9 lip 2020

Od Elizabeth CD. Jasona


Przygotowując aparat kątem oka spoglądałam na mężczyznę. Był ode mnie wyższy prawie o głowę! Ale hej, Beth, on nie przyjechał tutaj na kawę i ploteczki, ale na prawdziwe zlecenie. Zastanawiało mnie, skąd on mnie znalazł. Czy powinnam pytać o to ludzi i prowadzić jakieś statystyki?
Zaczęłam robić zdjęcia. Obecność pana Jasona wprawiała mnie w onieśmielenie; był to pierwszy raz z mężczyzną sam na sam, nawet jeśli nie chodziło o luźne spotkania, czy też randki. Skądś kojarzyłam tego człowieka, ale totalnie nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Nie wyglądał mi na aktora, mimo, że w tamtej społeczności jest naprawdę sporo różnych ludzi.


- Skądś pana kojarzę – wydukałam powoli, starając się nie popełnić żadnej gafy. Dziwiłam się, że po mojej pomyłce w czasie rozmowy telefonicznej jeszcze się nie odraził i tu przyjechał. – Nie jest pan aktorem, prawda?
Nie odzywając się pokręcił głową.
- Blogger? Jakiś sławny influencer? – nie dawałam mu za wygraną. Nie lubiłam, kiedy w czasie mojej pracy panowała cisza.
- Muzyk – odpowiedział krótko, ściągając marynarkę. Cyknęłam kilka fotek w samej koszuli, kiedy zaproponował, by przejrzeć zdjęcia. Ściągnęłam aparat ze statywu i skierowałam się w stronę komputera, by szybkim ruchem podłączyć lustrzankę do sprzętu. Otworzyłam folder ze świeżo wykonanymi zdjęciami i, upewniając się, że mężczyzna skupia swą uwagę na moim monitorze, zaczęłam powoli przewijać zdjęcia.
- Zróbmy selekcję. W sensie – wzięłam głęboki oddech - pan pousuwa zdjęcia, które panu nie pasują, a resztę pan zostawi.
Zwolniłam mu miejsce na fotelu i kątem oka spoglądałam, jak siada na nim. Skupiony jeszcze raz przeglądał fotografie i z tego co zdążyłam zauważyć, jakaś połowa wylądowała w koszu. Wstał i ponownie stanął przed tłem. Odpięłam aparat i w momencie, kiedy miałam włożyć go w statyw, pan Jason ściągnął koszulę. O. Mój. Boże. Jason to chodzący cud natury, którego nie wstydziłby się najsłynniejszy malarz kroczący po świecie. Był po prostu ideałem. Przez chwilę stałam w miejscu jak głupia, a moje policzki robiły się coraz bardziej czerwone. Tak szybko jak umiałam zabezpieczyłam aparat przed ewentualnym upadkiem i jeszcze szybciej starałam się przywrócić siebie do ładu i składu. Beth, musisz być bardziej profesjonalna – skarciłam się w myślach. Spojrzałam na niego, a ten uniósł pytająco brew.
- Coś się stało? – usłyszałam niemalże anielski głos dochodzący od pana Jasona. Wzięłam głęboki oddech.
- T-tak – zająknęłam się. Idiotko głupia! Miałaś powiedzieć nie. Jego chyba to nie ruszyło, bo wzruszył ramionami, a ja szybko wróciłam do sesji. Pierwsze zdjęcie, dziesiąte, setne… Minęło dobre kilkanaście minut, gdy nagle zadzwonił jego telefon. Podskoczyłam jak oparzona. Może następnym razem zrobię jakąś informację, by wyciszać wszystkie urządzenia, bym mogłam się skupić? Ale skupić się przy panu Jasonie się NIE DAŁO. Mężczyzna ruszył się sprzed obiektywu, by w spokoju odebrać telefon, a kiedy przechodził obok mnie przez przypadek mnie dotknął jakąś częścią swojego niebiańskiego ciała. Mój rumieniec nie pokrywał tylko policzków – był wszędzie, gdzie tylko mógł być.
- Zaraz. Wracam. Idę. Do. Łazienki. – wydukałam, wylatując z pracowni niczym mała rajdówka. Z prędkością geparda wleciałam na górę po schodach i z potwornym biciem serca wpadłam do sypialni i z głośnym trzaskiem zamknęłam drzwi. Wzięłam głęboki oddech. Albo nawet dwadzieścia głębokich oddechów. Co ze mną się działo? Jeszcze nigdy nic nie sprawiło, że byłam w takim stanie. Na tyle sesji zdjęciowych, które wykonałam, nigdy nie byłam tak zdenerwowana i rozkojarzona. A może to przez to, że robiłam zdjęcia żonatym facetom w dniach ich ślubów? No i w sumie, nigdy żaden mężczyzna nie rozbierał się przy mnie?
- Beth, spokój – westchnęłam i usiadłam na łóżku. Nie mogłam spędzić tu nie wiadomo jak dużo czasu, nie chciałam, żeby pan Jason stwierdził, że jestem jakaś nienormalna i niekompetentna. Zapamiętać: następna sesja musi być w plenerze, jeśli do takowej dojdzie. Z prędkością światła złapałam za komórkę i wpisałam jego imię i nazwisko do przeglądarki. Szybko przeczytałam informacje zawarte na jego temat i z ulgą dostrzegłam, że dziewczyny nie ma, a jeśli ma, to nikt nie wie o jej istnieniu. Czy mnie to uspokoiło? Może troszkę.
Wyszłam z sypialni i wróciłam na dół. Pana Jasona coś trapiło, ale nie chciałam być nachalna i go o to pytać. Byłam tylko jednym z wielu usługowców, a jeśli jakiekolwiek moje zachowanie by go zraziło, to prawdopodobnie nigdy by się tu już nie pojawił. Starając się wyglądać i zachowywać normalnie dokończyłam sesję. Obiecałam przesłać zdjęcia odpowiedniemu człowiekowi, podziękowałam mu za wybranie mnie (czemu ja musiałam popełniać tyle gaf) i pożegnałam go. To było ciężkie doświadczenie.
Powoli dobiegał już wieczór, a ja stwierdziłam, że nie spędzę go na kanapie oglądając jakieś kiczowate komedie romantyczne. Zmieniłam bluzkę, schowałam portfel do kieszeni i wyszłam z mieszkania. Gdy je zamknęłam skierowałam się do windy, zjechałam na dół, a stamtąd korzystając z komunikacji miejskiej dotarłam do baru, w którym zamierzałam spędzić najbliższe pół nocy sącząc alkohol.
Weszłam do budynku i od razu zajęłam jeden ze stołków przy ladzie. Poprosiłam barmana o jakiegoś drinka, nieszczególnie zwracając uwagi, jaki ma skład. Myślami cały czas błądziłam przy panu Jasonie, dokładnie analizując każdy skrawek jego boskiego ciała. Beth, ty głupia nastolatko. Powoli piłam drinka, kiedy usłyszałam ten konkretny głos. Czy ja zwariowałam?

Pan Jason?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz