27 lip 2020

Od Brooke - CD. Charlie

          Niewiele bodźców zewnętrznych zdążyło do mnie dotrzeć, nim zaryzykowałam w myślach stwierdzeniem, iż ten poranek zdecydowanie nie należy do najlepszych w moim życiu.
          Spróbowałam unieść swoje sklejone powieki, co choć przyszło z trudem, udało mi się uczynić. Na wpół otwartymi oczyma przestudiowałam otoczenie, w jakim się znalazłam, powoli przyzwyczajając swój wzrok do promieni słonecznych, które wdzierały się do pokoju przez niczym niezasłoniętą okienną szybę.
          Tępy ból rozsadzał moją czaszkę, skupiając się głównie na skroniach i tyle głowy. Atakując znienacka, odebrał mi tym jakiekolwiek chęci do życia i tym samym odwiódł ode mnie mało kuszący pomysł podjęcia prób poprawnego funkcjonowania tego ranka. Nadal nie czując się na tyle trzeźwo, na ile powinnam, zarejestrowałam też fakt, iż zdecydowanie nie znajduję się w swoim domu. Marszcząc brwi, uskuteczniłam próby zrozumienia, a raczej przypomnienia sobie, z jakich to powodów wylądowałam w obcej sobie sypialni. Mój nadal zaspany umysł niestety nie jest w stanie podpowiedzieć mi nic konkretnego, zaś ja w tej chwili wiem o sobie chyba tylko tyle, iż nazywam się Brooke Middleton i znalazłam się w niezrozumiałej dla mnie sytuacji.
          Co do tego, że pokój, w którym się obecnie znalazłam należy do przedstawicielki płci pięknej nie mogę mieć wątpliwości. Otoczenie obserwuję leżąc na dwuosobowym łożu z pięknym, białym zagłówkiem oraz rozrzuconą i pogniecioną — zapewne przeze mnie — kołdrą, wyszytą w kwieciste wzory. Ściany sypialni pomalowane są na odcień delikatnego różu, a zarówno biurko, jak i pokaźna, zajmująca całą ścianę szafa mają kolor identyczny co łóżko. Na drzwiach od szafy widnieje wiele kolorowych naklejek, układających się w zdania, które tworzą życiowe sentencje, tak często wyśmiewane przez nas na godzinie wychowawczej. Na podłodze leży piękny, puchaty dywan, zaś nad toaletką z lustrem i dużą, fioletową kosmetyczką, do ściany zostały przytwierdzone zdjęcia wykonane polaroidem. Z takiej odległości nie mogę się im dokładnie przyjrzeć, zwłaszcza przy kłującym bólu wwiercającym mi się w czaszkę i stanowczo odradzającym wyostrzanie wzroku, ale na niemal każdym ze zdjęć dostrzegam zarysy sylwetek trzech dziewcząt.
          Pomimo dokładnego przeanalizowania pomieszczenia, nadal nie mam pojęcia, do kogo należy pokój, w którym się znalazłam i co ja tu właściwie robię, co jest niepokojące. Nieczęsto witam dzień w ten sposób. Zerkając w dół, dostrzegłam, że nadal mam na sobie ubrania z poprzedniego dnia, chociaż na tę chwilę do mojego zmaltretowanego umysłu nie chciał dotrzeć fakt, co takiego się wczoraj działo.
          W tej właśnie chwili drzwi do pokoju powoli zaczęły się otwierać, a ja automatycznie podniosłam się do pozycji siedzącej, przypłacając to mdłościami. Byłam pewna, że wyglądam koszmarnie, ale nawet nie miałam siły, by sprawdzić i potwierdzić swoje przypuszczenia.
          Nim w moim umyśle zdołała pojawić się choć jedna myśl więcej, w drzwiach stanęła niska brunetka z rozgardiaszem wśród włosów i worami pod oczami. Jej poszarzała skóra wyglądała bardzo niezdrowo, a sama dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby obecnie znajdowała się wśród żywych za karę. Poznałam kim jest natychmiast. Powitałam koleżankę pobłażliwym spojrzeniem, wysilając się, aby głowa nie opadła mi przy tym w dół.
          — Ciężki poranek, Pearl? — zapytałam ją zgryźliwie swoim melodyjnym, bardzo irytującym tonem, ignorując fakt, iż sama wyglądam zapewne gorzej od niej.
          Jak na tę chwilę wyjaśniła się tylko jedna kwestia — znajduję się w sypialni dziewczyny, z którą niegdyś chodziłam do klasy. O dziwo całkiem łatwo przyjęłam to do wiadomości. Nie przecierałam ze zdumienia oczu ani nie rzuciłam się na nią z setką pytań. Ostatnio rzeczywistość zaskakiwała mnie już tyle razy, że wiele trzeba by było, bym zareagowała na jakąś rewelację autentycznym zdumieniem.
          — Przynajmniej nie zaliczyłam zgona — odgryzła się, ciężko opadając na łóżko. — Za to rzygałam całą noc. A raczej ranek, bo wróciłyśmy koło piątej. Przynajmniej tak twierdzi kierowca. — Wyjaśniła obrazowo. Próbowała figlarnie do mnie mrugnąć, ale w jej stanie nie wyszło to za dobrze. Zamrugałam powiekami, powoli przyswajając informacje, którymi mnie uraczyła.
          — Zgonowałam? — spytałam, tym razem już rzeczywiście lekko zdziwiona, jak i zaintrygowana. Nie wiem, czego innego mogłam się spodziewać po mojej luce w pamięci, ale na pewno nie tego, że tak bardzo przesadziłam z alkoholem. Nie byłam zwolennikiem picia, tym bardziej chlania na umór, bo nigdy nie chciałam upodobnić się w niczym do mojej matki, a już zwłaszcza czymś takim.
          — Tak, ale spokojnie, byłaś grzeczna. Przypilnowano cię. — Roześmiała się. — Uważam, że spotkanie klasowe zdecydowanie na plus. Zaraz zjemy jajecznicę, wypijemy elektrolity i będziemy mogły robić powtórkę. — Wyszczerzyła do mnie zęby nieco przesadnie.
          Na jej słowa, poczułam, jakby coś w moim umyśle się odblokowało, a we mnie uderzyły wspomnienia, układając się w odpowiedniej kolejności i składając w logiczną całość, niczym puzzle. Spotkanie klasowe... na które poszłam razem z Charlie. Raptownie się wyprostowałam. Skoro byłam tam z nią, niemożliwe, bym świadomie doprowadziła się do takiego stanu. Moje wewnętrzne hamulce nie pozwoliłyby mi pokazać się mojej nowej koleżance w tak chwiejnym położeniu. Nie pojmowałam tej sytuacji. Podświadomie czułam, że coś musiało się stać.
         —  A co z Charlie? — zapytałam więc najbardziej poinformowanej osoby w tym pomieszczeniu, a może i domu. Zależy, czy nie przetrzymuje po kątach jeszcze innych nastolatek biorących udział we wczorajszej zbiorowej popijawie.
          — Co z nią? Aach. Mogłam się domyślić, że nie pamiętasz. Z tego, co kojarzę, to wyszła jeszcze jakoś w trakcie zabawy, a ty jej szukałaś. Jak powiedzieli ci, że jej już nie ma, to wkurzyłaś się na to, że cię zostawiła i pozwoliłaś sobie zaszaleć. Wtedy i tak już byłaś nieźle wcięta.
          Z każdym kolejnym słowem dziewczyny, sytuacja coraz bardziej zaczęła mi się rozjaśniać. Jak przez mgłę kojarzyłam odejście Charls z tamtym chłopakiem, którego imienia w tej chwili nie mogłam sobie przypomnieć, moje późniejsze poszukiwania jej i słowa paru osób o tym, że widzieli, jak dziewczyna znika z imprezy. Pamiętam, jak zła i zawiedziona byłam, i to, jak później obwiniałam za tę sytuację sama siebie, po czym dałam się wciągnąć w kółeczko osób pijących do dna czystą wódkę. Odlot nadszedł prędko, kolana same zaczęły się pode mną uginać, w głowie wirowało, a przeczucie, że kolejna znajomość odchodzi w niepamięć samoistnie ze mnie wyparowało, gdy procenty przejęły kontrolę nad moim organizmem. Później wszystko mieszało się w jeden wielki kolorystyczny szał, wydaje mi się nawet, że się z kimś całowałam, ale to nie miało teraz znaczenia. Właściwie nigdy nie miało mieć.
          Fala poczucia winy spłynęła na mnie, nielitościwie sprawiając, że żołądek zacisnął mi się w bolesny supeł, a w gardle pojawiła gule. Podświadomie przeczuwałam, że wczorajszy wieczór mógł nieodwracalnie naderwać moją kruchą relacją z Charlie, mimo, iż nie wiedziałam, co takiego mogło do tego doprowadzić. Prawdopodobnie stało się to z mojej winy. Nie potrafiłam utrzymywać relacji. Zawsze robiłam coś, co odtrącało ode mnie drugą osobę, nim zdążyła się do mnie wystarczająco zbliżyć. Przywykłam do takiego stanu rzeczy, dlaczego więc teraz czułam się ze swoimi myślami tak źle?
          Nigdy nie miałam w swoim życiu nikogo na dłuższą metę, dlatego tak ciężko, a zarazem zbyt łatwo było mi przywiązać się do faktu, iż nareszcie mam koło siebie osobę, do której mogę się zwrócić w razie jakiejkolwiek potrzeby. Charlie sprawiała wrażenie osoby, której mogłam naprawdę zaufać i która rzeczywiście interesowała się tym, co się u mnie dzieje, choć mogło być to i mylne wrażenie. Nie byłam dobra w odczytywaniu takich sygnałów. Nie wiedziałam nawet, czy komuś kiedykolwiek na mnie zależało. Wątpiłam w to. Miałam wielu znajomych, owszem, byłam duszą towarzystwa i przeważnie zdobywałam sympatię ludzi, ale to coś innego. Przyjaźń i towarzyszące jej uczucia zawsze były mi obce, dlatego teraz dziwne ukłucie w podbrzuszu na myśl o tym, że coś mogło się zmienić między mną a Charlie nie dawało mi spokoju. Nie rozumiałam, dlaczego nie potrafię trzymać dystansu od tej sytuacji i się nią nie przejmować. Nie chciałam, by dziewczyna zniknęła z mojego życia lub nasze relacje ograniczyły się do niezręcznych przywitań podczas mijania się na ulicy. Prawdopodobnie rozczarowanie uderzyłoby we mnie wtedy za mocno, choć byłam już na tyle przyzwyczajona do uczucia zawodu, że i tym razem nie powinno zrobić to na mnie wrażenia. Teraz to jednak wyglądało inaczej.
          — Mam nadzieję, że chociaż Drake'a pamiętasz? — zachichotała Pearl, zakrywając usta dłonią, przerywając tym mój natłok myśli. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią, starając się skojarzyć cokolwiek z resztki moich wspomnień z jej słowami. Infantylna reakcja sugerowała jedno, dlatego, nie chcąc się przyznać, że jeśli mizdrzyłam się z kimś, to będąc pijaną, i tego nie pamiętam, strzeliłam.
          — Tego chłopaka z wczoraj?
          — Duh. Mogłabyś się chociaż podzielić jakimiś szczegółami, bo niewiele powiedział, jak wyszedł z samochodu. — Uśmiechnęła się znacząco. Spojrzałam na nią z niezrozumieniem.
          — Z samochodu? — powtórzyłam, nawet nie ukrywając tego, że nie wiem, o co chodzi. Widząc, że nie rozumiem, o czym do mnie mówi, dziewczyna klasnęła znacząco w dłonie i aż podskoczyła na łóżku, zadowolona, że przyda się do czegoś i będzie mogła streścić mi, co takiego się wczoraj działo, a o czym nie pamiętam.
          Wychodząc z jej domu godzinę później, sama nie wiem, jak się czułam. Wydaje mi się, że nie odczuwałam nic. Po jej historii o tym, jak nieznany mi chłopak ciągnął całkiem pijaną mnie do swojego samochodu, abym mogła, według jego słów, odpocząć, a w tym samym czasie dłonią łapczywie zagarniał moje piersi pod materiałem biustonosza i ustami zostawiał wilgotne ślady na mojej szyi i ramieniu, nie odzywałam się zbyt wiele. Według Pearl, sposób, w jaki nieznajomy wędrował dłonią po moim udzie i biodrze, podczas, gdy jeszcze staliśmy w towarzystwie, a ja bezwładnie opadałam na jego ciało był bardzo seksowny. Nawet przez myśl nie przeszło jej, że byłam na skraju całkowitego odcięcia i po prostu nie mogłam tego chcieć.
          Idąc ulicą i czując, jak uczucie bezsilności dociera do mojego organizmu i przejmuje nad nim kontrolę, bezwiednie sięgnęłam do kieszeni po swój telefon. Przesuwając palcem po wyświetlaczu weszłam w kontakty i przez chwilę patrzyłam na numer Charlie, czując dziwną potrzebę, by do niej zadzwonić, upewnić się, że wszystko jest z nią, jak i z nami w porządku. Później jednak uświadomiłam sobie, że ja nie dostałam od niej ani jednej wiadomości. Ta sytuacja nie obchodziła jej w takim stopniu, jak mnie. Wyszła w trakcie imprezy, zostawiając mnie tam. Nie skontaktowała się ze mną ani razu. Nie szukała rozmowy. Nie potrzebowała mnie. A ja nie będę narzucać się jej ze swoim życiem, skoro ona tego nie chce.
          Schowałam urządzenie do kieszeni, decydując się już tam nie zaglądać.
          Skoro nie pozostało mi już nic innego, wreszcie mogę zająć się sprawą mojego ojca. W pojedynkę.
       
Charlie?
1682

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz