13 lip 2020

Od Eliasa C.D Duanny

    Powrót do celi był raczej nieunikniony, więc nie dziwi mnie, gdy zostaję na powrót zamknięty na klucz. Obok widzę znudzonego już do reszty Iliaha, z którym to jeszcze wczoraj rozmawiałem i jest mi głupio, że przeze mnie musi tutaj siedzieć. Bez słowa siadam pod ścianą mając nadzieję, że Duanna załatwi nam przepustkę i wyjaśni, że nie jestem winny. Podałem jej chyba wystarczające dowody na to, że nie popełniłem żadnej zbrodni i przechodzę przez to wszystko bez powodu. Mija kolejna godzina, a ja tylko obserwuję jak prawa noga nerwowo mi skacze. Nienawidzę stresujących sytuacji, gdy musisz czekać na wyniki obawiając się najgorszego, że będą złe. To samo uczucie jest przed odebraniem sprawdzianu w szkole lub przed wynikami ważnych badań, które stwierdzą jak dużo czasu ci jeszcze zostało na tym idealnym świecie. Zaczynam myśleć o nieprzyjemnych rzeczach, a nie tak powinienem zajmować swój czas za kratkami.
Wspominam więc dzieciństwo i moment, gdy poznałem Duannę. Wprowadziła się ze swoją rodziną na naszą ulicę, do domu naprzeciwko mojego. Obserwowałem wszystko przez okno. W pokoju włączona była głośna muzyka, aby zagłuszyć krzyki ojca, o których udało mi się na chwilę zapomnieć. Po paru godzinach wyszedłem pograć w piłkę przy okazji obmyślając plan, jak podejść do dziewczynki i się jej przedstawić. Zestresowany kopałem piłkę, która nagle niespodziewanie przeleciała przez ulicę na drugą stronę przy okazji uderzając ciemnowłosą w głowę. Pobiegłem ją przeprosić i ku mojemu zdziwieniu, ta nie rozpłakała się tylko gniewnie zmarszczyła brwi i kopnęła mnie w kolano. Można było powiedzieć, że byliśmy kwita i od tego zaczęła się nasza wspaniała przyjaźń. Nigdy nie pytała skąd zbieram tyle siniaków i czemu tak często płaczę. Po prostu była tam dla mnie, aby rozjaśnić każdy mój szary dzień masą ciepłych kolorów. Po jej przeprowadzce wszystko się zmieniło. Przestała odpisywać i znajomość urwała się z dnia na dzień. Nie było takiego dnia, w którym jej nie wspominałem myśląc, czy by jej nie odnaleźć i nie naprawić naszej relacji. Z czasem jednak się poddałem i stwierdziłem, że wszystko ma swój koniec. Jednak, gdy dzisiaj ją rozpoznałem, tak teraz nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. Zawładnęła moją 15 letnią głową na tyle, że pozostało to aż do dzisiaj. Może i jest słabsze, ale nad wszystkim można popracować. Rozumiem to dobrze, że nie chciała bawić się w sentymenty, gdy ma do odwalenia ważną robotę. Każdego klienta musi traktować jednakowo bez względu na przeszłość. Poza tym dziecko siedzące wtedy obok niej, na pewno już kogoś ma. Nic dziwnego, że ruszyła dalej, dlaczego niby miała tego nie robić. Nie zmienia to faktu, że chciałbym jeszcze ją zobaczyć i przynajmniej po koleżeńsku dowiedzieć się, jak zleciało jej życie. Z zamyślenia momentalnie wyrywa mnie strażnik, który idzie w naszą stronę z jakimiś papierami dokładnie je wcześniej analizując. Podnoszę się na równe nogi tak samo jak Iliah obok. Patrzymy po sobie przygotowując się na rozstrzygnięcie sprawy.
- Elias Risvik zostaje uniewinniony i zwolniony z aresztu. Iliah Summers dostaje upomnienie za handel substancjami uzależniającymi i również zostaje zwolniony - czyta z kartki z obojętnością, po czym od razu otwiera nasze cele.
Nie trudzimy się nawet, aby podziękować, bo w końcu nie było nawet za co. Zadowoleni idziemy w stronę wyjścia wymieniając się jedynie zwycięskimi spojrzeniami. Wraz z wyjściem na zewnątrz, od razu zaczerpuję świeżego powietrza. W celi było wilgotno i śmierdziało i gdybym miał tak żyć przez parę lat, to prędzej wolałbym się zaciukać. Odchodzimy parę metrów od budynku, aby móc w końcu spokojnie porozmawiać bez kamer i podsłuchu wobec siebie. Chudy mężczyzna wyciąga dłoń w moją stronę, którą mocno ściskam z uśmiechem.
- Dzięki i sorry, że zajęli ci przeze mnie czas - mówię z poczuciem winy, na co dostaję lekko w plecy.
- Nie gadaj już, nic się nie stało. Teraz pozostało nam jedynie dać komuś nauczkę za wrobienie cie w to gówno - mówi marszcząc przebiegle brwi.
- Wydaje mi się, że niedługo sam do nas przyjdzie, a wtedy będziemy przygotowani lepiej, niż się spodziewa - zapewniam go unosząc głowę, aby spojrzeć na niebo - Zwołaj i poinformuj ludzi, że powinni być teraz podwójnie ostrożni. Jak Derryl się zjawi, to raz na zawsze zapamięta, żeby więcej nie plątać się nam pod nogami.
- I to rozumiem - śmieje się głośno kręcąc głową - Będę się zwijać, dziewczyna się pewnie niepokoi.
- Jasne, jeszcze raz dzięki - kiwam głową i obserwuję jak odchodzi, jednak w jednej chwili dochodzi do mnie, że może mi w czymś pomóc - Zaczekaj! - wołam i podbiegam do niego - Gadałeś z tą prawnik? Duanna Cassidy Levine. Byłbyś w stanie zdobyć jej adres?
- A co, chcesz się jej odwdzięczyć za uratowanie ci dupska - podejrzanie porusza brwiami, na co tylko przewracam oczami.
- Nie interesuj się, tylko to zrób - mówię zażenowany w końcu otrzymując jego zgodę.

    Pod wieczór otrzymuję SMS-a z adresem starej przyjaciółki. Iliah nigdy nie zawodzi mnie w takich sprawach, ma on tyle znajomości i kontaktów, że mógłby dowiedzieć się gdzie, o jakiej porze i co je prezydent, a także ile te pyszności go kosztowały. Z uśmiechem sprawdzam na mapie w telefonie, gdzie dokładnie się to znajduje i stwierdzam, że to nie tak daleko. Jest to co prawda centrum, czyli zupełnie odmienny świat niż ten mój, ale w końcu nie jest po drugiej stronie miasta. Jestem gotowy się zebrać, aby przynajmniej podziękować za to, że dzięki niej wyszedłem na wolność, jednak zatrzymuje mnie miauczący kot.
- Co, stęskniłeś się za mną? - unoszę wysoko brwi, na co on tylko ospale mruga i podchodzi do swojej miski - Albo po prostu jesteś głodny - wzdycham i idę do kuchni po suchą karmę dla kota.
Zapełniam całą miskę przy okazji uzupełniając mu wodę i zadowolony z siebie kiwam głową. Może jednak nie taki najgorszy ze mnie opiekun. Kocisko od razu zabiera się za kolację, a ja mogę w spokoju opuścić mieszkanie.
- Niedługo wracam, tym razem będę na noc - zapewniam go i wychodzę zgarniając z szafki kask.
Dziwnie się czuję gadając do kota, przecież ten nic nie rozumie, a nawet jeżeli, to raczej średnio go interesują moje wywody. Będąc już na dole od razu odpalam silnik i nie tracąc czasu, w blasku zachodu słońca ruszam w stronę centrum. Na drodze dodaję gazu starając się zwinnie powymijać wszystkie ślimaczące się pojazdy przy okazji nie zarobić mandatu. Po chwili parkuję motocykl w jakimś bezpiecznym miejscu i sterczę pod wieżowcem wgapiając się w sam jego czubek. Nie wiem, czy robię słusznie i czy moje czyny nie są zbyt spontaniczne. Mogłem jeszcze zawrócić i zapomnieć o całej sprawie tak, jak radziłem sobie z nią przedtem. Jednak uczucia i wspomnienia z dzieciństwa odżyły na tyle jasno, że musiałem tam wejść przynajmniej, aby podziękować. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił, chociaż wątpię, że gdyby to inny prawnik prowadził moją sprawę, poświęcałbym się zajeżdżając im do domu z podziękowaniami. Mimo to decyduję się wejść do budynku i wjechać windą na przedostatnie piętro. Szybko odszukuję numer odpowiedniego mieszkania i pukam kilka razy. Ręka niezdrowo mi lata uderzając w udo i w pewnym momencie widzę, jak przez wizjer nie przechodzi już światło, tylko coś je zasłania. Spuszczam głowę wiedząc, że po drugiej stronie patrzy na mnie Duanna. Mijają bardzo długie sekundy, a ja zaczynam tracić nadzieję na to, że te drzwi się otworzą.
- Wiem, że tam jesteś. Nie zajmę dużo czasu, chcę tylko podziękować - mówię przysuwając się do drzwi, aby na pewno mnie usłyszała, ale mijają kolejne sekundy, więc ciężko wzdycham - Nie ważne. Dobrej nocy, Di.

Di? c: +20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz