z kanapy i wzięłam od niego swoją własność.
- No dobra to w takim razie co mamy mówić ? - spytała Mallory.
- Prawdę, ale pomijacie cała stacje z napastnikiem, wymazujecie to z pamięci. Betty wyszła z klubu, zobaczyła martwego człowieka, zadzwoniła po karetkę i po FBJ a t się napatoczyłaś i pomogłaś jej. Teraz Betty ma do rozwiązania zagadkę śmierci tego człowieka został postrzelony z broni, która nie należała do Ciebie. Kto go zastrzelił, wyjdzie podczas śledztwa, prawda Betty ?
- Oczywiście-uśmiechnęłam się niewinnie.
- Teraz ja, jako że Mallory byłaś w szoku, zabrałem Cię do siebie, w ramach przesłuchania, czy cos widziałaś, jednak powiedziałaś, że słyszałaś tylko strzał tak jak Betty i pobiegłaś, sprawdzić co się stało, facet już był trupem. Jasne ?
- Tak- skinęła głową.
W końcu zebraliśmy się, wyszliśmy, kierując do auta, Charls odwiózł Mallory, potem mnie i wrócił do domu. Gdy weszłam do mieszkania, przywitał mnie Lucyfer. Pogłaskałam go i powędrowałam do łóżka, byłam bardzo senna, więc niemal od razu zasnęłam.Wstałam późnym popołudniem, leniwe wyszłam z łóżka i udałam się do kuchni. Dałam jeść psu i wymieniłam mu wodę na świeżą. Wyjęłam z lodówki jajka, podgrzałam patelnie i zrobiłam sobie, pyszną jajecznicę. Oczywiście nie mgło obyć się bez kawy. Po posiłku wstawiłam wszystko do zmywarki, poszłam do łazienki, umyłam twarz, rozczesałam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Udałam się do pokoju i wyjęłam z szafy jeansowe spodnie i kurtkę oraz pod spód białą bokserkę, do tego białe adidasy. Założyłam na siebie wybraną na szybko stołówkę, sięgnęłam po telefon i schowałam go do tylnej kieszeni w spodniach.
- Lucyfer idziemy ! - powiedziałam do psa, otwierając drzwi. Zamknęłam je na klucz, po czym wyszłam na ulice, idąc spokojnym krokiem wzdłuż. Lucyfer szybko załatwił swoje potrzeby, po czym szedł obok mojej nogi, cały czas czułam, jak ociera się o nią. Nagle z naprzeciwka zobaczyłam idącą w moją stronę Mallory.
- Cześć. - odezwałam się do niej.
- Cześć właśnie chciałam z tobą pogadać-oznajmiła.
- Słucham ? - zatrzymałam się, pies usiadł obok, bacznie przyglądając się dziewczynie.

Mallory ?
1575

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz